Manga
Oceny
Ocena recenzenta
2/10postaci: 1/10 | kreska: 4/10 |
fabuła: 2/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Top 10
Ai Girl
- 愛†少女
Mangowa opera mydlana dla nieco starszych dziewczynek.
Recenzja / Opis
Nastoletnia Souko Toujou uczęszcza do katolickiej szkoły dla dziewcząt i jak każda przykładna uczennica odrabia praktyczne zajęcia z wiedzy o życiu w rodzinie w pustym kościele, razem z równie sumiennym kolegą. Raz zostaje przyłapana przez swojego wychowawcę, pana Uedę, który za wszelką cenę stara się wyprowadzić niesforną dziewczynę na dobrą drogą. Mimo że Souko jest niesamowicie pyskata i rozpuszczona, mężczyzna żywi szczere nadzieje, iż z tego nieokiełznanego podlotka jeszcze coś wyrośnie. Nastolatkę jednak niewiele obchodzi, co mają do powiedzenia inni, a na pytanie, jak można jej pomóc, próbuje zaciągnąć Uedę do łóżka. Dlaczego najbliżsi pozwalają Souko praktycznie na wszystko? Ponieważ cierpi ona na nieuleczalną chorobę serca i najprawdopodobniej nie dożyje pełnoletności, opiekunowie przymykają oko na jej „wybryki” i pozwalają smakować życia bez ograniczeń. Gdy wychowawca dowiaduje się o stanie swojej uczennicy, serce mu ostatecznie mięknie i postanawia jej „pomóc”….
Jeśli po takim wstępie, Drodzy Czytelnicy, liczycie jeszcze na jakiekolwiek ślady wiarygodności i realizmu w tym tytule, to srodze się zawiedziecie. Nie ma bowiem co owijać w bawełnę, scenariusz Ai Girl z rzeczywistością niewiele ma wspólnego, ale w żadnym razie nie jest to przejaskrawienie celowe, które w prześmiewczy sposób pokazywałoby, jak funkcjonują katolickie szkoły, których wychowanki nie przypominają wzorów cnoty. Całość traktuje o rzeczach bardzo poważnych i trudnych, nieuleczalna choroba, która dotyka młodych ludzi, to temat niezwykle bolesny i trudno zrobić na jego podstawie dobry dramat, tak żeby nie przesadzić. Niestety autorka tej mangi nie przejmowała się subtelnościami i poszła na całość, przekreślając tym samym jakiekolwiek szanse na autentyczne poruszenie czytelnika. Natężenie tragizmu (i kretynizmu) już samo w sobie jest tak duże, że trudno traktować tę historię poważnie, a dodatkowo dostajemy niesamowicie absurdalne poczynania bohaterów. O jakiekolwiek szczegóły medyczne nie pytajcie, bo z góry wiadomo, że telenowelowe choroby są zawsze ciężkie i nieuleczalne. Rozsądek i logika zaginęły w akcji, podejrzewam zawał zaraz po przeczytaniu początkowego zarysu fabuły. W żadnym razie nie jestem przeciwniczką scen miłosnych, ale wprowadzone w ten sposób mogą jedynie zniesmaczyć, bo z miłością w tytule nie mają nic wspólnego, a usilnie starają się pokazać, że jest inaczej. Nie zrozumcie mnie źle, nie ma tu szczególnie wyuzdanych scen czy okropności, ale podejście do erotyki, jeszcze dodatkowo w takich okolicznościach, zdecydowanie może zniechęcić, bo sama w sobie nie wnosi do historii absolutnie nic.
Cóż, jeśli fabuła tak skutecznie potrafiła zabić wyżej wspomnianą parę (śp logikę i rozsądek), która pozwalałaby trzymać całość w ramach rzeczywistości, to bohaterowie radośnie skaczą po ich grobach. Teoretycznie, bardzo teoretycznie, można by jeszcze jakoś wytłumaczyć główną bohaterkę. Bo jest młoda, nigdy nie miała dobrych wzorców, na wszystko zawsze jej pozwalano, a dodatkowo właśnie dowiedziała się, że niedługo umrze i jest zagubiona oraz zrozpaczona. Nie zmienia to faktu, że i tak potencjalni czytelnicy winni przygotować się na masę niedorzeczności. O ile zachowanie Souko da się usprawiedliwić, naciągając gumę majtek realizmu do oporu, to już postępowanie dorosłych wywoływało u mnie nieustanne zdziwienie i uśmiech politowania. Chociaż nie, „dorośli” to bardzo nieadekwatne określenie, bo to, co wyczyniają pozostali, starsi (ci młodsi również), bardziej przypomina wyczyny przedszkolaków niż pełnoprawnych członków społeczeństwa. Nauczyciel Souko albo jest masochistą, albo nie ma mózgu (podejrzewam to drugie), a za takie postępowanie powinien zostać dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Poza tym bardzo trudno mi uwierzyć w głębię jego uczuć, a samo współczucie raczej nie popchnęłoby go do takiego poświęcenia własnego życia (nie, nie dosłownie) rozwydrzonej i niestabilnej emocjonalnie nastolatce, która z miejsca powinna trafić na kozetkę do specjalisty. Ale przecież wszyscy wiemy, że domowe sposoby na depresję i wszystkie jej pochodne są najlepsze, a najskuteczniejszym z nich jest oczywiście seks. Jednakże prawdziwym strzałem w stopę było zaprezentowanie rywalki głównej bohaterki. Niedojrzała emocjonalnie, chorobliwie zazdrosna kobieta zdecydowanie nie powinna zajmować tak ważnego stanowiska. Po jej związkach z protagonistką można by liczyć na chociaż najmniejsze skrupuły… Cóż, nie. Zaślepiona obsesyjną miłością rywalka posuwa się do kolejnych absurdalnych rozwiązań, które skutecznie utwierdzają mnie w przekonaniu, że autorka nawet nie pomyślała, żeby stworzyć jej nieważne jak prosty, ale chociaż na pierwszy rzut oka spójny charakter.
Graficznie Ai Girl prezentuje się po prostu przeciętnie, a i tak w porównaniu z całą resztą wypada nieco lepiej. Z anatomią bywa różnie i wyraźnie widać, że pani Sugi musiałaby jeszcze sporo poćwiczyć, bo np. wyraźnie widać, jak nieproporcjonalnie duża jest głowa Souko w porównaniu z resztą jej ciała. Zdarzają się również po prostu krzywe ujęcia, ale w ostatecznym rozrachunku to jednak podobna do innych manga, tylko trochę gorsza. Autorka na szczęście nie zapomina o tłach, a choć nie porażają one szczegółowością, to jednak łatwo je zauważyć, co w mangach shoujo jest niekoniecznie takie oczywiste w natłoku rastrów, kwiatuszków, serduszek i pustych kadrów. Cóż komiks ten nie jest całkowicie pozbawiony wymienionych w poprzednim zdaniu elementów, ale udało się zachować względną równowagę, przez co poszczególne strony nie straszą czytelnika mnogością przeróżnych ozdobników.
Jeszcze przed lekturą byłam świadoma, że będzie to melodramat, nie spodziewałam się jednak aż tak brutalnego gwałtu na realizmie. W normalnych okolicznościach wszystkich ważniejszych bohaterów, obowiązkowo obarczonych traumą, posadziłoby się w kółeczko u psychoterapeuty i rozpoczęło intensywne leczenie. Podejrzewam, że byłoby to zbyt nudne i mało efektowne, więc do wora tragiczności dorzucamy jeszcze trochę prochu, mieszamy i na koniec wrzucamy pochodnię. Potem patrzymy, jak wszystko efektownie wybucha. No dobrze, wybuchu może nie ma, ale całość iskrzy się bardzo i to nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Z fajerwerków można by się ewentualnie pośmiać, a tak otrzymuje rzecz niedorobioną i niestrawną z powodu nieumiejętnego odmierzenia proporcji i wsypania za dużo dramatyzmu, tak że smak rzeczywistości został całkowicie zatracony.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Shogakukan |
Autor: | Emiko Sugi |