x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Z pierwowzorem Bleacha zapoznałam się dopiero po obejrzeniu serii telewizyjnej (jednak w trakcie czytania mangi) i szczerze mówiąc cieszę się, że obecny Wybielacz różni się (może nieznacznie) od Short Story Edition. Pierwsze 20 ston tego oneshot‑u przypadło mi nawet do gustu, a na pewno rozbawiło kliknij: ukryte , bo co jak co, ale Rukia kąpiąca się w szklance mleka, a przy tym dokuczająca Ichigo po prostu mnie zabiła (oczywiście w pozytywnym znaczeniu). Niestety potem Kubo prowadzi nas do uczuciowej i sentymentalnej Inoue Orihime, której po prostu nie trawię – jej słodycz i egzaltacja okazywana na każdym kroku wywołuje u mnie mdłości. I właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę jak niewiele brakowało, by właśnie tak wyglądał Bleach – chwała Tite Kubo za to, że zrezygnował z ckliwości, na rzecz pięknych walk, bo gdybym najpierw tknęła Short Story Edition to po dziś dzień unikałabym wszelkich tytułów z udziałem shinigami.
Przykro mi, ale przez nadmiar Inoue mogę dać jedynie 6/10
Nie taki zły pierwowzór Bleach'a. Kanciasta kreska z pierwszych tomów, Ichigo, Rukia i Orihime, całkiem zabawne gagi. Parę fajnych pomysłów, szkoda, że niewykorzystanych w oryginalne – m.in. mini wersja Rukii kąpiąca się w kubku ciepłego mleka. Z drugiej strony, cieszę się, że autor nie zostawił Orihime takiej, jak w tym rozdziale – kliknij: ukryte martwej już od pierwszej sceny. Zwłaszcza, że to moja ulubiona bohaterka w tej mandze! Cała fabuła oneshot'a jest pierwowzorem historii dotyczącej Orihime i jej (zmarłego) brata, zawartej w jednym z pierwszych tomów późniejszej serii. Różnic jest sporo, przeczytanie tych kilkudziesięciu stron nie będzie stratą czasu (w przeciwieństwie do np. pilotażowego rozdziału Naruto). Jedynym minusem jest chyba projekt Hollow'ów – wyglądają tu jak jacyś zmutowani ludzie. Wersja z maskami podoba mi się o wiele bardziej ;) Polecam fanom Orihime – rozdział skupia się głównie na niej. Nie ukrywam, że zabieg ten bardzo mi się spodobał, przy niektórych scenach słodycz po prostu wylewała się na mnie z ekranu. Co się tyczy jej antyfanów – przeczytać mogą, chociaż jeśli Hime naprawdę ich tak irytuje, lektura może nie należeć do najprzyjemniejszych. Ja się nie zawiodłam, 7/10.
Uczucia od Tite Kubo
Niestety potem Kubo prowadzi nas do uczuciowej i sentymentalnej Inoue Orihime, której po prostu nie trawię – jej słodycz i egzaltacja okazywana na każdym kroku wywołuje u mnie mdłości. I właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę jak niewiele brakowało, by właśnie tak wyglądał Bleach – chwała Tite Kubo za to, że zrezygnował z ckliwości, na rzecz pięknych walk, bo gdybym najpierw tknęła Short Story Edition to po dziś dzień unikałabym wszelkich tytułów z udziałem shinigami.
Przykro mi, ale przez nadmiar Inoue mogę dać jedynie 6/10
Całkiem Porządny Rozdział Pilotażowy
Cała fabuła oneshot'a jest pierwowzorem historii dotyczącej Orihime i jej (zmarłego) brata, zawartej w jednym z pierwszych tomów późniejszej serii. Różnic jest sporo, przeczytanie tych kilkudziesięciu stron nie będzie stratą czasu (w przeciwieństwie do np. pilotażowego rozdziału Naruto). Jedynym minusem jest chyba projekt Hollow'ów – wyglądają tu jak jacyś zmutowani ludzie. Wersja z maskami podoba mi się o wiele bardziej ;)
Polecam fanom Orihime – rozdział skupia się głównie na niej. Nie ukrywam, że zabieg ten bardzo mi się spodobał, przy niektórych scenach słodycz po prostu wylewała się na mnie z ekranu. Co się tyczy jej antyfanów – przeczytać mogą, chociaż jeśli Hime naprawdę ich tak irytuje, lektura może nie należeć do najprzyjemniejszych. Ja się nie zawiodłam, 7/10.