x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Manga nie dla każdego.
Jestem zaskoczony
What?
Anime oglądałam kilka lat temu,ale czytając mangę łatwo można wyłapać znaczne różnice pomiędzy tymi dwoma odsłonami School Days.
Plusem na pewno jest zmiana w postawie Makoto,który jednak kliknij: ukryte starał się być wierny swojej dziewczynie i gdyby nie gierki Sekai nic by się nie wydarzyło. W anime skakał z kwiatka na kwiatek i tak na prawdę nie liczył się z żadną z dziewcząt.
Niestety ta cała zmiana i tak wypada słabo biorąc pod uwagę fakt, kliknij: ukryte że od razu nie reagował na dziwne nieco dwuznaczne czyny Sekai. Gdzie była Twoja wierność,gdy Sekai Cię całowała?
Do plusów zaliczyć mogę również znacznie odmienne zakończenie,no tak,niby zamknięcie wątku w anime opierało się na tym samym pomyśle,ale wykonanie było już zupełnie inne i chyba lepsze…
Natomiast powaliła mnie postawa głównych bohaterek żeńskich.
Czytając mangę miałam wrażenie,że są one tylko jakimiś marionetkami. Niby obie (choć zwłaszcza Sekai) w swoim postępowaniu kierowały się miłością do tego samego chłopaka,ale w moim przypadku wyglądało to mało przekonująco. Nie widzieliśmy dlaczego Makoto jest tak ważny dla obu dziewcząt. Dostaliśmy coś z rodzaju:
" – dlaczego mnie kochasz?
– bo tak.”
A więc nie mogłam traktować ich zapędów miłosnych poważnie.Wyszła z tego raczej komedia. Po prostu ich uczucia były infantylne,brakowało w nich więzi emocjonalnych tak ważnych w każdym związku.
A zachowanie Sekai z ostatniego rozdziału wprawiło mnie w osłupienie.
Co do anime to raczej było tak samo,tylko tam to Makoto kierował się popędami,niestety nie miłosnymi,tylko bardziej cielesnymi.
Kreska była straszna.
Ostatnimi czasy bardzo zwracam uwagę na oprawę graficzną w mangach. Tutaj mamy śliczne buźki przyczepione do zdeformowanych ciał. Proporcje w budowach ciała leżą i kwiczą.
No i tło z przyjaciółmi Sekai w roki głównej.
W anime odegrali jakąś rolę,ale tu? Pojawiali się tylko by skomentować zachowanie głównych bohaterów,czy też nieudolnie zeswatać Sekai z Makoto.
Szkoda mi trochę Setsuny bo do końca czekałam,aż kliknij: ukryte wyzna miłość Makoto,ale chyba jednak twórcy dali sobie spokój z wielokątem romantycznym i postawili na stary dobry trójkąt.
Manga jest krótka i pomimo,że to dwa tomy czyta się szybko.Ale czy polecam? Jeśli ktoś chce porównać z serią anime…proszę bardzo.
Aha,i moja ocena to 3.
Nigdy nie widziałam tak płytkich bohaterów.
Komentuję więc.
W porównaniu z anime, tu wątek ecchi jest znikomy. Idzie tu o dramat gościa, który kliknij: ukryte nie potrafi się zdecydować, którą dziewczynę ma kochać.
Główny bohater, Makoto Itou we własnej osobie, w przeciweństwie do anime… Tutaj jest wręcz święty. Pozostaje wierny Katsurze przez dziesięć rozdziałów, potem kliknij: ukryte daje się wrobić w gierki Sekai i wpada w jej sidła, by ostatecznie powrócić do Kotonohy. Nie jest owładnięty seksem, jak jego animowany odpowiednik, nie jest takim skończonym dupkiem, da się go polubić.
Kotonoha Katsura jest tutaj, wydaje mi się, nieco żywsza i odważniejsza niż jej animowany odpowiednik, poza tym z nieznanych przyczyn zmieniła mundurek. Sekai z kolei jest taka, jak zawsze, choć kliknij: ukryte fakt, że manipulowała Makoto, a potem załatwiła Katsurę na cacy jest trochę niefajny.
Uderzył mnie ciut fakt, że rolą postaci drugoplanowych było tak naprawdę wypełnianie miejsca(Z chlubnym wyjątkiem Setsuny): W porównaniu ze screentimem i wątkami, jakie mają w anime… Szczególnie widać to w przypadku Otome i jej grupki sługusów, gdzie cała ich egzystencja ograniczyła się do jednej czy dwóch stron w całej mandze. Z drugiej strony, niektóre postaci co nieco zyskały: Nanami z mangi podobała mi się dużo bardziej niż ta z anime. Sawanaga i Hikari w sumie bez zmian, choć tutaj przynajmniej kliknij: ukryte Taisuke nie lata za Katsurą jak za kiełbasą.
Preferuję zazwyczaj oglądanie anime ponad czytanie mangi, ale ten tytuł był godzien spędzonego czasu. 8/10.
Wbrew wszystkim kontrowersjom, manga jest do bólu standardowa, niczym nie zaskakuje (no chyba, że ktoś nie słyszał o Fajnej Łódce).
Czyta się ją, a potem zapomina.
kliknij: ukryte Ciekawe jest to, że (jeśli dobrze pamiętam), to nie Makoto jest głónym złym, a Sekai.
Kreska jest ładna, ale też przeciętna – po prostu typowa dla tego typu mang.
(Tak swoją drogą – czy tylko ja miałem wrażenie,że Sekai jest dziwnie podobna do Nagisy Furukawy? :P Wygląda jak jej klon.)
Jeśli ktoś jest ciekawy fenomenu School Days, a nie chce mu się oglądać anime, ani grać w grę (tak jak mi), to może przeczytać. Nic się jednak nie stanie, jeśli tego nie zrobi.
Polecam
Manga jest krótka, chyba tylko 12 rozdziałów, więc brać się do czytania :P
Czytać, czytać!
Oczywiście moja ocena to: początek i rozwinięcie 4 a końcówka zasłużone 10.