Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Komentarze

Saint Onii-san

  • Avatar
    M
    MiszczKoszykufki 17.05.2011 20:09
    A gdyby Dżizas miał twarzobooka...
    Jest wiek XXI, era konsumpcjonizmu, cyberprzemocy, twarzobooków, jutuba, plotków i innych buldożków.pl opisujących każdy krok znanych i lubianych przez wszystkich osobistości. Ach, gdzie się podziały te czasy kiedy pierwsi fani anime musieli się chować po toaletach z gazetką „Kawaii” a centra handlowe nie były wyniesione do rangi świątyń? Właśnie, o świątyniach wspominając – ludzie coraz rzadziej przychodzą i taki Jezus i Budda (dawni celebryci ustępujący miejsca Hannie Montanie) zamiast pustek na pewno już woleliby obecność jakiś natrętów przychodzących z prośbą o skręcenie jednej nóżki, a najlepiej dwóch natrętnemu sąsiadowi. Nic więc dziwnego, że decydują się na urlop na ukochaną planetę Ziemię a ściślej mówiąc do Japonii. Jeśli teraz sobie myślicie, że panowie gubią się w nowoczesnym świecie to się grubo mylicie, bo radzą sobie nie najgorzej od przeciętnego gaijina. Nie oznacza to, że żyją sobie spokojnie, niczym na chmurce – tu ktoś się popatrzy dziwnie i powie „świr!”, inny uwiesi się uszu Buddy  kliknij: ukryte  na domiar złego cały czas czyha na nich groźna gospodyni domagająca się swojego czynszu. Pytanie: warto czytać? Jak najbardziej!

    Manga jest na pewno godna polecenia, a dlaczego? Jest to komedia i niejednokrotnie autor odwołuje się do scen z życia Buddy i Jezusa lecz nie robi tego w sposób niesmaczny. Nie ma tu miejsca na obrażanie jakiejkolwiek religii, a jeżeli tak się stało to tego nie wychwyciłam. Sam widok obu panów w nowoczesnym, nieznanym im jednak świecie jest bardzo pocieszny, zwłaszcza zachowanie Jezusa, którego tu można porównać do polskiego fana m&a, który się nagle znalazł w wielkim hangarze z mangami. Jego postać dalece odbiega od naszego wyobrażenia nieustannie umartwiającego się Jezusa, co wielu naprawdę może razić. Mnie to w ogóle nie przeszkadzało, wręcz strasznie mi się spodobał taki Jezus, kliknij: ukryte  Jego świetnym uzupełnieniem jest spokojny Budda, który w razie czego umie przystopować Boskiego Otaku, nieraz wyłażąc przy tym ze skóry. Jeśli chodzi o kreskę, to określiłabym ją jako poprawną i nie wyobrażam sobie tej historii narysowanej w innym stylu.

    U mnie ta pozycja ma solidną ósemkę i strasznie żałuje, że akcja się dzieje TYLKO w Japonii. Dużo terminów ściśle związanych z kultura japońską uniemożliwia lekturę tym którzy się na niej nie znają, co sprawia że „Saint Young Men” czytają głównie tylko fani m&a. Gdyby to ode mnie zależało, to chętnie bym obu panów wysłała do różnych części świata. Już sobie wyobrażam tych buszmenów ganiających za nimi z dzidami na sawannie za próby nawrócenia! ;D