Czarodziejki.net - Mahou Shoujo Site
Recenzja
We wstępie do recenzji trzeciego tomiku Czarodziejki.net stwierdziłem, że sporo się w nim dzieje. Teraz, po lekturze tomu czwartego, zmieniam zdanie. Tomik trzeci to była spokojna przechadzka po parku. Dziać to się zaczyna dopiero tutaj! I jeśli ci, którzy dotrwali aż do tomu trzeciego, uważają, że Czarodziejki.net są zdrowo pokręcone, to niech wiedzą, że tak naprawdę nic nie wiedzą. Nie mam pojęcia, czym się wspomaga mangaka, który tworzy ten tytuł, ale jedno jest pewne. Jego towar, używając poetyckiego słownictwa Magic Hunter, solidnie ryje beret. I wiecie, co? Jak to się dobrze, holender, czyta! A teraz minuta ciszy dla upamiętnienia tragicznie zmarłych resztek mojej dobrej opinii w redakcji… Czy tam fandomie.
Ekhem… Czas na kilka słów o fabule. Po pojedynku z Sariną i cudownym ocaleniu Aya i Tsuyuno lądują w szpitalu. W tymże szpitalu dochodzi do nie mniej cudownego ozdrowienia Magic Hunter, której pomaga nieznana dotąd czarodziejka. Pozwolę ją sobie, wzorem mangi, nazwać pieszczotliwie Świruską. Świruska stawia też na nogi Ayę i Tsuyuno. Aczkolwiek nie robi tego z dobrego serca. Ma zamiar wykorzystać bohaterki w tworzonej przez siebie koalicji przeciwko zbliżającemu się Tempestowi. Dowiadujemy się przy okazji (albo i nie, jeszcze nie wiadomo), czym ten Tempest właściwie jest. Poznajemy również całą grupkę nowych bohaterek, ale szczegóły pozwolę sobie pominąć. Są w większości tak pokręcone, że szkoda psuć niespodziankę. Żegnamy się za to z Sariną, która, jak czytelnik wie, w przypływie autorefleksji, zadała o jedno pytanie za dużo i coś jej strzeliło w łeb. Ale, ale. Nie wolno zapominać o uroczej i mrocznej Nijimi. Psia idolka wydedukowała już, kto jej ostatnio rzucał kłody pod nogi, i nie jest tym szczególnie zachwycona… A jeśli czytający powyższe słowa miłośnik czarodziejek zżyma się właśnie, że strasznie dużo zdradziłem, to niech wie, że to tylko skrawek tego, co będzie się działo w czwartym tomie.
Pewnie to kwestia mnogości wydarzeń, które mają miejsce w tej części czarodziejkowej sagi, ale mam podejrzenie graniczące z pewnością, że kreska tego tomiku jest jeszcze bardziej wykoślawiona i dziwna niż do tej pory. Oprócz znanych i lubianych rzygowin, krwi i flaków mamy też do czynienia ze sporym natężeniem wstawek w stylu super‑deformed. Bo czytelnik powinien wiedzieć, że niniejszy tomik stara się być zabawny. Oczywiście na charakterystyczny dla tej serii sposób (Różdżka‑majtki, za pomocą której idolka zmienia swoich fanów w zombi? Koń by się uśmiał!), aczkolwiek muszę przyznać, że faktycznie kilka razy radośnie przy lekturze rechotałem. Niekoniecznie może w tych miejscach, które wymarzył sobie autor, ale jednak. Ogólnie jednak sporo jest także mroku. Czy to takiego metafizycznego, czy też całkiem dosłownego, bo niektóre kadry są ciemne, choć oko wykol. Inna rzecz, że nie bardzo wierzę, by po ten tomik sięgnął ktokolwiek, kto do czarodziejek nie zapałał szczerym afektem, a te osoby wiedzą dobrze, czego się spodziewać. Choć dla fanów dodatkowym smaczkiem będzie też pewnie scenka kąpielowa z głównymi bohaterkami.
Na dobrym poziomie pozostaje kwestia techniczna wydania. Obwoluta, podobnie jak w tomie drugim, jest znowu mocno psychodeliczna i prawdę mówiąc, nie przypadła mi do gustu. Choć skłania do pewnej refleksji… No bo jak coś o tak ciepłych, pastelowych kolorach może kryć w sobie coś tak, mówiąc wprost, obrzydliwego? Trudno o lepsze potwierdzenie porzekadła, że nie powinno się oceniać książki po okładce. Nie mam za to powodów czepiać się jakości spolszczenia. To utrzymuje stały, dobry poziom. Większość bohaterek wyraża się naturalnie i poprawnie, administratorki mają własne, pomysłowe czcionki i odpowiednie stylizacje językowe, a Magic Hunter klnie i rzuca kolokwializmami na takim poziomie, że nasuwają się pytania, czy ona w ogóle czyta/czytała jakieś książki? A przynajmniej takie kwalifikujące się jako literatura piękna. Czy tam klasyczna. A skoro o klasyce mowa… Ponownie brak kolorowych stron, czy jakichkolwiek dodatków z wyjątkiem krótkiej reklamy wydawnictwa na samym końcu.
Pamiętam jak przy okazji zapowiedzi wydania Czarodziejki.net w Polsce jeden z moich redakcyjnych kolegów wyraził obawę, że pewnie nikt z recenzentów nie zechce tego tytułu choćby tknąć, bo chłam to straszny. Cóż, jak widać, mylił się. I tym optymistycznym (?) akcentem kończę recenzję tomu czwartego, czekając z niekłamaną niecierpliwością na tom piąty. Nijimi, dajesz!
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 1.2019 |
2 | Tom 2 | Waneko | 3.2019 |
3 | Tom 3 | Waneko | 5.2019 |
4 | Tom 4 | Waneko | 7.2019 |
5 | Tom 5 | Waneko | 9.2019 |
6 | Tom 6 | Waneko | 11.2019 |
7 | Tom 7 | Waneko | 1.2020 |
8 | Tom 8 | Waneko | 3.2020 |
9 | Tom 9 | Waneko | 5.2020 |
10 | Tom 10 | Waneko | 7.2020 |
11 | Tom 11 | Waneko | 9.2020 |
12 | Tom 12 | Waneko | 11.2020 |
13 | Tom 13 | Waneko | 1.2021 |
14 | Tom 14 | Waneko | 3.2021 |
15 | Tom 15 | Waneko | 5.2021 |
16 | Tom 16 | Waneko | 7.2021 |