The Promised Neverland
Recenzja
W ciągu jednej nocy Grace Field House przestał być ukochanym domem dla Emmy i Normana, którzy przypadkiem odkryli jego potworny sekret. Aktualnie trwa wyścig z czasem, bo już niedługo dzieci mogą podzielić los małej Conny, a ucieczkę trzeba przecież dokładnie zaplanować. Co nie jest wcale takie łatwe, bo w sierocińcu pojawiła się druga opiekunka, a jeden z wychowanków najprawdopodobniej szpieguje dla Izabelli.
The Promised Neverland zaczęło się od trzęsienia ziemi, by w drugim tomie zwolnić tempo, ale tylko odrobinę. Dzieciaki doskonale zdają sobie sprawę, że od powodzenia ucieczki zależy to, czy przeżyją. Wszystko musi się udać, ponieważ alternatywa jest zbyt przerażająca. Dlatego też Emma, Ray i Norman bardzo skrupulatnie się przygotowują, a choć nie podejrzewam rzeczywistych jedenastolatków o takie umiejętności, to biorąc pod uwagę, w jakich warunkach wychowała się ta trójka, nic dziwnego, że są inteligentni. Popełniają jednak błędy, nie są również wszechwiedzący, co sprawia, iż ich kolejne posunięcia śledzi się w prawdziwym napięciu, bo nie wiadomo, czy za chwilę komuś nie stanie się coś złego. Dowiadujemy się również, że świat nie jest do końca czarno‑biały i prawie każda z zainteresowanych osób ma własne plany. A że starają się zrealizować je za wszelką cenę? Cóż… Coraz lepiej poznajemy też bohaterów, a kolejne posunięcia kreślą ich charaktery. Cokolwiek by jednak pisać, gwiazdą tomu jest Norman, ponieważ to właśnie w jego głowie spędzamy tym razem najwięcej czasu. Muszę przyznać, że stał się przez to jedną z moich ulubionych postaci, bo Emma jest odrobinę zbyt narwana i naiwna jak na mój gust, a Ray trochę zbyt ponury. Niewykluczone jednak, że za jakiś czas zmienię zdanie. Byle do następnej części, bo ta kończy się w takim momencie, że po ciągu dalszym można się spodziewać prawie wszystkiego.
Pod względem technicznym tomik drugi nie różni się jakoś szczególnie od poprzedniego, co oznacza błyszczącą obwolutę, brak kolorowych stron (ale to wina wydania japońskiego), śnieżnobiały, choć momentami prześwitujący papier, dobrej jakości druk i wybiórczą, aczkolwiek nie tak rzadko występującą numerację stron. Dobrze spisał się skład, choć zdarzają się dymki, w których tekst jest bardzo, bardzo mały i można mieć problemy z jego odczytaniem (ale to w sumie wina nieprzystosowania japońskich komiksów do zagranicznych przekładów). Dodatek w postaci krótkich historyjek znajdziemy po każdym rozdziale, innych bonusów brak. Na końcu umieszczono stopkę redakcyjną i czterostronicową reklamę wydawnictwa.
Tym razem najbardziej dyskusyjną sprawą okazało się tłumaczenie, ponieważ niedługo po wydaniu fani zauważyli dosyć istotny błąd, którego teoretycznie być nie powinno. Sprawa „bogów”, którzy mieli być „żniwami/zbiorami” została jednak już wyjaśniona, więc nie będę się nad tym rozwodzić, tym bardziej że sama najprawdopodobniej bez znajomości oryginału bym tego nie wyłapała. Zainteresowanych odsyłam na forum wydawnictwa. Cała reszta prezentuje się całkiem nieźle, bo nie znalazłam żadnych poważniejszych wpadek ortograficznych czy interpunkcyjnych, choć kilka kwestii sprawiło, że zgrzytałam zębami – głównie z powodu powtórzeń lub koślawości zdań. Można to jednak przeżyć.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 1.2018 |
2 | Tom 2 | Waneko | 3.2018 |
3 | Tom 3 | Waneko | 5.2018 |
4 | Tom 4 | Waneko | 7.2018 |
5 | Tom 5 | Waneko | 9.2018 |
6 | Tom 6 | Waneko | 11.2018 |
7 | Tom 7 | Waneko | 1.2019 |
8 | Tom 8 | Waneko | 3.2019 |
9 | Tom 9 | Waneko | 5.2019 |
10 | Tom 10 | Waneko | 7.2019 |
11 | Tom 11 | Waneko | 9.2019 |
12 | Tom 12 | Waneko | 11.2019 |
13 | Tom 13 | Waneko | 1.2020 |
14 | Tom 14 | Waneko | 3.2020 |
15 | Tom 15 | Waneko | 5.2020 |
16 | Tom 16 | Waneko | 7.2020 |
17 | Tom 17 | Waneko | 9.2020 |
18 | Tom 18 | Waneko | 11.2020 |
19 | Tom 19 | Waneko | 1.2021 |
20 | Tom 20 | Waneko | 3.2021 |