x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Enevi
3.02.2015 02:13 Ja gram dla niej, ona dla mnie
Po raz pierwszy zwróciłam uwagę na tę mangę już jakiś czas temu, ale cały czas coś odwodziło mnie od rozpoczęcia lektury, aż tu nagle zapowiedziano anime i to w dodatku pod patronatem Noitaminy (mówcie, co chcecie, ja wierzę, że do tego bloku mogą trafić jeszcze dobre anime, choć może nie zawsze). I myślę sobie „czemu nie” – muzyka, romans, odrobina dramatu… „Odrobina”... No właśnie niekoniecznie, bo autor dość szybko dał czytelnikom do zrozumienia, że całe to przedstawienie może się skończyć tak sobie. Cóż… Pierwsze wrażenia były raczej pozytywne i nawet odświeżające, ale potem niestety całość cały swój urok zaczęła tracić.
Bo jak muzyka to od razu romans, łzy i pokłady natchnienia, tak? Wcale, że nie… znaczy, ja wiem, że nastolatki w większości są bardzo niedojrzałe, dopiero uczą się o prawdziwej przyjaźni i miłości, ale mam wrażenie, że w większości przypadków zdecydowanie nie wygląda to tak, jak tutaj. Te wszystkie niedomówienia, przepuszczanie wszystkiego przez muzykę i artyzm wydają mi się zbyt wyrafinowane, jak na nastoletnie miłostki. Nie, to nie jest jeszcze pełnoprawna telenowela, ale momentami ma wyraźne ciągoty w tym kierunku:
- ona kocha jego, on najprawdopodobniej kocha inną, ale nic nie powie, bo ona najprawdopodobniej kocha tego innego, ale może jednak nie do końca? Generalnie nikt niczego nie mówi nikomu wprost, tylko tak po cichu cierpi i docenia samą bliskość… Bla, bla… Serio?
- ona jest moją muzą, moim natchnieniem, a ja mam traumę i nie jestem w stanie grać, ale może jednak mogę? Bo ona jest taka inspirująca i będę grał dla niej, tak jak ona gra dla mnie i będziemy się nawzajem inspirować, bo żyjemy dla sztuki <3 – to jest chyba nieco zbyt poetyckie, jak na moje niewzruszone serducho i nastolatki chyba tak nie działają, ale może oni akurat są „wyjątkowi”.
- ach, te kliknij: ukryte śmiertelne i przerażające choroby z cyklu tych groźnych i nienazwanych… kliknij: ukryte Umieram, żeby było dramatyczniej i gdy czeka mnie ryzykowna operacja, ty masz grać i zachwycać innych swoją przepiękną grą, a ja wtedy umrę, żeby było bardziej „tró” i wzruszająco! A i dopiero w długim liście pożegnalnym dopiero napiszę ci, że cię kocham miłością prawdziwą, bez skazy i taką idealną, bo tak będzie tak najprawdziwiej. Przykro mi, ale na mnie coś takiego zupełnie nie działa…
To naprawdę mogła być dobra manga o powrocie młodego i utalentowanego chłopaczka do świata muzyki z mrocznej krainy nastoletniej depresji przy akompaniamencie skrzypiec pozytywnie zakręconej koleżanki/dziewczyny… Mogła być, gdyby autor nie postawił sobie zadania pt. „wzruszamy za wszelką cenę, a wszystkie i przy tym najbardziej ograne chwyty dozwolone”, nie wciskał pomiędzy przyjaciół jednego, wielkiego wielokąta romantycznego i całej tej poetyckości….
Hiromi
3.02.2015 02:32 Re: Ja gram dla niej, ona dla mnie
kliknij: ukryte Och! odważnie autor jednak uśmierca główną kobieca bohaterkę, więc przyjaciółka z dzieciństwa ma pole do popisu, o ile już nie została „przejęta” przez drugiego przyjaciela?
Enevi
3.02.2015 02:55 Re: Ja gram dla niej, ona dla mnie
Fakt, to trzeba autorowi przyznać, że przynajmniej był konsekwentny kliknij: ukryte w sprawie choroby Kaori w przeciwieństwie do np. takiego Kyou no Kira‑kun, w którym kliknij: ukryte umiera papuga głównej bohaterki, a tytułowy bohater ma się dobrze.. A co do Tsubaki, kliknij: ukryte nie wyglądało to, jakby mieli się zejść… Ale może wszystko zależy od interpretacji? Albo od tego, czy autor zdecyduje się na jakiś dodatkowy rozdział…
Hiromi
3.02.2015 03:14 Re: Ja gram dla niej, ona dla mnie
kliknij: ukryte Dziękuję z informacje. Właściwie, gdy pojawiło się to anime, czułam, że będzie ckliwe i nie dla mnie. Ogromny plus za konsekwencję, ale czy bohater nie popadnie ponownie w depresję z powodu straty „ukochanej muzy”, dostaniemy błędne koło. W związku z Tsubaki, mam nadzieję, że nie dała się podejść temu drugiemu? Dobrze, że choć ta manga „dobrze się kończy”, po moim rozczarowaniu względem „Ao Haru Ride” to spora pociecha.
Ja gram dla niej, ona dla mnie
Bo jak muzyka to od razu romans, łzy i pokłady natchnienia, tak? Wcale, że nie… znaczy, ja wiem, że nastolatki w większości są bardzo niedojrzałe, dopiero uczą się o prawdziwej przyjaźni i miłości, ale mam wrażenie, że w większości przypadków zdecydowanie nie wygląda to tak, jak tutaj. Te wszystkie niedomówienia, przepuszczanie wszystkiego przez muzykę i artyzm wydają mi się zbyt wyrafinowane, jak na nastoletnie miłostki. Nie, to nie jest jeszcze pełnoprawna telenowela, ale momentami ma wyraźne ciągoty w tym kierunku:
- ona kocha jego, on najprawdopodobniej kocha inną, ale nic nie powie, bo ona najprawdopodobniej kocha tego innego, ale może jednak nie do końca? Generalnie nikt niczego nie mówi nikomu wprost, tylko tak po cichu cierpi i docenia samą bliskość… Bla, bla… Serio?
- ona jest moją muzą, moim natchnieniem, a ja mam traumę i nie jestem w stanie grać, ale może jednak mogę? Bo ona jest taka inspirująca i będę grał dla niej, tak jak ona gra dla mnie i będziemy się nawzajem inspirować, bo żyjemy dla sztuki <3 – to jest chyba nieco zbyt poetyckie, jak na moje niewzruszone serducho i nastolatki chyba tak nie działają, ale może oni akurat są „wyjątkowi”.
- ach, te kliknij: ukryte śmiertelne i przerażające choroby z cyklu tych groźnych i nienazwanych… kliknij: ukryte Umieram, żeby było dramatyczniej i gdy czeka mnie ryzykowna operacja, ty masz grać i zachwycać innych swoją przepiękną grą, a ja wtedy umrę, żeby było bardziej „tró” i wzruszająco! A i dopiero w długim liście pożegnalnym dopiero napiszę ci, że cię kocham miłością prawdziwą, bez skazy i taką idealną, bo tak będzie tak najprawdziwiej. Przykro mi, ale na mnie coś takiego zupełnie nie działa…
To naprawdę mogła być dobra manga o powrocie młodego i utalentowanego chłopaczka do świata muzyki z mrocznej krainy nastoletniej depresji przy akompaniamencie skrzypiec pozytywnie zakręconej koleżanki/dziewczyny… Mogła być, gdyby autor nie postawił sobie zadania pt. „wzruszamy za wszelką cenę, a wszystkie i przy tym najbardziej ograne chwyty dozwolone”, nie wciskał pomiędzy przyjaciół jednego, wielkiego wielokąta romantycznego i całej tej poetyckości….
Re: Ja gram dla niej, ona dla mnie
Re: Ja gram dla niej, ona dla mnie
Re: Ja gram dla niej, ona dla mnie