Komentarze
Pluto
- Pluto - subiektywna opinia, nie recenzja : Shorexen : 21.03.2020 01:22:40
- komentarz : Ignissa : 22.07.2011 19:47:34
- Re: Pluto jest dobre, ale... : SixTonBudgie : 30.03.2010 12:37:22
- Pluto jest dobre, ale... : girl-san : 30.03.2010 11:50:15
- warte grzechu : Arti : 9.04.2009 21:51:58
- Das Ende... : SixTonBudgie : 7.04.2009 20:30:32
- Prawie się zgadzam. : vries : 1.04.2009 21:14:30
Pluto - subiektywna opinia, nie recenzja
Biorąc pod uwagę wszystkie uczucia jakie towarzyszyły mi w trakcie lektury to ciężko stwierdzić. Nie będę ukrywał, że początek mnie nie porwał, a nawet miałem pewien moment krytyczny, podczas którego miałem nawet zamiar porzucić lekturę w cholerę, ale ostatecznie zawziąłem się i czytałem dalej. W nagrodę otrzymałem tom ostatni, który nie dość, że wywrócił do góry nogami, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, moje postrzeganie tej serii przez poprzednie tomy, to dodatkowo w spójny i nieprzeciętny sposób zamyka całą historię. Jeśli o niej już mowa to tak jak wspomniałem powyżej, na początku mnie nie za bardzo przekonała, głównie z powodu niespójności (na pierwszy rzut oka) niektórych wydarzeń, chaosu w kwestii rzucania czytelnikiem po różnych częściach świata w celu poznania kolejnych postaci, czy nawet lekko irytująca za sprawą rzucania tu i ówdzie jakiś scen z przeszłości, które nurtowały czytelnika (czym są? co znaczą?) praktycznie do ostatnich stron ostatniego tomu. Jako całość, lecz głównie za sprawą końcówki, uważam ją spójną opowieść, poruszając bardzo interesujący i wielowątkowy temat robotów i ich życia w społeczeństwie, ich praw, znaczenia dobra oraz zła, a także tego, że nawet sztuczna inteligencja może marzyć, mieć uczucia i nie powinniśmy z góry zakładać, że tak nie jest. Serwując nam również wątki bitewne w futurystycznym świecie przyszłości, czerpiącym garściami z obecnych konfliktów na ziemi, w którym robot to nie byle robot znany nam współcześnie, ale istota o tyle inteligenta, że momentami bardziej uczuciowa i wyrozumiała niż niejeden pospolity człowiek. Historia ta udowadnia, że nie wszystko jest takie jakie się na pierwszy rzut oka wydaje i to biorąc pod uwagę nawet moje drastycznie różne wrażenia negatywne z początku i zachwytu pod koniec. Ostatecznie wyszła z tej opowieści genialna i bez wątpienia satysfakcjonując mieszanka science‑fiction z wątkami psychologicznymi, filozoficznymi, dramatycznymi (ponieważ przywiązanie do postaci odbija się tutaj czkawką) oraz detektywistycznymi (czerpiąc tylko to co najlepsze z Monstera).
Przechodząc do postaci to jest ich tutaj pokaźna ilość, od wspomnianych charyzmatycznych robotów (nie wszystkich, ponieważ niektóre serwują znane nam już cechy charakteru), po zwyczajnych ludzi, naukowców (tych genialnych i szalonych) po nie do końca zidentyfikowane byty, które same nie do końca wiedzą kim/czym są – tak się kończy zabawa z marzeniem stworzenia istoty doskonałej. Nie będę się tutaj rozpisywał o każdym charakterze z osobna, wystarczy, że napomknę iż najbardziej polubiłem (ciekawe czemu co nie? :D) naszego inspektora Europolu Gesichta oraz (o dziwo) jego partnerkę Helenę. Nie ujmuję rzecz jasna pozostałym postaciom, bo na przykład taki Abra (chociaż nie do końca prawda?) został świetnie napisany, a jego przeszłość dopiero pod koniec opowieści daje możliwość do różnych przemyśleń, chociażby, że to nie do końca była jego wina. Oczywiście ostatecznie główne skrzypce gra tutaj bez wątpienia Atom (nawet jeśli historia ma więcej niż jednego głównego bohatera), ale nie jest tak jak się wszystkim na początku wydawało, że jest on tym jedynym, który ma się stać „największym robotem na ziemi”, a przynajmniej ja tak to odbieram.
Strona techniczna (kreska) chociaż bardzo charakterystyczna dla Urasawy i niezwykle realistyczna, to ze względu na to iż jest w głównej mierze na podstawie historii Osamu Tezuki i z tego co wiem Naoki nie zmieniał za bardzo stylu jaki operował autor pierwowzoru to widać tutaj pewne uproszczenia względem takiego chociażby Monstera. Nie jest to broń boże wadą, ale nie jest też zaletą. Główne skrzypce grają tutaj designy postaci, odkładając na bok tła, które są dobrze wykonane, ale nie są jakiś najwyższych lotów. Rysunek stoi ogólnie na bardzo dobrym poziomie wykonania, ale nie przesadzałbym, że jest czymś wybitnym. Dlatego też w tym miejscu subiektywnie muszę się nie zgodzić z recenzentem na tanuki, który uważa kreskę za arcydzieło, wystawiając temu aspektowi ocenę maksymalną. A porównanie do mangi Berserk to uważam już za zbrodnie i obrazę, nawet nie samego Miury, ale Urasawy, bo myślę, że nawet nie chciałby być porównywany w tej kwestii z autorem Berserka. Już nawet odkładając na bok subiektywny gust. To jest całkowicie inny styl rysowania i stawianie ich w tym samym szeregu mija się z celem i daje efekt odmienny od zamierzonego. Tutaj nawet nie ma co się za bardzo już rozwodzić w tym temacie, wystarczy, że zapodam przykładowe screeny z komiksów, a sami już sobie odpowiecie na pytanie, co ma lepszą kreskę, Berserk czy Pluto?
Ostatnim aspektem jaki chciałbym (jak zawsze) poruszyć jest polskie wydanie wydawnictwa Hanami, ponieważ bądź co bądź ma taki sam wpływ jak pozostałe kwestie na moją ostateczną ocenę, ponieważ właśnie to decyduje jaki poziom wygody dostarczyła mi lektura tomikowa. A tutaj znowu jest tak samo jak to było za sprawą Monstera. Czyli błąd na błędzie, błąd pogania. Zacznijmy więc od pozytywów. Wydanie powiększone oraz na pierwszy rzut oka okładki ładne i solidne, lecz wydają się być wykonane w najgorszej możliwej jakości – porównując z innymi wydaniami zagranicznymi. Klejenie mocne i nie miałem uczucia, że zaraz coś mi się rozwali w łapie. A tłumaczenie w większości przyjemne w odbiorze. Numerację pomijam, bo dla mnie to nieistotne czy jest czy nie. Natomiast co do wad to: brak spójności na grzbietach, błąd znakowy w pierwszym tomie na wspomnianym grzbiecie, częste literówki, ucięte teksty i co najgorsze zamienione teksty w dymkach (przynajmniej były – hehe Monster). No i jak już dają kolorowe strony to wypadałoby wykonać to konsekwentnie i dać je wszędzie gdzie miałby być względem oryginału. Ogólnie rzecz biorąc i mając na uwadze, że spodziewałem się tak złego wykonania, to jestem mimo wszystko zawiedziony wydaniem komiksu. Oczywiście jest lepiej niż przy takim Monsterze (porównuję z tym komiksem, bo tylko ten posiadam od tego wydawnictwa), ale tak czy siak nie jestem w stanie pojąć jak takie Hanami dostaje licencje na tak świetne pod względem treści komiksy, a tak po macoszemu je traktuje. Chyba niezbadane są tajniki przekazywania tego typu praw.
Podsumowując, pomimo wstępnego negatywnego wrażenia ogólnie jestem bardzo zadowolony z lektury. Komiks spójny, satysfakcjonujący i co najważniejsze dający do myślenia w pewnych kwestiach. Jest jest wolny od błędów technicznych czy tu i ówdzie prostych wykonań fabularnych i charakterów postaci, ale ostatecznie dostarczył wymaganą rozrywkę oraz emocje podczas czytania. Bardzo dobra manga z którą osobiście polecam się zapoznać, a jeśli tak samo jak ja na początku lektury nie będziecie do końca przekonani to mimo wszystko zachęcam aby zacisnąć zęby i przeć naprzód, a bez wątpienia będziecie usatysfakcjonowani poziomem zaplanowania i wykonania tej opowieści. A na koniec jestem skłonny wysnuć takie o to stwierdzenie. Jak uważam, że Monster ma lepszy początek drogi, tak Pluto bez wątpienia ma lepszy jej koniec. Pytanie pozostaje jedno, co wolimy?
Fabuła jest cudowna, wciągnęła mnie od pierwszego rozdziału. Autorzy potrafią stopniować napięcie i sprawić, że nie chce się odchodzić od mangi. Ani razu mi się nie dłużyła akcja i nie miałam ochoty na przeskakiwanie stron. Sami bohaterowie, też są idealnie skonstruowani. Po prostu nic dodać nic ująć.
Hm, prawdopodobnie mój zachwyt jest także spowodowany tym, że lubię klimaty s‑f. W Pluto podoba mi się także przedstawienie świata, wszystko jest tak realistycznie oddane… Podłość jak i dobre serce ludzi, rozterki moralne robotów. Na myśl nie raz nachodziły pytania, co tak na prawdę oznacza perfekcja i człowieczeństwo. I czasami zdawało mi się, że to roboty są bardziej ludzkie od ludzi.
Kreska, z taką kreską pierwszy raz się zetknęłam. Ludzie byli tak… realistycznie oddani. Mieli zmarszczki, sokole nosy i nie posiadali figur modeli i modelek. A mimo to nadal urzekali.
Po ,,Pluto” miś‑przytulanka nigdy nie będzie dla mnie już wyglądał niewinnie XD
Pluto jest dobre, ale...
Manga jest wręcz fantastyczna! Jednak trochę ją różni od 20thCB i Monster. Po pierwsze jest o około 2/3 krótsza od tamtych pozycji. Dużo się tam dzieje, jednak 65 rozdziałów to jak dla mnie za mało, by Urasawa mógł okazać swój geniusz i stworzyć zagęszczoną na maksa, przepełnioną wątkami ale mimo to spójną i harmonijną intrygę- wydaje mi się, że część wątków została uproszczona i zakończona za szybko (swoją drogą Urasawa to jedyny znany mi autor, który stworzył tak długie pozycje, mające jednolitą fabułę, a nie podzieloną na zamknięte etapy, jak w wielu seinen czy shonen, przy czym ta fabuła nie posiadała żadnych dłużyzn! To naprawdę jest niespotykana, wielka umiejętność)
Także postacie bohaterów…nie mam nic do robotów, zwłaszcza że niektórzy żywi ludzie potrafią mieć niewiele więcej osobowości od automatu z kawą i żadnej motywacji do rozwijania się, więc wolę już postać robota z duszą filozofa niż człowieka‑prostaka, ale…ciężko mi było się wczuć w postacie bohaterów‑robotów, ponieważ, owszem, robot może mieć uczucia, robot może mieć wolną wolę, ale czy robot może mieć ludzki system wartości? Czy dla robota na pewno najważniejsze jest posiadanie dzieci, żony/męża, tworzenie więzi emocjonalnych, próby upodobnienia się do człowieka, poprzez np. jedzenie posiłków? Trochę to dla mnie było dziwne. Co nie zmienia faktu że bardzo podobał mi się np. ciepły związek Heleny i Gesighta.
Zresztą, Urasawa jest mistrzem w tworzeniu postaci. To nawet nie chodzi o oryginalność charakteru, ale jego wyrazistość. U tego mangaki nie ma postaci mdłych, on nawet postać pojawiającą się na kilka kadrów przedstawi tak, że od razu poczuje się jej charakter, przy czym jest to podane z ujmującą naturalnością. Że o głównych postaciach nie wspomnę, ale umiejętności zapadania w pamięć czytelnika autor nie poskąpił nikomu.
Więcej jest tu też elementów walk…oczywiście takie były również w innych pozycjach, jednak tutaj rozwiązane one są na typowo japońską modłę, wiadomo, latanie, strzelanie powerami, pojedynki strongmenów, to trochę nie w stylu Urasawy, który preferował logiczne, będące w zasięgu ludzkich możliwości rozwiązania…no ale to powieść o robotach.
No i główny „zły”...oj niestety nie aż tak charyzmatyczny jak Johan czy Friend. kliknij: ukryte Ale też ciężko było określić kto naprawdę nim jest. czy Pluto, czy Bora, czy może jeszcze ktoś inny, a może…nikt? Zależy od interpretacji.
Ale pomimo tego mojego marudzenia manga trzyma poziom. To kawał solidnej, rzetelnej roboty i mimo iż nie zachwyciła mnie aż tak jak jego sztandarowe pozycje, to czas spędzony nad nią nie uważam za stracony.
warte grzechu
Das Ende...
Mam trochę mieszane uczucia co do samego zakończenia, aż za bardzo przypominające „Astro Boya”. W klimacie, jaki utrzymywał „Pluto”, nie pasowało to trochę, moim zdaniem. Zrobiło się trochę za bardzo wzniośle, patetycznie – jak w hollywoodzkich produkcjach.
Brau 1589 trochę ocenę końcówki podciągnął. Heh, Abra skończył jak jego misiowy pierwowzór stworzony przez Tezukę.
Prawie się zgadzam.
Co oczywiście nie zmienia faktu, że sama manga jest wybitna. Bo jest to chyba najlepsze dzieło mistrza Urusawy.