Manga
Oceny
Ocena recenzenta
6/10postaci: 6/10 | kreska: 8/10 |
fabuła: 5/10 |
Ocena czytelników
Recenzje tomików
Top 10
Gyo
- Odór śmierci
- ギョ
- Gyo (OAV)
„Zombie Apocalypse” w wersji rybnej, ale także coś więcej, czyli horror katastroficzny wg Junjiego Itou.
Recenzja / Opis
Produkcje katastroficzne oraz opowieści grozy mają ze sobą sporo wspólnego i często łączą się, czego dowodem są rozliczne produkcje, w których na cywilizację ludzką spadają nieszczęścia w postaci zmutowanych pszczół (Rój w reżyserii Irvina Allena), mrówek (Mordercze mrówki reż. Petera Manusa), krabów (cykl Kraby autorstwa niezwykle popularnego niegdyś w Polsce Guya N. Smitha), czy też absolutnie klasycznych zabójczych ptaków (Ptaki w reżyserii Alfreda Hitchcocka). W każdej takiej produkcji chodzi w zasadzie o pokazanie dwóch rzeczy – sporej dawki makabry wywołanej zabijaniem (i często zjadaniem) ludzi przez roje zwierząt oraz (czasami) refleksji nad kruchością naszej cywilizacji, sypiącej się niczym domek z kart pod uderzeniem tego, co wydaje się stać pod każdym względem niżej niż ludzie na szczeblach drabiny ewolucyjnej. Że ryby głosu nie mają? Junji Itou postanowił znaleźć rozwiązanie.
Gyo – Odór śmierci zaczyna się jak konwencjonalna opowiastka z gatunku „inwazja gatunku XY”. Mamy zatem wszelkiej maści stworzenia żyjące pod wodą, które wychodzą masowo z morza, wyposażone w dziwne metalowe odnóża i napędzane gazem. Zaznaczmy od razu – ich celem nie jest w zasadzie zabijanie wszystkiego, co się rusza i na drzewo nie ucieka. Tym zajmują się głównie drapieżniki w rodzaju rekinów. Reszta podmorskiej fauny po prostu pędzi przed siebie na oślep, wydzielając obrzydliwie cuchnący gaz i dezorganizując życie japońskiego społeczeństwa. Samo bowiem to, że miliony (jeśli nie miliardy) mniejszych i większych istot hasają po ulicach miast, starcza, aby w trybiki cywilizacji stopniowo sypał się piach chaosu, z każdą chwilą coraz bardziej destrukcyjny.
Głównymi bohaterami mangi, z perspektyw których śledzimy wydarzenia, jest dwójka młodych ludzi – Tadashi i jego dziewczyna Kaori. Jako pierwsi stykają się z opisanym wyżej zjawiskiem, ale ich ostrzeżenia, jak zwykle w takich sytuacjach, zostają przez stosowne służby zbyte śmiechem – a potem jest już za późno. Obdarzona bardzo wrażliwym zmysłem powonienia Kaori staje się w dwójnasób ofiarą nadciągającej katastrofy. Po pierwsze, reaguje panicznym lękiem na wydzielany przez poruszające się na metalowych odnóżach ryby smród, po drugie, zostaje przez jedną z nich zraniona, zaś jej ciało zaczyna ulegać zmianom. Tym samym otwiera się drugi etap tej opowieści.
Gyo – Odór śmierci jest bowiem horrorem dwustopniowym. Najpierw ofiarami (dokładnie tak – ofiarami) są ryby, później zaś ich miejsce zaczynają zajmować ludzie. Dopiero w tym momencie mamy do czynienia z czymś, co naprawdę zaczyna być horrorem. Wcześniej dominował katastrofizm, w którym makabra występowała sporadycznie i raczej nie szła nazbyt daleko, chyba że komuś szczególnie makabryczny wydaje się widok nadgniłej ryby. W momencie jednak, kiedy cała sytuacja zaczyna dotykać bezpośrednio ludzi, komiks zmienia się w rasową powieść grozy dla czytelników o mocnych i odpornych żołądkach.
Pragnę zaznaczyć, że dla mnie horror jako gatunek powinien bazować na strachu. Epatowanie okrucieństwem jest jednym ze skutecznych narzędzi terroru, służącym wywołaniu u odbiorcy lęku. Problem pojawia się wówczas, gdy autor skupia się wyłącznie na tym jednym sposobie. Dobre produkcje grozy wykorzystują umiejętnie rozmaite metody straszenia odbiorcy, nie nadużywając żadnego z nich. Jeśli zatem jesteście odporni na wszelkiej maści ohydę (tak jak piszący te słowa), to wątpliwe jest, aby Gyo – Odór śmierci mogło was przerazić.
Autorowi mangi muszę postawić kilka istotnych zarzutów. O ile początek komiksu jest niezły, w miarę rozwoju fabuły rosło we mnie przekonanie, że Junji Itou nie panuje nad swoim dziełem. Zamiast zostawić sprawę gazu całkowicie niewyjaśnioną (zgodnie z zasadą, że najbardziej boimy się tego, czego nie znamy i nie rozumiemy), funduje nam dwa wyjaśnienia, jedno głupsze od drugiego. Dalej, zakończenie. Finały są generalnie słabą stroną mang Junjiego Itou, autor zdaje się urywać je w losowym momencie, nie troszcząc się o zamknięcie opowieści sensowną pointą. Nie inaczej jest w Gyo – Odór śmierci, gdzie na ostatniej stronie brakuje tylko napisu „Ciąg dalszy nastąpi”.
Trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest to manga pozbawiona zalet. Fani gatunku powinni się dobrze bawić (choć nie wiem, czy w kontekście treści komiksu jest to najszczęśliwsze określenie). Autor zafundował tu kilka naprawdę fajnych fragmentów (vide epizod z cyrkiem – moim zdaniem najbardziej udany fragment mangi, udanie łączący makabrę, groteskę i psychodelię). Całkiem nieźle pokazano stopniowy rozpad społeczeństwa (choć tu akurat przewagę ma animowana wersja tej opowieści). Wreszcie, warto docenić kreskę, specyficzną, unikającą idealizowania postaci (tak typowego dla japońskich rysowników) i detalicznie przedstawiającą nawet to, czego pewnie wielu nie chciałoby zobaczyć. Itou zrezygnował także z częstego w opowieściach grozy łączenia makabry z seksem, można powiedzieć, że w pewnych scenach wręcz zakpił z tej konwencji – pytanie, czy świadomie?
Gyo – Odór śmierci uzupełniają dwie krótsze historie. Dramat pod głównym filarem jest raczej głupawą historyjką, chyba że (przy dużej dozie dobrej woli) ktoś będzie chciał się doszukiwać w niej jakiejś metafory. Dla odmiany Uskok na górze Amigara to jedna z najlepszych historii, jakie Junji Itou stworzył w swojej karierze. Niejako w kontrze do głównej opowieści, nie ma tu w zasadzie epatowania czytelnika naturalizmem, ale autor umiejętnie buduje nastrój grozy i szaleństwa, który bardzo szybko (mimo że cały komiks jest krótki) udziela się czytelnikowi i nie opuszcza go aż do udanego (sic!) finału.
Jeśli oceniać Gyo – Odór śmierci na tle całości dorobku Junjiego Itou, komiks ów wyróżnia się pod pewnymi względami, ale nie dorównuje najlepszym dziełom tego autora, takim jak np. Tomie czy Uzumaki. Warto także pokusić się o porównanie z wersją animowaną – jest ona lepsza pod względem przedstawienia świata, natomiast przegrywa z mangą, gdy idzie o sposób opowiedzenia samej historii. W anime bowiem główną bohaterką uczyniono Kaori, dorzucono nieco fanserwisu i zmieniono pewne wątki fabularne, w większości na gorsze.
Wydaje mi się, że ów komiks zyskałby, gdyby przedstawiona tu opowieść została zaprezentowana w dłuższej formie, umożliwiającej wprowadzenie większej liczby bohaterów i sensowne podsumowanie całości. Można odnieść wrażenie, że autor „dusi się” w ciasnej formule dwóch tomów (jednego w polskim wydaniu). Mimo tych zastrzeżeń (których sporo poczyniłem w recenzji), to jednak przyzwoita opowieść grozy, która nie powinna zawieść większości fanów gatunku.
Recenzje alternatywne
-
Daerian - 24 października 2009 Ocena: 9/10
U brzegów Japonii pojawił się nowy gatunek ryb posiadających odnóża umożliwiające chodzenie po lądzie. Czemu jednak owe nogi są z metalu, a stworzenia wydzielają smród zgnilizny? więcej >>>
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Shogakukan |
Wydawca polski: | J.P.Fantastica |
Autor: | Junji Itou |
Tłumacz: | Paweł Dybała |
Wydania
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | J.P.Fantastica | 3.2013 |