:REverSAL
Recenzja
Ayame jakimś cudem udało się przetrwać krwawą przygodę w odwróconym świecie, ale jednorazowy powrót do domu niczego nie zmienia, bo któregoś dnia znowu zaczyna słyszeć przeklętą piosenkę. Mimo strachu i poczucia bezradności przyszła gejsza doskonale zdaje sobie sprawę, że niedługo znów przyjdzie jej stanąć do walki – tylko jeszcze nie do końca wiem z kim… Podczas jednego ze spacerów przypadkowo spotyka swoją imienniczkę i partnerkę bezwzględnego Daichiego Uezono, który wierzy jedynie w siłowe rozwiązanie konfliktu i gotowy jest poświęcić każdego, kto sprzeciwi się jego rozkazom. Tymczasem druga Ayame okazuje się zdystansowaną i nieco zgorzkniałą, ale wyjątkowo sensowną osobą. Czy dzielnej „superbohaterce” uda się zdobyć jakichkolwiek sprzymierzeńców prócz gadającego psa i sympatycznego, ale wyjątkowo tchórzliwego pracownika biurowego, zanim będzie za późno? I czyżby najlepsza przyjaciółka Ayame, gejsza Maika, czegoś się domyślała?
:REverSAL bez wątpienia miało potencjał na pokazanie rozbudowanej, nieszablonowej i interesującej rozgrywki na śmierć i życie w odwróconym świecie, bo pomysł wyjściowy był naprawdę ciekawy. Z jakichś powodów (albo taki był zamysł autorki, albo wydawcy zaczęli „mącić”), których w tym momencie raczej (choć bardziej pasują słowa „nigdy” i „na pewno”) nie poznamy, historia skończyła się na drugim tomie, dostarczając co prawda ogólnych wyjaśnień, ale bez wątpienia pozostawiając kilka pytań bez odpowiedzi. Część rzeczy po prostu pominięto milczeniem, a innych czytelnik sam musi się domyślić. Nie zmienia to jednak faktu, że można uznać tę mangę za skończoną. A że niedosyt pozostaje, to już inna sprawa.
W tej części zmienia się znacząco ogólna atmosfera, która z rozdziału na rozdział z wciągającego dreszczowca zmienia się w emocjonującą walkę z czasem. Być może niektórym pozbawiona tajemnicy historia wyda się mniej atrakcyjna niż przy pierwszym spotkaniu, ale zapewniam Was, że mimo kilku drobnych potknięć (wynikających głównie ze skompresowania historii), całość czyta się naprawdę dobrze – akcja nie zwalnia, pod sam koniec nawet przyspiesza, ale nie gubi przy tym rytmu. Może nie każdy dostanie to, czego się spodziewał, ale myślę, że warto dać temu komiksowi szansę. Powtórzę jeszcze to, co napisałam w recenzji głównej: naprawdę miło było zobaczyć główną bohaterkę, która nie należy do rodzaju wszechmogących i wszystkowiedzących, w walce ma praktycznie zerowe doświadczenie, ale zamiast mięśni robi użytek z mózgu. A przy tym ma sporo szczęścia i jest niepoprawną optymistką. Naprawdę można polubić takie postaci, jak Ayame – oby więcej było takich bohaterek.
Jeśli ktoś jeszcze ma jakiekolwiek wątpliwości (pomijam osoby kompletnie niezainteresowane horrorami), niech spojrzy na obie obwoluty, które są po prostu śliczne. Kemuri Karakara potrafi rysować i wszystkie jej okładki mają w sobie to „coś” (a do tego technicznie są bardzo elegancko wykonane – za matowo‑lakierowane zdobienia po raz kolejny należą się brawa dla polskiego wydawcy). I żeby nie było – w środku również czeka na nas uczta dla oka. Jakość druku i papieru nie budzi zastrzeżeń, ale większość wad wydawniczych niestety pozostaje bez zmian: widoczne, ale niedopasowane do rozmiaru dymków dialogowych czcionki, sporadyczna numeracja stron (owszem, zdarza się ponumerowanym stronom występować „stadnie”, ale na kilkudziesięciu ostatnich nie ma ani jednej cyferki) i poucinane kadry (w większości przypadków to nie przeszkadza, ale czasami widać to bardzo wyraźnie np. na jednej stronie głównej bohaterce brakuje pół twarzy). Do tłumaczenia i korekty nie mam zastrzeżeń (pomijając jedną czy dwie nienaturalnie brzmiące kwestie, ale może to kwestia innego szyku zdania, do którego jestem przyzwyczajona, tak czy siak nie są to błędy), bo całość czyta się naprawdę dobrze, a język jest wyjątkowo żywy – aż miło popatrzeć. Na końcu znajdziemy stopkę redakcyjną. Reklam i dodatków brak.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 12.2014 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 2.2015 |