Komentarze
Tomie
- Re: „Żądasz za nie drakońskich sum” : imspidermannomore : 18.01.2016 05:58:14
- „Żądasz za nie drakońskich sum” : blargh : 17.01.2016 22:59:55
- komentarz : imspidermannomore : 17.01.2016 22:13:32
- komentarz : O. G. Readmore : 19.05.2014 16:49:02
- Dosyt : Etna : 7.03.2013 11:13:06
- komentarz : Chudi X : 2.07.2012 17:14:02
- mój faworyt wśród spośród Itou. : Myore : 4.10.2011 22:18:05
- komentarz : GoNik : 8.05.2011 16:41:40
- komentarz : Teukros : 8.05.2011 16:37:08
- komentarz : Yumi : 8.05.2011 16:05:16
Jestem znów pod wrażeniem pomysłowości autora w wymyślaniu tych rozmaitych potworności. Jestem również pod wrażeniem wykoania tych pomysłów – nawet kreska z pierwszych rozdziałów mi sie podobała.
Polskie wydanie wydaje mi się przygotowane bardzo dobrze. Jedyny byk jaki zauważyłem w tłumaczeniu pojawia się na str. 127 pierwszego tomu, gdzie pojawia się „żądasz za nie drakońskich sum”. Poza tą jedną wpadką nie zauważyłem nawet jednej literówki.
Polecam.
I mała uwaga. Pojawiły się trzy tomy: Tomie: Part 1, Part 2, Again.
Dosyt
Chociaż w tej chwili czuję dosyt, nadal jest kilka mang Itou, które chciałabym przeczytać i kiedyś na pewno to zrobię.
W przeciwieństwie do Gyo czy Reminy, Tomie okazała się komiksem potrafiącym wciągnąć czytelnika, nie odrzucającym głupotą przedstawionych wydarzeń, w których zauważyć można wiele cech horrorów niskich klas. Kreska w pierwszym rozdziale była tragiczna – bohomazy jak z zeszytu początkującego autora ilustracji do komiksów, jednak na całe szczęście uległa znaczącej poprawie. W trakcie lektury trafiły się historie lepsze jak również gorsze, niemniej jednak wrażenia pozostają pozytywne. Problem tkwi w ogromnej schematyczności dzieła. Czytanie niemal identycznych historii przez ponad trzy tomy potrafi znużyć.
Pierwsza z mang Junji Itou, która mi się spodobała – pewnie przez to, że uwielbiam filmy o Jasonie, Freddy'm Kruegerze i Michaelu Mayersie, a Tomie jest do nich bardzo podobna.
mój faworyt wśród spośród Itou.
opowiadania są dużo bardziej, może nie straszne, ale przerażające, krótkie, przejmujące, wciągające, trzymające w napięciu, a brudna kreska dodatkowo potęguję klimat psychozy. poza tym dzieło jest tak rozbudowane i zostawia po sobie tyle pytań, że odkąd je przeczytałam, wciąż zdarza mi się rozkminiać nad nim i marzę by dostać więcej. postaci drugoplanowe zachowują się w miarę normalnie. czasem można napotkać ludzi bez mózgu, którzy świadomie pchają się w łapy śmierci, ale w sumie chyba o to chodziło.
sama postać Tomie jest bardzo intrygująca. na początku niby zwykła, zamordowana dziewczynka, potem istny wamp uwodzący/opętujący ludzi i doprowadzający ich do obłędu w nieprzeciętnym stylu. czytając w ciemnościach strach odwrócić głowę, czy przypadkiem nie stoi za twoimi plecami :D
w ogóle cała historia jest bardzo intrygująca. mniej lub więcej powiązane ze sobą przypadki spotkań z Tomie. niektóre ograniczały się do aspektów psychologicznych inne szły dużo dalej pozostawiając mindfuck w głowie. tego wszystkiego brakowało mi np. w „Uzumaki”, które przeczytałam jako pierwsze i bardzo mi się podobało, ale imo przy Tomie wysiada. nie ma nawet połowy tego psychodelizmu.
co prawda niedosyt po tym straszny, bo niby już coś więcej wiadomo, już coś świta, a za chwilę znowu wraca do pierwotnego stanu, by zakończyć się niewiedzą. ale mi się strasznie podobało. polecam.
Tomie
Pierwsza historia odstraszyła mnie kreską, na szczęście od kolejnego rozdziału jest już dużo lepiej.
Muszę przyznać, że Tomie jest naprawdę fascynująca…momentami niesamowicie irytuje swoim zachowaniem i marudnością ale to jak egzystuje i jak kontynuuje swój byt pobudza do tylu ciekawych rozmyślań nad tym, skąd ona pochodzi, kim może być…Podoba mi się to.
No i cóż, historie Ito jak zawsze…straszne w naprawdę przekonywujący sposób (W historii Photographer mój ulubiony fragment to kliknij: ukryte bezgłowa Tomie grzebiąca się po podłodze niczym karaluch), groteskowe, czasem też niestety z lekka kiczowate (teksty, którymi Tomie podrywa facetów są momentami mało wymyślne ;p zresztą wątki pseudoromantyczne w jego mangach zawsze były jakieś takie oklepane i nijakie, z postaciami sypiącymi tekstami niczym z Romea i Julii…ale może to pewna zabawa konwencją), postacie czasem zachowują się z lekka nienaturalnie, jakby zbyt łatwo przyjmowały do świadomości te dziwactwa, które się wokół nich dzieją ( kliknij: ukryte bezgłowe ciało wybiegło z mego pokoju…kurde, muszę zmyć tę krew, a potem idę spać. Głowa chce jeść, to jej gotuję, no co.) no ale…to i tak nic nie szkodzi. Te historie czyta się dobrze, przy czym najważniejsze jest to co się dzieje a nie to, żeby się zżyć z postaciami, także w tym wypadku mogą one być dość bezosobowe.