x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Zaskoczenie
I się rozczarowałam, bo „Zoo zimą” spodobało mi się bardziej niż wymienione wyżej tytuły razem wzięte. Nie wiem dla czego, ale wciągnęła mnie ta nudnawa, spokojna historia początkującego mangaki. Chyba się naprawdę zestarzałam, bo obiektywnie patrząc w tym komiksie nic się nie dzieje. Bohater chodzi, gada, rysuje, czasem wypije coś mocniejszego i tak naprawdę nic z tego nie wynika, a ja nie mogłam się oderwać. Było w tej zwyczajności coś ujmującego, przykuwającego uwagę, jakieś wrażenie (pewnie dzięki temu, że jest to produkt na poły autobiograficzny), że postacie naprawdę żyją i przeżywają realne problemy. I to mnie z szczętem ujęło. Nadal nie jest to manga wybitna, artystyczna i och, ach, ale bardzo solidne, by nie powiedzieć, po prostu dobre czytadło obyczajowe, z niegłupim i nie narzucającym się morałem.
Polecam ludziom starszym, którym niestraszne jest ślimacze tempo wydarzeń i czytanie o niczym. A dla osób zainteresowanych jak wygląda praca mangaki od kuchni jest to pozycja wręcz obowiązkowa. Ja daję solidne 7/10 i pierwszy raz w najmniejszym nawet stopniu nie żałuję, że skusiłam się na dzieło Jirou Taniguchiego.
Ta manga..
Są to pozycje niewątpliwie dojrzalsze niż Naruto i o wiele bardziej niszowe. Niestety, to nie wystarcza, bo brakuję im tego błysku geniuszu, czegoś, co sprawi, że manga chwyta za emocje. Pozytywnym wyjątkiem tutaj jest Osiedle Promieniste (I zapewne Solanin, jeszcze przeze mnie nie czytany – wnioskuję po innych pracach tego autora i filmie). Tak samo jest z kreską, jest dojrzała i funkcjonalna, ale nie zachwyca.
Ach, gdyby tak Hanami wydało Bokurano, Shounenshoujo Ryouryuuki albo inną mangę, która ma w sobie coś więcej niż ową „dojrzałość”. Bo i Balsamista, i Zoo zimą to produkty poprawne – ale bez tej kropli geniuszu, która charakteryzuje mangi naprawdę magiczne.
Scalone :)
Solidny, udany tytuł...
Pod względem rysunku „Zoo” prezentuje się bardzo dobrze. Szczególne wrażenie robi szczegółowość teł, choć jak słusznie zauważył recenzent: jest to jedynie sztuka dla sztuki i manga nic by nie straciła na zmniejszeniu ilości detali. Jedyny zarzut mam do sposobu rysowania głównego bohatera. Taniguchi popełnia typowy dla wielu mangaków błąd, wykorzystując w swoich różnych komiksach ten sam model postaci. Nobel dla tego kto potrafiłby odróżnić Hamaguchiego od Ikara, albo bohatera „Shokaro”.
Do wydania nie mam żadnych zastrzeżeń, tym bardziej że naprawdę polubiłem mangi Hanami za większy format i porządny papier. Wielka pochwała należy się za wchodzące do wewnątrz skrzydełka okładki – wygląda to estetycznie, zabezpiecza rogi przez zagięciem i jest praktyczniejsze niż obwoluta. Jedyne zastrzeżenie mam do fragmentu tekstu z okładki. Określenie „światek bohemy” niezbyt mi pasuje do osób, które spotyka bohater, no chyba że to miała być ironia.
W każdym razie – polecam, pomimo że kilka znanych mi osób ten tytuł wynudził. Z „Zoo” powinny być zadowolone osoby lubiące obyczajówki i zaciekawione tym jak wygląda praca mangaki. Pod tym drugim względem tytuł nie powinien nikogo zawieść, choć kwestią dyskusyjną jest przydatność takiej wiedzy. No dobrze – jest zerowa.
Bardzo ciekawa, nostaligiczna...