Wind Breaker
Recenzja
Wydawnictwo Red‑Sun to taki trochę przyczajony tygrys, ukryty smok – cichutko i bez szumu wśliznęło się między dużych graczy, jednocześnie zaskakując wyborem pierwszej publikacji. Bo nie dość, że Wind Breaker to koreański webtoon, to jeszcze opowiadający o perypetiach młodych ludzi, jeżdżących wyczynowo na rowerach… Brzmi ryzykownie pod wieloma względami, prawda? Tymczasem ta manhwa to kawał naprawdę porządnej sportówki, która równie dużo miejsca, co jeździe na rowerze, poświęca życiu nastolatków.
Jo Ja jest uczniem pierwszej klasy Liceum im. Mikołaja Kopernika, gdzie pełni funkcję przewodniczącego samorządu szkolnego i słynie z tego, że cały wolny czas poświęca na naukę. Przynajmniej tak sądzi jego otoczenie. Tymczasem Jo Ja dużo bardziej niż naukę uwielbia wyczynową jazdę na rowerze i trzeba przyznać, że robi to znakomicie. Pewnego dnia jego talent dostrzega kolega ze szkoły, Minu Yun i zaprasza go, by dołączył do jego grupy. Jo Ja ignoruje go, ale jako że Minu to uparty człowiek, proponuje przewodniczącemu, żeby wpadł wieczorem do parku zobaczyć, jak jeżdżą, tym bardziej, że pewien bardzo pewny siebie typ z Liceum im. Leonarda da Vinci, koniecznie chce się z nim ścigać. Ostatecznie Jo Ja pojawia się na miejscu spotkania i przyjmuje wyzwanie Tae Jina, czyli wyjątkowo egocentrycznego idioty, przekonanego, że wystarczy dobry sprzęt, żeby wygrać z każdym. Cóż, główny bohater szybko wyprowadza z błędu starszego kolegę, wygrywa wyścig w widowiskowy sposób, ale odmawia przyłączenia się do ekipy Minu. Niestety Tae Jin nie ma zamiaru przyznać się do porażki i wraz z dwoma kumplami postanawia inaczej policzyć się z Jo Ja…
Wind Breaker ma wszystkie cechy udanej serii sportowej – tempo jest szybkie, wyścigi emocjonujące, a bohaterowie pełnokrwiści. Manhwa unika przy tym błędów często widocznych w japońskich odpowiednikach – życie bohaterów nie ogranicza się do sportu, a i samą dyscyplinę ukazano w dość realistyczny sposób. Podobnie ma się sprawa postaci, charyzmatycznych, ale nie podporządkowanych jednej cesze i wyidealizowanych do granic możliwości. Oczywiście nie zabrakło charakterystycznych dla koreańskich komiksów schematów – większość licealistów odgrywających istotną rolę pochodzi z bogatych rodzin i należy do szkolnej elity. Mają świetne ubrania, najnowocześniejsze telefony i stać ich na super drogi sprzęt, wolny czas spędzają w klubach lub włóczą się po mieście, chyba że ich rodzice mają bzika na punkcie edukacji, tak jak w przypadku Jo Ja. Naturalnie grupy są zhierarchizowane i przypominają uliczne gangi. Mimo to całość wydaje się znacznie bliższa rzeczywistości, niż większość podobnych historii w wydaniu japońskim. Poza tym Wind Breaker autentycznie wciąga, sprawia, że czytelnik z zainteresowaniem śledzi losy bohaterów i wczuwa się w ich sytuację. To zgrabne połączenie sportówki z komedią i szkolnymi perypetiami, ale nie mam wątpliwości, że nie zabraknie też dramatycznych momentów.
Kolejnym powodem, dla którego warto sięgnąć po ten komiks, jest rewelacyjna jakość wydania. Manhwę wydano w formacie A5, czyli zdecydowanie większym niż duża część mang dostępnych na polskim rynku. Na dodatek, zgodnie z oryginałem, całość jest w kolorze, który bardzo ładnie wygląda na kredowym papierze. Tomik liczy ponad dwieście pięćdziesiąt stron, każda jest numerowana i zaopatrzona zarówno w margines zewnętrzny, jak i wewnętrzny. Układ paneli jest klasyczny, ale nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z webtoonem. Kartonowa (dosyć gruba) okładka jest lakierowana, co daje ładny efekt, ponieważ połączono lakier matowy i błyszczący. Nie zdobią jej żadne niepotrzebne informacje – z przodu znajdziemy tylko tytuł oraz autora, a także zgrabnie wkomponowane logo wydawnictwa. Z tyłu umieszczono jedynie kod kreskowy i numer ISBN, oczywiście oprócz rysunku przedstawiającego głównego bohatera. Niestety jedyna poważna wpadka trafiła się w wyjątkowo widocznym miejscu, bo na grzbiecie – w tytule komiksu zabrakło litery „e”, przez co mamy Braker zamiast Breaker.
Tłumaczenie jest bardzo udane, żywe, barwne, ale nieprzesadzone. Licealiści mówią jak licealiści, a nie kilka lat młodsi uczniowie gimnazjum. Mimo to dialogi nie nadużywają mowy potocznej i są zrozumiałe dla czytelnika w każdym wieku. Komiks nie obfituje też w żargon rowerowy. Owszem, zdarzają się jakieś wyrażenia, określające rodzaj jazdy lub typ roweru, ale zazwyczaj są one wyjaśnione w przypisie, ewentualnie na tyle oczywiste, że nie trzeba ich nikomu tłumaczyć. Doceniam również zastąpienie koreańskich odniesień popkulturowych polskimi lub światowymi – bywa, że bohaterowie rozmawiają o jakimś filmie czy aktorze, dlatego dobrze, że pomyślano o tym, by było to zrozumiałe dla rodzimego czytelnika. Podczas lektury nie rzuciły mi się w oczy żadne poważne błędy czy literówki. Mam tylko jedno zastrzeżenie do opisu wyścigu na drugiej stronie: w zdaniu Ten etap jest cięższy i bardziej wymagający… powinno być „trudniejszy” i to tym bardziej, że mamy do czynienia z oficjalną relacją. Tyle czepiania się. Komiks kończy krótka galeria bardzo kolorowych rysunków o tematyce rowerowej oraz stopka redakcyjna.
Mam wrażenie, że Wind Breaker przemknął przez polski rynek trochę bez echa, gdy tymczasem jest to publikacja jak najbardziej godna uwagi. To manhwa, która ma szansę zainteresować nie tylko fanów sportówek czy koreańskich komiksów. Ma ciekawą fabułę, galerię charakternych postaci i jest solidnie narysowana, a polskie wydanie to prawdziwy majstersztyk. Naprawdę polecam odwiedzić stronę wydawnictwa Red‑Sun i chociaż zastanowić się nad zakupem. Ja czekam na kolejne miłe niespodzianki w ich wydaniu.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Red-Sun | 10.2016 |
2 | Tom 2 | Red-Sun | 10.2016 |