Tanuki-Manga

Spotkanie Reny z nieznajomym facetem okazuje się mniej dramatyczne, niż przewidywał Oga. Dziewczyna doznała lekkiego udaru słonecznego, a przypadkowy przechodzień zaoferował jej pomoc, w tym podwiezienie do domu. Całe to zajście bardzo mocno wpłynęło jednak na Ogę, który nie dość, że zdołał przełamać niepewność i podjąć próbę ratowania Reny, to wreszcie zdał sobie sprawę z własnych uczuć.

Tomik jest niemal w całości poświęcony tematyce romantycznej. Kariu i Oga postanawiają wyznać sobie uczucia, a grono przyjaciół stara się stworzyć odpowiednią okazję do tego. Chyba nikogo nie zaskoczy też, że fabuła poprowadzona jest sensownie, zawiera ciąg przyczynowo­‑skutkowy, a uczucia bohaterów nie są ani przesadzone, ani sztucznie hamowane. Obydwoje przeżywają stres i wątpliwości związane z sytuacją, która jest dla nich całkowitą nowością. Nie zawodzą także ich przyjaciele, którzy potrafią ich popchnąć do podjęcia działania.

Rzecz jasna, Yoake i Onoya nie mogą przepuścić takiej szansy, więc przy okazji postanawiają zagrać na uczuciach Kaizakiego i Hishiro. Każde z nich próbuje udawać zainteresowanie obiektami badawczymi, co przynosi odpowiednie skutki – czyli wzbudza zazdrość. O ile Arata już wcześniej przejawiał wyraźną dociekliwość, jeśli chodzi o uczucia Hishiro do innych chłopaków, o tyle reakcja Chizuru po raz pierwszy jest naprawdę gwałtowna. Co więcej, inteligencja dziewczyna oraz przemiana, jaka w niej zaszła dzięki programowi ReLIFE, sprawiają, że zaczyna podejrzewać Aratę o bycie dorosłym. Jak widać, sprawy się mocno komplikują…

Tomik wydany jest równie dobrze jak poprzednie, ale niestety znowu pojawia się problem bardzo śliskiej obwoluty. Chyba czas się przyzwyczaić, że w tej kwestii już nic się nie zmieni. Tłumaczeniu również nic nie mogę zarzucić, stoi na wysokim poziomie, zaczynając od doboru słownictwa, na płynnych dialogach kończąc. Nie miałem też problemu z rozmiarem tekstu, nawet najmniejsze napisy były dobrze czytelne. Błędów czy literówek nie zauważyłem, więc korekcie należą się brawa.

Siódmy tom ReLIFE wprowadza nieco świeżości do fabuły. Po raz pierwszy mamy do czynienia ze szkolnym romansem z krwi i kości. Nie miałem żadnych obaw, że przejście w takie klimaty wypadnie źle, czy że cokolwiek stanowiącego siłę tytułu się posypie. Autorka wykreowała na tyle złożonych i udanych bohaterów, iż mamy tu do czynienia z jednym z najlepszych szkolnych romansów, jakie widziałem w mandze lub anime. Nie zabrakło też wątku programu ReLIFE, który po raz kolejny przyniósł duże zmiany w życiu obiektów badawczych. Czuć, że eksperyment zbliża się do punktu kulminacyjnego, a najlepszym tego dowodem jest trzymające w napięciu zakończenie tomiku. Niestety, wydanie polskie właśnie dogoniło oryginalne, więc na kolejny tomik przyjdzie nam sporo poczekać. Ile? Nie wiadomo. Być może najpierw zobaczymy animowane ReLIFE: Kanketsu­‑hen, którego premiera zaplanowana została na marzec 2018 roku. Cokolwiek nastąpi wcześniej, spotkamy się ponownie. Do tego czasu pozostaje mi uzbroić się w cierpliwości, gdyż czytanie ReLIFE to czysta przyjemność, której zawsze wyglądam z niecierpliwością.