Manga
Noël la neige
- Christmas Snow
- ノエル ラ ネージュ
Krótka kontynuacja Holy Glory, czyli co nieco o obowiązkach świętego Mikołaja.
Recenzja / Opis
Minęło trochę czasu odkąd Salt Lothrick, obecnie znany jako Noel Christonbell, zawarł kontrakt z reniferem Rudolfem i został świętym Mikołajem. Zgodnie z tradycją Noel otrzymuje listę dzieci, którym należy się prezent i w ten sposób trafia do Francji, gdzie poznaje Deana Falmintona. Cóż, pierwsze wrażenie nie jest najlepsze po obydwu stronach – Noel z pewnością nie przypomina pociesznego staruszka w czerwonym kubraku, a i świąteczny nastrój jest mu raczej obcy; takoż Dean nie wydaje się szczęśliwy z powodu nadchodzących świąt, a w Mikołaja przestał wierzyć dawno temu. Jako że Salt nie ma zamiaru się narzucać, zgodnie z życzeniem chłopca zostawia go bez prezentu, ale bohaterom przyjdzie się wkrótce spotkać w znacznie mniej sprzyjających okolicznościach.
Noël la neige nie wyłamuje się ze schematu zaprezentowanego w Holy Glory, tyle że tym razem to Salt udziela pomocy i ratuje duszyczkę Deana przed zakusami cauchemar. Niestety manga jest jedynie króciutkim oneshotem, który w żaden sposób nie poszerza naszej wiedzy na temat Mikołajów i ich kontraktów z reniferami. To zaledwie dodatkowy rozdział, dzięki któremu możemy zobaczyć, jak zmienił się Salt i na czym polegają jego obowiązki. Także nastrój opowieści pozostał bez zmian, już po kilku pierwszych stronach czytelnik wie, że Dean to nieszczęśliwe i pełne poczucia winy dziecko, bardzo podobne do głównego bohatera Holy Glory. Mamy więc małą tragedię i wyrzuty sumienia, acz moim zdaniem nieuzasadnione, przynajmniej z logicznego punktu widzenia, bo niestety uczucia nie działają zgodnie ze zdrowym rozsądkiem.
Cieszę się, że autor nie przeciągał na siłę historii i zmieścił wszystko na czterdziestu stronach. Dzięki temu manga zachowała niepowtarzalny bożonarodzeniowy klimat z mocnym shounenowym nalotem, ale jeszcze nie przekroczyła cieniutkiej granicy z klasyczną przygodówką i przede wszystkim nie miała okazji zanudzić czytelnika „tymi co zwykle” pojedynkami. Jasne, nadal twierdzę, że Holy Glory przydałaby się porządna kontynuacja, pod warunkiem pojawienia się wątku głównego oraz porcji porządnych wyjaśnień dotyczących pozostałych Mikołajów. Kolejne starcia z cauchemar, utrzymane w melancholijno‑baśniowym nastroju, to za mało na pełnoprawne dzieło, zwłaszcza że podobieństwa do D.Gray‑mana widać jak na dłoni (i absolutnie nie zarzucam Sichol=bell plagiatu, to po prostu kwestia przyjętej stylistyki).
Nie widzę sensu rozpisywania się na temat postaci, gdyż nie przeszły żadnej znaczącej przemiany, a i długość mangi nie pozwala na pogłębienie ich osobowości. Jedynie Salt nieco wydoroślał i stał się bardziej marudny, acz może to być fałszywe wrażenie, powstałe przez jedną z pierwszych scen, gdzie chłopak narzeka na konieczność wchodzenia przez komin (jakoś nieszczególnie mu się dziwię). Niewielkiej poprawie uległa za to kreska i o tym już jak najbardziej warto wspomnieć. Nadal mamy do czynienia z tymi samymi projektami postaci, tyle że Noel zyskał prześliczne wdzianko i cudny cylinder ozdobiony gałązką ostrokrzewu, a także zaczął nosić gustowny monokl. Zmieniło się za to podejście autora do tła, które zdecydowanie zyskało na szczegółowości i dopracowaniu. Poszczególne panele nie straszą już bielą aż tak bardzo, gdyż Sichol=bell stara się zaznaczyć chociaż zarysy podłogi, mebli czy okien. Rastrów jest sporo, ale dominują proste, powtarzalne wzory, przez co nie wpływają one na artystyczną jakość komiksu, a pełnią jedynie rolę wypełnienia. To nadal nie jest uczta dla oczu, ale widać poprawę, co cieszy, bo oznacza rozwój umiejętności rysowniczych twórcy.
Noël la neige to kontynuacja nieodstająca poziomem od pierwszej części, dlatego jeżeli komuś przypadło do gustu Holy Glory, raczej nie rozczaruje się dalszymi perypetiami Salta i Rudolfa. Zasadniczo można zapoznać się z mangą i bez znajomości pierwowzoru, ale zapewne nie wszystko będzie wtedy tak oczywiste, a konieczność przyswojenia sobie ot tak informacji o stadku świętych Mikołajów i jak najbardziej ludzkich reniferów będzie dosyć kłopotliwa. Mamy do czynienia z sympatycznym dodatkiem, który co prawda nie rozwiewa czytelniczych wątpliwości, ale i nie psuje dobrego wrażenia po pierwszej części.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Square Enix |
Autor: | Sichol=bell |