x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Jestem pod ogromnym wrażeniem!
Całkowicie dałam się wciągnąć w tę opowieść, a kreska po prostu mnie zachwyciła. Polecam – i to nie tylko fanom serii ;)
Ogółem, mangę NARUTO czytam teraz raczej z przyzwyczajenia. I dla tych kilku momentów na kilkanaście chapterów, które coś wnoszą. I bardzo miłą odskocznią od tej fali półciekawości, półnudy było właśnie 'Yondaime Gaiden'. Fabularnie, jest wierne pierwowzorowi, dodanych jest kilka 'smaczków' od autorki, kreska jest bardzo a'la Kishimoto. Miło było poznać bliżej Yondaime, choćby to było tylko doujinshi (nie muszę chyba mówić, że jest on jedną z moich ulubionych postaci w Naruto…). Ogółem, bardzo miło się czytało. Może zakończenie trochę naiwne, ale dość sensowne, autorce bardzo ładnie udało się wybrnąć z sytuacji, nie robiąc przy tym takiego dramatu. Ale aż mi się smutno robi, gdy czytam o tej rodzinnej idylli, bo wiem, co się zdarzyło potem…
Jestem swieżo po przeczytaniu ,,Yondaime Gaiden”... i uważam że jest świetnie zrobione :3
tylko szkoda że takie krótkie… chętnie bym jeszcze poczytała…
Niesamowita historia
Całkowicie dałam się wciągnąć w tę opowieść, a kreska po prostu mnie zachwyciła. Polecam – i to nie tylko fanom serii ;)
Solidnie
Fabularnie, jest wierne pierwowzorowi, dodanych jest kilka 'smaczków' od autorki, kreska jest bardzo a'la Kishimoto. Miło było poznać bliżej Yondaime, choćby to było tylko doujinshi (nie muszę chyba mówić, że jest on jedną z moich ulubionych postaci w Naruto…).
Ogółem, bardzo miło się czytało. Może zakończenie trochę naiwne, ale dość sensowne, autorce bardzo ładnie udało się wybrnąć z sytuacji, nie robiąc przy tym takiego dramatu. Ale aż mi się smutno robi, gdy czytam o tej rodzinnej idylli, bo wiem, co się zdarzyło potem…
dobrze zrobione ;]
tylko szkoda że takie krótkie… chętnie bym jeszcze poczytała…