x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Czy tylko ja tak mam ale manga od momentu z eskaladdem (końcówka anime) jest nudna ,kompletnie nie ciekawa,walki sz beznadziejne o ile są a główny bohater i jego przemiana (powinni go zamknąć w psychiatryku tak się chłopina męczy) jest żałosna. Nie polecam szkoda czasu a tym bardziej pieniędzy na mangę. Do polowy 9/10 dalej 3/10
Nie, niestety nie tylko Ty. Bardzo wielu ludzi narzekało na drastyczną zmianę klimatu i odejście od wojennej siekaniny na rzecz rozmyślań przy ścinaniu lasu. Nie należałam do tego grona, byłam wręcz zdania, że to bardzo ciekawa zmiana.
Odpadłam znacznie później, ale odpadłam z kretesem.
Lata temu jak czytałem tą mange, doszedłęm gdzieś do momentu spotkania tego wujaszka(już nie pamiętam imienia) z thorfinem, później było też spotkanie króla z thorfinem( +/- takie rzeczy pamiętam, to było z 10 lat temu). I tak daleko zaszedłem, bo z tego co tu czytam to widzę że przebrnąłem przez cały farmlandsaga. Dalsza saga też średnia powiadasz?
Kwestia gustu ;)
Z perspektywy czasu powiedziałabym, że autor przemyślał sobie to swoje dzieło i prowadził fabułę bardzo konsekwentnie. Ponieważ jednak jest to kręta droga, czytelnik niekoniecznie musi się zorientować, dokąd to wszystko zmierza. Jak można wywnioskować z komentarza, który napisałam w 2015, byłam tym tytułem naprawdę oczarowana i nawet teraz nie mogę powiedzieć, że żałuję tej podróży… chociaż ortografię mam chyba lepszą xD
Kiedy jednak na horyzoncie zaczął majaczyć finał, stwierdziłam, że nie podoba mi się to co widzę, więc dałam sobie spokój.
Jestem po pierwszym (dwutomowym xD) tomie i w sumie nie spodziewałam się, że to będzie aż takie fajne. Kreska jest śliczna, trochę humoru, nie zauważyłam żadnych głupot ani braku logiki w zachowaniu bohaterów. Na razie mojego „ulubieńca” nie ma, ale ojca Thorfinna, Thorsa, za to jego dobre serce naprawdę zdążyłam polubić („ulubieńca” jeszcze nie znam, ale już wiem, że nim będzie, tak więc tego… no jestem prawie pewna xD). To dopiero 1 (dwa xD) tom(y), a już widać, że będzie genialnie.
Co do wydania… Heh. No tłumaczenie „by” Hanami kulawo‑koślawe z błędami, ale takie… powiedziałabym… do przeżycia? Trudno mi porównywać, bo poza jakimś jednym tomikiem od nich, którego ani nie pamiętam, nie mam nic i tylko recenzje czytałam, jak bardzo było „źle”. Trochę błędów interpunkcyjnych (tu zbędny przecinek, tam zbędny) i mało zrozumiałych zdań.
Najbardziej jednak mnie zabiły te błędy na okładce. Przed kupieniem nie zauważyłam, bo w 90% nie patrzę na okładki, bo po co? xD
Cytuję, Wikingowie blablabla, coś tam i:
„Jednym z nich jest Thorfinn, syn Thorsa. Mimo swojego młodego wieku, rzadko kto może z nim się równać w walce”.
No z tego zdania wynika, że „w młodym wieku” jest „rzadko kto”, a nie Thorfinn. Powinno być coś w stylu „Mimo młodego wieku (Thorfinn) jest niepokonany w walce”. Już nie mówię, że w ogóle przecinek raczej zbędny i ten szyk też trochę kulawy (lepiej by brzmiało „rzadko kto może się z nim równać”), ale w ogóle nie ten podmiot w zdaniu xD Jak można takie błędy robić? xD
Plus jedno co zapamiętałam: „Co to za szmer?” (o ludziach, nie liściach). No chyba wrzawa. Zamieszanie. Albo szepty. Ludzie nie szemrają, albo tak mi się wydaje przynajmniej… W każdym razie w ogóle nie pasowało xD
Obstawiam, że pod względem tłumaczeniowym nie ma gorszego wydawnictwa od Hanami. Waneko też robi błędy, ale nie aż takie i aż tyle. Poza tym ta cena… Jak porównałam Sagę z Adolfami no to Adolfy 2 razy więksi… i o 5 zł tańsi. Przy czym oczywiście „wyglądowo” wydanie Sagi lepsze – okładka bardzo ładnie zrobiona, czcionka – no może być, choć też trochę krzywe te napisy w dymkach. Kolorowe strony, brak obwoluty, skrzydełka. W sumie, że nie ma twardej oprawy to nawet dobrze, bo… jeszcze cięższe by to było i mi tam bez różnicy. Ale cena nieodpowiednia zarówno do ilości stron, jak i jakości tłumaczenia. No trudno, i tak się cieszę, że to wydają, bo przynajmniej mogłam poznać i nie muszę się męczyć z angielskim.
Mangę polecam, tłumaczenie by Hanami tak średnio na jeża, ale skoro więcej „grzechów nie pamiętam”, to może nie było źle :D
Powiem tak: już dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. A jest to tak dobre, że w tej chwili niemal gryzę palce z głodu, bo pochłonęłam rozdział nr 122 i chcę więcej. Tak dobre…
Ogólnie podeszłam do tej historii z lekką rezerwą, bo opowieściom o wikingach nigdy nie można ufać, ale Yukimura jest autorem najdoskonalszej, w mojej opinii, mangi z Okitą w obsadzie, więc zaryzykowałam. I oh, niesamowite jest.
Główny bohater ewoluuje w cudowny sposób, przepełnia mnie zachwyt. Poza tym jest uroczy. Większość z nich zresztą jest, na swój sposób. Poza tymi, którzy są obrzydliwi.
Podoba mi się dbałość autora o szczegóły. Zarówno w rysunku, który jest oszałamiający, jak i w przedstawieniu świata. Być może nie jest to idealne odwzorowanie realiów, ale nie mówimy tu przecież o jakimś dokumencie.
Podoba mi się, że chociaż wszelkiej maści kaleczenie ciała jest tu na porządku dziennym, to oszczędzono mi do minimum widoku gwałconych kobiet. Jakoś tak niektórzy autorzy lubują się w tego typu obrazkach…
Co do zarzutów o „spadek jakości” w arcu farmerskim. To nie spadek jakości, moi szanowni, ale spadek tępa czytania. Kiedy przestajemy czuć ten metaforyczny wiatr we włosach przy przewracaniu kartek, może zrobić się ciężko. W moich odczuciu manga nabiera jednak nowego smaku i to naprawdę wspaniałe, że autor odważył się na taką zmianę.
Tak czy inaczej najbardziej przypadł mi do gustu ten najnowszy, kupiecko żeglarski, arc. Motyw podróży do mnie przemawia. Znalazło się miejsce dla humoru i, mój bosz, Gundrid jest wspaniała! Gdzieś tam daleko na horyzoncie majaczą już pewnie jakieś miłoście, ale na razie relacje w załodze są tak cudownie aromansowo‑kumpelskie, że aż mnie zatyka z zachwytu.
96 rozdzialow przeczytalam – a raczej wchlonelam – w niecale poltora dnia. Manga dziko uzalezniajaca. Narazie jednak dalam 8/10.
Pierwsze, er, 60 (kolo) rozdzialow - kliknij: ukryte czyli do momentu smierci Askeladd'a - to jest czysta dycha. Z przytupem. Wspaniale zobrazowanie motywu zemsty. Jednak istota motywacji Thorfinna, skrzyzowana z ogolnym kierunkiem (jak w tytule) mangi, musiala wczesniej czy pozniej doprowadzic do jej mniej lub bardziej naglego zalamania i naglej potrzeby znalezienia odpowiedzi na nieuchronne teraz pytanie: co potem?
Ano Farmland Saga. Wzdych. kliknij: ukryte Zeby nie bylo, dobra manga nie musi siac poodcinanych konczyn na lewo i prawo i akcje posuwac do przodu gryzmolac rozpackanymi flakami. Ale wydaje mi sie, ze w imie balansu autor tutaj polecial troche zbyt daleko w przeciwna strone.
Z poczatku tak, Thorfinn jest jak walniety obuchem, pusty, tumiwisizm jak sie patrzy. I nie dziwota, stracil jedyny cel jaki mial. Daje sie sprzedac jako niewolnik, trafia na farme. Spoko. No i robi, jak to apatyczne ciele ktorym sie stal. Potrzebuje czasu zeby znalesc nowy sens w zyciu i ruszyc akcje do przodu.
Tyle ze rozdzial za rozdzialem a jedyne co sie zmienia to ilosc zarostu na jego twarzy. No naprawde, 1/3 mangi poswiecona jeczeniu, stekaniu, wyrzutom sumienia i coraz bardziej urozmaiconym pacyfistycznym wywodom to naprawde bylo cos, czego sie nie spodziewalam.
Moim zdaniem autor probuje na sile wcisnac postac, ktora sam stworzyl tak a nie inaczej w kompletnie nie pasujaca do niego forme zatwardzialego – i irytujacego – pacyfisty.
Proba odpokutowania, dzwigania na swoich barkach „dusz” zabitych przez siebie ludzi to jedno, i to rozumiem. Ale tak absurdalny zwrot, kompletna rekonstrukcja postaci, szczegolnie biorac pod uwage realia tamtego swiata jak i „wychowanie” Thorfinna, to – jak dla mnie – wielki zawod i nieprawdopodobnosc. Szczegolnie ostatnie rozdzialy i te 100 ciosow. Widze i rozumiem do czego autor tu pije i czemu to sie dzieje, ale luuuuuudzie nooo, az sie czytac odechciewa. Ale nawet pomimo tych wszystkich zazalen jakie mam do tej czesci, nie moge zmusic sie zeby jej dac mniej niz 7. Wiec, puki co, za calosc wychodz ~8.
Co bedzie dalej – zobaczymy. Kto wie, moze wreszcie Canute go ruszy?
Skończyłam właśnie dziesiąty tom i muszę stwierdzić, że „farmland saga” podoba mi się bardziej niż spora część tego, co ją poprzedzało. Owszem, wciągnęłam się w mangę dokładnie taką, jaka była w pierwszym tomie, i polubiłam Thorfinna za to, jaki był właśnie wtedy, ale po jakimś czasie chłopak non‑stop zafiksowany na swojej dziecinnie pojmowanej zemście zaczął być nudny, podobnie jak rzezie na prawo i lewo. Może dlatego tak się cieszę, że wreszcie nastąpiła jakaś zmiana: fabuły, scenerii, wyrazu twarzy głównego bohatera etc. Chyba bardziej mnie kręci obserwowanie (nareszcie!!) dojrzewania Thorfinna wśród pól, niż dojrzewanie i przepychanki polityczne księcia/króla Canute'a na tle kolejnej rąbanki. Askeladd był świetną postacią nawet na samym początku, wyłącznie jako zimny, zdradziecki drań, a stopniowe odkrywanie jego motywów i przeszłości to jedna z większych zalet fabuły. Swoją drogą, Askeladd kliknij: ukryte umiera również jako drań – i dobrze. Jako miłośniczka nordyckich klimatów, bardzo sobie cenię realizm tej mangi, dokładne odwzorowanie życia wojowników, chłopów, łodzi, domów, uzbrojenia, diety, wierzeń, etc, etc. Przemoc, niewolnictwo czy gwałty na porządku dziennym serio mi się podobają, bo tak przecież powinno być; przy tym ani razu nie miałam poczucia, że autor z tą przemocą przesadza, że ją gloryfikuje albo dla odmiany potępia – nie, on po prostu pokazuje, jak ludzie wtedy żyli, w co wierzyli, czym się kierowali. Nie wszystkie postacie/społeczności mandze to zresztą najemni wojownicy czy mordercy, sporo osób żyje całkiem pokojowo, dzięki czemu mamy pełen przekrój ludzkości jako takiej. I jak się okazuje, nawet życie niewolnika mogło być w tamtych czasach całkiem znośnie (we współczesnym świecie cała masa ludzi ma pewnie gorzej niż Thorfinn i jego przyjaciel). Kreska, design postaci, dynamiczne walki, szczegółowe tła – to wszystko jest świetne, nie muszę tłumaczyć dlaczego. Zabieram się jutro za jedenasty tom, a potem zostanie mi tylko czekanie na resztę. :/ O ile zakład, że Thorfinn jednak nie zabije osoby prawdziwie odpowiedzialnej za śmierć ojca, choć w końcu ją dopadnie? :D
Do tego tytułu przyciągnęła mnie kreska, niezwykle dokładna i realistyczne. Czasami jej detale wprost mnie powalają. Również, to że ktoś tak zagłębił się w historię średniowiecza jest niezwykłe. Większość tych postaci istniała na prawdę…Niestety , maga jest krwawa, równie jak owe czasy. Przygnębia mnie to strasznie. Pełno tu bestialstwa, mordów… aż zbierana wymioty… Jednak manga ma jeszcze głębokie podłoże psychologiczne – każdy z bohaterów ma dylemat moralny, w dodatku jest to logiczne, nie jakieś wysnute z palca ideologie. Wspaniały obraz epoki, osobowości, poezja dla oczu. Z niecierpliwością czekam na kolejne epizody, by się dowiedzieć jak Ameryka zostanie odkryta po raz drugi :))
Świetna manga. Moim zdaniem porównania do Berserka nie wynikają tyle z poziomu przemocy, bo w Vs jatka jest zdecydowanie bardziej stonowana, ale ze względu na niekiedy równie bezpardonowe spojrzenie na świat w całej jego paskudnej okazałości.
Ten drugi kliknij: ukryte jest nawet trochę podobny, nie? No i ma własne królestwo, a nawet dwa.. Ten pierwszy jest jednak zbyt…sam nie wiem jak to ująć, doświadczony?
M
daniel122
1.09.2012 22:42 W Polsce?
Są szanse na wydanie tego tytułu. Zachęcam fanów do głosowania w ankiecie kotori na mangę seinen. Właśnie w tej ankiecie znajduje się ten tytuł. Kto by nie chciał mieć mangi o farmerach xD
M
ukluwak
24.06.2012 14:17 Co chapter, to gorzej
Z każdym nowym rozdziałem kliknij: ukryte farmlandu tylko rośnie obrzydzenie kliknij: ukryte odmienionym głównym bohaterem.
C.Serafin
24.06.2012 18:47 Re: Co chapter, to gorzej
Serio? Moim zdaniem chłopak wreszcie zmienia się na lepsze, a monolog z ostatniego rozdziału wreszcie dobrze to pokazuje.
Thorfinn napisał(a):
W końcu obiecanie, że nie zabiję ani nie zranię nikogo nie jest w stanie zadośćuczynić za całe uczynione przeze mnie zło. Dlatego moimi własnymi rekami zbiorę tyle pszenicy ile dotąd zagrabiłem i zbuduję tyle domów ile spaliłem w przeszłości. Muszę zrekompensować za wszelkie zniszczenia i śmierci, których jestem winny. Nawet jeśli nie jestem w stanie naprawić wszystkiego muszę zrobić tyle ile jestem w stanie…
Tak naprawdę irytuje mnie głównie to, że wciąż nie rozumie na czym polega bycie „prawdziwym wojownikiem”. Przecież to oczywiste, że kliknij: ukryte ma on walczyć w obronie innych i unikać niepotrzebnego rozlewu krwi. Jego ojcu domyślenie się tego zajęło tylko trzy dni, a Thorfinn wciaż tego nie rozumie.
kliknij: ukryte Pozbawiony skrupułów morderca – bohater za którym możemy podążać. Człowiek okaleczony przez życie ale odradzający się jako dobry i odpowiedzialny – frajer.
a najlepsza jest kreska! Fabuła jest ciekawa , wszystko jest do bólu realistyczne. Postacie są niezwykle ciekawe , jak ludzie z krwi i kości mają wady i zalety! Szkoda tylko że jest tak wolno wydawana!
M
Druzik
1.10.2011 17:26 VS
Będąc odtwórcą historycznym tych czasów ( IX‑XI w.) mogę powiedzieć jedno – ta manga jest idealna pod względem historyczności – nie dopatrzyłem się żadnych przekłamań. Genialnie pokazane klimaty wczesnego średniowiecza ...Oprócz tego zgadzam się z SJZ w całej rozciągłości 10/10
Bardzo dobrze i ciekawie napisana recenzja, zwłaszcza pierwszy akapit mnie urzekł. Może przez małe skojarzenie z książkami Mercedes Lackey, a może dlatego, że zwyczajnie podoba mi się i przemawia do mnie taka forma. Tak czy inaczej, na pewno sobie tę mangę zapamiętam i prawdopodobnie kiedyś po nią sięgnę.
I taka mała uwaga z mojej strony:
Pokazane jest, że wikingowie, choć zdawali się rodzić i umierać w bitwie, tworzyli ciekawe i barwne społeczeństwo, w wieli aspektach bardzo odległe od powszechnych wyobrażeń na ich temat.
To tylko drobna literówka, niemniej warto byłoby ją poprawić :)
moshi_moshi
24.09.2011 18:36 Re: Wkradł się błąd...
Poprawione, dzięki za zwrócenie uwagi. :)
R
peregrinus
24.09.2011 13:35 ...
Nie będę wchodzić w szczegóły, tylko nadmienię to, co najbardziej rzuciło mi się w oczy. W pierwszym akapicie zostaje wspomniany bard, problem jednak w tym, iż bardowie, no ogół, pieśni o wikingach raczej nie śpiewali. W kulturze skandynawskiej bowiem taką rolę pełnił skald. Durga sprawa: o ile mnie pamięć nie myli, to w XI wieku wikingowie nie stanowili już zagrożenia dla Paryża, zresztą jest to już schyłek ich „epoki”.
Dalej już się nie czepiam. Co do samej mangi, to jest z pewnością jedną z lepszych jakie czytałem. Do Berserka osobiście bym jej jednak nie porównywał (trzeba przyznać, że autorka recenzji podeszła do tej kwestii z dużo większym wyważeniem niż fani na wielu forach), poza pewnymi elementami wspólnymi, Vinland Saga ma zupełnie innych bohaterów, fabułę i korzenie. O ile Berserk jest wizją w dużej mierze opartą na legendach i wyobraźni autora (w tych i nie tylko tych szczegółach przejawia wspólne cechy z Übel Blatt), o tyle losy Thorfinna osadzone są w świecie XI wieku widzianym z perspektywy XX/XXI wieku. I przy takim ujęciu nie przekonuje mnie trochę mentalność bohaterów mangi.
Rzeczywiście, skald pasowałby lepiej. Epokę Wikingów znam raczej pobieżnie, ale z tego co mi wiadomo na przełomie X\XI wieku byli dość znaczącymi graczami na europejskiej arenie.
Mógłbyś wytłumaczyć, dlaczego nie przekonuje cię kreacja bohaterów?
Tu się zgodzę, rola wikingów (szczególnie jeśli liczmy też, tak jak autor, wojowników z północy walczących u boku władców np. Kanuta) w czasie o którym mowa w mandze nadal była bardzo duża.
Nie chodziło mi o kreacje poszczególnych bohaterów, bardziej o zbyt uproszczone przedstawienie ludzi, a dokładniej małą ilość lub nawet brak zabobonów, wierzeń, religii, odwołań do legend czy bogów, konwenansów społecznych. Społeczeństwo jest zbyt racjonalne. Nie musi to być zarzut, ale skoro twórca dba o różne szczegóły to mógłby i o tym pamiętać, szczególnie, że w takim Berserku czy Übel Blatt to lepiej (przerysowane, ale w fantasy) wypada. Jestem jednak świadom, że większości czytelników raczej to nie przeszkadza. Poza tym fajna recenzja, o wikingach narosło wiele mitów, dlatego wcale nie jest łatwo na tematy z nimi związane pisać, a tu ładnie to wszyło.
Sama nie obraziłabym się, gdyby nawiązań do kultury Wikingów było więcej. Zwłaszcza żal kwestii społecznych- w końcu to jedyne chyba średniowieczne społeczeństwo, gdzie panowała równość płci. Niestety autor postawił bardziej na historię przygodową niż społeczną, co trochę uwiera- tam, gdzie odsłania fragmenty budowanego świata widać, że ma dużą widzę. Miejmy nadzieję, że się trochę poprawi :)
VS jest jedną z moich ulubionych mang i możliwe że najlepszą mangą historyczną. Zachwyca przede wszystkim świetnie odwzorowanie realiów Skandynawii w XI wieku (tutaj wikingowie nie mają rogów przy hełmach!), świetne kreacje bohaterów (z nieludzko przebiegłym Askeladdem na czele)i powalająca epickością kreska. Do tego dużo przemyśleń na 'męskie' tematy, takie jak wojna czy zemsta. Makoto Yukimurze udało się stworzyć mangę ambitną, a jednocześnie bogatą w rzezie i latające kończyny (każdy inny sposób przedstawienia średniowiecza będzie zakłamany). Do tego scenariusz trzyma w napięciu i niejednokrotnie zaskakuje czytelnika. Drobne mankamenty mangi to ostatni wątek, nieco przydługawy i postawiony na budowanie relacji i rozwój bohaterów, mała rola kobiet w tym wszystkim (chociaż trudno się dziwić, to był bardzo męski świat), ale chętnie pośledziłbym losy Ylfy. Czasem też bohaterowie są zbyt 'gutsowaci'(mają tendencję do wycinania w pojedynkę całych oddziałów) ale też jestem w stanie to wytłumaczyć wpływem skandynawskich eposów o bohaterach :) Konkludując, Vinalnd Saga to jedna z niewielu mang, której dałbym ocenę 10/10 we wszystkich aspektach. Dla wymagających czytelników pozycja obowiązkowa.
M
venidris
8.04.2011 00:30 Genialna
Po prostu… nic dodać nic ująć. Dawno czegoś takiego nie czytałem. Kurde, po prostu nie ma się do czego nawet przyczepić ^^ Polecam ją wszystkim, nawet fankom/fanom oper mydlanych, bo nieraz byłem przy czytaniu jej wzruszony. A jak dla mnie to rzadkość. Grzechem nie przeczytać. Tak nowa, a już moim zdaniem to absolutny klasyk. Flawless 10/10
Slabo
Re: Slabo
Odpadłam znacznie później, ale odpadłam z kretesem.
Re: Slabo
Re: Slabo
Z perspektywy czasu powiedziałabym, że autor przemyślał sobie to swoje dzieło i prowadził fabułę bardzo konsekwentnie. Ponieważ jednak jest to kręta droga, czytelnik niekoniecznie musi się zorientować, dokąd to wszystko zmierza. Jak można wywnioskować z komentarza, który napisałam w 2015, byłam tym tytułem naprawdę oczarowana i nawet teraz nie mogę powiedzieć, że żałuję tej podróży… chociaż ortografię mam chyba lepszą xD
Kiedy jednak na horyzoncie zaczął majaczyć finał, stwierdziłam, że nie podoba mi się to co widzę, więc dałam sobie spokój.
Polskie wydanie.
Co do wydania… Heh. No tłumaczenie „by” Hanami kulawo‑koślawe z błędami, ale takie… powiedziałabym… do przeżycia? Trudno mi porównywać, bo poza jakimś jednym tomikiem od nich, którego ani nie pamiętam, nie mam nic i tylko recenzje czytałam, jak bardzo było „źle”. Trochę błędów interpunkcyjnych (tu zbędny przecinek, tam zbędny) i mało zrozumiałych zdań.
Najbardziej jednak mnie zabiły te błędy na okładce. Przed kupieniem nie zauważyłam, bo w 90% nie patrzę na okładki, bo po co? xD
Cytuję, Wikingowie blablabla, coś tam i:
„Jednym z nich jest Thorfinn, syn Thorsa. Mimo swojego młodego wieku, rzadko kto może z nim się równać w walce”.
No z tego zdania wynika, że „w młodym wieku” jest „rzadko kto”, a nie Thorfinn. Powinno być coś w stylu „Mimo młodego wieku (Thorfinn) jest niepokonany w walce”. Już nie mówię, że w ogóle przecinek raczej zbędny i ten szyk też trochę kulawy (lepiej by brzmiało „rzadko kto może się z nim równać”), ale w ogóle nie ten podmiot w zdaniu xD Jak można takie błędy robić? xD
Plus jedno co zapamiętałam: „Co to za szmer?” (o ludziach, nie liściach). No chyba wrzawa. Zamieszanie. Albo szepty. Ludzie nie szemrają, albo tak mi się wydaje przynajmniej… W każdym razie w ogóle nie pasowało xD
Obstawiam, że pod względem tłumaczeniowym nie ma gorszego wydawnictwa od Hanami. Waneko też robi błędy, ale nie aż takie i aż tyle. Poza tym ta cena… Jak porównałam Sagę z Adolfami no to Adolfy 2 razy więksi… i o 5 zł tańsi. Przy czym oczywiście „wyglądowo” wydanie Sagi lepsze – okładka bardzo ładnie zrobiona, czcionka – no może być, choć też trochę krzywe te napisy w dymkach. Kolorowe strony, brak obwoluty, skrzydełka. W sumie, że nie ma twardej oprawy to nawet dobrze, bo… jeszcze cięższe by to było i mi tam bez różnicy. Ale cena nieodpowiednia zarówno do ilości stron, jak i jakości tłumaczenia. No trudno, i tak się cieszę, że to wydają, bo przynajmniej mogłam poznać i nie muszę się męczyć z angielskim.
Mangę polecam, tłumaczenie by Hanami tak średnio na jeża, ale skoro więcej „grzechów nie pamiętam”, to może nie było źle :D
Re: Polskie wydanie.
Ogólnie podeszłam do tej historii z lekką rezerwą, bo opowieściom o wikingach nigdy nie można ufać, ale Yukimura jest autorem najdoskonalszej, w mojej opinii, mangi z Okitą w obsadzie, więc zaryzykowałam. I oh, niesamowite jest.
Główny bohater ewoluuje w cudowny sposób, przepełnia mnie zachwyt. Poza tym jest uroczy. Większość z nich zresztą jest, na swój sposób. Poza tymi, którzy są obrzydliwi.
Podoba mi się dbałość autora o szczegóły. Zarówno w rysunku, który jest oszałamiający, jak i w przedstawieniu świata. Być może nie jest to idealne odwzorowanie realiów, ale nie mówimy tu przecież o jakimś dokumencie.
Podoba mi się, że chociaż wszelkiej maści kaleczenie ciała jest tu na porządku dziennym, to oszczędzono mi do minimum widoku gwałconych kobiet. Jakoś tak niektórzy autorzy lubują się w tego typu obrazkach…
Co do zarzutów o „spadek jakości” w arcu farmerskim. To nie spadek jakości, moi szanowni, ale spadek tępa czytania. Kiedy przestajemy czuć ten metaforyczny wiatr we włosach przy przewracaniu kartek, może zrobić się ciężko. W moich odczuciu manga nabiera jednak nowego smaku i to naprawdę wspaniałe, że autor odważył się na taką zmianę.
Tak czy inaczej najbardziej przypadł mi do gustu ten najnowszy, kupiecko żeglarski, arc. Motyw podróży do mnie przemawia. Znalazło się miejsce dla humoru i, mój bosz, Gundrid jest wspaniała! Gdzieś tam daleko na horyzoncie majaczą już pewnie jakieś miłoście, ale na razie relacje w załodze są tak cudownie aromansowo‑kumpelskie, że aż mnie zatyka z zachwytu.
Pierwsze, er, 60 (kolo) rozdzialow - kliknij: ukryte czyli do momentu smierci Askeladd'a - to jest czysta dycha. Z przytupem. Wspaniale zobrazowanie motywu zemsty. Jednak istota motywacji Thorfinna, skrzyzowana z ogolnym kierunkiem (jak w tytule) mangi, musiala wczesniej czy pozniej doprowadzic do jej mniej lub bardziej naglego zalamania i naglej potrzeby znalezienia odpowiedzi na nieuchronne teraz pytanie: co potem?
Ano Farmland Saga. Wzdych.
kliknij: ukryte Zeby nie bylo, dobra manga nie musi siac poodcinanych konczyn na lewo i prawo i akcje posuwac do przodu gryzmolac rozpackanymi flakami. Ale wydaje mi sie, ze w imie balansu autor tutaj polecial troche zbyt daleko w przeciwna strone.
Z poczatku tak, Thorfinn jest jak walniety obuchem, pusty, tumiwisizm jak sie patrzy. I nie dziwota, stracil jedyny cel jaki mial. Daje sie sprzedac jako niewolnik, trafia na farme. Spoko. No i robi, jak to apatyczne ciele ktorym sie stal. Potrzebuje czasu zeby znalesc nowy sens w zyciu i ruszyc akcje do przodu.
Tyle ze rozdzial za rozdzialem a jedyne co sie zmienia to ilosc zarostu na jego twarzy. No naprawde, 1/3 mangi poswiecona jeczeniu, stekaniu, wyrzutom sumienia i coraz bardziej urozmaiconym pacyfistycznym wywodom to naprawde bylo cos, czego sie nie spodziewalam.
Moim zdaniem autor probuje na sile wcisnac postac, ktora sam stworzyl tak a nie inaczej w kompletnie nie pasujaca do niego forme zatwardzialego – i irytujacego – pacyfisty.
Proba odpokutowania, dzwigania na swoich barkach „dusz” zabitych przez siebie ludzi to jedno, i to rozumiem. Ale tak absurdalny zwrot, kompletna rekonstrukcja postaci, szczegolnie biorac pod uwage realia tamtego swiata jak i „wychowanie” Thorfinna, to – jak dla mnie – wielki zawod i nieprawdopodobnosc. Szczegolnie ostatnie rozdzialy i te 100 ciosow. Widze i rozumiem do czego autor tu pije i czemu to sie dzieje, ale luuuuuudzie nooo, az sie czytac odechciewa.
Ale nawet pomimo tych wszystkich zazalen jakie mam do tej czesci, nie moge zmusic sie zeby jej dac mniej niz 7. Wiec, puki co, za calosc wychodz ~8.
Co bedzie dalej – zobaczymy. Kto wie, moze wreszcie Canute go ruszy?
Farmland Saga FTW
Chyba bardziej mnie kręci obserwowanie (nareszcie!!) dojrzewania Thorfinna wśród pól, niż dojrzewanie i przepychanki polityczne księcia/króla Canute'a na tle kolejnej rąbanki.
Askeladd był świetną postacią nawet na samym początku, wyłącznie jako zimny, zdradziecki drań, a stopniowe odkrywanie jego motywów i przeszłości to jedna z większych zalet fabuły. Swoją drogą, Askeladd kliknij: ukryte umiera również jako drań – i dobrze.
Jako miłośniczka nordyckich klimatów, bardzo sobie cenię realizm tej mangi, dokładne odwzorowanie życia wojowników, chłopów, łodzi, domów, uzbrojenia, diety, wierzeń, etc, etc. Przemoc, niewolnictwo czy gwałty na porządku dziennym serio mi się podobają, bo tak przecież powinno być; przy tym ani razu nie miałam poczucia, że autor z tą przemocą przesadza, że ją gloryfikuje albo dla odmiany potępia – nie, on po prostu pokazuje, jak ludzie wtedy żyli, w co wierzyli, czym się kierowali. Nie wszystkie postacie/społeczności mandze to zresztą najemni wojownicy czy mordercy, sporo osób żyje całkiem pokojowo, dzięki czemu mamy pełen przekrój ludzkości jako takiej. I jak się okazuje, nawet życie niewolnika mogło być w tamtych czasach całkiem znośnie (we współczesnym świecie cała masa ludzi ma pewnie gorzej niż Thorfinn i jego przyjaciel).
Kreska, design postaci, dynamiczne walki, szczegółowe tła – to wszystko jest świetne, nie muszę tłumaczyć dlaczego. Zabieram się jutro za jedenasty tom, a potem zostanie mi tylko czekanie na resztę. :/ O ile zakład, że Thorfinn jednak nie zabije osoby prawdziwie odpowiedzialnej za śmierć ojca, choć w końcu ją dopadnie? :D
majstersztyk
Wspaniały obraz epoki, osobowości, poezja dla oczu. Z niecierpliwością czekam na kolejne epizody, by się dowiedzieć jak Ameryka zostanie odkryta po raz drugi :))
PUNCH THE HORSE!
Re: PUNCH THE HORSE!
Re: PUNCH THE HORSE!
W sumie każdy z tych dwóch lepszy niż Jaustszomp.
Re: PUNCH THE HORSE!
W Polsce?
Co chapter, to gorzej
Re: Co chapter, to gorzej
Tak naprawdę irytuje mnie głównie to, że wciąż nie rozumie na czym polega bycie „prawdziwym wojownikiem”. Przecież to oczywiste, że kliknij: ukryte ma on walczyć w obronie innych i unikać niepotrzebnego rozlewu krwi. Jego ojcu domyślenie się tego zajęło tylko trzy dni, a Thorfinn wciaż tego nie rozumie.
Re: Co chapter, to gorzej
Pozbawiony skrupułów morderca – bohater za którym możemy podążać.
Człowiek okaleczony przez życie ale odradzający się jako dobry i odpowiedzialny – frajer.
Czy to własnie próbujesz powiedzieć?
Arcydzieło...!
VS
Wkradł się błąd...
I taka mała uwaga z mojej strony:
To tylko drobna literówka, niemniej warto byłoby ją poprawić :)
Re: Wkradł się błąd...
...
Dalej już się nie czepiam. Co do samej mangi, to jest z pewnością jedną z lepszych jakie czytałem. Do Berserka osobiście bym jej jednak nie porównywał (trzeba przyznać, że autorka recenzji podeszła do tej kwestii z dużo większym wyważeniem niż fani na wielu forach), poza pewnymi elementami wspólnymi, Vinland Saga ma zupełnie innych bohaterów, fabułę i korzenie. O ile Berserk jest wizją w dużej mierze opartą na legendach i wyobraźni autora (w tych i nie tylko tych szczegółach przejawia wspólne cechy z Übel Blatt), o tyle losy Thorfinna osadzone są w świecie XI wieku widzianym z perspektywy XX/XXI wieku. I przy takim ujęciu nie przekonuje mnie trochę mentalność bohaterów mangi.
Re: ...
Mógłbyś wytłumaczyć, dlaczego nie przekonuje cię kreacja bohaterów?
Re: ...
Nie chodziło mi o kreacje poszczególnych bohaterów, bardziej o zbyt uproszczone przedstawienie ludzi, a dokładniej małą ilość lub nawet brak zabobonów, wierzeń, religii, odwołań do legend czy bogów, konwenansów społecznych. Społeczeństwo jest zbyt racjonalne. Nie musi to być zarzut, ale skoro twórca dba o różne szczegóły to mógłby i o tym pamiętać, szczególnie, że w takim Berserku czy Übel Blatt to lepiej (przerysowane, ale w fantasy) wypada. Jestem jednak świadom, że większości czytelników raczej to nie przeszkadza. Poza tym fajna recenzja, o wikingach narosło wiele mitów, dlatego wcale nie jest łatwo na tematy z nimi związane pisać, a tu ładnie to wszyło.
Re: ...
Sama nie obraziłabym się, gdyby nawiązań do kultury Wikingów było więcej. Zwłaszcza żal kwestii społecznych- w końcu to jedyne chyba średniowieczne społeczeństwo, gdzie panowała równość płci. Niestety autor postawił bardziej na historię przygodową niż społeczną, co trochę uwiera- tam, gdzie odsłania fragmenty budowanego świata widać, że ma dużą widzę. Miejmy nadzieję, że się trochę poprawi :)
Dzika mangowa uczta
Drobne mankamenty mangi to ostatni wątek, nieco przydługawy i postawiony na budowanie relacji i rozwój bohaterów, mała rola kobiet w tym wszystkim (chociaż trudno się dziwić, to był bardzo męski świat), ale chętnie pośledziłbym losy Ylfy. Czasem też bohaterowie są zbyt 'gutsowaci'(mają tendencję do wycinania w pojedynkę całych oddziałów) ale też jestem w stanie to wytłumaczyć wpływem skandynawskich eposów o bohaterach :)
Konkludując, Vinalnd Saga to jedna z niewielu mang, której dałbym ocenę 10/10 we wszystkich aspektach. Dla wymagających czytelników pozycja obowiązkowa.
Genialna