x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
To było… Dziwne. Tak, dziwne. Z jednej strony było to trochę jak „z pamiętnika psychopaty” i za to należy się duży plus ale im dalej, tym większe miałam wrażenie, że to jest manga „od psychopaty dla psychopatów”. Po prostu nie potrafiłam zrozumieć wielu rzeczy, nie poczułam tego „klimatu”, miałam wrażenie, że próbuje się na mnie wymusić wrażenie wszechobecnego mroku. Właśnie, ta manga nie ma do zaoferowania wiele więcej niż tylko „mhrok”, gdzie logika, gdzie sens, gdzie jakieś wnioski, nie ważne, bo mamy klimat, chociaż był on wzięty raczej z kapelusza niż oparty na czymś. To poczucie ciężkiej atmosfery wymusza się na czytelniku, tak nachalnie że aż śmiesznie. Bohaterowie byli puści, płascy, nie potrafiłam zrozumieć ich działań. Nie ogarniałam tej opacznej filozofii przez nich wygłaszanej, pojęcie czystości było dla mnie zupełnie absurdalne. Za to bardzo podobała mi się kreska, była śliczna. Nie będę się rozwodzić jak w komentarzu poniżej, nie lubię trzęsienia się nad szczegółami, ale była śliczna i koniec. Było się nad czym pozachwycać, naprawdę.
A więc, podsumujmy – zamiast analizy ludzkiej psychiki i nieszczęścia dostaliśmy bohaterów z papieru i plastikową atmosferę. Czyli zupełnie nic, na co warto poświęcić czas. No, chyba, że ktoś chce sobie pooglądać ładne rysunki. Wtedy nie ma zastrzeżeń.
M
Malinka
29.06.2012 10:49 rysunki
Tak mnie zastanawiało, czemu za kreskę wewnątrz komiksu tylko 6, ale przeczytałam go i zrozumiałam. Strasznie niespójna stylowo. W sumie wreszcie zrozumiałam, co mi zarzucano (chodzę do plastyka) w moich rysunkach. Płynność czytania ok, ale wiele kadrów to jak osobne, oderwane ilustracje. Jakby autorka miała pomysł na ładny obrazek i było to ważniejsze niż przekaz. Tło w szarościach, a twarze postaci np. płaskie i nie wiadomo skąd czarny, kontrastowy cień- gryzie się to strasznie. Proporcje mangowe, a elementy twarzy- mega‑detaliczne, ale ten naturalizm odpycha…albo kadry gdzie wszystko jest czyste, mangowe i nagle bach, niemalże fotorealizm, albo bach, blur, albo nagle niemalże ołówkowe, szarpane kreski. Wszystko to sprawdza się fantastycznie jako pojedyncze ilustracje, nie można im odmówić wysokiego poziomu, ale akurat tutaj nie gra jako całość- włosy Zhang Qian w wielu ujęciach, narysowane z takim wręcz nachalnym pietyzmem są cudne. I te drobne białe linie pojedynczych włosów na tle czarnej plamy głowy, śliczne. Ale chyba nie jej włosy są tam najważniejsze- a totalnie odwracają uwagę od jej mimiki. Jakby autorka za bardzo pieściła się, bo właśnie rysuje swój ulubiony motyw, totalnie ignorując spójność stylu. Anatomia jest czasem koślawa, tu nos za duży, tu jakiś 'drewniany' cień na twarzy, zmieniają się rysy postaci.
Co do historii, dla mnie nie ma problemu, jest ok, postacie- ja tam nie potrzebuję się utożsamiać zaraz, nie przeszkadza mi też, że to są dranie. Ale fakt, to przypominało krótki film, gdzie wszystko co dotyczyło emocji jest delikatnie zaznaczone, muśnięte, w związku z czym drastyczne wydarzenia wydawały się nie na miejscu.
Ale ok, ciekawe było zetknięcie z tym komiksem, może historia niezbyt pouczająca ale strona graficzna pozwoliła mi wyciągnąć wiele pouczających wniosków dla mnie jako rysownika.
Tak, dziwne.
Z jednej strony było to trochę jak „z pamiętnika psychopaty” i za to należy się duży plus ale im dalej, tym większe miałam wrażenie, że to jest manga „od psychopaty dla psychopatów”. Po prostu nie potrafiłam zrozumieć wielu rzeczy, nie poczułam tego „klimatu”, miałam wrażenie, że próbuje się na mnie wymusić wrażenie wszechobecnego mroku. Właśnie, ta manga nie ma do zaoferowania wiele więcej niż tylko „mhrok”, gdzie logika, gdzie sens, gdzie jakieś wnioski, nie ważne, bo mamy klimat, chociaż był on wzięty raczej z kapelusza niż oparty na czymś. To poczucie ciężkiej atmosfery wymusza się na czytelniku, tak nachalnie że aż śmiesznie.
Bohaterowie byli puści, płascy, nie potrafiłam zrozumieć ich działań. Nie ogarniałam tej opacznej filozofii przez nich wygłaszanej, pojęcie czystości było dla mnie zupełnie absurdalne.
Za to bardzo podobała mi się kreska, była śliczna. Nie będę się rozwodzić jak w komentarzu poniżej, nie lubię trzęsienia się nad szczegółami, ale była śliczna i koniec. Było się nad czym pozachwycać, naprawdę.
A więc, podsumujmy – zamiast analizy ludzkiej psychiki i nieszczęścia dostaliśmy bohaterów z papieru i plastikową atmosferę. Czyli zupełnie nic, na co warto poświęcić czas. No, chyba, że ktoś chce sobie pooglądać ładne rysunki. Wtedy nie ma zastrzeżeń.
rysunki
Co do historii, dla mnie nie ma problemu, jest ok, postacie- ja tam nie potrzebuję się utożsamiać zaraz, nie przeszkadza mi też, że to są dranie. Ale fakt, to przypominało krótki film, gdzie wszystko co dotyczyło emocji jest delikatnie zaznaczone, muśnięte, w związku z czym drastyczne wydarzenia wydawały się nie na miejscu.
Ale ok, ciekawe było zetknięcie z tym komiksem, może historia niezbyt pouczająca ale strona graficzna pozwoliła mi wyciągnąć wiele pouczających wniosków dla mnie jako rysownika.