Manga
Oceny
Ocena recenzenta
4/10postaci: 3/10 | kreska: 6/10 |
fabuła: 4/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Top 10
Carnaval Glare
- カルナバル・グレア
Okrutne Wiedźmy atakujące niewinnych i ich zaprzysięgły wróg, który w wyniku pewnego zdarzenia będzie musiał się zastanowić czy śmierć i zemsta to faktycznie najlepszy sposób na życie.
Recenzja / Opis
Hansel Takamine jest dowódcą specjalnej jednostki chroniącej ludzi przed istotami zwanymi Wiedźmami. Tak naprawdę nie wiadomo, skąd one przybyły, ani czym są – ale jedno jest pewne, Wiedźmy nie mogą koegzystować z ludźmi. Są to stworzenia niezwykle przebiegłe i okrutne, a ich ofiary często same zmieniają się w potwory. Niestety można je pokonać tylko za pomocą specjalnej broni, która nie pozostaje bez wpływu na zdrowie osoby ją dzierżącej. Oddział Hansela, mimo iż nieliczny, doskonale radzi sobie z zagrożeniem, głównie dzięki determinacji dowódcy. Kierują nim przede wszystkim pobudki osobiste – jego młodsza siostra została zabita przez Wiedźmę, dlatego mści się za jej śmierć. Ale pewnego dnia uporządkowana codzienność Hansela zmienia się, gdy podczas kolejnej akcji młoda dziewczyna, zdolna walczyć z potworami, ratuje mu życie. Wkrótce okazuje się, że nieznajoma jest jedną z istot, z którymi mężczyzna całe życie walczył, tyle że w przeciwieństwie do nich, stara się chronić mieszkańców miasta. Ale to nie jedyny problem Takamine, gdyż cena, jaką musi zapłacić za uratowanie, okazuje się bardzo wysoka.
Carnaval Glare rozpoczyna się niezwykle dynamicznie i pomijając kilka scen, do końca takie pozostaje. Teoretycznie jest to zaleta, bo czego chcieć więcej od shounena? Niestety wartka akcja i ciekawy pomysł na fabułę to zbyt mało, by można było nazwać tę mangę interesującą. Mam wrażenie, że Kazuomi Minatogawa po prostu nie poradził sobie z realizacją własnego konceptu – upchnął materiał na kilka tomów w jednym, co zadziałało na niekorzyść historii. Same założenia, jak również świat przedstawiony, są ciekawe i kryją duży potencjał. Mamy miasto cyklicznie nawiedzane przez Wiedźmy, które, trawione dziwnymi pragnieniami, zabijają przypadkowe ofiary w sposób pozwalający im owe pragnienia zrealizować. Umysły potworów są zdominowane przez specyficzne obsesje, zaczerpnięte przez autora ze znanych legend i baśni. Na przykład jedna z Wiedźm jest „opętana” przez opowieść o Czerwonych pantofelkach, dlatego wyrywa zabitym kończyny. Brzmi to dość groteskowo, ale mroczno‑baśniowa konwencja niweluje to uczucie. Nie zabrakło też wątku głównego, a dotyczy on ceny, jaką Takamine musi zapłacić za uratowanie życia, mimo że pomoc w ostatecznym rozrachunku okazała się niedźwiedzią przysługą. Światełkiem w tunelu może być pojawienie się młodego naukowca, który ma własne plany i liczy na współpracę z głównym bohaterem. Gdzieś w tle mamy też wewnętrzny konflikt między poszczególnymi służbami a sekcją badawczo‑naukową oraz starą legendę o potężnej Wiedźmie, która piętnaście lat temu nawiedziła miasto i została w nim zapieczętowana.
Dużo tego, moim zdaniem o wiele za dużo jak na jeden tom. Na dodatek autor wyraźnie nie może się zdecydować, co jest najważniejsze i skubie każdy wątek po kolei, by na końcu zostawić je nadgryzione. Całość jest koszmarnie chaotyczna i pozbawiona logiki, w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać czy Carnaval Glare nie jest przypadkiem częścią większego projektu, jakimś dodatkiem do gry lub fragmentem light novel przerobionym na komiks. Niestety nigdzie nie znalazłam potwierdzenia tych przypuszczeń. Być może początkowo manga miała być dłuższa, bo jako preludium do kilkutomowej opowieści Carnaval Glare sprawdza się doskonale, gorzej jeśli trzeba ją traktować jako skończoną. Finał nie rozwiewa żadnych wątpliwości, ani jeden z wątków nie zostaje ostatecznie rozwiązany, za to pojawia się kilka nowych pytań. Nie poznajemy odpowiedzi na piętrzące się przez siedem rozdziałów zagadki – kim są Wiedźmy, skąd przybywają i dlaczego; co sprawiło, że protagonistka była inna i zamiast mordować, pomagała ludziom, oraz co czeka Takamine? Co gorsza, przez większość czasu nie do końca wiadomo, co się w ogóle dzieje, gdyż bohaterowie niechętnie mówią o motywach swojego postępowania. Ot, jeden wielki fabularny bajzel na kółkach.
Nie lepiej prezentują się postacie, zupełnie obojętne czytelnikowi. Protagonista nie należy do szczególnie sympatycznych – napędza go zemsta, rzadko kiedy słucha głosu rozsądku i wychodzi z założenia, że przemoc wszystko załatwi. Rozumiem traumę po śmierci siostry, ale pan nie wychodzi poza stereotyp twardogłowego buca i tak naprawdę nie posiada on ani jednej cechy charakteru, która nadawałaby mu ludzki rys. Takamine chodzi wiecznie chmurny i nieprzystępny, nie słucha, za to często krzyczy i chociaż zwykle mam słabość do zimnych drani, to główny bohater raczej mnie irytował. Jakimś cudem ma on dwóch przyjaciół – rozsądnego i opanowanego oraz głośnego, w gorącej wodzie kąpanego i to właściwie wszystko, co można o nich napisać. Równie nijako i bezbarwnie prezentuje się młody naukowiec. Co z tego, że notorycznie się uśmiecha, kiedy od początku wiadomo, że to uśmiech fałszywy, a pan okazuje się jeszcze jedną skrzywdzoną przez los sierotką, zaskakująco podobną do Takamine. Na tle panów jedyna w obsadzie dziewczyna wypada znacznie lepiej. Wiedźma o dobrym sercu jest osóbką dość naiwną i prostolinijną, ale całkiem sympatyczną i z pewnością nie można jej nazwać bezużyteczną. Co prawda dziewuszka często nie ma zbyt wiele do roboty i lubi prawić komunały, ale w sytuacji kryzysowej zachowuje zimną krew, potrafi walczyć i nie wymaga ciągłego ratowania. Przy czym podejrzewam, że gdyby reszta postaci była bardziej pełnokrwista i życiowa, wrażenia miałabym nieco inne. Wiedźma zyskuje tylko dlatego, że reszta jest zupełnie do niczego.
Problem zupełnie innej natury mam z kreską. Jej ocena jest o tyle kłopotliwa, że sama w sobie wygląda atrakcyjnie i praktycznie niczym nie różni się od tej z okładki. Projekty postaci są efektowne, sprawnie i zupełnie poprawnie narysowane, a przy tym różnorodne. Podobnie ma się sprawa Wiedźm, będących połączeniem ludzi i potworów o cechach zwierzęcych. Poza tym autor nie stroni od rysowania tła, umiejętnie wykorzystuje rastry i ustawia panele. Jest tylko jedno istotne „ale”: sceny pojedynków i walk. Widać, że Kazuomi Minatogawa ma talent, który wymaga jeszcze oszlifowania, gdyż wspomniane sceny dynamiczne to wizualna tragedia. Czytelnik nie widzi zupełnie nic spod warstwy kurzu, gruzu i kotary z wybuchów. To już nie jest kwestia tego, gdzie mamy rękę, nogę, a gdzie miecz, bo najpierw ten człowiek musiałby być w ogóle widoczny, tudzież nie przypominać rozmazanej plamy. Bohaterka podczas pojedynków wygląda jak zamotane w nadmiar falbanek, kokardek i wstążeczek Coś, panowie to zbiór linii diagonalnych, żywcem wzięty z obrazu jakiegoś abstrakcjonisty. Nie przeczę, są strony, na których mangace wyszło, ale znacznie więcej jest nieudanych. I tak naprawdę to chyba element komiksu, który rozczarował mnie najbardziej, bo gdyby Carnaval Glare było przeciętnym czytadłem od początku do końca, trudno. Sęk w tym, że w przypadku kreski widać talent i umiejętności, i to nie byle jakie, tym bardziej szkoda, że momentami wydaje się, jakby artysta oddał do druku niedokończone szkice.
Tym razem określenie „przeciętny” byłoby niewłaściwe, ponieważ komiks ma spory potencjał, całkowicie zaprzepaszczony przez autora. Carnaval Glare to rozgrzebana i porzucona kopalnia pomysłów, efektowny budynek, z którego płatami odłazi źle położona farba. Nie rozpoczynałam lektury nastawiona Bóg wie na co, ale też nie spodziewałam się takiego chaosu i całkowitego braku sensownej konkluzji. I chociaż manga ma pewne zalety, nie są one warte tego, by tracić czas na jej czytanie. Wydaje mi się, że autor dobrze by zrobił, zatrudniając scenarzystę, który pomógłby mu odsiać zbędne wątki, a to, co zostanie, ułożyć w logiczną całość. Powinien także popracować nad dynamicznymi scenami, gdyż na samych zbliżeniach daleko nie zajedzie. Tymczasem czeka na czytelnika zwodniczo ładna okładka i bardzo nijakie wnętrze.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Mag Garden |
Autor: | Kazuomi Minatogawa |