Komentarze
Orange
- Dzięki Tanuki :) : Darkling63 : 19.07.2017 17:14:30
- Re: Szlag by mnie chyba trafił.. : Teukros : 7.07.2017 18:36:20
- Szlag by mnie chyba trafił.. : Namida : 7.07.2017 15:54:39
- Re: "Pani patrzy melancholijnie, skąd ma pani tę melancholię?" : Baronowa Znaks : 20.06.2017 01:12:45
- komentarz : Tablis : 18.06.2017 11:50:55
- komentarz : Teukros : 18.06.2017 10:42:52
- komentarz : Easnadh : 18.06.2017 10:36:06
- komentarz : Teukros : 18.06.2017 10:15:19
- komentarz : Teukros : 18.06.2017 10:12:01
- komentarz : Lain : 18.06.2017 10:02:25
Dzięki Tanuki :)
Szlag by mnie chyba trafił..
Można by chociaż na początku umieścić informację, że recenzja zdradza zakończenie, wtedy sporo osób by się zastanowiło nad czytaniem jej przed mangą.
Toż to jakaś piramidalna bzdura, ubrana jeszcze w sarkazm, co nie pomaga w odbiorze. Następny akapit jeszcze pogarsza sytuację, bo opisuje trudności bohaterów w pomocy koledze. A więc oni się męczą, ledwo im się udaje, a wystarczyłoby naszprycować Kakeru prochami, i byłby happy end po 10 stronach – taka jest nasuwająca się interpretacja. Ręce opadają…
Krytykować tę mangę za brak realizmu w tym miejscu jak najbardziej można (a nawet trzeba ze względu na powagę tematu). Wiedząc, że Kakeru się zabije bohaterowie powinni się starać go wysłać do psychiatry i psychologa. Być może, po dłuższym czasie, częściowo by to pomogło. Ich osobista pomoc tak czy siak byłaby niezbędna, więc resztę fabuły można by zostawić bez zmian.
Na marginesie: ta recenzja ot tak sobie zdradza zakończenie całej tej mangi -____-
Po zakończeniu serii.
Zdziwiłam się, że pokazują też ich za 10 lat i bardzo ucieszyłam, że możemy śledzić historię na dwóch płaszczyznach, a nie tak tylko w „teraźniejszości”. Czasami trudno mi się było połapać w tych czasach, ale już po chwili się orientowałam, że to jest już „przyszłość”. Szkoda mi najbardziej, że nie wyjaśnili, jak to z tymi listami było. Niby coś tam nawijali kliknij: ukryte o czarnych dziurach, Trójkącie Bermudzkim, no ale żadnych konkretów nie było. No bo co, pojechali na ten trójkąt i wrzucili listy do wody w butelkach? =_=' Przecież oni je znaleźli w swoich skrzynkach pocztowych. Ale w sumie się spodziewałam, że to się nie wyjaśni, bo wyjaśnienie byłoby albo zbyt naciągane (jak z tą podróżą na trójkąt, którą wymyśliłam) albo zbyt „sajenc fikszyn” jak na taką „zwyczajną” serię. Choć i tak nie miałabym nic przeciwko zobaczyć, jak np. przenoszą się w czasie i wrzucają sobie te listy do skrzynek…
Nie wiedzieć czemu, w którymś momencie zaczęłam myśleć, kliknij: ukryte że Kakeru jednak zginie. I chyba tego chciałam =_=' Nigdy za czymś takim nie jestem, ale tutaj jakoś chyba lepiej by pasowało, gdyby go jednak nie uratowali. Wniosek wtedy byłby jeden: przeznaczenia nie da się uniknać, przyszłości nie da się zmienić, jak było mu to pisane, to tak się stało. No ale autorka uwidziała sobie jednak happy end. Jak by go nie było, to i tak bym ubolewała, więc dobrze jest xD Poza tym zdziwiłam się też, że tak od razu po uratowaniu powiedzieli mu o listach… Myślałam, że zachowają to w tajemnicy albo że powiedzą za jakiś czas. W końcu to, że go uratowali teraz przecież nie znaczyło, że za 2 dni albo za miesiąc zaś się nie będzie chciał zabić, nie? No ale w sumie po to tak przy nim byli, udowodnili mu, że nie jest sam.
Co do „Zakochanego astronauty” (tak, przypomniała sobie tytuł xD) – ten ze straszną twarzą był przeuroczy i prześmieszny i w ogóle chyba z całego „Orange” jest moją ulubioną postacią. kliknij: ukryte Cieszę się, że „wygrał”, bo już od któregoś momentu mu kibicowałam. Co prawda problem jest taki, że chyba bym musiała to teraz jeszcze raz w całości przeczytać, bo z takiego czytania na raty co dwa miesiące nie pamiętam nic kompletnie… no ale i tak mi się podobało, ogólne wrażenia pozytywne <3
Nareszcie anime~!!
Tego lata „Orange” dostanie anime! Zupełnie się tego nie spodziewałam! Och, jak czekam na lato teraz…
Źródło: ANN & oficjalna strona [jp]
"Pani patrzy melancholijnie, skąd ma pani tę melancholię?"
Będąc jeszcze ponurą nastolatką lubującą się w książkach z akcją umiejscowioną w tzw. psychiatryku, przeczytałam takie mądre zdanie, które powracało do mnie natrętnie przez całą lekturę tej mangi: kliknij: ukryte „Strzeż się radosnego samobójcy”. Przez to wszystkie kadry z rozpromienionym Kakeru miały dla mnie nieco niepokojący wydźwięk.
Gdybym wcześniej wiedziała jaką problematykę podejmuje ta manga, to nie wiem czy bym się za nią zabierała, bo z osobistych powodów, powinnam raczej unikać tego tematu. Ale że nie wiedziałam, to cóż, mleko już się wylało i za późno na płacze.
Tak że, tematyka mangi jest trudna, ciężka i generalnie jest to materiał na dramat z gatunku tych dobijających do podłogi. Na szczęście autorka rozprawia się z fabułą w lekki sposób, z dużą dawką pogody ducha. Mam jednak wrażenie, że również z bardzo dużą naiwnością. kliknij: ukryte Bądź co bądź, uważam za nieco nieprawdopodobne to, że Kakeru zdobył się na tak osobiste wynurzenia wobec w zasadzie obcych osób (ileż oni się znają? kilka miesięcy?). Ogólnie, cała scena wyznania w klasie wydała mi się mocno naciągana i skrojona trochę pod wyciśnięcie łez z czytelnika. Ale może znów niepotrzebnie patrzę przez pryzmat swoich życiowych doświadczeń, może istnieją ludzie, którzy nie potrzebują lat, żeby uznać kogoś za przyjaciela od serca, przed którym można aż tak się otworzyć.
Fabuła jest dość wciągająca i w umiejętny sposób trzyma w niepewności tego, co będzie dalej. kliknij: ukryte I chyba pierwszy raz nie wiem, czy wolałabym cukierkowy happy end czy bardziej realistyczne zakończenie, w którym Kakeru jednak decyduje się skończyć ze sobą. Niestety, nie wystarczy się otoczyć życzliwymi ludźmi, żeby wszystkie pętle myślowe się rozwiązały. Życie nie jest tak proste, ale shoujo mangi pewnie mogą :).
Odejdę już od osobistych wynurzeń, które nikogo nie obchodzą (i tak mam wrażenie, że napisałam za dużo) i wspomnę jeszcze co nieco o bohaterach. Jest to może niezbyt wyrazista, ale bardzo sympatyczna zbieranina, polubiłam wszystkich bez wyjątków. Zastrzeżenia mam tylko do Suwy. Jest to niewątpliwie świetny, złoty chłopak, sęk w tym, że chyba zbyt idealny. Ciężko mi uwierzyć, że w realnym świecie ktoś mógłby się wykazać aż taką wspaniałomyślnością.
Z mniej ważnych rzeczy – kreska jest śliczna. Natomiast dodatkowa historia o „Zakochanym astronaucie” niezbyt mnie porywała, choć niewątpliwie rozładowywała atmosferę. Do tej pory nie ogarniam, która bliźniaczka jest która ;_;.
Podsumowując, z pewnością jest to bardzo ładna manga i wyróżnia się na tle innych dzieł z tego gatunku w dosyć znaczący sposób, a te „mankamenty”, nad którymi się rozwodziłam, nie mają w zasadzie żadnego wpływu na odbiór całości. I w sumie będę czekać na kończący tomik, nawet z pewną niecierpliwością.
Cudowna historia. Tak się wciągnęłam że postawiłam że chocby nie wiem co skończę ją w jeden dzień.
Każdego bohatera polubiłam. Nigdy nie było wiadomo co się stanie jak to się naprawdę skończy.
I kliknij: ukryte w ostatnich scenach to dlatego że Takeru zobaczył listy wiedział że nie będzie z Naho? Potem mówili jeszcze o przyszłości i Suwa powiedział że fajnie by było gdyby się ożenił z Naho a ona to potwierdziła.
Piękna :')
Pierwszy tomik
"Regret" - przepiękne, niepowtarzalne, wzruszające...
Teraz wiem, że już nigdy nic nie wyjdzie, bo przeholował z narkotykami. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy to przez to, że coś źle wymierzył, czy może po prostu to był jego wybór. Po wieści o jego śmierci zaszyłam się przypadkiem w odmęty tumblra i znalazłam obrazek z tej mangi z cytatem „I'm glad that we met”. Odnalazłam mangę, zaczęłam czytać i… popłakałam się. Zaczęłam wszystkiego żałować i, wierzcie lub nie, trzy dni temu zmieniło się moje podejście do życia.
I o tym mówi ta manga – o żałowaniu tego, że czegoś nie spróbowaliśmy, nie powiedzieliśmy, nie odważyliśmy się, nie zauważyliśmy. O tym, że może gdybyśmy zrobili tak durną rzecz jak spróbowanie i bycie przy kimś, to jego i jednocześnie nasze życie dałoby się zmienić.
Mimo tego, że manga nie jest skończona, nawet teraz można uznać ją jako coś, co warto polecić do przeczytania każdemu, bo rozdział 9 kończy się pięknym zdaniem, które mogłoby podsumować całą tę historię. Fabuła jest naprawdę niebanalna, oryginalna i niesamowicie wzruszająca. Główną bohaterkę da się lubić, nawet bardzo, mimo jej życiowej nieporadności, bo w przeciwieństwie do głównych bohaterek np. „Sukitte ii na yo” czy „Kimi ni Todoke”, ona naprawdę walczy i robi jak najwięcej, by „tego” nie spartolić – nie wszystko jest w stanie przewidzieć i często zachowuje się jak typowo karna Japonka, ale nie można jej tu zarzucać niedopracowania – po prostu taka jest, ale się zmienia i widać to w ostatnim rozdziale, gdy „future self” zdaje sobie sprawę z pewnej relacji z przeszłości, co jest ogromnym plusem tego tytułu.
Wszystko dopięte na ostatni guzik i myślę, że gdyby manga byłaby kontynuowana, pobiłaby najlepsze tytuły z tego gatunku, w tym te podane wyżej, czy np. Love Attack! i Dengeki Daisy.
Płakałam kilka razy, a to zaledwie 9 chapterów. Postacie są barwne i przepiękne, o niesamowitych sercach (mówię tu o głównym trio) i wrażliwości, co aż bije z ekranu i przechodzi na czytelnika. Nie ma tu nic wymuszonego, brak tu wielkiego patosu, to się po prostu miło czyta – może i nie na raz, przynajmniej nie w moim przypadku – nie potrafiłam pogodzić się z tym, że manga nie jest kontynuowana, do tego moja prywatna sytuacja. Co do odczuć… Gdy bohaterowie są szczęśliwi, czytelnicy są szczęśliwi – wczucie się w historię to kwestia kilku stron.
Manga motywująca do działania i pokazująca jak kruche może być życie. Ma dla mnie ogromne znaczenie, ale myślę, że każdy odnajdzie w niej część siebie.
Wspaniała