Do Adolfów
Recenzja
Jakoś tak się złożyło, że od pewnego czasu dostaję na Tanuki do recenzowania wyłącznie czcigodną klasykę. Po wiekowej Róży Wersalu i młodszym Blame! przyszedł czas na mangę w wieku średnim – Do Adolfów, komiks z początków lat 80., jedno z bardziej znanych dzieł Osamu Tezuki.
Jeżeli chodzi o ogólne wrażenie, jak zwykle w takich przypadkach odsyłam do recenzji głównej, tu zaś postaram się skreślić kilka słów na temat wydania, bodaj jedynego w swoim rodzaju.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to objętość. Do Adolfów to wyjątkowo gruba pozycja, licząca 638 stron czystego komiksu (bez okładek wewnętrznych, spisu treści itp.). Z taką liczbą stron wiąże się iluzja małego formatu, ale wystarczy Do Adolfów postawić na półce z mangami, by zobaczyć, że w tej klasie większe są tylko nieliczne pozycje wydane przez J.P. Fantastica. Okładka, no cóż – nie zachwyca. Odniosłem wrażenie, jakby na ostatnim etapie procesu wydawniczego ktoś w Waneko się zorientował, że w budżecie nie przewidziano żadnych środków na projekt okładki, a ratunkiem było „to weź coś napisz, tylko żeby był tytuł i autor”. O wiele ciekawszy jest grzbiet, ozdobiony dużą czarną swastyką, wpisaną w biały okrąg na czerwonym pasku. Symbol ten, w Polsce powszechnie kojarzący się z Azją, szczęściem i pomyślnością, wyeksponowany na półce z mangami jednoznacznie zaświadczy, że oto obcujemy z miłośnikiem kultury Dalekiego Wschodu. Niestety, tomik pozbawiony jest obwoluty – a szkoda, bo może nie każdy chciałby się chwalić aż taką erudycją.
Przyjemne wrażenia nie znikają po otwarciu komiksu. Muszę wyznać, że tak dobrze wydanej mangi z Waneko jeszcze nie widziałem. Na tle zazwyczaj mocno siermiężnych publikacji tego wydawnictwa Do Adolfów wyróżnia się niewątpliwym profesjonalizmem, dopracowaniem szczegółów oraz – niestety – ceną. Nie będę tu rozwodził się nad każdą zaletą (Do Adolfów ma je wszystkie), ale warto chyba zauważyć, że komiks jest szyty. Zabieg taki w istotny sposób zwiększa trwałość, a poza tym ułatwia lekturę – mimo że to tak opasły tomik, czyta się wygodnie, a rozginanie stron nie jest konieczne. Wad technicznych w zasadzie nie ma; wypatrzyłem jeden błąd redakcyjny i przypuszczam, że w takiej masie tekstu mogły zdarzyć się literówki, ale na pewno nic takiego, co by było widoczne przy normalnej lekturze.
Fabuła pierwszego tomu Do Adolfów obejmuje mniej więcej lata 1936‑1940, od olimpiady letniej w Berlinie do zajęcia Litwy przez ZSRR. Zbyt skomplikowana i wielowątkowa by ją tu streszczać, śledzi – wbrew temu, co można niekiedy przeczytać – nie tyle losy tytułowych Adolfów, co Soheia Togi, japońskiego dziennikarza i sportowca, przez brata – komunistę zaplątanego w historię dokumentów poświadczających żydowskie pochodzenie Adolfa Hitlera. Pozwolę sobie zaryzykować twierdzenie, że fabuła Do Adolfów nie jest aż tak istotna. O wiele – dla mnie przynajmniej – ciekawszy jest obraz Japonii w przededniu wybuchu II wojny, toczącej wojnę z Chinami, święcącej sukcesy w Azji, ale już trapionej problemami ekonomicznymi. Często, acz pobocznie, pojawiają się wątki polityczne, przede wszystkim związane z działalnością japońskich komunistów. Poważna tematyka oznacza poważną, realistyczną kreskę, z jednym wszakże wyjątkiem – postaci Niemców. Z nieznanej przyczyny, gdy przychodziło do nazistów, Tezuka chętnie sięgał po groteskę, co szczególnie widać na przykładzie jednego z głównych bohaterów – Lampego. Można powiedzieć, że cała Trzecia Rzesza przegląda się w krzywym zwierciadle, co widać nie tylko w kresce, ale i w fabule – np. gestapo czasami dysponuje wręcz nadnaturalnymi możliwościami, a czasami przedstawiana jest jako organizacja zupełnych amatorów.
Do Adolfów zawiera tylko jeden, ale za to bardzo interesujący dodatek, mianowicie kalendarium lat 1936‑1940, zaczerpnięte z dziennika „Mainichi Shimbun”. Z wydarzeniami ważnymi dla całego świata przeplatają się w nim sprawy czysto japońskie, pomagając osadzić wydarzenia z komiksu w odpowiednim kontekście. Większość z tych informacji będzie zapewne dosyć hermetyczna i mało istotna dla polskiego czytelnika, ale to też pokazuje pewną perspektywę – mianowicie jak inni odbierają podobne kalendaria tworzone przez nas. Zastrzeżenia można mieć do wielkości czcionki, jaką wydrukowane zostały strony z kalendarium – tak małej, że trzeba naprawdę wysilić wzrok, by coś odczytać.
Poza kalendarium tylko jedna strona została przeznaczona na reklamę wydawnictwa Waneko i na tym kończy się pierwszy tom Do Adolfów.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 12.2016 |
2 | Tom 2 | Waneko | 4.2017 |