Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

Soul Eater Not!

  • Avatar
    M
    C.Serafin 24.02.2013 22:21
    Wrażenia po trzynastu tomach
    Ponieważ ostatnio w dwa dni nadrobiłem zaległe rozdziały Soul Eatera, postanowiłem z ciekawości zabrać się też za prequel. A oto moje wrażenia po trzynastu rozdziałach.

    Tsugumi Halberd jest czternastoletnią magiczną bronią przybyłą właśnie do Zawodówki Śmierci (Shibusenu) w celu nauki i opanowania swoich umiejętności. Ponieważ jest jednak kompletnym „świeżakiem”, niezdolnym początkowo nawet do transformacji, zostaje przydzielona do klasy NOT (Normally Overcome Target) i nie musi uczestniczyć w zajęciach dodatkowych pokroju polowania na Sida z pierwszego tomu głównej serii. A żeby nie było nudno pojawia się urozmaicenie. W oko wpada jej aż dwoje władających (meisters) i nie może się zdecydować, czy zostać partnerka Anyi – tsundere i zarazem babskiej wersji Tamakiego z Ourana, czy Meme będącej biuściastą i głupszą Osaką z Azumangi. W efekcie sama funduje sobie już na starcie wielki problem, z którym jakoś próbuje sobie radzić przez pozostałe rozdziały.

    A jak to wychodzi? Na razie raczej średnio i manga tonie w schemacie „cute girls doing cute things”. Mamy więc wcinanie ciastek, nieudolne próby nauki, czyszczenie basenu i obsługiwanie klientów kafejki w ramach prac dodatkowych oraz wcinanie kolejnych ciastek. Gdzieś na trzecim planie plącze się główny wątek związany ze zdrajcami oraz eksperymentem młodszej siostry Arachne i Medusy – Sheili Gorgon. Niestety na razie ograniczył się do paru niegroźnych sytuacji i trzeba będzie trochę poczekać, by się rozkręcił. Humoru też jest jakby mniej, a akcji tyle co kot napłakał.

    Znalazłem jednak jeden ogromny plus, dla którego warto się pomęczyć z całym tym przeciętniactwem – cameo! Mnóstwo cameo! Na kolejnych stronach pojawia się tyle postaci z Soul Eatera, że ich wymienienie zajęłoby cały akapit i aż szkoda na to czasu. A ponieważ akcja toczy się przed rozpoczęciem pierwotnej serii spotykamy choćby Sida w formie człowieka i Medusę jako szkolną higienistkę. Dodatkowo nie wszyscy zachowują się tak jak w głównej serii i mamy okazję zobaczyć jak np. siostry Thompson zmieniły się z żyjących na ulicy kryminalistek w odpowiedzialne partnerki Death the Kida. Poznajemy też niezbyt chlubną przeszłość Kim, dzięki której zyskała pseudonim Wiedźmy dziewczęcego internatu (osoby czytające mangę powinny wyłapać związaną z tym aluzję), wraz z syzyfowymi staraniami Oxa starającym się zadośćuczynić kłopotom jakie sprawia innym uczniom.

    Parokrotnie pojawia się też Maka, będąca też pierwszą osobą spotkaną przez główna bohaterkę w Zawodówce Śmierci. Co ciekawe, właśnie pod jej wpływem Tsugumi zmienia swój styl uczesania na charakterystyczne dwie kitki. Soul, Black Star i Death the Kid też mają swoje pięć sekund, ale na razie pojawiają się bardzo rzadko. Za to nadzwyczajnie zwiększono role Claya i Akane pojawiających się oryginalnie dopiero w finale SE, broniąc statku powietrznego i towarzysząc Sidowi. Za tu tutaj wypadają wręcz nadzwyczajnie, zarówno jako bishouneni, pomocnicy Sida i… kelnerzy. Ewidentnie widać, że są dojrzalsi, bardziej odpowiedzialni i silniejsi od reszty uczniów z głównym trio na czele. Dzięki temu budzą zainteresowanie, tym bardziej, że dzięki nim pojawiają się (wreszcie) jakieś sceny akcji. Szkoda tylko że jedyną ciekawą nową postacią jest nieznany z imienia właściciel kafejki.

    Kreska też jest taka jakaś biedna i choć wciąż trzyma charakterystyczny dla tej serii styl, to koncentruje się jedynie na postaciach. Niestety, tła występują rzadko i są dość biedne. Przeróżnych dodatków w stylu świec i gilotyn też jest mało, a najczęściej pojawiają się tylko charakterystyczne trupie czaszki.

    Jest to wiec tytuł przeznaczony głównie dla czytelników Soul Eatera, chcących ponownie zobaczyć swoich ulubionych bohaterów. Jednak nawet oni pewnie będą znudzeni niemrawym tempem akcji i niewielka ilością humoru. I tak pozostanie do czasu aż autor weźmie się w garść i w kolejnych rozdziałach przyspieszy tempo, lub ją zawiesi. W końcu nie da się w nieskończoność żerować na popularności pierwowzoru.