Kombinezon bojowy Gundam Wing
Recenzja
Jeżeli ktoś oczekiwał, że fabuła drugiego tomu Kombinezonu bojowego Gundam Wing będzie bezpośrednią kontynuacją historii opisanej w pierwszym tomie, srodze się zawiedzie. Tworząc fabułę drugiego tomu, autorzy twórczo zaadaptowali znaną dotychczas z operacji wojskowych metodę „żabich skoków” – fabuła skacze od sceny do sceny, bez zbędnej komplikacji, jaką wnosi związek przyczynowo‑skutkowy.
Recenzowany tomik rozpoczyna się zagładą pacyfistycznej rodziny Winnerów, właścicieli jednej z kosmicznych kolonii (radzę zwrócić uwagę na tatusia zmasakrowanej rodziny, który nawet rozstrzelany z działka i przywalony kawałkiem ściany podtrzymał swe przywiązanie do idei pacyfizmu). Dziedzicowi owej rodziny, znanemu z pierwszego tomu pilotowi gundama Quatro Winnerowi po owej masakrze odbija i próbuje zabić pozostałych pilotów – bezskutecznie. W tym samym czasie do opanowanej przez OZ kolonii przybywa Zechs Merquise, przedstawiający się obecnie jako Milliardo Peacecraft i występujący w imieniu królestwa Sanct. Opętany ideą pacyfizmu, zrywa rozmowy pokojowe i odlatuje w siną dal. Jak się okazuje w samą porę, albowiem niedługo po tym na skutek wewnętrznych intryg w ziemskich siłach władzę przejmuje jeszcze bardziej diaboliczna Fundacja Romefellera, a OZ przechodzi do zbrojnej opozycji. Fabuła wykonuje serię skoków, przez chwilę czytamy coś o jakimś Trancie – pilocie OZ, potem przenosimy się na Ziemię, gdzie Reelena spotka Heero i ściąga do królestwa Sanct. Wracamy do Tranta, któremu nie idzie pilotaż, więc grożąc zniszczeniem kolonii, zmusza do udzielenia darmowych instrukcji Duo Maxwella; jak można się domyślić, nie wychodzi mu to na zdrowie. Heero nie wytrzymuje długo w Sanct i ni z gruszki, ni z pietruszki pojawia się w zamku (takim średniowiecznym) należącym do OZ, w celu zabicia Treize, przywódcy tejże organizacji. Po krótkiej rozmowie Treize obdarowuje Heero nowym gundamem. Heero wykorzystuje gundama, by obronić przed Fundacją królestwo Sanct, ale odbija mu jeszcze bardziej i musi wyszaleć się w kosmosie. Szczęśliwie dla czytelnika niebawem zapada w sen i nie budzi się do końca tomu. W jednej z kolonii znajduje się ex‑pilot Trowa, który, jak się okazuje, stracił pamięć. Wysłani po niego piloci gundamów spotykają po drodze Milliarda (Zechsa), który proponuje im współpracę. Spotkanie i tomik kończą się mordobiciem, z którego zwycięsko – jako Ziemianin – wychodzi Zechs, a nieco sfatygowani piloci wracają na Ziemię, gdzie w tajnej bazie w Sanct tworzą (cytując) „grupę sześciu pilotów olbrzymich gundamów!”
Wydawniczo drugi tom prezentuje mniej więcej taki sam poziom, jak i pierwszy – tania, solidna, mało estetyczna produkcja na uboższą kieszeń. Jak poprzednio, najgorzej prezentuje się okładka, po której niestety wyraźnie widać upływ czasu, ale poza tym nie mam większych zastrzeżeń – numeracja stron jest, spis treści jest, dostajemy też szczegółową stopkę redakcyjną. Tłumaczenie, redakcja i druk pozostały na niezmienionym poziomie, choć udało mi się znaleźć kilka literówek.
Wewnątrz tomiku oprócz właściwego komiksu znajdziemy dodatki w postaci dalszego opisu świata w rozdziale Świat Gundam Wing oraz niezwykle obszernej części z nudnymi, hermetycznymi yonkomami. Ponownie radzę zapoznać się z objaśnieniem świata, napisanym przez niejakiego Joachima Mezgera – jako że manga nie bawi się w wyjaśnianie czegokolwiek, stawiając na samą akcję, bez dokładnej instrukcji ani rusz.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Egmont Polska | 9.2002 |
2 | Tom 2 | Egmont Polska | 12.2002 |
3 | Tom 3 | Egmont Polska | 2.2003 |
4 | Tom 4 | Egmont Polska | 4.2003 |
5 | Tom 5 | Egmont Polska | 6.2003 |
6 | Walc bez końca | Egmont Polska | 8.2003 |