x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
tomik 4
Pojawiające się w tomie trzecim i czwartym kadry z obciętymi dymkami są raczej zabiegiem zamierzonym a nie wpadką polskiego wydania. Wszystkie wymienione w recenzjach tomików przypadki dotyczą kadrów flashbackowych, w których autor mangi wykorzystał pojawiający się wcześniej kadr i na nowo go wykadrował (np. wykonał zbliżenie) ucinając przy tym dymek występujący w pierwotnym kadrze (kadr ze strony 85 tomu 4 ma pierwowzór na stronie 62 tomu 2). Dodatkowo kadry flashbakowe są bardziej przyciemnione, zabrudzone. Porównałem stronę 85 (tom 4) polskiego wydania, z odpowiadającą skanlacji z angielskim tłumaczeniem. Sposób kadrowania w obu wydaniach się pokrywa. Tam też dymek z kwestią jest ucięty.
Być może mangaka po prostu poszedł na łatwiznę. Być może chciał czytelnikom w ten sposób zasugerować, że nasza pamięć jest wybiórcza, oryginalne sceny z życia we wspomnieniach ulegają zatarciu, z wypowiedziane słowa również nam umykają. Być może jest to szczęśliwy zbieg jednego i drugiego. Nie jest to jednak wina polskiego wydania.
Wrażenia po dwunastu rozdziałach
Nieświadomy tego wszystkiego Kengo Kadokura oczekuje właśnie na swojego nowego szefa – Weina Chan Gou. I choć nie wywierają na sobie najlepszego wrażenia, to wygląda na to, że są na siebie (nomen omen) skazani. Pozostałe osoby, z którymi Kadokura będzie musiał współpracować też nie wzbudzają specjalnej sympatii. Nie wie jednak jeszcze, że nie będzie pracował na powierzchni, lecz w ponownie otwartej bazie. I choć mógłby w ostatniej chwili zrezygnować z podróży na dół, to konieczność spłacania sporej pożyczki wyjątkowo go do tego zniechęca. Popełnia tym samym poważny i być może ostatni błąd w życiu.
Dalszego przebiegu zdarzeń można się w pewnym stopniu domyśleć, pod warunkiem, że ma się za sobą przynajmniej kilka horrorów utrzymanych w podobnej konwencji. Bohaterowie przenoszą się do całkowicie obcego środowiska, w którym dzień od nocy można odróżnić jedynie przy pomocy zegarka, a od którego oddzielają ich tylko grube, stalowe ściany i ulegająca ciągłym awariom skomplikowana maszyneria. W dodatku ich przebywający na powierzchni zwierzchnicy wiedzą o wiele więcej niż mówią i zdają sobie sprawę, że wysyłają ludzi na niemal pewną i okrutną śmierć. Pytanie tylko co naprawdę stało się trzy lata wcześniej i co czai się na dole?
Jak przystało na horror lekturze towarzyszy powoli narastające poczucie tajemnicy i zagrożenia, wzmacnianie przez powolne tempo akcji stopniowo zdradzające kolejne odpowiedzi dotyczące zła czającego się w pomieszczeniach. Nie stroni jednak przed makabrą, na czele z widokiem ludzkich szczątków i deformacji ciał, choć nie są one rysowane dość dokładnie by wzbudzić większą odrazę. Zastosowano też znany chwyt, polegający na halucynacjach i opętaniach dopadających samotne osoby i czajeniu się monstrów w mroku. Zresztą samo zło tez nie jest zbyt efektowne i najczęściej przybiera formę przypominającą plamę czarnego tuszu.Wykorzystano także klasyczny motyw żywiącego się ludzkim ciałem upadłego bóstwa i przywołującego je bluźnierczego rytuału, co budzi oczywiste skojarzenie z mitologią Cluthu. Tym bardziej, że akcja rozwija się w kierunku nie mającym wiele wspólnego z horrorami gore i trupów jest stosunkowo niewiele. W dodatku powoli wyłaniający się obraz całej sytuacji wydaje się oryginalny i i faktycznie niepokojący, choć ze względu na niedużą ilość materiału w zrozumiałym języku (12 rozdziałów), na razie wolałbym go nie oceniać. W końcu akcja wciąż może pójść w kierunku w kierunku „ręki, nogi i mózgu na ścianie”.
Tym co wyróżnia 6000 od innych horrorów są zaskakująco wiarygodne i przekonujące postacie, choć jedynie kilka najistotniejszych poznajemy na tyle by wiedzieć że na powierzchni pozostawili rodziny, domy i przyjaciół, lub że mają specjalne powody by znaleźć się w bazie. Główny bohater jest nieco zagubionym w życiu mężczyzną od dziecka przyzwyczajonym do pracy przy maszynach. Po przejęciu firmy w której pracował przez chińską korporację postanawia w niej pozostać, w przeciwieństwie do większości współpracowników. Jest nerwowy i zbytnio przejmuje się sposobem w jaki postrzegają go inni, a jednocześnie pełen wewnętrznej siły, którą okazuje w kryzysowych sytuacjach. Gdy zostanie zdenerwowany nie waha się też powiedzieć swoim przełożonym co o nich myśli, choć z zasady później tego żałuje. Jest więc „everymanem” z którym łatwo się identyfikować, a jednocześnie potrafi zaskoczyć.
Wśród pozostałych bohaterów też jest sporo ciekawych postaci. Z tłumu szczególnie wybija się główny mechanik – Miwa Kusakabe, okazująca się zaskakująco rozsądną i praktyczną kobietą, zdolną do podejmowania trudnych decyzji i wyciągania racjonalnych wniosków nawet z bełkotu przestraszonej osoby. Co ciekawe nie jest też jedyną kobietą wśród załogi. Wrażenie robi też Wein Chan Gou, będący na pierwszy rzut oka typowym, sztywnym jak kij od szczotki i bezwzględnym karierowiczem, traktującym wszystkich z wyższością. Pomimo to ceni sobie ludzi mających dość odwagi by mu się sprzeciwić i stopniowo zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Oraz tego że jego przełożeni nie zawahają się by go poświęcić, więc zaczyna działać by uratować siebie, a przy okazji też innych. Pozostała część załogi bazy składa się z kilkunastu różnych osób: od mechaników, poprzez naukowców i lekarzy, po biurokratów, stanowiących razem zróżnicowaną grupę, w której można znaleźć paru ekscentryków. Jednak nawet statyści nie są jedynie mięsem służącym do rozsmarowania po ścianach, więc myślą i nie pchają się niebezpieczeństwu prosto w paszczę.
Realistyczna kreska niczym nie zaskakuje, ale trzyma solidny poziom. Postacie można odróżnić od siebie na pierwszy rzut oka i niewiele wśród nich osób o wyidealizowanej urodzie, choć nie wyróżniają się niczym w porównaniu do innych mang. Wnętrza, poza kajutami, są zimne, monotonne i brudne co doskonale do nich pasuje.
6000 jest tytułem ze sporym potencjałem i wszystko zależy od poprowadzenia jej akcji i rozwiązania kolejnych tajemnic. Na razie jednak wygląda na to, że Yumegari dobrze zrobiło starając się o ten tytuł i możliwe, że będzie to tytuł o klasę lepszy od Uzumaki.
Re: Wrażenia po dwunastu rozdziałach
Re: Wrażenia po dwunastu rozdziałach
Re: Wrażenia po dwunastu rozdziałach
Zastanawiałem się w trakcie pisania, czy wysłać ten tekst jako recenzję, czy jako komcia i uznałem ze za to pierwsze pewnie dostałbym burę. Jako recka byłby niepełnowartościowy, bo mam za sobą zaledwie dwa z ponad czterech tomów. I diabli wiedzą czy faktycznie całość potoczy się w tym kierunku co myślę, gdyż skanlacje stoją, a polskie wydanie ma ruszyć za parę miesięcy. Uznałem więc, że nie warto jej rozbudowywać i marnować czasu innych osób.