x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Nie tak źle
Mam dość rogatych dziewczyn!
Nie przedłużając, dla mnie większość wątków z mangi to przykłady, brzydko mówiąc, zwykłego debilizmu.
Zagłębiałam się w kolejne chaptery i ze zdziwienia aż przecierałam oczy. Bynajmniej nie dlatego, że bardzo mnie wciągnęła, ale z czystego zażenowania sytuacjami i postawami bohaterów.
Nie odnalazłam tutaj chociaż jednego elementu, który mogłabym zaliczyć na plus. Już pomijając obrzydliwie paskudną kreskę, która sprawiała, że musiałam co jakiś czas przerywać czytanie, ale i bohaterowie i ich zachowania, na fabule i zakończeniu kończąc.
Mangę w pewnym stopniu ratować mogliby dobrze zarysowani bohaterowie, ale CO mamy? Pseudo harem z pseudo męskim rodzynkiem w środku.
Yuka – płaczka numer 1. Przepłakała 90% mangi. Nie zależnie od sytuacji, ważna jest tylko ona i jej obsesyjna miłość do Kouty. To jak stale rozpamiętywała swoje dzieciństwo i towarzystwo Kouty było po prostu irytujące.
Nana – na maksa denerwująca gówniara, która pcha się wszędzie gdzie się da. Zwykły darmozjad, zmieniający zdanie co 5 sekund – „zabiję Lucy, nie, nie zabiję jej”. Sama nie wie czego chce, ciągle powtarza jaki kłopot sprawia Koucie i reszcie, a i tak zawsze wraca. Obsesyjna wierność „tatusiowi” plus czysta głupota. kliknij: ukryte Wyczuła, że w pobliżu jest koszmarnie silny diclonius, ale i tak pobiegła w jego stronę, pomimo, że wiedziała, że nie ma szans. Owy straszny diclonius okazuję się być zwykłym dzieckiem i inteligenta Nana stwierdza, że ma szansę wygrać. Albo jak ze łzami w oczach mówiła do „tatusia” że on i Mariko mogą stworzyć prawdziwą rodzinę. WTF!?. Najgorsza postać.
Kouta – czyli, ten który nic nie wie. Przez prawie rok trzyma pod dachem dwa stwory z rogami, ale nawet nie zapyta o co chodzi, skąd się wzięły. kliknij: ukryte Kolejne ataki na jego dom, w ogóle nie dają mu do myślenia. Przygarnia pod dach coraz to nowsze biedne duszyczki i bawi się w dom. Później się ogarnia i pokazuje kto nosi spodnie w tym domu. A liczyłam na to, że umrze.
Mayu – biedne dziecko, które na początku może wzbudzić sympatię i współczucie. Ona najmniej mnie irytowała, ale to jak przywiązała się do Bandou, było z lekka dziwne.
Nozomi – a no tak była bardzo ważna, jej egzaminy do szkoły muzycznej były sprawą nr 1, co tam Lucy. Pytanie do autorki – po jakiego grzyba jej postać została wprowadzona? A no tak, sikała po chałupie. A i została kliknij: ukryte kolejną szczęśliwą współlokatorką Hotelu po Klonem.
Kilka przykładów sytuacji, które powaliły mnie na glebę, a które potwierdziły mnie w przekonaniu, że to co czytam to zwykła bujda dla nastolatków:
kliknij: ukryte 1)Wątek koleżanki Lucy, która zabiła swego ojca, a Lucy mało przejęta stwierdziła, że teraz to mało ważne, że zgłoszą to na policję jutro, a teraz powinny iść do muzeum na wystawę obrazów matki dziewczynki, bo mała bardzo chce poznać swoją matkę, która to porzuciła ją po narodzinach i w tym samym czasie również zanosi się płaczem i zastanawia czy jej córka przypadkiem nie przyjdzie na pokaz. Czy tylko dla mnie jest to chore?
2)To jak Bandou rzekomo przez pół roku mieszkał w szopie na plaży i codziennie ją sprzątał (plażę) w oczekiwaniu na niezapowiedziane pojawienie się Lucy, dlatego też by uniemożliwić jej walkę(!) zbierał wszystkie śmieci by ta nie mogła go zranić. A no tak, bo jeśli w pobliżu jej wektorów znajdzie się jakaś puszka po coli to Bandou nie ma szans.
3)Nieśmiertelność ojca Mariko, który to przeżyje każdy wybuch, a i nawet zabić się nie potrafi porządnie. Później przyjmuje tryb życia pustelnika, owija się w koc i straszy ludzi, a widząc dziewczynkę podobną do Mariko zabiera jej poćwiartowane zwłoki i dalej mieszka w szopie na plaży (współlokator Bandou). I skąd to nagłe przywiązanie do córki? Załamanie jakie przeżywał przez 3 chaptery, by potem nagle stwierdzić, że musi walczyć – Pfff
4)To jak asystentka tego głównego złego założyła się z innym tropicielem Lucy, o to kto pierwszy ją znajdzie. O co się założyli? A że jak on wygra, to ona zostanie jego, uwaga – seksualną niewolnicą, a jeśli ona wygra to ona go wykastruje. Bardzo pomysłowe. Albo jak Kouta odwiedził tą asystentkę w domu, a ona otworzyła mu drzwi jedynie w szlafroku, potknęła się i upadła na niego tak niefortunnie, że oboje stworzyli pozycję 69 (-> proszę spytać dorosłych). I zero zażenowania. Oj tam, nic wielkiego.
Na prawdę manga jest żałosna. Przepraszam wszystkich fanów, ale ja nie kupuję takiego tragizmu. Historia Lucy, wcale mnie nie poruszyła. Wszystko sprowadziło się do tego, jak biedna jest Lucy i inne dicloniusy. Ludzie, którzy je stworzyli, zostali ukazani jako potwory, którzy chcą władzy nad światem. I to wszystko, już nawet te pobudki były mało zrozumiane. Bo jeśli wszyscy ludzie wygineliby, to niby nad czym Ci pseudo bogowie mieliby panować? Może warto byłoby się skupić na psychologii właśnie tych złych. Po co tworzyli coś, co teraz chcą zniszczyć, a nie mogą? I problem rodzi problem, bo czy tolerować możemy to jak Lucy morduje ludzi?
Rozwaliła mnie rozmowa Kouty i Lucy z końcowych chapterów mangi:
Kouta: kliknij: ukryte Jak mogłaś zabić Kanae i mojego ojca?
Lucy: kliknij: ukryte Przepraszam…Wybaczysz mi?
Kouta: kliknij: ukryte Jak mógłbym Ci wybaczyć?!
Lucy: kliknij: ukryte Przepraszam…
Kouta: kliknij: ukryte Obiecaj, że nikogo już nie zabijesz!
Lucy: kliknij: ukryte Obiecuję!
kliknij: ukryte Przytulają się i zalewają łzami.
Mam szczerze dość molestowania, kastrowania, walenia po mordzie, kończyn fruwających do nieba, majtek i majteczek masowo wyłaniających się spod krótkich spódniczek, gołych cycków, kałuż krwi i adekwatnie – kałuż łez, złych gości, którzy knują gdzieś po kątach. Mam dość Kouty i jego bandy – mam dość rogatych dziewczyn!
Re: Mam dość rogatych dziewczyn!
Re: Mam dość rogatych dziewczyn!
Re: Mam dość rogatych dziewczyn!
Re: Mam dość rogatych dziewczyn!
Nie było az tak źle
Uważam rze
Nazywanie tego „dramatem psychologicznym” to jakieś nieporozumienie, a niektórzy nazywają to nawet „iście szekspirowskim dramatem” (Szekspir się pewnie w grobie przewraca).
Co do ironii zawartej w recenzji – taka wydaje się znacznie ciekawsza. Pozbawiony jakichkolwiek urozmaiceń tekst jest po prostu nudną i nieprzyjemną lekturą.
Krótko
Nie mniej w recenzji w wykonaniu Bloody Fang wyczułam pewną ironię szczególnie w pierwszym akapicie i sprawiło to że jakoś nie miałam ochoty do końca czytać tej recenzji. Początek trochę zniechęca pomimo że dalsza część recenzji jest poprawnie zrobiona
Poprawki
Komentarz drobny...
Wiesz, tylko że gdyby przełożenie na fabułę było bezpośrednie, mangę można by było nazwać adaptacją poematu. Nie dziwi mnie jednak, że tego nie zastosowano. Natomiast krzywdzące jest streszczenie poematu do „elfa‑podglądacza, obitego kamieniem” – tak rzecz ujmując, odwołanie się do tytułu poematu byłoby zabiegiem zupełnie głębszego sensu pozbawione. A nie sądzę, żeby tak było.
Uważam, że manga jest najzwyczajniej mierna, jednak z poematem łączy ją chociaż jedno – motyw odrzucenia przez ludzi. (Nie wdając się w dywagacje: słuszne czy niesłuszne, co w pewien sposób – choć zupełnie nieudolny – próbowała autorka w mandze zrobić).
Z tym się też nie zgodzę. Uważam, że jest wręcz przeciwnie, bo manga nie tylko nie podaje czegokolwiek na tacy, ona nie podaje w ogóle niczego. To, co ukazuje, to jakiś zaczątek jakiejś problematyki. Wbrew tym, którzy Elfen Lied negują totalnie, widzę pewne analogie z rzeczywistością. Tylko tak bardzo skopane w realizacji.
Swoją drogą ciekawi mnie, że mangę i anime oceniasz tak samo. Według mnie to banalne zakończenie w anime można traktować jako prawdziwe szczęście, bo to, co się potem w mandze wyrabia to jedno wielkie nieporozumienie (gratuluję autorce mangi wyobraźni – nigdy bym na coś takiego nie wpadł).
Re: Komentarz drobny...
Właśnie, zaczątek. Stąd potraktowałam ją jako zarys pod względem fabuły- gdzie jeśli cokolwiek miało zostać przekazane, zostało to prościej się nie dało- a legendarny przekaz, o którym mówi część fanów, nie istnieje.
Możliwe, że jestem w jakiś sposób odporna- ale mnie to niezbyt raziło. Jak dla mnie manga i anime trzymają podobny poziom.
Uważam, tą recenzję za bełkotliwą gdyż manga świetna jest
Zresztą recenzja mangi w twoim wykonaniu jest żałosna. Po co ta ironia ? Uważasz, że to anime/manga nadaje się tylko na żarty ? Powiem ci szczerze, że nie lubię takiego stylu, a recenzja anime w wykonaniu Mecenasa jest w pierwszej trójce najgorszych na tanuki (w mojej ocenie).
Ty byś zapewne anime ocenił około 5/10 co i tak nie jest żadnym obiektywizmem (nie wspominając o ocenach niższych), ale raczej świadczy o frustracji czytelnika lub widza i braku umiejętności wczucia się w klimat. Podchodziłeś zbyt płytko do bohaterów. I zapewne w anime miałeś tak samo. Uważasz, że oglądając anime nie przeżywa się tego co się dzieje z bohaterami ?
Pod względem realizmu Elfen Lied wcale nie jest na szarym końcu wśród anime. Po prostu jest kontrowersyjne i przez to część pseudo recenzentów uważa, że nie wolno się tym zachwycać bo chodzi tam tylko o krew, przemoc i nagość.
A właśnie odnośnie nagości to o jakiej ty bliskości do hentai piszesz ? Wiesz w ogóle co to jest hentai ?
Mogą być nawet sceny seksualne i w dalszym ciągu to nie będzie żadne hentai (a tym bardziej sama nagość). Wszystko zależy w jaki sposób to pokażą.
Zresztą narzekałeś na kreskę co po części można zrozumieć choć przesadziłeś w ocenie kreski. Może i miała swoje wady, ale na pewno nie była tragiczna i szybko się można do niej przyzwyczaić.
Re: Uważam, tą recenzję za bełkotliwą gdyż manga świetna jest
Po części racja, ale nie do końca. Bo klasyfikacja zależy nie od tego, w jaki sposób pokażą, ale od tego w jaki sposób pokazane zostanie odebrane/jest odbierane.
Tu masz jeszcze większą rację. Anime generalnie stroni od realizmu, i to mocno. Natomiast nie wiem, czemu utwór realistyczny miał być gorszy/lepszy od fantastycznego. „Chyba” nie od tego ocena zależy.
Ja myślę, że niestety autorka niewiele więcej pokazać potrafiła. Być może nawet chciała, no ale…
Hmm… A jaka, według Ciebie, ocena Elfen Lied jest obiektywna? Ja mandze dałem kiedyś 3/10 i wcale nie uważam, żeby to była ocena zaniżona. Problem w tym, że – pisząc o obiektywizmie – masz na myśli subiektywny obiektywizm (bo przefiltrowany przez Twój sposób patrzenia).
Natomiast nie wątpię, że frustracja potrafi towarzyszyć lekturze – coś o tym wiem. Powiem tak: ja na przykład nie potrafię wczuć się w klimat ustawki między kibolami. I nie uważam, żeby to znaczyło, że ustawkę tą należałoby wysoko oceniać, chyba że jest się kibolem – najlepiej po zwycięskiej stronie. Niemożność wczucia się w klimat to jeszcze nie jest argument, a przynajmniej nie jest argumentem uniwersalnym.
Wprawdzie nie jestem autorem recenzji, ale jakieś zdarzyło mi się popełnić i rozumiem autorkę tej (bo to kobieta jest). Pisząc recenzję czegoś, co uważa się za gniot, człowiek ma ochotę zrewanżować się i choć trochę dokopać tytuł, naśmiewając się z niego. I nie jest to tylko specyficzny wymysł recenzentów tanuki, bo dotyczy generalnie wszystkich recenzentów (widywałem takie teksty w poważnych gazetach, lub za takie się uważające). Rozumiem też, że nie wszystkim może się to podobać. Sam nie lubię, gdy się z tym elementem przesadza – tj. gdy na pierwszy plan recenzji wysuwają się kpiny. Choć tu tego nie zaobserwowałem – w tej recenzji są one na drugim planie.
Nie wiem czemu innym odbierasz prawo do katowania się. Ich wybór. Sam czytam czasem rzeczy bezwartościowe (choćby literaturę fantastyczną), wiedząc, że pewnie jest to marne, w myślach wyliczając kolejne wady. Najważniejsze, to uargumentować swoje stanowisko. Akurat ta recenzja spełnia ten postulat, choć po jej lekturze ocena recenzentki (6/10) wydaje się wzięta z kapelusza, bo w żaden sposób nie odzwierciedla jej treści (zdecydowanie o negatywnym wydźwięku).
Re: Uważam, tą recenzję za bełkotliwą gdyż manga świetna jest
Raczej nie ma co oczekiwać na sensowna wymianę argumentów…
Re: Uważam, tą recenzję za bełkotliwą gdyż manga świetna jest
Manga mi się podobała- jak mówi zresztą ocena. Moim zamiarem nie była jej krytyka. Myślałam, że swoją opinię przedstawiam w wyważony sposób- podając zalety i wady pozycji, przy czym po prostu wyrażając swoje zdanie. Może to wszystko utonęło w oceanie sarkazmu? Mógłbyś określić, co w recenzji daje takie wrażenie? Byłabym wdzięczna- przy czym na przyszłość ustrzegłabym się możliwych błędów w kolejnych recenzjach.
Re: Uważam, tą recenzję za bełkotliwą gdyż manga świetna jest
Jasno wynika, że skoro Lucy jest tylko prostym połączeniem paru cech, a mimo to wyróżnia się na tle innych bohaterów („papierowych”, jak to ładnie ujęłaś), to anime pozbawione jest jakichkolwiek porządnych postaci. Sama zresztą określasz ich jako „kukiełki”, i że są „nijakie”. No i używanie w kontekście EL
Początek kolejnego akapitu w miarę pozytywnie ocenia fabułę. Ale już drugie zdanie wskazuje, że wcale tak dobrze z nią nie jest – Zdanie to zresztą jest trochę niezręczne, bo nie wiadomo ostatecznie, czy mamy do czynienia z fabułą, czy tylko jej zarysem. (I co to w ogóle jest „zarys fabuły” w tym kontekście?). Bynajmniej nie uważam, żeby pozytywnie oceniało ono mangę. Natomiast w całej reszcie akapitu trudno dopatrzyć się jakichś zalet mangi – jest za to mowa o wadach (jak humor niskich lotów).
Liczne występowanie krwawych i majtkowych scen też raczej za zaletę trudno uważać.
Kolejny akapit to przede wszystkim:
Co oznacza ni mniej, ni więcej, że manga jest jakimś banałem, która wszystkie środki, po jakie sięga, wykorzystuje wyłącznie w najprostszych celach. Innymi słowy – lektura nie pobudza do refleksji.
W pewnym sensie negujesz też odwołanie autorki do poematu o elfie.
Kolejny „odstraszacz”: „Czytanie tej mangi jest katorgą, także z estetycznego punktu widzenia”. W końcu piszesz, że kreska jest brzydka. W całym akapicie tylko jedna wzmianka o zaletach (w liczbie jednej) – rastrach. Jak sama jednak zauważyłaś, mało kogo akurat ten aspekt obchodzi.
W ostatnim akapicie też nie sposób wypatrzeć jakieś plusy, które można by zapisać na konto mangi.
Podsumowując. Z recenzji łatwo wynieść, że bohaterowie są płascy jak podłoga, fabuła to tylko alibi dla majtek, nagości i brutalności, a strona graficzna kuleje na trzy nogi.
Moim zdaniem zdecydowanie brakuje równowagi między zaletami a wadami. Nie żeby wymyślać zalety na siłę, jeśli ich nie ma. Ale oceny 6/10, po lekturze recenzji, nigdy bym nie wywnioskował.
Mam nadzieję, że moja opinia na coś Ci się przyda. :)
Re: Uważam, tą recenzję za bełkotliwą gdyż manga świetna jest
Jednak jakby spojrzeć na wiele innych anime to łatwo się zauważy, że często po prostu przerywają sobie ekranizację nie robiąc żadnego zakończenia.
Wiem, że wielu fanów anime Elfen Lied czytało mangę bo było bardzo ciekawych jak to się skończy. Zakończenie mangi jest nawet satysfakcjonujące.
Re: Uważam, tą recenzję za bełkotliwą gdyż manga świetna jest
Bo w EL więcej, niż te, o których wspomniałam- jak dla mnie- nie ma. Co bynajmniej nie psuło mi przyjemności z lektury. Wygląda zatem na to, że głównie zabrakło tu i ówdzie wzmianki tego typu.
Poprawi się.
Re: Uważam, tą recenzję za bełkotliwą gdyż manga świetna jest
Re: Uważam, tą recenzję za bełkotliwą gdyż manga świetna jest
Co do Lucy, co w niej takiego ciekawego? Dlaczego zabija? Najpierw ukazany jest uraz z trudnego dzieciństwa, zabiła ponieważ nie była akceptowana przez rówieśników ze względu na swój wygląd, a nawet była dręczona z tego powodu. Model psychologiczny à la nastolatek przynoszący broń do szkoły i robiący masakrę wśród rówieśników. Następnie zabija aby przetrwać ale jest w tym też drugie dno – Lucy nie jest człowiekiem, jej zmutowane geny popychają do popełniania kolejnych morderstw w imię zastąpienia homo sapiens nową rasą. No i Kouta. Dość nudna historyjka jak to ktoś bliski, któremu zaufała ją okłamał. Mamy więc powtórkę z rozrywki – małą masakrę. Morderca zabijający z powodu urazu z dzieciństwa, poczucia wyobcowania oraz instynktu, wręcz imperatywu wpisanego w geny i każącego zabijać, warto dodać że Lucy czasami z tym walczy. Postać skomplikowana i prosta zarazem.
Re: Uważam, tą recenzję za bełkotliwą gdyż manga świetna jest
Masz swoje zdanie ale możesz mi polecić jakąś ciekawą wg Ciebie postać anime… chętnie się z nią zapoznam , jesli już jej nie znam:)
Re: Uważam, tą recenzję za bełkotliwą gdyż manga świetna jest
Co do bełkotliwości recenzji niech Szanowny Pan amayuri napisze własną, wychwalającą EL pod niebiosa. To dopiero będzie obiektywne. To z pewnością nie będzie bełkot.
Komentując skupiłbym się na własnym zdaniu na temat mangi, nie na recenzji. Chyba że jest to konstruktywna krytyka, jak w przypadku SixTonBudgie.
Makabra.
Komercyjny gniot, stworzony na zasadzie zlepienia wszystkiego, co trafi do przeciętnego czternastolatka: przemoc(narysowana w sposób tak umowny, że NIE DA SIĘ jej bać), gołe cycki, moe buźki, lolitki, lesbijskie obmacywanki bez zgody strony otrzymującej, bohater „taki jak ty”, przyjaciółeczka z dzieciństwa, sado‑maso…
Ach, no i oczywiście taka ilość „dramatu”, żeby fani tej serii mogli się usprawiedliwić: „Nie oglądam tego dla cycków! Oglądam to, bo to GŁĘBOKA seria jest!”.
Wszystko bez jakiegokolwiek polotu czy…taktu.
Bo niby jak mam szanować bohaterów(płaskich jak kartka papieru), skoro sama autorka tego nie robi?
Sytuacja po scenie na plaży Kouty i Yuuki mówi wszystko za siebie, że o „uroczym” sposobie traktowania kobiet przez Nyuu nie wspomnę.
W tym „dramacie” poruszającym tak ważne tematy jak molestowanie nieletnich jednym z głównych problemów jest również wpływ sikających nieletnich na czytelnika!
Tu nawet jeden z rozdziałów zatytułowany jest „sikanie”.
Gratuluję autorce.
Ta manga to kompletne dno. Nawet dobrej kreski tu nie ma (plus, że chociaż szybko podwyższa się jej poziom.. ale niewystarczająco).
1/10 to pewnie według wielu zaniżona mocno ocena, ale każdy ma prawo dla swojej – jeśli dla niektórych to psychologiczna perełka, to.. dla mnie może być kompletnie na odwrót.
Podchodząc nawet z jak najlepszym nastawieniem do tej mangi nie da się jej polubić.
:/
Re: :/
Slabiutko
Anime Elfen Lied jest przykladem na to, jak z g*wna zrobic zloto. Manga jest:
-beznadziejnie narysowana; w pewnych momentach kreska byla tak kiepska, ze mialam ochote rzucic kapciem w monitor
-nudna; wlasciwie to ciekawa (ale bez rewelacji) jest do momentu, w ktorym kliknij: ukryte Mariko staje sie pokemonem. No i tutaj dochodzimy do kwestii niewyjasnionych watkow (DLACZEGO ona stala sie pokemonem? i jaki mialo to zwiazek z Lucy?). W pewnym momencie przestalam czytac mange na jakies 2 miesiace. I wcale nie ciagnelo mnie do tego, zeby ja skonczyc. W koncu zabralam sie do niej bardziej z przymusu niz z przyjemnosci. Ale wtedy staklo sie to samo; skonczylo sie na tym, ze przeczytalam ostatnie 10 rozdzialow.
-zupelnie nierealistyczna; nie mowie juz nawet o hektolitrach krwi, ktore az tak mnie nie razilo. Chodzi mi raczej o to, ze bohaterowie tej mangi mieli chyba 9 zyc, bo na przyklad Bandau kliknij: ukryte zyl nawet wtedy, kiedy zostal z niego sam tulow.. Albo kliknij: ukryte Lucy, ktora nawet „roztopiona” zyla jako kawalek ciala z narzadami mowy.
-za dluga; niektoree watki kliknij: ukryte (np. wyginiecie gatunku ludzkiego czy stworzenie armii dicloniusow) byly naprawde fajnym pomyslem, ale autor tak je przeciagal, ze zwyczajnie staly sie nudne.
-obfituje w niewyjasnione watki; oprocz przytoczonego juz przeze mnie przykladu kliknij: ukryte pokemona Mariko nalezy wspomniec o kliknij: ukryte Annie. CO TO DO CHOLERY MIALO BYC??? Czekalam do samego konca, az wyjasnia, czym ona byla, a tu na koniec okazalo sie, ze zwyklym dzieckiem w jakiejs… oslonce???
-obfituje w dziwne i niepotrzebne postaci; chociazby Nozomi (chodzi on ta, ktora nosila pieluchy, w sumie nie jestem pewna, czy tak sie nazywala). PO CO ona tam wogole wystepowala? I po co byl ten watek z pieluchami???
Podsumowanie: manga kiepska, a nawet beznadziejna, zdecydowanie nie polecam. Nawet fanom anime, bo chociaz mnie anime urzeklo, mange uwazam za niewypal.
Poprawiono tagi, proszę również o używanie polskich znaków, dla lepszej czytelności :)
Moderacja
Re: Slabiutko
Re: Slabiutko
Można to tłumaczyć tak, że dicloniusy mają tendencję do przeistaczania się w warzywa po silnych urazach głowy- tak jak właśnie było z Lucy. Tak przynajmniej gdzieś przeczytałam. A że sam autor nie pokusił się o wyjaśnienie… no cóż…