x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Mam z tą mangą masę problemów. Może jak je z siebie wyrzucę, to poczuję się lepiej? Lektura była drogą przez mękę, bez dwóch zdań. Ogrom udręczenia fizycznego i psychicznego, jaki przyszło mi tu zaobserwować, był nie do zniesienia. Na palcach jednej ręki mogę policzyć postaci, które zaprezentowały osobowość i nie są obciążone traumami lub chorobą psychiczną, albo jednym i drugim. Proszę mnie tu źle nie zrozumieć, Zankoku jest mangą dobrą. Na tyle dobrą, że nawet mimo wad, trzymała mnie przy sobie i nie pozwała odejść.
O co mi chodzi?
kliknij: ukryte Sandra była bezradną sierotką, niepotrafiącą zrobić kroku bez męskiej opieki. Uczyniła z Jeremy'ego niewolnika, zrzuciła na niego odpowiedzialność za swoją osobę. Syn stał się dla niej ni to ojcem, ni to mężem. Później zaś, kiedy pojawia się Greg, Sandra rzuca mu się w ramiona zupełnie bezmyślnie, z miejsca zakochuje i z radością zostaje Kopciuszkiem. Jej brak rozsądku i przytomności umysłu czyni tę postać koszmarnie infantylną i niemal nierealną.
Co to w ogóle za dziwaczna sytuacja? Dorosła kobieta wpada w histerię i podejmuje próbę samobójczą, bo facet, którego poznała tydzień wcześniej, zerwał z nią zaręczyny. I mówimy tu o osobniku, który od chwili poznania wykazuje objawy niebezpiecznego niezrównoważenia.
Greg nie miał nad Jeremym żadnej realnej władzy. To obrzydliwe, ale chłopak sam wszedł w jego łapy :|
Fakt, że szantaż: „prześpij się ze mną, bo się z nią nie ożenię” w ogóle podziałał na 15latka, jest dla mnie co najmniej dziwny. Nie akceptuję tej ofiarności. Nie akceptuję gotowości oddania siebie dla czyjejś iluzji. Na miejscu chłopaka nie mogłabym znieść myśli, że taka kreatura ma być z moją matką.
Po ślubie i zamieszkaniu w Anglii sprawa ma się już zupełnie inaczej. Wtedy mamy do czynienia z prawdziwym molestowaniem seksualnym w rodzinie. Wtedy szantaże emocjonalne są bardziej prawdopodobne, ale pojawia się inny problem. To, co tam pokazano… Część scen po prostu musiałam omijać. Prześladowało mnie to dniami i nocami, śniły mi się koszmary :| Rany, jak żyję, to jedyny raz, kiedy śniły mi się koszmary przez mangę! W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy pani autorka nie przesadza z tymi okropieństwami. Jakby „zwykły” gwałt nie wystarczył i poziom perwersji trzeba podkręcić do maksymalnego poziomu. Ble. Ja wiem, że musiał być dramat. Ja wiem, że historia musiała mieć jakiś początek… ale nie umiem się nie czepić i już :|
Miwako niżej pisze o zaopatrzeniu się w chusteczki. Osobiście radziłabym raczej trzymać pod ręką wiaderko :/ O tak, miałam autentyczne mdłości. Łzy w oczach miałam tylko raz. kliknij: ukryte Kiedy Claire opowiedziała swoją historię.
Część druga, po wypadku, była męcząca z zupełnie innych powodów. Z początku nie wiedziałam, o co chodzi, ale w okolicach wycieczki rowerowej zlokalizowałam problem. Poczułam się zmęczona. Ciężka atmosfera traum i niedających się zaleczyć ran była naprawdę przytłaczająca. Na dodatek wysyp nowych bohaterów z ich własnymi, wcale niemałymi problemami, spowodował prawdziwy przesyt. Czułam, że dławię… A jednak nie mogłam przestać czytać. Musiałam zobaczyć, jak to się skończy. No i ostatecznie nie wiem, bo mi się materiał skończył, heh.
Ale nic to, 17 tomów cierpień wszelakich nie ma prawa zakończyć się cukierkowym happy endem.
Jednak, mimo zmęczenia, uważam, że ta druga część stanowi o prawdziwej sile tej mangi. Sposób, w jaki bohaterowie radzą sobie z traumami oraz ich wzajemne relacje, rozterki i nieporozumienia, przedstawione są naprawdę wspaniale. Autorka pokazuje, że takie doświadczenia pozostawiają rany, które tak naprawdę nigdy się nie zabliźniają i w każdej chwili ból/strach/pogarda dla siebie mogą powrócić.
Osoby mające minimum wrażliwości powinny zaopatrzyć się w chusteczki przed czytaniem. Przygnębia i na zawsze zostaje w pamięci. Postać mamusi to najgorsza kobieta w yaoi na jaką się natknęłam. Czyste zło. Dla własnego dziecka.
uh
O co mi chodzi?
kliknij: ukryte Sandra była bezradną sierotką, niepotrafiącą zrobić kroku bez męskiej opieki. Uczyniła z Jeremy'ego niewolnika, zrzuciła na niego odpowiedzialność za swoją osobę. Syn stał się dla niej ni to ojcem, ni to mężem. Później zaś, kiedy pojawia się Greg, Sandra rzuca mu się w ramiona zupełnie bezmyślnie, z miejsca zakochuje i z radością zostaje Kopciuszkiem. Jej brak rozsądku i przytomności umysłu czyni tę postać koszmarnie infantylną i niemal nierealną.
Co to w ogóle za dziwaczna sytuacja? Dorosła kobieta wpada w histerię i podejmuje próbę samobójczą, bo facet, którego poznała tydzień wcześniej, zerwał z nią zaręczyny. I mówimy tu o osobniku, który od chwili poznania wykazuje objawy niebezpiecznego niezrównoważenia.
Greg nie miał nad Jeremym żadnej realnej władzy. To obrzydliwe, ale chłopak sam wszedł w jego łapy :|
Fakt, że szantaż: „prześpij się ze mną, bo się z nią nie ożenię” w ogóle podziałał na 15latka, jest dla mnie co najmniej dziwny. Nie akceptuję tej ofiarności. Nie akceptuję gotowości oddania siebie dla czyjejś iluzji. Na miejscu chłopaka nie mogłabym znieść myśli, że taka kreatura ma być z moją matką.
Po ślubie i zamieszkaniu w Anglii sprawa ma się już zupełnie inaczej. Wtedy mamy do czynienia z prawdziwym molestowaniem seksualnym w rodzinie. Wtedy szantaże emocjonalne są bardziej prawdopodobne, ale pojawia się inny problem. To, co tam pokazano… Część scen po prostu musiałam omijać. Prześladowało mnie to dniami i nocami, śniły mi się koszmary :| Rany, jak żyję, to jedyny raz, kiedy śniły mi się koszmary przez mangę! W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy pani autorka nie przesadza z tymi okropieństwami. Jakby „zwykły” gwałt nie wystarczył i poziom perwersji trzeba podkręcić do maksymalnego poziomu. Ble.
Ja wiem, że musiał być dramat. Ja wiem, że historia musiała mieć jakiś początek… ale nie umiem się nie czepić i już :|
Miwako niżej pisze o zaopatrzeniu się w chusteczki. Osobiście radziłabym raczej trzymać pod ręką wiaderko :/ O tak, miałam autentyczne mdłości. Łzy w oczach miałam tylko raz. kliknij: ukryte Kiedy Claire opowiedziała swoją historię.
Część druga, po wypadku, była męcząca z zupełnie innych powodów. Z początku nie wiedziałam, o co chodzi, ale w okolicach wycieczki rowerowej zlokalizowałam problem. Poczułam się zmęczona. Ciężka atmosfera traum i niedających się zaleczyć ran była naprawdę przytłaczająca. Na dodatek wysyp nowych bohaterów z ich własnymi, wcale niemałymi problemami, spowodował prawdziwy przesyt. Czułam, że dławię… A jednak nie mogłam przestać czytać. Musiałam zobaczyć, jak to się skończy. No i ostatecznie nie wiem, bo mi się materiał skończył, heh.
Ale nic to, 17 tomów cierpień wszelakich nie ma prawa zakończyć się cukierkowym happy endem.
Jednak, mimo zmęczenia, uważam, że ta druga część stanowi o prawdziwej sile tej mangi. Sposób, w jaki bohaterowie radzą sobie z traumami oraz ich wzajemne relacje, rozterki i nieporozumienia, przedstawione są naprawdę wspaniale. Autorka pokazuje, że takie doświadczenia pozostawiają rany, które tak naprawdę nigdy się nie zabliźniają i w każdej chwili ból/strach/pogarda dla siebie mogą powrócić.
??