Erased: Miasto, z którego zniknąłem
Recenzja
Trzeci tomik Erased znowu wydał mi się „gęsty”. Dotyczy to zarówno akcji, jak i rysunków oraz nagromadzenia dymków wypełnionych myślami Satoru. Ma on o czym myśleć, bo kiedy już wydawało mu się, że zapobiegł śmierci Kayo, dziewczynka znikła bez śladu. Co więcej, kilka dni później zaginęła kolejna… i stało się jasne, że w okolicy grasuje seryjny porywacz dzieci. Zrozpaczony, wściekły i bezradny Satoru zupełnie nie wie, co robić, aż staje się świadkiem wyrzucania przez matkę Kayo jej rzeczy. W tym momencie Revival przerzuca go z powrotem do teraźniejszości, czyli roku 2006, gdzie jest zbiegiem uciekającym przed policją.
W tej sytuacji czarne myśli plus gorączkowe kombinowanie, jak się ukryć i gdzie pójść, nie opuszczają Satoru (gęsto!). Najpierw, licząc na łut szczęścia, udaje się do swojego szefa, ale ten jest już świadomy sytuacji i próbuje wydać go w ręce policji. Znów uciekający przez opłotki Satoru trafia na Airi – pracującą w tej samej pizzerii nastolatkę, która oznajmia, że wierzy w jego niewinność i próbuje mu pomóc, dając schronienie na noc we własnym domu.
Meta jest bezpieczna na krótko, bo nazajutrz zostaje, nomen omen, spalona przez wspomnianego szefa, najwyraźniej zainteresowanego Airi. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że znalazła się ona także na celowniku mordercy i niemal cudem uchodzi z życiem. Oboje, Airi i Satoru, niezależnie od siebie dochodzą do wniosku, że musiała zobaczyć mordercę w miejscu pracy, a to z kolei każe chłopakowi połączyć osoby porywacza dzieci i zabójcy matki. W swoich poszukiwaniach znajduje też kolejnego sprzymierzeńca – niegdysiejszego współpracownika Sachiko, wciąż pasjonującego się sprawą sprzed lat. Niestety, zbyt chętna pomoc Airi ma wyjątkowo niepożądane konsekwencje…
Jak wspominałam, jest gęsto – powyższe to oczywiście zaledwie zarys, a samo czytanie jakoś mnie zmęczyło. Może to wina gonitwy myśli Satoru i jego ciągłej gotowości do ucieczki, a może samej fabuły, wypchanej istotnymi wydarzeniami i ważnymi rozmowami, z retrospekcjami włącznie, w sytuacji, gdy wszystko to dzieje się w tempie współczesnego serialu sensacyjnego, czyli za szybko. Co, jak się zastanowić, świadczyłoby raczej na korzyść mangi.
Wizualnie – pogłębia się wrażenie gęstości i upakowania sporej ilości treści w standardowym tomiku. Nie mam specjalnych zastrzeżeń do drukarni, bo to, że manga jest dość brzydka, to wina autora, który panuje całkiem nieźle nad anatomią, mimiką i kadrowaniem, a także przykłada się do teł, ale jednocześnie upośledza swoje postaci pod względem urody. Widać to zwłaszcza na przykładzie Airi, na którą wręcz żal patrzeć. Wydanie spełnia wszelkie wymogi, oczywiście pomijając paginację; tłumaczenie jest płynne i naturalne, z kilkoma dobrze dobranymi przekleństwami, wszystkie onomatopeje przetłumaczono i nie oszczędzano na nie zasobu czcionek. Znalazłam jedną literówkę, dość zabawną, bo można dzięki niej zagrać w zgadywankę z gatunku „znajdź pięć różnic”.
Pod okładką kryją się dwa rysunki, których pełna wymowa stanie się jasna dopiero po przeczytaniu tomiku. Obrazu dopełniają jedna kolorowa strona na początku (na jej odwrocie jest także kolorowy spis treści) oraz, uwaga, dwustronicowe scenki z życia autora, zatytułowane „Niecodzienna codzienność”, który to tytuł dobrze do nich pasuje i co nieco chyba też mówi o Keiu Sanbe. Tutaj wreszcie się wyluzowałam, parsknąwszy śmiechem – choć może nie powinnam…
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 4.2017 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 7.2017 |
3 | Tom 3 | Studio JG | 10.2017 |
4 | Tom 4 | Studio JG | 1.2018 |
5 | Tom 5 | Studio JG | 3.2018 |
6 | Tom 6 | Studio JG | 6.2018 |
7 | Tom 7 | Studio JG | 8.2018 |
8 | Tom 8 | Studio JG | 10.2018 |
9 | Tom 9 | Studio JG | 6.2021 |