Requiem Króla Róż
Recenzja
Po raz pierwszy na okładce możemy zobaczyć prawdziwą kobietę™. Małgorzata podkreśla swoją stuprocentowość ostrym makijażem i wygląda w związku z tym dość niepokojąco. Głównie za sprawą szkarłatnych paznokci. Czy w średniowieczu malowano paznokcie? Czy w ogóle było je czym malować? Coś mi się nie wydaje. Albo autorka ma jakieś własne źródła, albo ponosi ją fantazja. Zasadniczo nie jest to zbyt istotne, po prostu rzuciło mi się w oczy. Istotna jest za to zawartość tomiku, zajmijmy się więc przybliżeniem owych straszliwych dramatów.
Ryszard cierpi katusze i udrękę z powodu odkrycia, że jego ukochany Henryk jest jednocześnie tym znienawidzonym Henrykiem. Tarza się po łóżku, wyładowuje agresję na wiernym Catesbym, który przecież chciał jak najlepiej, a po wyrzuceniu z sypialni nasłanej przez brata dziewczyny (swoją drogą, czy ktoś mógłby zrobić mi przyjemność i wywiesić Edwarda za wiadomą część ciała za okno? dziękuję!) podejmuje próbę samobójczą. Powstrzymuje go przed tym mój ulubieniec Buckingham, który kieruje myśli Ryszarda w nową stronę. Tymczasem do jaskini (i proszę, by to określenie zostało uznane za przenośnię) Lancasterów dociera wieść o śmierci Warwicka.
Anna jest załamana i przeżywa trudne chwile. Małgorzata wykorzystuje to, by udzielić jej kilku matczynych rad i pokazać, jak bardzo jest zdeterminowana, by odzyskać władzę. Jak pokażą dalsze wydarzenia, ta determinacja nie zda się na nic, wszelkie plany posypią się w gruzy, a syn Małgorzaty, czyli ten sympatyczniejszy Edward, zginie.
Yorkowie świętują ostateczne, zdaje się, zwycięstwo, jednak Ryszard ciągle żyje w udręce. Udręce podsycanej przez jego matkę, która wraca na pierwszy plan, by siać ferment i sączyć truciznę w uszy uwięzionego Henryka. Jak to się skończy? Oczywiście tragicznie, chyba że to kolejna scena mająca zostawić czytelników w niepewności. W końcu wszyscy kochamy Henia i nie chcemy, by zginął tak podle. Czytanie o tym nie było takie złe, ale streszczanie fabuły przypomina chodzenie w kieracie. Ogólnie to dobra manga, serio. Kupcie ją sobie.
Strona techniczna i tłumaczenie przedstawiają się tak samo jak w tomach poprzednich. Zmiany w języku postaci, raz patetycznym, raz niepokojąco współczesnym, jak zwykle mnie raziły, ale nie będę się przecież czepiać tysiąc razy tego samego, skoro wiem, że nic na to nie poradzę. Niestety, naczelna nie pozwala na tak ostentacyjną lakoniczność… Co mogę dodać? W niektórych miejscach rozmiar czcionki był zbyt mały dla moich starych oczu, jednak zauważyłam, że we wszystkich dymkach była ona ładnie wyśrodkowana. Jakość druku jest przyzwoita, czerń pięknie czarna i bez „łupieżu”. Zgodnie ze zwyczajem wielu tanukowych recenzentów powinnam również wspomnieć o tym, że nie ma numeracji stron, ale nie mogę uznać tego za wadę, ponieważ w trakcie lektury moja uwaga ani razu się na tym nie skoncentrowała.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 3.2016 |
2 | Tom 2 | Waneko | 5.2016 |
3 | Tom 3 | Waneko | 7.2016 |
4 | Tom 4 | Waneko | 9.2016 |
5 | Tom 5 | Waneko | 11.2016 |
6 | Tom 6 | Waneko | 1.2017 |
7 | Tom 7 | Waneko | 5.2017 |
8 | Tom 8 | Waneko | 11.2017 |
9 | Tom 9 | Waneko | 4.2018 |
10 | Tom 10 | Waneko | 11.2018 |
11 | Tom 11 | Waneko | 6.2019 |
12 | Tom 12 | Waneko | 11.2019 |
13 | Tom 13 | Waneko | 8.2020 |
14 | Tom 14 | Waneko | 1.2021 |
15 | Tom 15 | Waneko | 7.2021 |
16 | Tom 16 | Waneko | 10.2022 |
17 | Tom 17 | Waneko | 7.2023 |