Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 9/10 kreska: 7/10
fabuła: 6/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 6
Średnia: 8
σ=1,29

Wylosuj ponownieTop 10

Helck

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2014-
Liczba tomów: 7+
Tytuły alternatywne:
  • ヘルク
Tytuły powiązane:

Dlaczego nie warto kłócić się z sąsiadami, czyli o wojnie ludzi i demonów w wersji postawionej na głowie.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Nikuu

Recenzja / Opis

Obecna wersja recenzji powstała na bazie pierwszych siedmiu tomów. Ponieważ całość jest planowana na najpewniej dziesięć, tekst ani ocena nie powinny w przyszłości ulec większym zmianom.

Królestwo ludzi przechodzi największy kryzys od lat, wywołany niezliczonymi stadami potworów pojawiającymi się na jego terenie. Są one dostatecznie silne i krwiożercze, aby niszczyć małe miasteczka oraz siać strach wśród mieszkańców. Pomimo ogromnego wysiłku armii i oddziałów najemników sytuacja stopniowo się pogarsza i jedynie kwestią czasu jest, kiedy zagrożenie dotrze do stolicy. Jedyną nadzieją wydaje się wojna na dużą skalę z panującym na zamku Tooru królem demonów, powszechnie uważanym za źródło wszystkich nieszczęść dotykających ludzkość. Nie dochodzi ona jednak do skutku, gdyż wróg zostaje pokonany przez samotnego herosa. W królestwie wybucha ogólna radość i wydaje się, że dla wszystkich nadchodzą lepsze dni. Sęk w tym, że już w kilka dni po wspomnianym triumfie liczba potworów radykalnie się zwiększa, stając się wyzwaniem ponad siły ich państwa.

Okazuje się, że ludzie nie do końca zrozumieli, na jakim świecie żyją, a ich bohater nieświadomie popełnił poważny błąd. Istniejące od tysięcy lat wielkie Imperium Demonów składa się bowiem z wielu odosobnionych i ufortyfikowanych miast. Każde z nich ma własnego króla, sprawującego władzę w imieniu Imperatora. Kraina demonów ma też pod dostatkiem własnych kłopotów, na czele z inwazją stworów z północy, przy których szkaradztwa szerzące zniszczenie w innych częściach świata wydają się zaledwie irytującymi insektami. Jego obywatele nie marnują więc czasu na mieszanie się w sprawy ludzi, których traktowali dotąd z mieszaniną politowania i obojętności. A najbardziej palącym problemem są… wybory. Trzeba w końcu wybrać następcę króla zamku Tooru, którego słynący z roztropności władca bohatersko zginął trzy miesiące wcześniej w obronie poddanych. Znalezienie równie kompetentnego przywódcy nie jest łatwe, ale na zorganizowany w tym celu turniej przybywa wielu wspaniałych wojowników. Jednakże nie wynika z tego zbyt wiele, bo większość z faworytów zostaje pokonana już podczas początkowej selekcji. Staje się to zasługą pochodzącego z królestwa ludzi Helcka, który bierze udział w turnieju, wykorzystując lukę w regulaminie. Co pokazuje, że czasem nawet biurokracja na coś się przydaje.

Takim oto brawurowym postawieniem na głowie całego szeregu oklepanych schematów zaczyna się akcja recenzowanej mangi. Inwencja autora nie kończy się jednak na tym i przez wszystkie tomy umiejętnie łączy on szaloną komedię, bitewniak fantasy i cięższe wątki, unikając przy tym wielu typowych błędów. Od początku ujął mnie brak oczywistego podziału na dobro i zło, nieograniczający się do typowego przechodzenia bohaterów na drugą stronę konfliktu. Dla przykładu ludzie nie są nawet w połowie tak szlachetni, za jakich się uważają, i niestety sami odpowiadają za sporą część własnych problemów. Bywają egoistyczni i słabi, ale dzięki determinacji i współpracy są zdolni do nadzwyczajnych osiągnięć. Oraz do skrajnych niegodziwości, gdy kierują nimi uprzedzenia lub zła wola.

Z drugiej strony mamy demony, wywołujące od pierwszych rozdziałów konsternację. Autor jedynie w nielicznych wypadkach wzorował się bowiem na istotach z europejskich lub japońskich legend. Zamiast tego Imperium składa się głównie ze zwierzoludzi wszelkiej maści i różnych rodzajów. Od dziewczątek z kocimi uszkami po porośniętych futrem osiłków z rogami i chodzące na dwóch nogach hipopotamy w ogrodniczkach. Większość nie wystraszyłaby nawet dzieci, tym bardziej, że są w na ogół pogodne i prostoduszne. Są też długowieczne i tak silne, że jedynie najpotężniejsi ludzie mogą się z nimi mierzyć. Pozostaje więc cieszyć się, że jak dotąd nie miały powodu atakować innych nacji, z którymi współegzystowały.

A gdzie podziało się obowiązkowe wielkie zło, zagrażające całemu światu? Oczywiście też znalazło się dla niego miejsce, ale przez większą część fabuły pozostaje bezosobowe i nawet stojący za wydarzeniami manipulant paradoksalnie wydał mi się raczej marionetką, niż kimś świadomym swego celu. Zło pełni rolę klątwy, wypaczającej szlachetne ideały i pragnienia, oferując w zamian władzę i potęgę. Wykorzystuje najczęściej potwory, zmieniając je w mutanty. Jednakże naprawdę wielkich szkód potrafi dokonać jedynie wykorzystując inteligentne rasy, a w szczególności osoby, na których spoczywa największa odpowiedzialność i dysponujące największą władzą. W toku wydarzeń poznajemy wielu adwersarzy, których własne dobro lub szlachetność doprowadziły do upadku. W tym świecie piekło jest bowiem z pietyzmem wybrukowane dobrymi chęciami oraz szczytnymi ideami.

Choć manga jest zaliczana do gatunku shounen, ujęła mnie czymś niespotykanym w gatunku. Prawie wszyscy bohaterowie są bowiem dorośli, czego najlepszym przykładem jest tytułowy heros, mający około 25 lat na karku. Zarazem część postaci wygląda bardzo młodo, ale jest to zasługą stylu rysunku i długowieczności demonów. Za komentarz do tego ostatniego niech posłuży obecność wśród najważniejszych postaci weterana tragicznej wojny toczonej między ludźmi tysiąc lat (!) przed właściwą akcją. Zaglądanie paru co drobniejszym bohaterkom w metryczkę mogłoby więc solidnie zaskoczyć.

Niestety, nie pozwoliło to na całkowite uniknięcie typowej dla gatunku naiwności. Mamy więc nudne prawienie morałów o pokoju, choć, co warte uwagi, w większości są one wygłaszane przez demony. Dla odmiany nieliczne wątki romantyczne są prowadzone bardzo nieśmiało, na dalszym planie wydarzeń. Są też tak czyste i niewinne, jak to tylko możliwe. Zapewne by nie wystraszyć japońskich chłopców, będących w końcu domyślną grupą docelową. O dziwo, zabrakło przy okazji miejsca na fanserwis. Szczytem erotyki są tutaj więc spódnice do kolan, wyrastające z pomiędzy włosów zwierzęce uszy i gołe męskie torsy. Najpewniej autor uznał, że projekty bohaterów są same w sobie wystarczająco atrakcyjne i nie musi zabiegać o dodatkowych czytelników typowymi chwytami.

Same postacie są zresztą jednym z większych atutów mangi, na czele z bardzo specyficznym głównym bohaterem. Helck jest siłaczem wielkim jak dąb, łączącym kilka skrajnych cech. Przede wszystkim jest potężnym herosem, być może nawet najsilniejszym w całej historii ludzkości. Bardzo szybko okazuje się, że nikt i nic nie jest w stanie go powstrzymać w drodze do celu i nawet po wpadnięciu w bagno, pewnie wyciągnąłby się sam za włosy, niczym baron Münchhausen. W efekcie samo jego istnienie narusza równowagę świata. Ta istna maszyna do zabijania i niszczenia ma jednak gołębie serce, powstrzymujące go od wszelkiej niegodziwości, a w szczególności od niepotrzebnego rozlewu krwi. Przeciwników traktuje więc z szacunkiem i nie waha się podać im ręki po skończonej walce. Potem ma jeszcze czas, aby coś ugotować i spełnić kilka dobrych uczynków. A wszystko to w połączeniu z uprzejmością i przyklejonym do twarzy niewinnym uśmiechem.

Psychopata? Takie można odnieść początkowo wrażenie. Szczególnie gdy oświadcza, że chce zostać królem demonów, bo nienawidzi ludzkości. Tu pojawia się pewien problem, bo pomimo początkowo lekkiego klimatu, trudno oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak. Pomimo swej szlachetności Helck budzi więc nieufność i pytania o szczerość i plany. Co w połączeniu z dwuznacznymi sytuacjami i rzadkimi chwilami, gdy daje się ponieść wściekłości, sprawia, że jest znacznie bardziej intrygującą postacią, niż mogłoby się wydawać w pierwszych chwilach. Nietrudno bowiem się domyśleć, że Helck, stając po jednej ze stron konfliktu, będzie musiał walczyć ze swoimi dawnymi przyjaciółmi i towarzyszami, do czego rzecz jasna dochodzi. Opowieść staje się w pewnym momencie zwyczajnie okrutna, tym bardziej, że główny bohater jeszcze przed przystąpieniem do turnieju przeszedł bardzo trudną drogę i jako jeden z niewielu zdaje sobie w pełni sprawę, w jak złej sytuacji jest królestwo ludzi.

Wydawałoby się, że taka postać przytłoczy wszystkich innych bohaterów niczym Son Goku z Dragon Balla. Jednakże udało się tego uniknąć dzięki paru prostym, ale zarazem przekonującym rozwiązaniom. Sojusznicy Helcka mają mnóstwo okazji, by się wykazać siłą, charyzmą i paroma szalonymi gagami, w czasie gdy główny heros jest zajęty podróżą z punktu A do B lub robieniem czegoś pożytecznego w innym miejscu. Czyli przez większość rozdziałów. Akcja przeskakuje szybko od wydarzenia do wydarzenia, nie pozwalając się nudzić i zaskakując wielowątkowością, typową dla znacznie dłuższych opowieści. Poza turniejem mamy bowiem także oblężenia zamków i bitwy, podróż poprzez morze i pół kontynentu, konkursy kucharskie, akcje szpiegowskie, retrospekcje i sporo tradycyjnego okładania się po buziach. Autor zamieszcza w dodatkach czteropanelowe paski komiksowe i proste quizy. Nie sposób więc narzekać na monotonię, tym bardziej, że same walki zazwyczaj toczą się błyskawicznie.

Sama fabuła jednak może razić prostotą większości wątków i nawiązaniami do gatunku… jRPG. Bohaterowie mają więc przypisane poziomy, klasy postaci oraz główne i drugorzędne umiejętności. Zdobywają też doświadczenie i awansują dzięki walkom z nieustannie „spawnującymi się” potworkami, niemalże wyskakującymi co chwila zza krzaka lub najbliższej skały. Na szczęście motyw ten ogranicza się najczęściej do informacji o postaciach podawanych w ramkach. Nadaje też wydarzeniom pewnej umowności i stanowi jedno ze źródeł komizmu. Humor jest zresztą mocnym punktem, wykorzystującym różnice w charakterach postaci, ich dziwactwach i naiwności. Sporo żartów kręci się również wokół jedzenia i skłonności demonów do wygłupów nawet w środku walki. Żarty sypią się jak z rękawa, natychmiast rozładowując atmosferę i stanowiąc mocny kontrast z poważniejszymi wątkami. Zresztą jedną z moich ulubionych scen mangi jest moment, gdy bohaterowie przybywają do pogrążonego w rozpaczy miasta terroryzowanego od lat przez arcypotężne monstrum. A następnie, po paru minutach rozmowy, uświadamiają sobie, że przed paroma godzinami zabili wspomnianą paskudę. Ot tak, przy okazji podróży. Reakcja mieszkańców była absolutnie cudowna!

Kreska jest bardzo charakterystyczna i trudno byłoby ją pomylić z innym tytułem. Większość głównych bohaterów jest drobno zbudowana i ma wydłużone proporcje ciała. Powszechne są małe podbródki, oczy zajmujące do 1/3 twarzy, szerokie czoła oraz bujne czupryny z mocno zaznaczoną grzywką. Często wykorzystywana jest również karykatura, stosowana powszechnie w przypadku epizodycznych i trzecioplanowych postaci. Rysunek ulega powolnym zmianom, co najłatwiej dostrzec na przykładzie postaci, z czasem nabierających łagodniejszych, bardziej zaokrąglonych rysów twarzy. Najmocniej widać to u samego Helcka, stopniowo zmieniającego się z osiłka o twarzy jakby wykutej z kamienia w dość przystojnego mężczyznę. Przypadły mi do gustu stroje łączące typowe dla zachodniego fantasy szaty i zbroje z elementami tradycyjnych japońskich ubiorów i współczesną modą. Choć taki opis może brzmieć przerażająco, w rzeczywistości wygląda to naprawdę dobrze. Ubrania zaskakują prostym, lecz oryginalnym i luźnym krojem, sprawiając wrażenie całkiem wygodnych i wręcz praktycznych. Aż szkoda, że bohaterowie rzadko je zmieniają.

Helck jest bez wątpienia nietypowym shounenem, będącym czymś pomiędzy One­‑Punch Manem a Pandora Hearts. Jego zaletami są dorośli bohaterowie, wielowątkowa fabuła i konflikt daleki od czarno­‑białych podziałów, czyli rzeczy bardzo rzadko spotykane w tym gatunku mangi. Pozostaje przy tym tytułem bezpretensjonalnym, zapewniającym prostą i przyjemną rozrywkę.

C.Serafin, 19 września 2016

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Shogakukan
Autor: Nanaki Nanao