x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Cała koncepcja i historia jaka się kryła poza murami nie była tragiczna ale moim zdaniem zabiła całą magie. Wiadomo, w końcu wszystko musi kiedyś wyjść na jaw i wtedy zmienia się istota działań bohaterów w każdej opowieści. Ale tu poprowadzone było to wszystko miałko i zwyczajnie nawet nie chciało mi się tego czytać xD. To już była całkiem inna historia i nawet średnio wpasowywała się w to co było przedtem. Czułem że niektóre wątki trochę na siłę, trochę bez sensu i trochę byle jak. Taki trochę gniot się zrobił. Noo może przesadziłem ale nie było to na pewno coś co pasowało do wysokiego poziomy poprzedniej części historii.
Podobne motywy możemy spotkać wszędzie, nie szukając daleko w Harrym Potterze, gdzie od pierwszej do ostatniej części byliśmy niejako wodzeni za nos (Postać Snape'a) i wszystkie karty odkrywały się powolutku do samego końca. Ale tu tak szczerze nie było żadnego wodzenia za nos, w pewnym momencie po prostu wszystko się wyjaśniło i tyle.
W ostatnich rozdziałach kliknij: ukryte motywy Erena były juz po prostu głupie. Trochę jak zrobienie z siebie wroga ludzkości niczym lelouch? To już było.. Przekombinowane… Już wolałbym proste,zwyczajne, ostateczne starcie miedzy ludźmi z kontynentu a tymi z wyspy. Z czegoś tak prostego można by było wymyśleć całkiem ciekawą historię.
Jedyne co w zakończeniu było mocne to ostatnie kilka stron. To serio dawało do myślenia i jakoś tą godność przywrócili.
Cieszę się, że kliknij: ukryte Mikasa nadal pozostaje do wzięcia. Trochę obawiałem się, że autor w zakończeniu kliknij: ukryte poshippuje Mikasę z Jeanem.
Mikasa
Re: Mikasa
Faktycznie, wygląda na to, kliknij: ukryte że ich jednak poshippował. No cóż.
Podobał mi się ten dodatek. Powiało grozą.
Re: Mikasa - nie wiadomo z kim ją sparował
Atak Tytanów po 139 rozdziale (koniec)
Trochę za dużo różnego rodzaju emocji na raz i ciężko je teraz tak na gorąco przetrawić, aby napisać coś sensownego zaraz po lekturze. Szczególnie, że czekało się na ten ostatni rozdział jak na jakiś koniec świata, a przynajmniej tak było w moim przypadku, bo wiara była przeogromna, że będzie to finał idealny – pierwsze zdanie daje odpowiedź. Jedyne co mogę napisać na ten moment to to, że ostatnie cztery panele dla mnie genialne, bo wydaje mi się, że wychwycam to co autor tak naprawdę chciał nam przekazać – wiedza dla wybranych, lecz to nie zmienia faktu, że koniec (prawie cały ostatni rozdział) strasznie zrushowany, przez co zachowanie niektórych postaci jest nielogiczne i pomijający wyjaśnienia tych wątków na które czekałem, a poruszający za to te, które były dla mnie oczywiste już wcześniej. Bardzo żałuję, że autor nie zdecydował się pójść w podwójny chapter pod względem ilości stron, bardzo by to pomogło w przekazaniu najistotniejszych kwestii za pomocą odpowiedniej ilości kadrów. Po prostu nie musiałby ciąć i się spieszyć, no chyba, że tak chciał od początku, bo mimo wszystko ten słynny panel jaki nam pokazał te 3 lata temu, gdy go pytano czy zakończenie już istnieje, ostatecznie się znalazł. Kto to wie co tak naprawdę siedziało mu w głowie do samego końca…
Natomiast nie jestem rozczarowany. Byłoby to nie w porządku. Jestem tylko zadowolony. Tak czy inaczej, nadal jest to dla mnie arcydzieło pod względem historii. Nie zapomnę na pewno o zmarnowanym potencjale zakończenia, ale będę też jednocześnie pamiętał o tej fantastycznej opowieści jako całości, jaką zaserwował nam wszystkim przez te 11 lat Hajime Isayama.
Pewnie kiedyś napiszę więcej, ale teraz pora ochłonąć…
Nie byłem wielkim fanem tytanów i nadal nie jestem. Końcówka jest głupia jak but.
Koniec
Re: Koniec
Re: Koniec
Erena to bad end, dla innych slodko gorzkie, a dla mnie wymarzone, bo cofnięcie tytanizacji postaci z poprzedniego odcinka sie dokonało, jeszcze raz widzieliśmy zmarłych zwiadowców i Sashe. Dla mnie śmierć Erena byla nieunikniona i jedyna sensowna
Re: Koniec
A to się porobiło.
No ale co z tego skoro ten piękny moment trwa chwilę i już zaraz trzeba wracać do wielkiej krwawej młócki i setki mniejszych i większych tragedii na skale pojedynczych osób i całych nacji. Plus retrospekcje, marzenia Mikasy i inne cuda na kiju. Dużo tego, co jest dziwne tym bardziej, że wcześniej autor pozwalał obie na nudne dłużyzny, w stylu retrospekcji poświęconej ojcu Erena.
Pomimo tego wszystkiego mniej więcej domyślam się, na czym to wszystko się skończy. Atak Tytanów od początku bym pompatyczną opowieścią o nieludzkich poświęceniach prowadzących do połowicznych zwycięstw. Wiadomo też, kogo udało się ochronić, oraz kogo poświecono. Ciekawe tylko, czy autor zdecyduje się na kolejny duży przeskok czasowy, by pokazać jak wygląda ten świat po kolejnych stu latach. Nawet by mnie to nie zdziwiło.
Atak Tytanów po 138 rozdziale
Re: Atak Tytanów po 138 rozdziale
Ich möchte, dass sie mir gleich in einer Titans munde…
LEVI
In einer Titans munde… Gewiss doch… in einer Titans munde. Sie ist reizend, nicht? Was ist's, das du in einer Titans munde haben möchtest, o süsse, schöne Mikasa, du, die schöner ist als alle Töchter Ackerman? Was sollen sie dir, in einer Titans munde bringen? Sag es mir! Was es auch sein mag, du sollst es erhalten. Meine Reichtümer gehören dir. Was ist es, das du haben möchtest, Mikasa?
MIKASA
Den Kopf des Eren. Gib' mir den Kopf den Eren! Ah! Du wolltest mich nicht deinen Mund küssen lassen, Eren! Wohl, ich werde ihn jetzt küssen! Ich will mit meinen Zähnen hineinbeissen, wie man in eine reife Frucht beissen mag. Ja, ich will ihn jetzt küssen deinen Mund, Eren.
*fragment postmodernistycznego spektaklu operowego, Hajime Isayama „Mikasa”
kliknij: ukryte Fakt, całowanie odciętych głów to dość szokująca idea, ale niezbyt nowa (stara jak sama Biblia), czy oryginalna. Dodatkowo jakim cudem Eren jednak przetrwał, jako sama głowa? I co to za glut z którym walczy reszta bohaterów? Końcówka mangi jest w moim odczuciu kiepska.
Odpowiedź na komentarz użytkownika BlaXk Magic Mushroom
To nie jest sama jego głowa. Miała ona połączenie z kręgosłupem, a ono z koeli z resztą jego ciała, które zapewne znajduje się w szyi tytana, ale dodajmy, że nawet to odcięcie głowy nie daje 100% pewności, że on umiera w tym momencie. Było już wspominane w przeszłości, że ludzie zdolni do przemieniania się w tytany mogą przenieść swoją siłę witalną w inne części ciała. Zrobił tak min. Reiner przy ataku Leviego czy sam Eren podczas strzału z broni przez Gabi. Dopóki nie zniszczy się całego ciała, dalej jest szansa na przeżycie jeśli tylko użył tej mocy. Mógł tez stworzyć podobiznę swojej twarzy z mocy obuchowego i schować się gdzie indziej. Jest bardzo dużo możliwości wraz z tym, że faktycznie umarł. Po prostu twórca stworzył takie uniwersum i takie zasady w nim panujące, że tak naprawdę może zrobić wszystko i będzie to logiczne.
Ten glut to część hallucigenii odciętej z postaci tytana pierwotnego przez Jeana. Isayama tworząc/wymyślając byt, który stworzył tytany poprzez symbiozę z ciałem młodej Ymir wzorował się właśnie na tym pradawnym, wymarłym stworzeniu.
Według mnie końcówka jest dla cb kiepska, ponieważ po prostu jej nie rozumiesz.
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika BlaXk Magic Mushroom
Ten glut to po prostu kolejny pretekst żeby jeszcze bardziej przedłużyć finałową walkę, bo jako część tej całej hallucigenii (doczytałem, ciekawe zwierzątko) powinien wylecieć w powietrze. Ale ok, witaj nam nieśmiertelny glucie, głowo Erena i Mikaso‑Salome.
Po prostu wolę żeby autor przedstawił mi konkretną, spójną wizję jak to wszystko było możliwe, z jak najmniejszą ilością niedomówień.
Podsumowując, dzięki za garść ciekawych teorii i informacji, ale zdania nie zmienię. To jest słabe, chyba że ostatni rozdział coś zmieni – w co wątpię.
Odpowiedź na komentarz użytkownika BlaXk Magic Mushroom
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika BlaXk Magic Mushroom
W poprzednim komentarzu wcale temu nie zaprzeczyłem, zresztą co tu jest do rozumienia? Można mieć pewne mniemanie na temat tego co się wydarzyło, jakieś hipotezy, niestety bez pełnego zrozumienia. Żeby była jasność zarzut dotyczy głównie finałowej walki, nie całości mangi.
Konkrety to mają być w mandze, dostarczone przez autora. Tymczasem finałowa walka jest chaotyczna, ze zwrotami akcji które naprawdę ciężko wytłumaczyć nawet w ramach tego „dużego i wolnego” świata przedstawionego.
Odpowiedź na komentarz użytkownika BlaXk Magic Mushroom
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika BlaXk Magic Mushroom
Zdradź, proszę, o co chodzi. Pliiiiiiiiz!
Odpowiedź na komentarz użytkownika imspidermannomore
Re: Atak Tytanów po 138 rozdziale
Re: Atak Tytanów po 138 rozdziale
Re: Atak Tytanów po 138 rozdziale
Re: Atak Tytanów po 138 rozdziale
Odpowiedź na komentarz użytkownika imspidermannomore
Re: Atak Tytanów po 138 rozdziale
Odpowiedź na komentarz użytkownika Mruk
Re: Atak Tytanów po 138 rozdziale
Zależy mi tak naprawdę na tym jak się to skończy – i tutaj epilog może jeszcze naprawić nieco wrażenia. kliknij: ukryte Interesuje mnie aby Jean, Gabi ocaleli. I jakoś sobie ułożyli żywot. Jak moc tytanów zaniknie to możliwe, że to przedłuży życie Annie, Reinera (który jednak pewnie od ran umrze) oraz Armina. A Armin będzie narratorem końcówki i architektem nowego świata. Inna sprawa, że może być tam coś w stylu o nie glutek wywołał burzę czasoprzestrzeną i teraz cofamy się w czasie gdzie nigdy się nie wydarzyło i nigdy Tytanów nie było.
Doczytam do końca i jak na długą mangę trzymało to poziom ale końcówka jest średnia.
Re: Atak Tytanów po 138 rozdziale
Atak Tytanów po 137 rozdziale
Re: Atak Tytanów po 137 rozdziale
Rozdział 137... Ale na serio??
A tak na serio(?), w momencie kiedy zmarli zaczęli pomagać w walce to przerwałam na chwilę lekturę, żeby zmienić sobie podkład muzyczny na: [link]
Liczę na Ostateczne Starcie 2 w przyszłym rozdziale…
Re: Atak Tytanów po 137 rozdziale
Odpowiedź na komentarz użytkownika Askortt
Re: Atak Tytanów po 137 rozdziale
134
Odpowiedź na komentarz użytkownika SJZ
kilka szybkich wzmianek:
- obecnie już niedługo nastąpi premiera 136 rozdziału (9 stycznia).
- liczba rozdziałów jest symboliczna, ponieważ jest ukłonem w stronę klątwy Ymir (liczba lat) nałożonej na każdego posiadacza mocy tytana (13) i liczby tytanów (9). Można to też interpretować tylko pod klątwę Ymir (1+3+9=13).
- odnośnie anime spekuluje się, że 16 odcinkowy finałowy sezon zakończy się w okolicach 122 rozdziału mangi (wynika to z trailerów promujących) i następnie ujrzymy albo part 2, albo 1‑2 filmy kończące całą historię.
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika SJZ
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika SJZ
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika SJZ
Atak Tytanów po 130 rozdziale
I jeszcze ta postać Erena. Jak zapowiedź nadchodzącego koszmaru.
Re: Atak Tytanów po 130 rozdziale
Odpowiedź na komentarz użytkownika ryuu
Re: Atak Tytanów po 130 rozdziale
Odpowiedź na komentarz użytkownika Rinsey
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Rinsey
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Rinsey
Re: Atak Tytanów po 130 rozdziale
Re: Atak Tytanów po 130 rozdziale
Atak Tytanów po 122/123/124 rozdziale
Mózg doszczętnie 🤯, a autor bez wątpienia dalej pijany. 🥴🍶
A w sumie tak sobie ostatnio myślałem… czy kiedykolwiek mangaka w końcu wróci do tej postaci, bo wydawało się, że o niej kompletnie zapomniał, a tu proszę. kliknij: ukryte Annie comeback! 😲 I też już sam nie wiem czy mam się z tych wszystkich wydarzeń cieszyć, czy płakać… Może mam pierwsze zbyt mylne wrażenie, ale wydaje się to takie na szybko i po łebkach zrobione, no ale kupy się trzyma, więc narzekać raczej nie mogę… na razie. Niemniej… kliknij: ukryte „pływający kręgosłup” jako przyczynę wszelkiego zła mógł sobie już darować, chociaż ciul wie co to tak naprawdę było.
Atak Tytanów po 121 rozdziale
Rozdział 121
Shingeki no Evangelion rozdział 120
kliknij: ukryte Jeśli dobrze zrozumiałem Ymir nie otrzymała żadnej mocy tytanów, lecz zdolność do niemal nieograniczonego wpływania na umysły i ciała wszystkich spokrewnionych z nią osób. Tak nieprawdopodobna potęga jednakże ją przytłoczyła. Z powodu braku wyobraźni i (być może) inteligencji wykorzystała ją tak jak umiała – zmieniając siebie i poddanych w olbrzymy, zdolne z łatwością karczować lasy, budować drogi i pokonać nawet najgroźniejszych wrogów. W jej prostym umyśle najpewniej wyglądało to całkiem nieźle, więc postanowiła przekazać tą moc swoim dzieciom i wszystkim następnym pokoleniom. Aby do tego doszło musiała się sama uwięzić w świecie poza czasem i przestrzenią, skąd udzielałaby swoich mocy kolejnym władcom Eldian. Wygląda bowiem na to, że potęga jaką otrzymała należy tylko i wyłącznie do niej i zniknęłaby wraz z jej śmiercią. Problem polega na tym, że wieczność spędzona w tym dziwnym miejscu zmieniła ją w bezmyślną lalkę i jedynie od jej gości zależy jak wykorzystają jej moc.
Efektem tego są wydarzenia z kolejnych tomów Ataku Tytanów. Tak się kończy bezmyślne korzystanie z niemalże boskich zdolności do których się nie dorosło i których się ani przez chwilę nie rozumiało. Dwoma tysiącami lat bezsensownego okrucieństwa i ludobójstwa.
Rozdział 119
Re: Rozdział 119
Odpowiedź na komentarz użytkownika GLASS
Re: Rozdział 119
Odpowiedź na komentarz użytkownika Łowca czarownic
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Łowca czarownic
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Łowca czarownic
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Łowca czarownic
Tak przeprowadzona przemiana to jeszcze gorsze rozwiązanie niż jakby nic nie zmieniał. Też nielogiczne i słabe ale nieco mniej. Nic to będę czytał dalej i dobrze, że to już się kończy – rozwiązanie mnie ciekawi nawet jeśli forma i pomysły przedstawione irytują.
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Łowca czarownic
kliknij: ukryte
Kompletna bzdura. To, że ich odtrąca w ostatnim arcu nie znaczy, że już ich nie lubi. Jak widać ma jakiś specjalny powód dlaczego to robi (i pewnie to wyjdzie w ostatnich 2 rozdziałach). Wystarczy wziąć pod lupę jego pamiętną rozmowę z Arminem i Mikasą. Tam ich obraża (chociaż o Arminie powiedział prawdę) i używa swojej teorii o ackermanach, która jak się okazała jest fałszywa. Jego rozmowa z Zeke w rozdziale 130 wskazuje na jakiś specjalny powód. Wystarczy tylko prześledzić jego minę, gdy Zeke wyśmiewa całą tę rzecz o niewolnikach – ackermanach. Jest on widocznie rozczarowany, że nie jest to prawda jakby chciał uniknąć czegoś co ma nadejść. Tutaj ocenię to jak wyjdą pozostałe rozdziały.
Nadal to jest jego rodzina, której nie może zignorować. Byłby po prostu chamem jakby udawał, że Zeke nie istnieje. Takich rzeczy się po prostu nie wybiera i co jest złego, że chciał się zapoznać ze swoim bratem? W każdym razie to wszystko i tak zostało obalone. Nadal dla niego ważniejsi są jego przyjaciele niż jego brat, którego tylko wykorzystał, żeby zdobyć moc foundera do swojego celu.
No przemiana Erena jest logiczna tutaj. W końcu każdy by zeschizował jakby znał swoją przyszłość i chciał ją zmienić. Jedyne co Eren później robi to ją w pełni akceptuje i chcę zobaczyć do czego to później dojdzie. To czy jego działania są moralne to już inna kwestia. Sama przemiana jest zgodna z dzieckiem Eren, jak i rageren, który też tylko masakrował by ludzi nie znając ich powodów.
[/cytuj]
Trochę racja jest chodzi o bohaterów z drugiej strony nie wiem co miało by się tutaj coś zmieniać skoro w późniejszych rozdziałach (106‑120) są jak rodzina i siebie wspierają. Nie oczekuję, że nagle będą shipy i pairingi, bo to jest najgłupszy sposób, żeby pokazać „O relacje między bohaterami się zmieniły”
Czyli powinni być parą, bo jak nie są parą to w takim razie nie było żadnego character developmentu.
Nie Eren ześwirował tylko on robi coś, żeby jego ludzie przetrwali. Inną rzeczą jest, że znając taką przyszłość każdy by miał schizy i inne rzeczy.
Koment do tych wyżej rzeczy jeszcze.
Nie ma syndromu mesjasza tylko robi wszystko, żeby raz na zawsze zamknąć cała tę wojnę, a nie przedłużać ja w nieskończoność. Przy okazji chcę ocalić swoich ludzi.
To jest chyba najgłupszy zarzut podług Erena. W takim razie najlepiej jakby po prostu czekał na swoją śmierć i najbliższych mu osób. Jeśli chodzi o Marley to Eren dopiero zareagował jak wypowiedzieli wojnę Paradis a cywilów tam też pchało dowództwo Marley więc jakby nie patrzeć to jest ich głównie wina. Tylko co z tego skoro tam są głównie Eldianie a oni (Marley) i tak mieli sytuację win‑win nieważne czy Eren by się pojawił czy też nie. Obwinianie Erena o śmierć Sashy też jest śmieszne. To jest wojna, a tutaj umierają ludzie. Dziwnym trafem każdy obwinia Erena, a nie Jeana, który zaniedbał straż wejścia.
Spoiler z rozdziału 109
Re: Spoiler z rozdziału 109
Albo mam omamy, albo znowu jest lepiej
Fakt, najpierw musiałam spędzić trochę czasu na SnK Wiki. Mangaka może i ma spójną, ciekawą koncepcję świata przedstawionego, układanka ładnie zazębia się w całość, jestem pod wrażeniem i w ogóle, ale bogowie, jak koszmarnie, chaotycznie była wcześniej ta układanka wykonana. Flashbacki, przeskoki w miejscu i czasie, multum nowych postaci, ściany tekstu. To jakby dać człowiekowi puzzle, na każdym z nich masa informacji do przetrawienia, wydzielać je czytelnikowi raz na jakiś czas i oczekiwać, że ten będzie je składał z pamięci i na wyrywki. Jak to ktoś napisał w komentarzach do drugiej serii anime: „gubienie widza w żadnym razie nie świadczy o geniuszu; jest dokładnie przeciwnie”.
Kudosy dla ludzi z Wiki, że im się chciało te puzzle układać. W każdym razie znowu wiem, co się dzieje, akcja zaczęła litościwie rozgrywać się we względnie stałym miejscu i czasie, retrospekcje dotyczyły już poznanych postaci i były łatwe do osadzenia w fabule, same kadry też jakby klarowniejsze – i rany, od razu znacząco lepiej się toto czyta.
Eren faktycznie fajniejszy, aż nasuwa mi się skojarzenie z timeskipem z FFXV, także w wyglądzie głównego bohatera.
Na tle tego, jak manga ssała wcześniej, dużo rzeczy przypadło mi do gustu, ale najbardziej chyba pełna napięcia kliknij: ukryte konfrontacja Reinera z Erenem, jeszcze przy udziale kolejnego chłopaczka z ideologicznie przepranym mózgiem. Sam Reiner jako ciekawa postać bardzo na plus, i dorosły, i w dzieciństwie. Swoją drogą, patrzę właśnie na drugą serię anime i jestem od wrażeniem, jak bardzo spójny jest Reiner z tamtych chwil z Rainerem pokazanym kilkadziesiąt rozdziałów później. Aż uwierzę, że mangaka od początku wiedział, co pisze, a nie na bieżąco łatał dziury fabularne.
kliknij: ukryte Co do wybuchu walk w getcie, mam mieszane uczucia. Z jednej strony, Eren dosłownie podłożył się Willy'emu, który zaangażował całą sytuację, w tym śmierć swoją i wielu cywilów. Trudno się cieszyć, kiedy protagonista działa pod dyktando wroga. Ale z drugiej strony, Eren nie miał większego wyboru. W sytuacji, kiedy cały świat wypowiada ci mocno nierówną wojnę, możesz albo spuścić głowę i czekać na rzeź, albo od razu się bronić.
To napisawszy… pomału zaczynam wierzyć, że to naprawdę „diabeł” zesłał im tę moc tytanów, bo po 102 rozdziale nie mam pojęcia, czy i jak ten świat kiedykolwiek wyplącze się wojen, nienawiści i mordowania rzesz ludzi na prawo i lewo.
Opinia po dogonieniu do 96. rozdziału
Kreska z pewnością się poprawiła na przestrzeni tylu rozdziałów. Acz pewna prawidłowość jest zachowana – czyli postaci w statyce obecnie wyglądają okej, natomiast sceny ruchu, dynamiczne, czy tła są… no cóż, nie rozpieszczają.
Co jednak jest absolutnie niesamowite w tej serii, to świat przedstawiony. Z pozoru prosty – ostatki ludzkości żyjące za wielkim murem, oblężone przez bezmózgie tytany, których jedynym celem jest zeżarcie ludzkości. I to wystarcza, by stworzyć niesamowity klimat, w którym ludzkość walczy o przetrwanie i jest absolutnie przyparta do muru. Świat sam w sobie całkiem spójny, ciekawy, nikt nie mógłby narzekać, gdyby tak właśnie było. A potem… a potem dzieją się rzeczy niesamowite. Otóż autor mówi – nie, oj nie. Ja wam pokażę, jak bardzo się mylicie. Nie po to wam podrzucałem wskazówki, by na tym poprzestać. Ja wam pokażę, że sytuacja nie była wcale taka beznadziejna – zawsze może być gorzej. Tu wiele rzeczy ma wytłumaczenie. I tutaj chyba nastąpił rozłam w fandomie, bo klimat się diametralnie zmienia… Ja sama mam mieszane odczucia. Z jednej strony – mają rozmach; z drugiej – ogromny dysonans między tym, co obecnie prezentowane było, a tym, co zostaje ujawnione.
kliknij: ukryte Chodzi mi oczywiście o wszystkie rewelacje, ujawnione głównie przez retrospekcje z ojcem Erena dzięki temu, że odkryli co tak naprawdę było w piwnicy. Bo tajemnicze moce, rodzina królewska, specjalne tytany… to jeszcze wszystko było na jedno kopyto. A potem nagle nazi, getta, pranie mózgów, wykorzystywanie tytanów do wojen z artylerią, propaganda – tak oto wygląda świat, który miał być przecież przyjaznym światem, który tylko czeka aby go zwiedzić – po unicestwieniu tytanów. I nagle wszystko co się dzieje wewnątrz murów wydaje się być kłótnią dzieci, które mają w ręku grabki – a przeciw nim stawia się marines z atomówkami. A więc Eren i spółka tak gorliwie chcą opuścić mury, zabić tytanów… a tak naprawdę czeka na nich tam 10‑ta Wojna Światowa. Ożesz.
I zgadzam się, autor strasznie zaniedbał w tym momencie własnych głównych bohaterów, jakby zadławił się tym, że on musi nam przedstawić ten okrutny świat ze wszystkimi detalami. Eren – niewiele się zmienił, acz przestał być irytujący aż tak. Mikasa – ona cały czas jest maszynką do zabijania. A Armin… okej, on na ich tle wypada najlepiej. Ale generalnie jakoś autor potrafi o wiele lepiej poprowadzić już poboczne postaci – np. taki Kenny był genialny.
No, ale trzeba przyznać, że autor potrafi grać na emocjach. Śmierć tu szokuje. Na dodatek śmierci tu jest mnóstwo, a nie przestaje szokować. Można trochę przywyknąć do trupów, ale zaraz coś trochę się zmieni i znów jest szokująco. Mi zapadło szczególnie w pamięć moment, jak Zwiadowcy nagle stali się celem do unicestwienia i ich opory moralne przed zabijaniem innych ludzi. To było naprawdę ciekawie poprowadzone.
I pierwszy tom nigdy już nie będzie taki sam… ciekawe tylko kiedy wreszcie w najnowszej akcji pojawi się Eren i spółka? Od wielu rozdziałów nic o nich nie było słychać, a „timeskip” był potężny… Mam nadzieję, że dotrwam chociaż do tego momentu, bo obawiam się, że znów „odskoczę” od tej mangi na dłuższy czas, by potem pożreć ją w całości. Bo jest dobra, naprawdę dobra. Niesamowicie zaskakująca. Bezwzględna i okrutna. A przy tym logiczna.
Na początku dawałam jej 9/10, potem jak zwolniło tempo, to 6/10. Ale teraz myślę, że jakieś 7,5/10.
Uch
Re: Uch
A kreski będę bronić. Względem pierwszego rozdziału Isayama zrobił ogromny postęp :)
Kompletnego napisania od nowa wymaga też akapit poświęcony postaciom. Głównie ze względu na bardzo przedmiotowe traktowanie postaci, a w szczególności trójki głównych bohaterów, chwilami sprawiających wrażenie dodanych na siłę. Autorowi ewidentnie bardziej zależy na prowadzeniu fabuły, niż na własnych bohaterach i chętnie odsuwa ich na bok, nie troszcząc się o rozwój relacji i charakterów. Powiedzmy sobie szczerze – ile razy w ciągu ostatnich tomów Mikasa miała okazję wyjść z roli fruwającego terminatora i okazać trochę osobowości? Raz?
Mimo to jestem zadowolony z własnego tekściku. Ukazał się w czasach, gdy Atak Tytanów był w Polsce kompletnie nieznany, a możliwość jego wydania przez JPF – żadna. Od tego nabił portalowi Tanuki mnóstwo dodatkowych odsłon, zachęcił JPF do zakupu licencji i pewnie nieco zwiększył sprzedaż tomików oraz służył pomocą czytelnikom. Może nie są to ogromne osiągnięcia, ale wystarczą mi w zupełności.
Nowa recenzja będzie jednak niezbędna, tym bardziej, że manga powoli zbliża się do końca. Zaś nowy tekst na pewno zastąpi dotychczasowy jako recenzja główna. Są jacyś chętni?
Taki argument możesz zarzucić do każdej serii za niepodawanie wcześnie odpowiedzi. Ta manga to również ma tag „Mystery” i autor nie ma absolutnie żadnego zobowiązania podawać jednych z bardzo ważnych odpowiedzi na początku mangi tylko dlatego, bo jakiś recenzent jest na tyle niecierpliwy, że musi już musi pisać recenzje o niekompletnej mandze. Do tego jeszcze używa rzeczy niewyjaśnionych jako przytyk, by coś tej serii zarzucić. Zresztą podawanie wcześniej odpowiedzi zamieniłoby tę serię w zwykłe zabijanie dużych golasów bez fabuły.
Jeszcze mam taką mało teorię, która może kogoś zaciekawi. kliknij: ukryte Odnośnie tego tytana co pomógł ludziom 100 lat wcześniej. Wyglądem przypomina małpiego tytana. Skojarzyło mi się po długich rękach. Tylko teraz nasuwa się pytanie, po co im pomógł, dał im tę moc, „postawił” mury, a potem nagle wpada i ich zabija
Atak Tytanów TOM 3 (c:
Re: Atak Tytanów TOM 3 (c:
62 rozdział
W każdym razie ostatnio same zwroty akcji i chociaż co miesiąc czekam na nowy rozdział, to za każdym razem trzęsę portkami na to co się zaraz stanie, bo niczego nie można się spodziewać a nawet jeśli, to Isayama już dba o to by podać to w jak najbrutalniejszy sposób.
Dziękuję.
Re: 62 rozdział
co do pozostałych zagadnień, mam nadzieję, że jakoś to wszystko rozwiną bo ta migawka wspomnień, kto, co, dlaczego XD mam mętlik mały XD
Re: 62 rozdział
Re: 62 rozdział
Re: 62 rozdział
Re: 62 rozdział
Re: 62 rozdział
I przy okazji wychodzi na jaw, kliknij: ukryte że za nieprzeciętną siłą Mikasy i Leviego też kryje się coś więcej.
Atak Tytanów TOM 2 :-)
Re: Atak Tytanów TOM 2 :-)
Atak Tytanów TOM 1 [-:
Nuda
kliknij: ukryte Najpierw atak na Trost, w którym sporo się działo, później wyprawa za mur, podczas której też nie było za wiele czasu do wytchnienia, następnie akcja z kobietą tytan w mieście, a później przedostanie się tytanów za mury.
I o ile na brak akcji nie możemy narzekać nawet teraz, to brakuje mi tu czegoś… brakuje mi smaczków. kliknij: ukryte Toczy się ta cała walka o odbicie Erena i Christy, a przy tym nie dowiadujemy się zupełnie nic nowego na temat tytanów. Dostaliśmy co prawda jedną z teorii na temat tego, iż tytani zjadają ludzi by ponownie stać się tytanołakami oraz to, że praktycznie każdy tytan ma na swoim karku uwięzione szczątki człowieka, ale to tylko teorie oraz gdybania i z pewnością będą prawdziwe tylko w połowie.
Cała ta wojna kliknij: ukryte oddział zwiadowczy vs. reszta świata jest strasznie naciągana i gdy widzimy postacie, które do tej pory kierowały się w miarę zdrowym rozsądkiem oraz umysłem strategicznym, a teraz postanowiły od tak sobie wypowiedzieć wojnę całemu królestwu, ma się wrażenie, że czyta się zupełnie inną mangę.
Liczę na to, że to się zmieni w następnych chapterach, a cała ta saga, która teraz trwa, szybko się zakończy.
Tłumaczenie, dialogi
Nazwa sprzętu umożliwiającego dokonywanie skoki i ataki z powietrza została przetłumaczona jako „sprzęt do manewrów przestrzennych”. Niby nic, czyta się bez problemu i wiadomo o co chodzi, ale w języku polskim ta nazwa to aż trzydzieści liter! Zajmuje przynajmniej połowę dymka, w którym zostaje użyta. A spróbuj włożyć ją w usta postaci, która wydaje komendy w boju. „Szybko! Podaj mi mój sprzęt do manewrów przestrzennych!” albo „Mój sprzęt do manewrów przestrzennych nie działa!” Czy to brzmi naturalnie? Nie. Dla porównania: w angielskim tłumaczeniu brzmi znakomicie: „3D gear”. Nie można było w skrócie nazwać tego sprzętu po prostu Sprzętem, przez duże S, zwłaszcza w dialogach? Tym bardziej, że chodzi o terminologię wojskową, gdzie skróty i uproszczenia są podstawą funkcjonalności języka? Do starszego sierżanta sztabowego nikt nie zwraca się per „panie starszy sierżancie sztabowy” tylko „panie sierżancie”.
Albo komenda nakazująca ruszanie do boju: „rozpocząć manewry przestrzenne!”, zamiast zwykłego „do ataku!” Może i dobrze wygląda w podręczniku taktyki, ale w ustach dowódcy, na polu bitwy? („Przepraszam, panie starszy sierżancie sztabowy, bo nie dosłyszałem ostatniego słowa: to jakie manewry mamy rozpocząć?”)
Moje negatywne wrażenie w trakcie czytania dodatkowo potęgowała ogólna „niepotoczność” języka używanego przez bohaterów i kanciastość zdań sprawiających wrażenie, jakby poświęcono im za dużo uwagi w procesie tłumaczenia, przez co stały się przekombinowane i straciły naturalną lekkość zwyczajnej mowy, przede wszystkim w ustach dzieci i nastolatków. Chwilami naprawdę trudno się czyta zdania, które już pojedynczo sprawiają wrażenie dziwnie kanciastych, a już gdy układają się w dialog brzmią wręcz nienaturalnie. Jestem przekonany, że czytanie na głos, tego co się napisało, bardzo pomogłoby w pisaniu i tłumaczeniu dialogów. Może następnym razem?
Re: Tłumaczenie, dialogi
Co do sprzętu do manewrów – zauważmy, że w oryginale nazwa też jest stosunkowo długa, bo ma aż sześć znaków kanji. Choć lepiej przeliczyć to na standardowe jednostki trwania dźwięku w fonetyce, czyli mory. Japońskie „rittai kidou souchi” ma ich 10, podczas gdy polskie tłumaczenie – 8. Przy czym nic nie stoi na przeszkodzie, by skracać tę nazwę do „sprzęt do manewrów” lub, jeśli kontekst będzie jasny, nawet do samego „sprzęt” (dodajmy, że termin japoński skracany, z tego, co pamiętam, nie bywa).
„Rozpocząć manewry przestrzenne” -> tak, w oryginale tak się właśnie wysławiają. To jest wojsko, muszą być precyzyjni i formalni. „Do ataku” nie musi oznaczać manewrów przestrzennych, a manewry przestrzenne nie muszą oznaczać ataku. Gdyby w oryginale było coś mniej sztywnego, a bardziej naturalnego, tak by zostało przełożone.
Co do innych „nienaturalnie brzmiących” zdań – czy mógłbym prosić o przykłady? Łatwiej będzie się do nich odnieść.
Re: Tłumaczenie, dialogi
Re: Tłumaczenie, dialogi
Kwestię „niepotoczności” trudniej wyjaśnić na przykładach, bo to, co dla jednego brzmi naturalnie i płynnie, dla drugiego takim może nie być. Jak pisałem wcześniej, bardzo pomaga wypowiadanie kwestii dialogowych na głos. Czy w ten sposób skonstruowana wypowiedź brzmi naturalnie czy nie? Oczywiście, z zastrzeżeniem, że to kwestia indywidualnej wrażliwości i to co dla mnie brzmi dziwnie czy niezręcznie, niekoniecznie musi być takim dla innego czytelnika, ale mimo to postaram się podać kilka przykładów.
1. Rozdział 1 (strony nie są numerowane, dlatego nie mogę podać dokładnego umiejscowienia tekstu), kwestia wykrzyczana przez matkę Brauna, kiedy zwrócono jej „resztki” syna:
- Nawet jeśli nie dokonał żadnych bohaterskich czynów to jego śmierć na pewno przyczyniła się do zwycięstwa ludzkości!!!
Czy ta kwestia brzmi naturalnie? Widzę przynajmniej trzy „wielkie” słowa (podkreślone przeze mnie) sprawiające, że zdanie brzmi aż za bardzo patetycznie, jakby wzięte wprost z okolicznościowego przemówienia na akademii „ku czci”.
2. Ten sam rozdział, Eren z wiązką chrustu na plecach, za sprawą Mikasy ląduje na ziemi.
- Zwariowałaś!? Co ty wyprawiasz!? Rozwaliłaś nasz chrust…!
Mam wrażenie, że chrustu nie da się „rozwalić”, za to na pewno można go rozsypać. Rozwalić można co najwyżej pryzmę czy stertę chrustu ale sam chrust? W takiej formie, jak w mandze, brzmi to – moim zdaniem – co najmniej niezręcznie.
3. Ponownie w tym samym rozdziale, bohaterowie rozmawiają siedząc nad brzegiem kanału. Kwestia Armina:
- Zgodnie z polityką rządu królewskiego, samo zainteresowanie światem zewnętrznym uważa się za swojego rodzaju tabu.
Mam wrażenie, że nie brzmi to jak jak spontaniczna wypowiedź dziecka, a bardziej jak formalna formułka wyjęta z obwieszczenia administracji. Czy takim językiem rozmawiają między sobą dwunastolatkowie? „Zgodnie z polityką rządu” – zaraz widzę dorosłego polityka wygłaszającego przemówienie w Sejmie, sypiącego z kartki gładkimi, wcześniej dopieszczonymi zdaniami. Trudno mi było oprzeć się wrażeniu, że Eren i spółka posługują się językiem dorosłych i mają w tym nienaturalną wręcz wprawę.
Na tych trzech pierwszych z brzegu przykładach z pierwszego rozdziału poprzestanę, bo wyliczanie wszystkich fragmentów tekstu, które budzą moje wątpliwości zajęłoby więcej miejsca, a przecież nie chodzi o wymienianie ich punkt po punkcie, a tylko o zaprezentowanie przykładów świadczących o tym, dlaczego w moich uszach język, którym posługują się bohaterowie, „zgrzyta”. Chciałbym móc napisać bardziej konstruktywny komentarz, ale do tego brakuje mi odpowiedniej wiedzy, by przedstawić bardziej rzeczowe argumenty. Tak jak pisałem wcześniej, sprawa opiera się na wrażeniu, mimo to mam nadzieję, że przedstawiłem swój punkt widzenia w miarę składnie i wyraźnie, choć po amatorsku.
Jednocześnie proszę nie traktować mojego komentarza jako zarzutów, do których należy się odnieść, a jedynie jako opinię ze strony szeregowego czytelnika. Trudno dyskutować na temat czegoś tak ulotnego jak wrażenie, którego przecież nie da się zmierzyć ani zważyć a już sam fakt, że moje uwagi zostały zauważone i rozważone (niezależnie od rezultatu tych rozważań), sprawił mi wielką satysfakcję.
Re: Tłumaczenie, dialogi
Re: Tłumaczenie, dialogi
Re: Tłumaczenie, dialogi
Oczywiście, że zdaję sobie sprawę. Tytuł mojego pierwszego komentarza brzmi „Tłumaczenie, dialogi” i odnosi się do dwóch kwestii. Moje największe wątpliwości dotyczyły tego, czy wierne tłumaczenie z japońskiego na polski jest tłumaczeniem dobrym i funkcjonalnym (patrz: trzydziestoliterowa nazwa Sprzętu na pół dymka, a do tego jeszcze spróbuj posługiwać się taką nazwą na co dzień).
Natomiast w drugim komentarzu odpowiadam już bezpośrednio na pytanie dotyczące dialogów:
Ponieważ stopka redakcyjna wymienia osoby odpowiedzialne za korektę domyślam się, że ostateczne brzmienie dialogów jest owocem pracy zbiorowej tych osób i tłumacza. I z powodów, które wymieniłem, ten owoc niespecjalnie mi smakował. Być może to tylko kwestia gustu, ale starałem się moje zdanie konstruktywnie uargumentować na wypadek, gdyby jednak było coś na rzeczy.
Podobno tłumaczenia są jak kobiety – wierne nie są piękne, piękne nie są wierne. Trudno zrobić coś pięknego z materiału wyjściowego niskiej jakości, ale wydaje mi się, że w tłumaczeniu można przynajmniej największe babole poprawić. Nie po to, żeby było dokładnie tak jak w oryginale, ale po to, żeby przyjemnie się czytało i żeby manga nie była wyłącznie książeczką z obrazkami do oglądania.
Re: Tłumaczenie, dialogi
Pamiętajmy też, że po przeczytaniu pierwszego tomu mamy dostęp do niewielkiej próby z tego języka, a jako że ten jest różnorodny, trudno o pewną opinię.
Czego za mało widzę w tym tomie, to klimatu, który wyróżniałby sposób komunikacji postaci, ten świat jest w końcu bardzo specyficzny. Ten wydawał mi się niemal identyczny jak np. w Fullmetal Alchemist, gdzie panuje przecież zdecydowanie inny nastrój. W tym przypadku nie można winić oryginału, bo to rzecz tak specyficzna i kulturowo osadzona, że tłumacz musi to wykreować praktycznie od podstaw. Paradoksalnie sztywność niektórych fraz w tym pomaga, dodając im specyfiki właśnie. Jest to w końcu świat trzymany w żelaznym rygorze, można sobie wyobrazić, że postacie trzymają go nawet w kryzysowych sytuacjach, i nawet kosztem efektywności.
Re: Tłumaczenie, dialogi
Re: Tłumaczenie, dialogi
-------
1. Rozdział 1 (strony nie są numerowane, dlatego nie mogę podać dokładnego umiejscowienia tekstu), kwestia wykrzyczana przez matkę Brauna, kiedy zwrócono jej „resztki” syna:
- Nawet jeśli nie dokonał żadnych bohaterskich czynów to jego śmierć na pewno przyczyniła się do zwycięstwa ludzkości!!!
Czy ta kwestia brzmi naturalnie? Widzę przynajmniej trzy „wielkie” słowa (podkreślone przeze mnie) sprawiające, że zdanie brzmi aż za bardzo patetycznie, jakby wzięte wprost z okolicznościowego przemówienia na akademii „ku czci”.
-------
I tak właśnie miały brzmieć. W oryginale matka rzuca tekstami właśnie jakby się nasłuchała propagandowych tekstów (np. jinrui no hangeki no kate ni natta). Możliwe, że tak właśnie było i powtarza to, co np. wiele razy słyszała bądź czytała w jakichś obiegówkach, tego nie wiem. Jedno jest pewne – brzmi to z deka patetycznie.
-------
2. Ten sam rozdział, Eren z wiązką chrustu na plecach, za sprawą Mikasy ląduje na ziemi.
- Zwariowałaś!? Co ty wyprawiasz!? Rozwaliłaś nasz chrust…!
Mam wrażenie, że chrustu nie da się „rozwalić”, za to na pewno można go rozsypać. Rozwalić można co najwyżej pryzmę czy stertę chrustu ale sam chrust? W takiej formie, jak w mandze, brzmi to – moim zdaniem – co najmniej niezręcznie.
-------
Hm. Czy ja wiem? Jeśli się niesie związaną pakę chrustu, to chyba da się ją rozwalić, nie? : )
-------
3. Ponownie w tym samym rozdziale, bohaterowie rozmawiają siedząc nad brzegiem kanału. Kwestia Armina:
- Zgodnie z polityką rządu królewskiego, samo zainteresowanie światem zewnętrznym uważa się za swojego rodzaju tabu.
Mam wrażenie, że nie brzmi to jak jak spontaniczna wypowiedź dziecka, a bardziej jak formalna formułka wyjęta z obwieszczenia administracji. Czy takim językiem rozmawiają między sobą dwunastolatkowie? „Zgodnie z polityką rządu” – zaraz widzę dorosłego polityka wygłaszającego przemówienie w Sejmie, sypiącego z kartki gładkimi, wcześniej dopieszczonymi zdaniami. Trudno mi było oprzeć się wrażeniu, że Eren i spółka posługują się językiem dorosłych i mają w tym nienaturalną wręcz wprawę.
-------
No i tu znowu mamy podobne zjawisko – w oryginale też jest poważnie. Zresztą, Armin momentami tak właśnie mówi. Pamiętajmy, że jest to chłopak oczytany i nad wiek inteligentny, więc nic dziwnego, że posługuje się takim słownictwem. W oryginale też mamy sformułowania typu “seifu no houshin” czy “mirai eigou anzen” – przeciętny japoński nastolatek też takich nie używa. Słowem, jest to stylistyka dopasowana do postaci.
Hm, chyba tyle ode mnie. Mam nadzieję, że chociaż trochę rozwiałem wątpliwości. Pozdrawiam.
Re: Tłumaczenie, dialogi
Co prawda, wątpliwości pozostają tam gdzie były, a ja upewniłem się, że wciąż jestem umiarkowanym przeciwnikiem wiernego sposobu tłumaczenia, ale teraz wiem na pewno, że sięgnę po drugi tom polskiego wydania choćby tylko po to żeby przekonać się, jak będzie mi się czytało dialogi. Tym bardziej, że po obejrzeniu anime mam bardzo złe zdanie na temat uniwersum i fabuły SnK, a mangę kupiłem tylko dlatego, żeby przekonać się, w jaki sposób przetłumaczono nazwy własne i terminologię wojskową, z myślą o ewentualnym napisaniu szyderczego fanfika.
Życzę owocnej pracy i pozdrawiam.
Im dalej, tym lepiej
Dwie rzeczy, które w tej mandze z pewnością trzymają poziom, to dynamiczne, widowiskowe walki oraz fabuła, obfitująca w nieustanne, naprawdę nieprzewidywalne, a przez to ciekawe zwroty akcji. Świat przedstawiony, początkowo pełen dziur, z czasem zaczyna nabierać wewnętrznej logiki: wyjaśnia się chociażby kwestia budowy olbrzymich murów. Oczywiście, naciągane elementy, jak na przykład nadludzka odporność bohaterów i ich wierzchowców na zmęczenie, występują nadal, ale nie jest to nic, na co w shounenie nie można by przymknąć oka.
Nierówne są natomiast kreska, kadrowanie i po części również sposób prowadzenia fabuły. Pierwsze dwa‑trzy tomy wołają pod tym względem o pomstę do nieba. Anatomia zwierząt i ludzi leży i kwiczy; ci ostatni są narysowani tak koślawo, że miałam poważne trudności z rozróżnianiem poszczególnych postaci drugoplanowych. Sam układ kadrów w scenach walki oraz poszarpana chronologia wydarzeń do spółki z mało czytelnie wprowadzanym retrospekcjami sprawiają, że gdyby nie znajomość serialu, miałabym również problem z załapaniem, co dzieje się w poszczególnych scenach. Z czasem bardzo się to poprawia. Zdeformowani – celowo i z bardzo dobrym efektem – pozostają wyłącznie szeregowi tytani.
Na chwilę obecną nie mogę dać tej serii wyższej noty głównie ze względu na bohaterów. Owszem, jest ich wielu i każdy jakoś się wyróżnia, ale nie są to żadne porywające osobowości o skomplikowanych motywacjach. Eren, jak na głównego bohatera shounena przystało, wciąż wyciera sobie twarz naiwnymi ideałami (w jego przypadku: zemstą za wszelką cenę), dużo krzyczy, a przede wszystkim najczęściej najpierw robi, dopiero później myśli (o ile w ogóle), choć w ostatnich tomach zaczął jakby częściej panować nad wybuchowym temperamentem i używać głowy. O Arminie można powiedzieć właściwie tylko tyle, że jest inteligentny i oddany przyjaciołom. Dziwię się natomiast sama sobie, jak bardzo odpowiada mi Mikasa, zwłaszcza że z reguły nie przepadam za postaciami, które budują swoje życie wyłącznie na cudzym życiu. Niemniej jednak, 95% żołnierzy tak mocno dostaje od tytanów w tyłek, że dobrze jest mieć przynajmniej jedną postać, na którą można liczyć podczas walki. Z tego samego powodu polubiłam Leviego, choć jego również ze względu na charakter – mam słabość do postaci, nazwijmy to, honorowych, ale szorstkich w obyciu.
Wrogowie… wrogowie są dobrzy o tyle, że świetnie mi się ich nienawidzi jako zdrajców, szpiegów i morderców. Mam tylko nadzieję, że autor mangi doda im w końcu jakieś wiarygodne motywy postępowania.
Na koniec moja prywatna sugestia dla wszystkich, którzy zaczęli od obejrzenia anime, teraz pragną poznać ciąg dalszy, a nie są przy tym zapalonymi maniakami tytułu: zacznijcie od rozdziału 32., w którym rozpoczyna się walka z kliknij: ukryte Annie. Wcześniejsze wydarzenia pokrywają się z anime, a ich przewidywalność oraz początkowo paskudna kreska sprawiają, że przedzieranie się przez setki stron bardziej męczy, niż bawi. Od miejsca w którym urywa się serial, jest już tylko ciekawiej i lepiej.
Tajemnica za tajemnicą
Wraz z rozwojem akcji, która na samym początku wydawała się prostą koncepcją, czytelnik dostaje zestaw nierozwiązanych pytań w zatrważającej ilości. Pojawiają się kolejne szokujące i kompletnie nie dające się przewidzieć wydarzenia. Opad szczęki gwarantowany. Myślę, że autor z całą pewnością ma już cały schemat mangi w głowie, opracowany w najdrobniejszych szczegółach.
Ode mnie póki co 8/10, bo nie lubię przeładowania tajemnicami bez żadnych odpowiedzi.
Pytanie o jakość dalszych ttomów.
Re: Pytanie o jakość dalszych ttomów.
Re: Pytanie o jakość dalszych ttomów.
Re: Pytanie o jakość dalszych tomów.
Re: Pytanie o jakość dalszych tomów.
Re: Pytanie o jakość dalszych tomów.
Re: Pytanie o jakość dalszych tomów.
Re: Pytanie o jakość dalszych ttomów.
Recenzja? Seriously?
Re: Recenzja? Seriously?
Bo recenzja powstała w momencie, gdy było 6 tomów i nikt nie miał pojęcia, ile dokładnie tomów będzie, a materiału było wystarczająco dużo, by móc go jakoś sensownie ocenić?
Re: Recenzja? Seriously?
No, ale w sumie zawsze możecie dodać sobie erratę do recki fabuły jak chcecie ;)
P.S.
Fabuła może się zmienić na lepsze lub gorsze, ale co do rysunku nie mam większych złudzeń, ciągle jest paskudnie i jakoś nie ma większych postępów…
Re: Recenzja? Seriously?
Re: Recenzja? Seriously?
Ale recenzję One Piece na bazie 60 tomów jestem w stanie zrozumieć, jest wystarczająco dużo materiału do ocenienia i podjęcia werdyktu, w przypadku Tytanów nie jestem w stanie powiedzieć czy 6 tomów to dużo czy mało jak na recenzję.
Re: Recenzja? Seriously?
Re: Recenzja? Seriously?
Re: Recenzja? Seriously?
Re: Recenzja? Seriously?
Poza tym recenzent w każdej chwili może zmienić ocenę lub nanieść poprawki, takie sytuacje również się zdarzają.
Re: Recenzja? Seriously?
Poważnie...
W momencie gdy pisałem recenzję wciąż nie było jasne jak długim tytułem będzie Shingeki on Kyojin. Zresztą i dziś zgadywanie kiedy się zakończy jest niczym wróżenie z fusów i całość pewnie będzie wychodzić tak długo jak będzie się dobrze sprzedawać w Japonii. W samym tekście jednak jedynymi tego konsekwencjami są ograniczony do minimum i pełen gdybania opis fabuły oraz krótkie zdanie na samym jej początku. Nie mam więc wrażenia by tekst się zdezaktualizował, choć czytelnicy mają prawo traktować go jako niepełnowartościowy, lub jako tanukowy odpowiednik zajawek z Azunime.
Fabuła
miałem wrażenie,że cała fabuła i świat przedstawiony są
bardzo dobrze przemyślane przez autora i ma on już ogólny plan na wszystkie wydarzenia aż do samego końca mangi.
Początkowo sam koncept wydawał mi się zaledwie ciekawy,z czasem jednak fabuła i ogólnie świat wykreowany przez autora wydawał mi się po prostu…przemyślany(sorki że się powtarzam),a to za sprawą smaczków pojawiających się przez całą serie…w przeciwieństwie do innych serii,tutaj wydarzenia nie rozgrywają się za naszymi plecami,niektórych z nich jesteśmy świadkami i dostajemy co do nich liczne wskazówki,ale zwyczajnie jesteśmy zbyt głupi by je zrozumieć i domyślić się co chce nam przekazać autor.
Przykład?
kliknij: ukryte
1.Od samego początku dostajemy liczne wskazówki co do Reinara i Bertholda,jak chociażby to iż ten drugi cały czas milczy,ale pewnego razu nazywa Reinara wojownikiem.
2.Cała ta akcja z kobietą tytanem,która nawet została wyjaśniona przez Armina.
3.Kobieta pisząca notatnik została nazwana przez tytana imieniem Ymir.
I oczywiście liczne zaskakiwanie czytelnika,a tego jest
nawet za dużo by wymienić.
Dosyć ciekawym motywem jest motyw trzech murów i życia za nimi,choć one same wydają się być dosyć ciekawe.
Jedyną wadą mangi jest to że wychodzi co miesiąc.
Śledzę na bieżąco.
+/-
Dark fantasy ?
eeeeeeeeeeeeeeeee yyyyyyyyyyyyyyyyy uuuuuuuuuuuuuu
z jakiej paki ktoś to uznał za dark fantasy ani przez moment nie ma to takiego klimatu jak w Berserk'u(tylko parę tomów w roli ścisłości) czy w Beowulf`ie.
Owszem opowieść jest krwawa ale tylko z tego powodu wrzucać takie podrzędne tytuły do worka z df.
Re: Dark fantasy ?
Natomiast porównania do Berserka są po części nobilitujące, bo znam tylko jedne lepsze mangowe fantasy, a po części degradujące, gdyż najnowsze rozdziały na czele z walką z piratami z karaibów są zwyczajnie głupie. Przede wszystkim są jednak oklepane, gdyż większość dyskusji i artykułów w internecie na temat mangowych tytułów fantasy zaczyna się od porównań z Berserkiem, co robi się już nudne.
Poza tym z definicji dark fantasy jest tytułem łączącym fantasy z cechami horroru, co oznacza że SnK mieści się w definicji. Zresztą, widzę że polska wikipedia włącza do gatunku choćby Kroniki Wampirów Anny Rice, na czele z Wywiadem z Wampirem. Pewnie może być to dla niektórych szokiem, ale dobrze pokazuje że ten podgatunek nie ogranicza się do bitewniaków seinen.
Mogę prosić o wersję tego lamentującego okrzyku w mp3? Niestety przekopiowanie go do syntezatora mowy nie dało dobrego efektu, a jako budzik byłby świetny.
Re: Dark fantasy ?
Rozdział 43 + małe podsumowanie
Mikasa wścieka się na siebie z powodu niewykorzystania okazji do utłuczenia przeciwników dwoma cięciami mieczy, przez co wszyscy są w ogromnym niebezpieczeństwie. Teoretycznie najgorzej ma Eren spędzający większość stron próbując się zebrać do kupy po ciosie pancernego tytana i rozmyślając nad losem swego przyjaciela, co jedynie coraz bardziej go wkurza. Choć szczękę musiałem zbierać dopiero pod koniec, gdy dostaje power‑up i zamachuje się na wroga. Uwielbiam sposób w jaki ta manga łamie typowe dla shounenów schematy! kliknij: ukryte .Z drugiej strony ewidentnie wygląda na to że wrogowie go potrzebują w bliżej nieokreślonym celu i w najgorszym razie wyrwą mu rączki i nóżki. To też tłumaczy czemu Mikasa wciąż żyje – gdyby coś jej się stało, nie można by liczyć współpracę w głównym bohaterem. Pozostali tez próbują sobie jakoś radzić, tym bardziej że gigantyczny tytan jest nieporównywalnie łatwiejszy do pokonania z powodu swojej ociężałości. Kłopot w tym, że on też ma asa w rękawie i powinien przetrwać do czasu przybycia jego towarzysza. A to rozsądne skoro wynik walki wydaje się przesądzony i Eren mógłby wygrać tylko mając pod ręką jakieś uzbrojenie. Kłopot w tym, że to nie Neon Genesis Evangelion i na wykucie dla niego miecza, nożyka, czy tarczy nie ma co liczyć. Opanowane do perfekcji sztuki walki też na wiele się nie zdadzą, skoro pancerz wroga jest niemal doskonały i wydaje mi się że nawet rzucenie nim na ostry kawałek skały/drzewo/budynek nic by nie dało. Wygląda wiec na to że jedynym sposobem na ratunek byłoby wzięcie jego większego kumpla jako zakładnika lub ucieczka połączona z kombinowaniem jak wykorzystać teren w walce. W końcu ten pancerz musi sporo ważyć i wciągniecie tytana w jakieś podmokły teren mogłoby sporo ułatwić.
Przy okazji zauważyłem jak znakomicie Shingeki no Kyojin wykorzystuje motyw apokalipsy zombi stawiając większość typowych dla niej motywów na głowie. Przeciwnikami są oczywiście bezmózdzy (w większości wypadków) kanibale, ale reprezentujący potęgę natury, a nie śmierci. W końcu tytani pożerają wyłącznie ludzi ignorując wszystkie inne zwierzęta i są bezpośrednio zależni od energii słońca. W ich naturze można się nawet doszukiwać motywu słonecznego wojownika, pod warunkiem wystarczającej wewnętrznej złośliwości.
Inna jest też postawa bohaterów – tu nie chodzi o uciekanie gdzie pieprz rośnie i władza państwa nie sięga, przerywane kolejnymi strzelaninami. Wszyscy tutaj walczą dla dobra swoich rodzin i innych mieszkańców, mając nadzieje na odzyskanie utraconych obszarów miasta. Mało tego – w trakcie walk trzeba na sobie nawzajem polegać, bo pokonanie każdego tytana jest okupione ogromną liczba ofiar, a samotna walka jest z zasady wyrokiem śmierci. Bardzo ważne są też uczucia wyższe i pomimo naprawdę ciężkich przeżyć postacie wciąż są zdolne do współczucia, zaufania i empatii. Choć nie powiedziałbym, że dobrze na tym wychodzą.
Rozdział 42
Akcja ratunkowa zakończyła się uratowaniem kliknij: ukryte Ymir i reszty rekrutów, ale problemy dopiero się zaczynają. W końcu trzeba ją przetransportować do miasta, a wojskowi nie będą tym zachwyceni. Po swojej stronie ma jednak Erena i najgorszym na co byłoby stać wrogów, byłaby próba skrytobójstwa. Ale nic z tych rzeczy!
Najpierw zdziwiły mnie idiotyczne słowa Bertholdta o wyprawie do rodzimej wioski, co ze względu na ich stan i niepewna sytuację zakrawało na absurd. A w jeszcze większy szok wprawiły mnie później Rynera, wskazujące, że coś mu się stało w głowę. Ale szczęka opadła mi dopiero w trakcie krótkiej retrospekcji, gdyż autor zaserwował taki zwrot akcji, że trudno się po nim ogarnąć.
Mówiąc wprost – w następnym rozdziale czeka nas walka z kliknij: ukryte oboma głównymi przeciwnikami, w której Eren nie powinien mieć najmniejszych szans, a trup będzie ścielić się gęsto. Oczywiście nie wiadomo czy to ci sami tytani co sprzed pięciu lat, ale i tak czeka nas coś niesamowitego. I tylko dlaczego Eren tak bardzo ich interesuje? Raczej nie dlatego, że inteligentni tytani są bardzo nieliczni, gdyż pozbyli się jednej z nich bez większego żalu. Jedynym powodem takiego zachowania może być zaginiony od pięciu lat ojciec Erena i tajemnice które skrywają podziemia ich domu. A to oznacza, że doktor Jaeger kliknij: ukryte zginął zabierając do grobu ważne dla nich tajemnice, o których mógł się dowiedzieć podczas zwalczania epidemii sprzed lat. Nie byłoby w tym nic dziwnego, szczególnie jeśli za jej wybuchem stali tytani. Możliwe też, ze sam doktor był tytanem i obecnie przebywa w ich wiosce, jako więzień lub główny zuy knuj, a towarzystwo syna bardzo by mu się przydało.
Wreszcie wyjaśnił się także jeden z motywów inteligentnych tytanów, którym jest eksterminacja ludzi wewnątrz murów. Haczyk tylko w tym że jest on już nieaktualny, z bliżej nieokreślonego powodu, na którego wyjaśnienie czekam z niecierpliwością.
ps. Zauważyliście jakim badassem jest Mikasa? Gdyby jeszcze tylko miała jakąś lepszą motywację do życia i walki niż łażenie za Erenem niczym wierny psiak…
Re: Rozdział 42
kliknij: ukryte A co do Chłopaków zmieniających się uzbrojonego tytana i tego gigantycznego to mi szczęka opadła całkowicie, nigdy nie spodziewałam sie że ludzie którzy tak walczyli o swoje życie nagle okazali się tymi za których nikt nigdy by ich nie podejrzewał.
A co do ojca Erena to też wydaje mi sie to podejrzane, zniknął i nagle bummm tytani atakują, krew sie leje, ręka noga mózg na ścianie. kliknij: ukryte I kim do cholery jest ten tytan w futerku ???
kliknij: ukryte No i atak tytanów całą chmarą, gdy mur zostaje nietknięty a ludzie znikają bez śladu co nie jest robotą tytanów, czyżby połowa ludzi była ukrytymi bezmózgimi tytanami ? kliknij: ukryte Ta manga z każdym rozdziałem daje jeszcze więcej niewiadomych, z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
Rozdział 34
Natomiast środek rozdziału kradnie dla siebie Armin. Uwielbiam to jak szybko dochodzi do odważnych wniosków, niedługo po tym jak sam o nich pomyślałem. Jego teorie na temat budowy muru i tego co uchroniło jego mieszkańców przed tytanami są spójne i intrygujące. No i jeszcze te słowa o tym: „że obudza się niedługo i wszystkie na raz”. Pytanie tylko po czyjej staną stronie.
Wygląda na to, że fabuła jednak pójdzie w innym kierunku niż się spodziewałem i ludzie znowu schodzą do defensywy. A raczej znowu będą musieli walczyć z całych sił o przetrwanie, bo sytuacja nie wygląda dobrze. Jeśli do bitwy włączy się opancerzony tytan to nie wiem czy ktokolwiek będzie w stanie go powstrzymać. No i mam wrażenie że liczba postaci znowu mocno się skurczy.
Re: Rozdział 34
Świeżo po rozdziale 35. Autor wprowadza kolejne nowe wątki, ciekawi mnie, jak potem poradzi sobie z rozwojem tego wszystkiego.
Re: Rozdział 34
A rozdzialik przeczytany i…
Wow! Trzeba przyznać że autor ma klasę i sposób w jaki wprowadza nowego przeciwnika jest naprawdę mocny. Mam jednak dziwne wrażenie że walka może zacząć toczyć się na trzy fronty, bo sierściuch ewidentnie jest przybyszem z daleka i nie wygląda na to by kontaktował się z dotychczasowymi adwersarzami. Scena w jakiej pancerny tytan rozrywałby go na kawałki mogłaby być genialna.
Podobało mi się także jak instruktorzy zastanawiają się nad sytuacją – czy mur lub brama zostały zniszczone i czy Eren mógłby coś na to poradzić. Niesamowite jest także to jak naturalnie niektórzy ludzie zaczynają przekonywać się i polegać na głównym bohaterze. W końcu parokrotne uratowanie miasta przyniosło mu jakieś korzyści i może już nikt nie będzie do niego celował z armatki.
Szkoda tylko że dialogi pełne się nadętego patosu, a liczba ciekawych postaci znowu się skurczyła. W zamian dostaliśmy największego badassa w historii tej mangi, ale prędzej trzeba będzie mu powyrywać coś więcej niż tylko włosy z tyłka.
kolejna sprawa, nie lepiej i bezpieczniej byłoby im w bunkrach pod ziemią? Ok, może i mają, czytałam tylko dwa tomy, jeszcze trochę przede mną.
Ale te dwie rzeczy trochę przeszkadzają mi w odbiorze tej mangi. Ciężko współczuć postaciom, jeżeli połowa ich cierpienia wynika przez brak logiki w ich systemie walki i mieszkania…
ALE. Bardzo lubię komiksy tego typu…apokalipsa zombie, ufo, czy inne wymysły zmiatające ludzkość to moja działka, a Tytani są uroczo prostym ale niezwykle sugestywnym pomysłem. Naprawdę lubię klimat tej mangi, więc przeczytam ją całą, nawet jeśli pojawiają się w niej takie zgrzyty
Ludzie dysponują głównie typowymi oraz zmodyfikowanymi armatami, umożliwiającymi strzelanie prawie poziomo w dół, bo zbudowanie czegoś bardziej zabójczego i równie szybkostrzelnego byłoby trudne. Nie mam pojęcia czy byłoby możliwe stworzenie maszyny miotającej ostrza, ale wydaje mi się że jej pociski byłyby bardzo trudne w transporcie na mur, kosztowne w produkcji i nazbyt ciężkie. Lepszym pomysłem byłaby już balista miotająca oszczepami, ale tu problemem również byłaby logistyka i niedostateczna celność. W mandze pojawia się wątek mówiący, że wcześniej ludzie posiadali machiny zdolne podpalać głowy tytanów, ale ta technologia prawdopodobnie zaginęła.
Niestety walka wręcz wydaje się najlepszym pomysłem, gdyż broń palna jest rzadka i skuteczna tylko wobec mniejszych tytanów. Miecze są świetne, a ich wygląd jest wzorowany na zwykłych nożach biurowych, co pozwala na szybkie pozbycie się stępiałych części ostrza przez ich odłamanie. W końcu mają być ostre, a nie wytrzymałe. W Evangelionie zastosowano podobny pomysł z nożami będącymi na wyposażeniu mechów.
A bunkry wydają się zbyt kłopotliwym pomysłem. Na pewno pod miastem istnieją jakieś podziemia i kopalnie, ale by przenieść tam całą ludność trzeba by było jakoś oświetlić wnętrza, a nic nie wskazuje na to by w tym świecie wynaleziono elektryczność. Poza tym ludzie muszą coć jeść, a roślinki nikomu nie wyrosną pod ziemią.
Tak naprawdę na razie największą wadą tego uniwersum są ogromne niedopowiedzenia. Nie wiadomo na przykład co z pozostałymi trzema miastami‑bramami muru Marii. Niby nikt o nich nie wspomina, ale gdyby udało im się obronić to byłyby wyśmienitą bazą wypadową dla oddziałów. Nie wspominając o tym jak do diabła zbudowano tak absurdalnie wielkie mury. Przypominam że całe miasto wygląda o tak, co zupełnie zmienia sposób patrzenia na nie.
Tylko z tymi nożami to wiem i domyślam się, że można odłamywać, ale ja jak takimi pracuję i jeśli są wysunięte na całą długość to często bywa, że łamią się u podstawy, bo pod złym kątem coś zestrugane i całkiem dobre, ostre ostrze na marne idzie, więc zwykle wysuwa się po trochu. Przy czym jak odłamują po kawałku, to ostrze się skraca co automatycznie przekłada się na płytsze cięcia…ale dobra tam, nie marudzę już, bo bardzo mi się podoba, że wszyscy mają ok 6 ostrzy zapasowych. I tak teraz myślę- to musi być dość lekki i elastyczny metal, skoro aż tyle przy sobie tachają,skacząc po dachach, więc pewnie i tak łatwo się nie łamią. W sumie marudzę a nie było w mandze przypadku, że komuś się na kręgosłupie olbrzyma nóż w połowie ułamał i bryndza. Jeszcze.
Albo z bunkrami, to mimo wszystko, myślę, że dobrze by było, chociaż żeby w ramach ewakuacji dysponowali czy coś, albo podziemne przejścia do wewnętrznych dzielnic…chociaż to kolejne słabe miejsca dla obrony miasta, bo tytani, kto powiedział, że nie mogą się dokopać…
Właśnie tak, z tym rysunkiem to pamiętam, ale najgorsze jest to, że w samej mandze jeśli jest pokazany widok jednego muru z drugiego, to przez perspektywę, mam wrażenie, że wygląd miasta jest bardziej zbliżony do rysunków technicznych i że jest ono klaustrofobicznie małe D:
ale to zupełnie inna kwestia już…
„Poza tym ludzie muszą coś jeść, a roślinki nikomu nie wyrosną pod ziemią.” A ponoć jest takie anime Guren Laggan, gdzie się przenieśli ;D ale nie oglądałam, więc nie wiem, jak tam to zostało zorganizowane.
A Gurren Lagann jest kiepskim przykładem, bo nie poświęca miejsca na zastanawianie się skąd bohaterowie mają świeże powietrze, światło i jedzenie. No ale czego oczekiwać po anime w którym mechy rzucają w siebie galaktykami…
Dla porównania w SnK polityka i gospodarka mają spore znaczenie. W pewnym momencie zostaje powiedziane wprost, że już utrata dwóch murów oznacza zagładę miasta w wyniku wewnętrznym walk wśród obywateli i braku przestrzeni do mieszkania i upraw.
Ogólnie im dalej w to brnę, tym bardziej mi się to podoba, naprawdę przyzwoita historia i dzięki wielkie za jej recenzję.
Rozdziały 30 i 31
Natomiast najnowszy rozdzialik koncentruje się na Annie i jej (nie)codziennych obowiązkach. Niby wydaje się to miłą odmianą po dramatycznych poprzednich rozdziałach, ale autor wcale nie rezygnuje z kontynuowania głównego wątku, a zwrotów akcji i emocji jest jeszcze więcej niż wcześniej.
Poza tym jednak zastanawia mnie kilka rzeczy. Po pierwsze ginie zbyt wiele postaci, czego szczytem był rozdział 29. Oczywiście to dobrze że bohaterowie nie mają taryfy ulgowej, ale poza rekrutami i trójką głównych postaci zostało już niewielu bohaterów wzbudzających zainteresowanie. Jeśli tak dalej pójdzie to nawet Mikasa i Rivaile trafią do żołądka jakieś tytana, choć w wypadku tego drugiego wydaje się to nieuniknione gdyż Eren wydaje się powoli kreowany na jego następcę. W każdym razie prędzej czy później trzeba będzie wprowadzić nowych bohaterów, albo przystopować z ich ukatrupianiem.
Zastanawia mnie także trzecia strona w konflikcie pomiędzy ludzkością a tytanami, a dokładnie ich motywacje. Czemu miasto zostało zaatakowane w momencie gdy ojciec Erena wyruszył w podróż? Czyżby ktoś chciał go powstrzymać, bo wszedł w posiadanie kluczowej dla nich wiedzy. No i skąd pochodzą? Z innego bliźniaczego miasta pragnącego poszerzyć swoje wpływy i wejść w posiadanie surowców w które obfituje przestrzeń za murem Marii? Mam nadzieję że autor nie będzie zwlekał z ujawnieniem tej informacji do czasu odbicia zewnętrznego muru i zejścia do podziemi pewnego domu…
Niezłe
temat
Ludzie zbudowali wielki mur przeciw potworom ludożercom, ale mur w roku 875 został zniszczony, co doprowadza do wymarcia ludzkości.
Właśnie się biorę za czytanie, sadystycznie to widzę ..
buhaha