x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Czytałem tylko Phantom Blood, potem przerzuciłem się na anime. Ogólnie kiedy czytam mangę znacznie trudniej mi się wczuć w historię i bohaterów niż przy oglądaniu anime, czasami czytam wręcz ironicznie. Natomiast Jojo naprawdę mnie wciągnął, czułem się podekscytowany jak wtedy gdy czytałem Dragon Balla gdy miałem 10 lat. Ciężko mi było uwierzyć że tak mnie może podjarać komiks! Część pierwsza ma naprawdę zawrotne tempo, walka goni walkę, po prostu ekstra
Tak sobie powoli czytam JoJoliona (jestem na 16 rozdziale) i rety, strasznie ten part wciąga! Ta cała tajemnica, o co chodzi z głównym bohaterem i w ogóle. Cudo. Po opiniach ludzi spodziewałem się czegoś znacznie słabszego od SBR, a tu jak na razie JoJolion wcale nie jest gorszy, ba, jak utrzyma taki poziom to może być nawet lepszy.
Pierwszym tomik „Jojo Bizarre Adventure” za mną. Po pierwsze, ależ to ładnie narysowane. Jasne, staroświecko jak diabli, ale bardziej na zachodnią modłę. Serio, czytając miałem wrażenie, jakby autor inspirował się bardziej komiksem zachodnim niż japońskim. Ceni się ponadto dopracowany rysunek i tła. Wszystko to ładnie stylizowane. Jak na pierwszy tom (a tu wiadomo, często bywa różnie) jest nieźle, autor miewa problemy, gdy dochodzi do scen walk, ale o tym dalej. Konwencja fabularna… – bliżej temu miejscami do weird fiction niż do różnorakich bijatykowych shonenów. Uroczo przewrotna jest kreacja głównego bohatera – który będąc mięśniakiem jest zarazem archeologiem (tak, mam słabość do tej profesji, bo to moje niespełnione marzenie z dzieciństwa). Jedyne, co mnie jak na razie średnio przekonuje, to sceny walk – fajnie, że nie ma w nich super technik, ale widać, że autor miewa tu i ówdzie problemy z zapanowaniem nad tym, co rysuje. Dio, jako zły, wypada dość groteskowo, taki wredny gówniarz, a nie jakiś złowrogi władca ciemności. Niemniej, to dopiero pierwszy tom ze stu kilkunastu. Po prawdzie, gdyby nie to, że w kilku miejscach bohaterowie dyskutują przy pomocy pięści, to cała historia spokojnie mieściłaby się w konwencji „opowieści niezwykłych” rodem z XIX i początku XX wieku.
Jojo's Bizarre Adventure, tomik drugi. I już wiem, co autorowi nie wychodzi. Sceny dramatyczne bądź też wzruszające są rysowane tak, że budzą głównie śmiech. Zdecydowanie, ta konwencja graficzna im nie służy. Acz kto wie, może z czasem tutaj autor się wyrobi. Drugi tomik przyniósł zasadniczą zmianę – walki były jego esencją, a co więcej, przeszły na poziom o wiele wyższej epickości niż to poszturchiwanie się pięściami z pierwszego tomu. To, co działo się tutaj, bardziej przywodziło na myśl „Hellsina”, prawdę mówiąc. Nie żebym narzekał, ta przesadzona konwencja ładnie uzupełniała się z makabrą, przez co czytało się (a właściwie – oglądało) zacnie. Śmieszną rolę w tym tomie dostał Speedwagon, który stał się narratorem, jednak jego przedramatyzowane teksty jakoś niespecjalnie pasowały do wyrzutka ze slumsów. Generalnie, na ile skojarzenie to ma tu sens, ale czytając ten tomik miałem wrażenie obcowania z „Castlevanią” tylko bez bicza.
Trzeci tomik Jojo's Bizarre Adventure zaskoczył mnie szybciutkim powrotem Dio. Spodziewałem się, że teraz będzie trochę odpoczynku od tego pana, a tu proszę, koniec trzeciego i znowu się z nim naparzają. No właśnie, naparzają. Plusem jest to, że powoli zbiera się tu jakaś drużyna, bo wiadomo, co należy zrobić przed wyruszeniem w drogę. Inna bajka, że Speedwagon sam już powtarza, że ma dosyć bycia tym, który stoi i patrzy, jak inni się tłuką. Ciekawe, czy faktycznie dostanie w końcu jakąś okazję do wykazania się, czy też pozostanie tym, który stoi z boku z odpowiednim patosem komentuje wyczyny innych? Za to Zeppeli okazał się, jak na razie przynajmniej, całkiem rasowym przepakiem z klasą. Takich trudno nie lubić. Niewątpliwą zaletą tego tomu są odniesienia historyczne. Jasne, mocno podkoloryzowane i miejscami przywodzące wręcz na myśl Saint Seiya (vide dwójka panów rycerzy), ale to akurat plus, bo Saint Seiya było jednym z nielicznych długich shonenów, które śledziłem i śledzę do dzisiaj. Ciut szkoda tylko, że rola Eriny ogranicza się wspierania Jojo i uwieszania się u jego boku. Mogliby z niej zrobić jakąś healerkę czy coś takiego.
C.Serafin
19.02.2017 19:05 Re: Po trzecim tomiku...
Grisz, pisz dalej. W dziale mangowym zawsze brakowało mi treściwych komentarzy, a twój punkt widzenia jest nadzwyczaj ciekawy. Połączenie dogłębnej znajomości m&a i historii w połączeniu z błogą nieświadomością tego za jaki tytuł się zabrałeś są absolutnie cudowne. Nie waż się jedynie czytać spojlerów, bo popsujesz Sobie (i mi) lekturę.
Grisznak
19.02.2017 20:14 Re: Po trzecim tomiku...
Postaram się. Co prawda, jestem bardzo niekompatybilny z długimi (20+ tomów) seriami, których czytałem relatywnie niewiele, jednak większości moich mangowych znajomych z FB czytało lub czyta Jojo, zatem uznałem, że wypada w końcu to nadrobić. A jest to manga tak odmienna od większości tego, co powstaje wśród bijatyk, że warto poszczególnym tomikom te kilka słów poświęcić, zwłaszcza, że recenzje już wiszą.
Jojo's Bizarre Adventures, tomik 4. Zdecydowanie, wcześniejsze skojarzenia z Saint Seiya nie były przypadkowe, walka z rycerzami jak żywo przywodziła je na myśl, a wisienką na torcie był finał pierwszej z nich, tak bardzo zodiakowy jak tylko się da. Ale nie ma się co dziwić, Jojo powstawało w czasach, kiedy SS było już klasyką, więc inspiracja dość oczywista. Zaskoczyła mnie stosunkowo szybka ewaporacja jednej z postaci, która wydawała się być istotną – no nic, przyjdzie czas, aby się przekonać, czy mamy tutaj wskrzeszanie zmarłych w takim rozumieniu jak choćby w Dragon Ballu. Speedwagon nadal pozostaje w tle, za to doszło kilka nowych postaci, te jednak na razie, poza przedstawieniem, nie miały okazji się niczym popisać. I wciąż zachwycam się rysunkami, te gęsto wypełnione tła, detaliki – jakaż to kosmiczna różnica, gdy zestawimy z takim „Bleachem”...
Jojo's Bizarre Adventure tomik 5 – Początkowo myślałem, że ten Dio to ino przypadek. Speedwagon i Zeppeli kazali już być ostrożniejsi, zatem pojawienie się w piątym tomie Dire Straits i całej obsady Led Zeppelin nie było już takim zaskoczeniem, niemniej nadal bawi. Teraz się zastanawiam, czy ten Tarkus to aby nie pojawił się tam dzięki ELP. Nowym postaciom przypadła niestety rola stania i patrzenia na to, co Jojo robi.
A względem tego tomu – zakończył on pierwszą część serii i zrobił to z niezłym przytupem w postaci dwóch walk z Dio. Przy czym ta druga była dość zabawna, a racji postaci, w jakiej nasz evil overord przebywał.
Za to początek kolejnej – fajny zwrot fabularny na początku, jeśli idzie o antagonistę. I trochę szkoda, że Erina dopiero teraz stała się groźna i niebezpieczna :) Naturalnie, żałować się będzie obsady z pierwszej części, która już wyginęła, ale zobaczymy, jak będzie się przedstawiać sprawa z nowymi bohaterami.
Jojo's Bizarre Adventure tomik 6 – z ciekawości wpisałem sobie wczoraj na AO3 tag „Jojo's Bizarre Adventures” i kategorię f/f. Wyskoczyło 110 rekordów. Czyli jednak może jakiś potencjał na yuri się tam znajdzie…
Ale nie tym razem. Muszę przyznać, że trochę jednak zabrakło mi na początku nowej części tak klimatycznego wprowadzenia, jakie miała poprzednia. Tutaj bardzo szybko przeskoczono od słów do czynów. Inna sprawa, że Jojo 2.0 pozytywnie zaskoczył mnie podejście do walki, w myśl zasady – skoro mamy nowoczesną broń, to czemu by jej nie używać? Jego dziadek był jednak bardziej konserwatywny w doborze argumentów w dyskusjach z Dio. Niemniej, potem było już tylko lepiej… bo wiadomo, wszystko jest lepsze z nazistami :) Acz Araki mógłby się poduczyć historii, bo jednak pomysł, że wojna wybuchła w 1937 od zajęcia Czechosłowacji, to jednak spory fail, nawet jak na Japończyka.
Tomik miał kilka fajnych WTfów, z kaktusem na czele. No i nie wiedziałem, że Jojo to także trap manga…
Jojo's Bizarre Adventure, tomik siódmy. Cóż, powoli doskwiera ta maskulinizacja obsady. Naprawdę przydałoby się jakieś urozmaicenie w tym temacie. Walka z nowym sub bossem poszła szybko – prawdę mówiąc, mam wrażenie, że Josephowi wszystko idzie za łatwo, jego dziadzio musiał się z Dio użerać, a ten kasuje kolejnych nawet nie zmęczywszy się szczególnie. Zaś młodszy Zeppeli – cóż, nie mogłem się nie roześmiać, kiedy ujawnił, że jego atak jest podobny do ataków Sailor Mercury :) Inna bajka, że faktycznie stanowi dobry kontrapunkt dla głównego bohatera – jest jeszcze bardziej irytująco luzacki niż Joseph. Dziadzio Speedwagon faktycznie będzie miał niełatwe zadanie, aby tę dwójkę skłonić do współpracy. Oby to się tylko nie skończyło tym, że będzie trzeba go zabić, aby ich ze sobą zbratać.
Swoją drogą, ten murzyn z początku tego wątku zupełnie zniknął. Spodziewałem się, że zrobią z niego kumpla dla Jojo, a tu nic. Może i dobrze? Bo pewnie też by nic tylko stał w tle i gadał.
Widzę natomiast, że w tej części autor przyjął chyba inną konwencję budowania historii. O ile w Phantom Blood mieliśmy długie wprowadzenie fabularne, a po nim nawalankę, tak tu mamy nawalankę, fabułę, nawalankę, fabułę itd.
Jojo's Bizarre Adventure, tomik ósmy. Wygląda na to, że miałem nosa, bo po moich ostatnich narzekaniach dotyczących braku pań w obsadzie, coś się jakby zmieniło. Inna bajka, że Lisa to ten typ postaci, który lubię (silna, ładna i zadziorna), ale obsadzona w roli o bardzo wysokiej śmiertelności (czyt. nauczyciel głównego bohatera), zatem mam uzasadnione obawy co do tego, jak długo pożyje. Oby tylko autor nie wpadł na pomysł, że Joseph się w niej zakocha (co może sugerować rozmowa Speedwagona z Eriną), a potem mu ją zabiją, aby doładować chłopakowi poziom angstu. Ciekaw jestem, kiedy wróci (o ile wróci) Dio, bo te randomy o imionach branych z encyklopedii rocka i popu do zbyt ciekawych nie należą. Spodziewałem się natomiast, że dostaniemy więcej nazistów, a tu mamy tylko trening.
Widać natomiast, że niekiedy autorzy tłumaczenia nie łapią wszystkich pomysłów autora. Przykładem trójka randomów ze Słupa, których imiona przetłumaczono jako ACDC, Wham i Kaaz. Dopiero po kilku rozdziałach poprawiono tego ostatniego na Cars.
Jojo's Bizarre Adventure tomik dziewiąty. O, mamy drugą bohaterkę, prawdziwy wysyp kobiet, jak na tę serię. No nic, na pairing zawsze wystarczają co najmniej dwie, szybki rzut oka na AO3 potwierdził, że w istocie pairing Lisa/Suzi funkcjonuje w fandomie. Szkoda tylko, że Deviantart ani Pixiv nie służą tu pomocą, daleko tej serii do mnogości fanartów, którą znamy z Naruto czy Bleach, albo i nawet One Piece. Druga rzecz, która mnie w tym tomie ucieszyła, to powrót nazistów. Tak, naziści w tej serii są nazistowscy i też są przepakami, a co? Pomijam już to, że nasz zmartwychwstały naziol wygląda jak Guile z SF2 i prezentuje się nader epicko – w końcu każdy jest lepszy z takimi bajerkami. Czekam już tylko na Hitlera…
Dio nadal ani widu ani słychu, fajnie chociaż że drugi random ze słupa jest nieco fajniejszy od pierwszego. No i niespodzianka – kolorowe strony!
Całość jest dostępna w kolorze, od pierwszego tomiku. Dotychczas nie zeskanowano w kolorze tylko Vento Aureo z tego co się orientuję.
Grisznak
26.02.2017 21:17 Re: Po dziewiątym tomiku...
O, ciekawe. Tak jak czytam to kolorowe strony są okazjonalnie, zwykle na początku tomików i w kluczowych momentach. Może i dobrze nawet, bo jakoś dla mnie manga powinna być jednak w czerni i bieli. Zwłaszcza że autor rysuje na bogato, nie zostawiając na kadrach dużo pustego miejsca.
Jojo's Bizarre Adventure tomik dziesiąty. Miałem właśnie ponarzekać, że autor robi tę mangę zbyt Jojocentrycznie (w sumie, tytuł zobowiązuje, nieprawdaż?), nie pozwalając się wykazać nikomu innemu. I proszę, Ceasar dostał swoją własną walkę. Jak ona się skończyła, to już inna sprawa, ale fakt faktem – była. Na dodatek wygląda na to, że za jakiś czas Lisa też dostanie swój osobny pojedynek, co może być ciekawe. Randomy ze słupa chyba się już powoli kończą, co nawet cieszy, bo jakoś nie polubiłem tej bandy, więc jej koniec będzie mile widziany.
Jojo's Bizarre Adventure tomik jedenasty. Rzeczą, której w tej mandze mi wyraźnie brakuje, jest jakieś sensowne tło fabularne dla postaci. W zasadzie nie wiemy o nich prawie nic. O ile główna obsada ma jakąś tam historię, to już przeciwnicy pozostają stadem randomów, o których niewiele wiadomo. Dio był wyjątkiem, wiadomo było, skąd się wziął itp. A potem już gorzej – Straight (serio, powinien być chyba Straits, skoro jego kumpel był Dire), Santana czy wspominane już kilkakrotnie typy ze słupa to postaci, o których wiemy tyle co nic, a każda ma jakiś tam potencjał na ciekawszą historię. Szkoda, że autor z tego zrezygnował. Jasne, zapewne zaburzyłoby to nieco dynamikę historii, ale jednak dodałoby jej nieco smaku.
Walka Jojo z Chłamem była całkiem niezła, z pomysłem i paroma fajnymi rozwiązaniami, do tego podobał mi się patent z rydwanami, może dlatego, że przypomniał mi o przebojach z Dark Souls II i mendą w rydwanie.
Jojo's Bizarre Adventure tomik dwunasty. Na początek rozczarowanie, bo liczyłem na to, że Lisa dostanie walkę co najmniej równie udaną jak Caesar, tymczasem okazała się tylko mikrą przygrywką do ostatecznego starcia. To ostatnie samo w sobie nie było złe – fajnie widzieć nazistów walczących po dobrej stronie, ale pewien niesmak jednak pozostał, bo w efekcie dołączyła do bogatego już grona postaci, którym przyszło robić w tej mandze ino za widownię. Walka z Carsem była bez dwóch zdań najdłuższa w tej mandze jak dotąd, godna niektórych pojedynków znanych z Dragon Balla.
Podsumowując tę część – była ona na pewno bardziej epicka i bajerancka niż pierwsza, acz zauważalnie mniej klimatyczna, więcej tu było pięści i naparzanki niż mroku, czego jednak trochę żałuję. Szkoda też znanej i lubianej obsady, bo skok czasowy zapowiada, że w kolejnej części nie zobaczymy już wielu tych postaci.
Czy będę czytał to dalej? Nie wiem. Wydaje mi się, że te dwie części to sporo jak na mnie, nawet jeśli to nie jest jedna czwarta całej serii. Pytanie brzmi, czy ta manga ma jeszcze coś więcej do zaoferowania niż to, co już tutaj widziałem.
Jojo's Bizarre Adventure tomik trzynasty. Powrót Józka to niewątpliwy plus, tylko czmeu jego córka musi być taką tępą małpą, zachowująca się wobec własnego syna w sposób… hmmm… Gdyby to było współczesne anime, to podpadałoby już pod „odmienności kulturowe”. Podobnie powrót Dio cieszy, miło wreszcie widzieć przeciwnika, o którym się coś więcej wie. Względem głównego bohatera – brak mu na pewno charyzmy Jonathana i luzu Josepha, zobaczymy, czym się jeszcze wykaże.
Za to nowa mechanika walk – jej, kojarzy mi sie to nieco z jakimiś pokemonami. Ripple były jednak konwencjonalnie shonenowe, a tu mamy przywoływanie jakichś randomów i bicie się nimi. No nic, zobaczymy, jak to sie rozwinie.
Plusik – już pierwszy tomik nowej części i od razu walkę miał ktoś inny poza głównym bohaterem.
Jojo's Bizarre Adventure tomik czternasty. Ech, miejscami to wygląda jak Nanoha – czyli spotykamy nowego wroga, tłuczemy się z nim, po czym dochodzimy do wniosku, że jednak chcemy się z nim zaprzyjaźnić, po czym wbijamy mu tę przyjaźń do głowy. Pytanie, jak długo to będzie trwało. Faktycznie, powoli zaczyna to przypominać historyjkę w stylu potwora tygodnia, zwłaszcza, że koncepcja fabularna podróży i kolejnych wrogów, którzy będą chcieli zatrzymać naszą ekipę, ku temu zdaje się właśnie zmierzać. Kwestią otwartą pozostaje, ilu z nich dożyje finału tym razem. Bo już na ten moment w drużynie mamy piątkę postaci, czyli więcej niż do tej pory w jakimkolwiek innym momencie Jojo. A to może sugerować (acz nie musi), że trup będzie mógł ścielić się jeszcze gęściej. Ciut może szkoda, że jak dotąd w drużynie nie mamy żadnej bohaterki (chyba, że liczyć tego szkraba, którego właśnie znaleźli), ale sporo jeszcze tomów, więc może to się zmieni?
No i wielka małpa w roli bossa jest chyba najweselszym z dotychczasowych przeciwników.
Jojo's Bizarre Adventure tomik piętnasty. No dobra, faktycznie to jest potwór tygodnia. Niemniej, skończyło się przeciąganie ich na swoją stronę. Szkoda tylko, że potwory znowu są całkowicie pozbawionymi tła fabularnego randomami. Ale z drugiej strony, autor stara się, aby przynajmniej walki z nimi były ciekawe i do pewnego stopnia nieszablonowe. Pokazał to nieźle w pojedynku z Devo, który naprawdę był jedną z fajniejszych walk, jakie od pewnego czasu widziałem. Wygląda na to, że obsada chyba z wolna zaczyna sie przerzedzać, choć kto to wie. Acz w tej mandze trupy pozostają w większości trupami, masowej nekromancji jak na razie nie stwierdziłem.
I tak mnie naszło pytanie, gdyby kiedyś ktoś zdecydował się na polskie wydanie tej mangi, to ciekawe, jakby w naszym tłumaczeniu wyszły „Ripple” i „Stand”.
Jojo's Bizarre Adventure tomik szesnasty. No faktycznie, pierwszy w tej części trup. Ciekawe, kiedy kolejny. Swoją drogą, czy mi się wydaje, czy autor zrezygnował z tej swojej konwencji nazywania wszystkich na rockowo? Bo aż pusto się zrobiło pod tym względem w porównaniu z wcześniejszymi, gdzie nawet niewielkie potworki potrafiły tworzyć pełen skład Led Zeppelin. Niewątpliwie natomiast autor nauczył się szanować obsadę – każdy z bohaterów ma okazję się wykazać, powalczyć i nawet wygrać. A i wrogowie nadal mają ciekawe i niebanalne pomysły na walki. Trup zaś sprawił, że w chwili obecnej trudno przewidzieć, czy któraś z kolejnych walk także nie skończy się śmiercią którejś z postaci.
Grisznak
5.03.2017 16:43 Po siedemnastym tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik siedemnasty. Od pewnego czasu jakość skanów mocno się pogorszyła, co wpływa negatywnie na przyjemność lektury. Do tego od czasu finału tomu dwunastego nie widziałem kolorowych stron, trochę szkoda. No i historia coraz bardziej zaczyna sie ciągnąć jak guma w majtkach, bohaterowie jadą sobie przez Azję, spotykają kolejnego dziwaka, tłuką się z nim, jadą dalej… Fabuły to w żaden sposób do przodu nie posuwa, wizerunków bohaterów też nie pogłębia, krótko mówiąc, zaczyna powoli wiać nudą. Przydałoby się, aby już dojechali do Dio albo chociaż zdarzyło się coś ciekawszego. A jakbym miał za co chwalić – powróciły te rockowe odniesienia, mamy Enyę i mamy Steely Dan :)
Anonim
6.03.2017 23:49 Re: Po siedemnastym tomiku...
Poszukaj dobrze to znajdziesz dobre skany
Grisznak
6.03.2017 16:59 Po dziewiętnastym tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik osiemnasty. Nudy ciąg dalszy, niestety ta część robi się mocno schematyczna. Bo ile można jechać przez ten świat niczym Tony Halik i po drodze kasować jakichś randomów wyskakujących jak z kapelusza? No wiem, długo, nawet bardzo długo, zaś autorowi wyraźnie ta koncepcja tasiemca się spodobała. Nie ma tu specjalnie co robić z fabułą, zaś walki są ewidentnie coraz bardziej rozciągane po dragonballowemu. Zdaje się, że zbliżam się do punktu krytycznego tej mangi i za jakiś czas przyjdzie się przekonać, czy ona mnie, czy ja ją.
DDT
6.03.2017 18:43 Re: Po dziewiętnastym tomiku...
Skoro już tyle się przemęczyłeś, to dociągnij do końca, bo dla samej końcówki naprawdę warto! Reszta, to jeden wielki filler…
Grisznak
6.03.2017 20:55 Re: Po dziewiętnastym tomiku...
Zaliczyłem kiedyś całe Saint Seiya, więc łatwo mnie nie zmoże, niemniej, to tak cholernie sztampowe i losowe, że nawet fajne patenty na moce nie maskują fabularnej biedy tej części mangi. Jeśli następna będzie podobna, to obawiam się, że jednak nie pociągnę wtedy długo.
Grisznak
7.03.2017 20:24 Po dziewiętnastym tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik dziewiętnasty. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że pogorszył się rysunek. Pewnie to i kwestia tego, że od pewnego czasu skany są kiepskiej jakości, ale ewidentnie Araki unika rysowania czeoś bardziej szalonego czy rozbudowanego, jakby mu się spieszyło. Oczywiście, to nie jest poziom „Bleach”, ale widać wyraźnie uproszczenia, oszczędzanie na tłach i przede wszystkim – brak rozmachu. Wszystko mieści się w średniej normie. A względem treści – nie mogę się oprzeć wrażeniu, że te tomy to klasyczne wypełniacze, które można by przeskoczyć bez żadnej większej straty na historii. Nawet jeśli niektóre pomysły na Standy są całkiem niezłe. No i okazuje się, że jednak remove kebab nie jest tu takie proste, a zmarli mogą się okazać całkiem żywotni.
Jojo's Bizarre Adventure, tomik dwudziesty. Skończyły się karty tarota na wrogów, to bierzemy sobie bogów egipskich. Serio, Araki? Może jeszcze kolejna porcja, to akurat będzie można zrobić Sporty, Scary, Ginger, Posh i Baby? Przyznam, że czytam już po łebkach, lecąc przez te kolejne, nic nie wnoszące i nie rozwijające szczególnie fabuły, walki, wahając się, czy po prostu nie przeskoczyć dwóch‑trzech tomów do przodu – resztki recenzenckiej rzetelności trzymają mnie przy tym. W każdym razie teraz już wiem, czemu ludzie narzekali na wersję animowaną tej części. Pomysły nadal bywają niezłe (vide panowie z komiksem przewidującym przyszłość – to naprawdę było pyszne i wesołe), ale jednak zmęczenie materiału jest wyczuwalne.Brakuje tu bardzo postaci drugiego planu w moim odczuciu.
Anonim
9.03.2017 11:21 Re: Po dwudziestym tomiku...
A nie myślałeś po prostu dozować sobie komiks? Teraz zaczyna się najlepsza część tak swoją drogą.
Grisznak
9.03.2017 12:53 Re: Po dwudziestym tomiku...
Nie. Ja jestem średnio kompatybilny z długimi seriami, więc jeśli nie narzucę sobie dyscypliny w czytaniu, to szybko od takiej serii odlecę.
Grisznak
9.03.2017 20:45 Po dwudziestym pierwszym tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik dwudziesty pierwszy. Zaczynam popadać w samozachwyt – w sensie podziwiam samego siebie, że jestem w stanie czytać te kolejne nic nie wnoszące tomiki. Bo ten tomik niestety także zaliczył się do ich grona. Co prawda mam wrażenie, że autor jakby nieco skracał kolejne „egipskie” walki, ale i tak zmęczenie materiału jest odczuwalne cały czas. Acz Bast jest bodaj pierwszą przyzwoicie wyglądającą przeciwniczką w całej tej mandze, to znowu pewne novum, choć Oingo i Boingo pozostaną chyba jednak moimi ulubieńcami, jeśli chodzi o wrogów z tego wątku. No i przerzucenie się na kolorową wersję jednak pomogło, o wiele czytelniej to wygląda i przyjemniej się to czyta.
Anonim
10.03.2017 11:12 Re: Po dwudziestym pierwszym tomiku...
Tylko black & white, końcowe rozdziały w tej stylistyce miażdżą.
Also po tylu tomach już dawno powinieneś zmienić podejście, bo będąc niezadowolony z tego, że komiks nie jest tym czego oczekiwałeś nie zmienisz niczego. Jedynie robisz sobie na złość zamiast czerpać przyjemność z otrzymanego produktu.
Grisznak
10.03.2017 13:03 Re: Po dwudziestym pierwszym tomiku...
Kompetentni znajomi twierdzą, że dalej jest lepiej. Więc wierze i czytam dalej.
Pierwsze tomy (wciąż chyba najlepsza część tej historii) też były doskonałe w czerni i bieli. Po prostu w tym etapie jakość dostępnych w necie skanów była bardzo marna, więc postanowiłem poszukać czegoś lepszego, aby po prostu oczu nie męczyć.
Anonim
10.03.2017 13:41 Re: Po dwudziestym pierwszym tomiku...
zgoogluj sobie „jojo pastebin”
Grisznak
10.03.2017 19:45 Po dwudziestym drugim tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik dwudziesty drugi. No, chyba już zbliża się powoli koniec tej zgrai randomów służących Dio, w każdym razie wiele na to wskazuje. Jeśli tak, to śmiało mogę stwierdzić, że udało mi się przebić przez najgorszy chyba jak na razie fragment tej mangi. Może wreszcie za jakiś czas pokażą w akcji samego Dio? Choć pewnie Za Warudo nie będzie równie efektowne w wersji mangowej jak w wersji z gry czy z anime. Przy okazji, szczerze żałuję, że Araki tak zmarnował sporo fajnych pomysłów na moce, przyznając je postaciom totalnie bez znaczenia dla przebiegu historii. Acz pan zmieniający w dziecko i kombinacje Polnareffa obserwowało się przeuroczo. Inna sprawa, że finał tego epizodu znowu pozostawił z niedosytem, bo wręcz prosiło się tu o wątek romantyczny.
Grisznak
11.03.2017 19:57 Po dwudziestym trzecim tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik dwudziesty trzeci. A nie, Dio wciąż w oddali. Acz co ciekawe, walka bez bicia się, tego chyba jeszcze w tej serii nie było. Ponadto wrócił Hol Horse, co cieszy, przynajmniej jeden z tej bandy dostał nieco więcej czasu niż reszta. No dobra, dwóch, choć tego małolata w skrzynce nie licze. A propos małolatów, ciekawe, czy ta dziewuszka, która latała za ekipą po Indiach jeszcze wróci, czy była czysto epizodycznym dodatkiem. No i ucieszył mnie powrót Reksia. Z ciekawostek – zaliczyłem endingi i openingi do pierwszej i drugiej serii anime. Wow, Yes było dla mnie zaskoczeniem roku, zwłaszcza, że pojawił się tam jeden z moich absolutnie ulubionych (obok „Homeworld”, „Close to the Edge” i „And you and I”) utworów tego zespołu. Co prawda barbarzyńsko wręcz skrócony, ale kto wie, może dzięki dzięki niemu ktoś zainteresował się muzyką tej jednej z najbardziej bajkowych kapel brytyjskiego rocka progresywnego?
Anonim
12.03.2017 08:25 Re: Po dwudziestym trzecim tomiku...
W anime były wykorzystane różne fragmenty utworu.
Grisznak
12.03.2017 18:06 Re: Po pierwszym tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik dwudziesty czwarty. No jak Superman po prostu, up up and away. Po pierwsze, walka Iggyego z ptakiem była naprawdę udana – niby dość konwencjonalna, a miała w sobie naprawdę sporą ilość czadu. No i ilu autorów odważyłoby się na taki pojedynek w swoich mangach i potrafiło go jeszcze tak udanie przedstawić? Do tego wrócił Kakyoin, a ekipa wreszcie dotarła do siedziby Dio. Długo to trwało, trzeba przyznać, ale pozostaje nadzieja, że teraz będzie już z górki i że faktycznie najgorsze już za mną
DDT
12.03.2017 18:50 Re: Po pierwszym tomiku...
Teraz będzie z górki i najgorsze już za Tobą… chociaż właściwie, to najgorsze dopiero przed Tobą ^^'
Grisznak
13.03.2017 20:52 Po dwudziestym piątym tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik dwudziesty piąty. Kurde, trafił się gracz. I jak na złość, mamy dwa gatunki gier, których bodaj najbardziej nie lubię – wyścigi i baseball. Nie mogli sobie odpalić jakieś strzelanki w typie Scorch albo, dajmy na to, coś w rodzaju Spy vs Spy? Nie żebym narzekał na całokształt, wyścig był naprawdę fajny i emocjonujący. Gorzej z drugą połową, bo o baseballu nie mam zielonego pojęcia i przeklikałem ją dość szybko, do samego niemal finału, który, przyznaję, był naprawdę wesoły. Dobra, teraz już będzie Dio?
DDT
13.03.2017 21:04 Re: Po dwudziestym piątym tomiku...
Jeszcze nie. Teraz będzie Vanilla Sky. Ale walka z nim moim zdaniem dorównuje końcowej walce z Dio!
Grisznak
14.03.2017 20:53 Po dwudziestym szóstym tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik dwudziesty szósty. Ha, wychodzi na to, że rekord w skasowaniu przeciwnika w jak najkrótszym czasie należy do Iggy'go, który w tym tomiku zrobił to ekspresowo. Ale mam wrażenie, że i sam autor przyspiesza, nie chcąc już przesadnie długo odwlekać finału i dlatego zignorował tę postać, dając jej zginąć tak szybko. Za to Wanilia – o proszę, ta walka była naprawdę udana. No i mamy remove kebab po raz drugi. O ile jednak Abdula nie było mi jakoś szczególnie żal – jak się raz umiera, to tragedia, jak więcej – to już statystyka, to jednak śmierć drugiej postaci była o wiele bardziej zaskakująca i nieprzyjemna z czytelniczego punktu widzenia. Cóż, zbliża się finał, więc było to do przewidzenia.
DDT
14.03.2017 21:58 Re: Po dwudziestym szóstym tomiku...
Ten autor już widać tak ma, że lubi uśmiercać kliknij: ukryte psy -,-'
ojo's Bizarre Adventure, tomik dwudziesty siódmy. No, doczekałem się. I nie powiem, walka z Dio jest efektowna. Można i jego moc nie jest tak bajerancka jak inne standy, które tu mieliśmy, ale nie zmienia to faktu, że same starcia z im wypadają odpowiednio epicko. Może ciut drażnić klasycznie shonenowa zasada „jeden na jednego”, niemniej przyznać musze, było na co czekać. Trzeci trup mnie jakoś nie zmartwił – problemem Arakiego jest to, że jednak nie przedstawia postaci na tyle głęboko, aby, nawet przy dłuższej obecności, czytelnik miał sposobność się z nimi zżyć aż tak bardzo. Niemniej, skoro to przedostatni tom, to znaczy, że walka z Dio nie będzie jednak dragonballowych rozmiarów, co mnie nawet cieszy.
Grisznak
17.03.2017 19:22 Po dwudziestym ósmym tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik dwudziesty ósmy. walka finałowa – mocna, jak najbardziej. Na początku trochę narzekałem, że Dio w sumie nie walczy szczególnie fantazyjnie, po prostu chamsko spamuje The World i tyle, bez polotu, w porównaniu z paroma poprzednimi przeciwnikami, niemniej czytało się to szybko i lekko. No i wreszcie wiem dokładnie, skąd się wzięło sławetne „Wrrr!” połączone z walcem drogowym.
Jako że tomik ten kończy część trzecią, to wypada jej poświęcić kilka słów podsumowania. Owszem, była ciut słabsza od dwóch poprzednich. W porównaniu z pierwszą brakowało jej tego klimatu, którego tamta miała zdecydowanie najwięcej. W porównaniu z drugą – zwięzłości. Druga miała mniej postaci, ale na dobrą sprawę przedstawiono je głębiej niż szóstkę z tego fragmentu. Zaskoczył mnie brak panienki dla Joetoro, bo jakoś w końcu trzeba będzie przedłużyć ród.
Jeśli chodzi o postaci – cóż, najbardziej polubiłem chyba JoJo seniora (choć zmienił się, trzeba to przyznać) oraz Iggy'ego. Pozostała czwórka sprawiała wrażenie ledwie nakreślonych, brakowało tu jednak nieco rysu charakterologicznego.
I o czym już chyba kiedyś pisałem, ale nie jestem pewien – „Stardust Crusaders” to świetna kopalnia fajnych pomysłów na moce, te naprawdę ratowały sytuację w momentach, kiedy sama historia mocno się już ciągnęła. Acz będę obstawał przy opinii, że gdyby Araki wziął do pomocy jakiegoś zdolnego scenarzystę, to mogłoby to wyjść jeszcze lepiej.
Grisznak
19.03.2017 20:29 Po dwudziestym dziewiątym tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik dwudziesty dziewiąty. Dobra, w zasadzie z rozpędu zacząłem lekturę części czwartej. Ciut szkoda, że nie ma Josepha, polubiłem go i miałem nadzieję go jeszcze zobaczyć, nawet gdyby jego rola podobna była już tylko do Speedwagona w drugiej. No nic, pozostaje nadzieja, że się jeszcze zjawi.
Josuke sprawia sensowne wrażenie, w każdym razie ma kilka cech charakterystycznych, czyli sporo, jak na tę serię. Joetaro wypada przy nim nawet ciutkę nijako. No i znowu ładna mamuśka? Coś mi się wydaje, że Araki ma pewien fetysz…
No i zasada, że każdy Joestar ma tylko jedną panienkę poszła sie właśnie kochać. Czyli drogę do haremu, jeśli kiedyś autorowi przyjdzie na to ochota, mamy w zasadzie szeroko otwartą.
Grisznak
20.03.2017 21:10 Po trzydziestym tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik trzydziesty. Wow, sam jestem pod wrażeniem, że dałem radę już trzydziestu tomom. Jak na mniej, fana krótszych serii, to naprawdę porządny rezultat. Względem tego tomu – brzmi to trochę jak powtórka z początku Stardust Crusaders, czyli łapiemy złego i wbijamy mu przyjaźń do głowy metodą Nanohy. Uroczo wypadło też spotkanie Joetaro z matką Josuke, aż szkoda, że było takie krótkie… Za to Stand z żołnierzykami – absolutnie przepiękny, wręcz marzenie każdego fana gier wojennych, takiego jak ja. Ciekaw jestem, czy cała ta historyjka zamknie się w Japonii czy też wyjdzie poza jej granice (co byłoby fajne). No i wciąż kwestią otwartą pozostaje to, z kim Jotaro spłodzi kolejne pokolenie Jojków. Chyba, że ten obowiązek spadnie na Josuke. Albo dowiemy się, że Joseph miał naprawdę ciekawe życie i bardzo, ale to bardzo swobodne podejście do wierności…
Grisznak
23.03.2017 20:27 Po trzydziestym pierwszyn tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik trzydziesty pierwszy. O, Super Sayanin. Serio, Koichi używający standu wygląda dokładnie jakby uciekł z planu DB. ciekawe, czy to aby nie celowe zamierzenie. Za to seria ta powoli zaczyna się kształtować i iść, mam takie wrażenie w kierunku szkolnego shonena. Wiek bohaterów, szkolne mundurki, osadzenie akcji w jednym miasteczku – wygląda na to, że Araki postanowił sprawdzić, czy da się serię „odmłodzić”. Wręcz mam wrażenie, że JoJo idzie jak Final Fantasy, które sukcesywnie, od szóstki wzwyż miało coraz to młodszą obsadę. No i fakt, że kacja toczy się w zwykłym, japońskim miasteczku sprawia, że trochę na tym traci klimat – bo jednak osadzenie wszystkiego w realiach współczesnej Japonii odbiera autorowi okazję, przynajmniej na razie, aby pobawić się w bardziej nastrojowe lokacje. Już się w sumie pogodziłem z faktem, że gotyku a'la „Phantom Blood” już w tym komiksie nie uświadczę, niemniej tęsknić powoli zaczynam za odrobiną fantazji rysunkowej, której nie brakowało przecież także i w „Battle Tendency”.
Grisznak
24.03.2017 20:24 Po trzydziestym drugim tomiku...
Jojo's Bizarre Adventure, tomik trzydziesty drugi. O, czyżby początek wątku miłosnego? No nie bardzo, może i zresztą dobrze? Araki chyba niespecjalnie je lubi, patrząc na to, jak często pojawiają się one w tej mandze i jak są przedstawiane. Co nie zmienia faktu, że Yukako była całkiem udaną psychopatką, wchodząc do grona tych nielicznych, bardziej udanych postaci kobiecych w „Jojo…”. Miejmy nadzieję, że jej występ nie zakończył sie na tym tomie. No i Koichi, którego początkowo widziałem bardziej w roli maskotki czy rozśmieszacza, okazuje się być pełnokrwistym bohaterem. Choć nadal wygląda jak Super Sayianin.
M
Dorian
4.10.2016 23:56 Ciekawostka dla chcących zacząć przygodę z JoJo
Na dzień dzisiejszy manga liczy 117 tomów, podzielona na serie.
JoJo's Bizarre Adventure Part 1: Phantom Blood
JoJo's Bizarre Adventure Part 2: Battle Tendency
JoJo's Bizarre Adventure Part 3: Stardust Crusaders
JoJo's Bizarre Adventure Part 4: Diamond is Unbreakable
JoJo's Bizarre Adventure Part 5: Vento Aureo
JoJo's Bizarre Adventure Part 6: Stone Ocean
JoJo's Bizarre Adventure Part 7: Steel Ball Run
Jojos Bizarre Adventure Part 8 Jojolion
Łącznie czeka na czytelnika 1970 Chapterów + te które wyjdą w najbliższym czasie.
Jedna rzecz mi się rzuciła w oczy i musiałem przeczytać całą recenzję aby dopiero móc to skomentować. Wolałbym przeczytać kilka chapterów mangi w tym czasie :D. W recenzji pisze: „Niestety nie wszystkie części cyklu trzymają równy poziom: Phantom Blood, Vento Aureo i Stone Ocean zauważalnie odstają od pozostałych….” Moim zdaniem akurat pierwsza część jest najlepsza z tych wszystkich, więc nie rozumiem tego zdania. Przeczytałem dopiero 3 części tego cyklu więc nie oceniam wszystkich, ale pierwsze trzy. Cóż takiego złego jest w Phantom Blood iż wyraźnie odstaje? Stara kreska? Pasuje do serii, a to że ma pewne niedociągnięcia, to dlatego iż jest to pierwsza seria i autor jeszcze się nie wyrobił. Gdyby Stardust Crusaders powstało pierwsze i miało taką kreskę, to też nie trzymało by poziomu serii? A co do zbyt długiego wstępu, to minie on nie zraził, co więcej zainteresował tą serią. Jeśli coś jest za długie, to prędzej cała seria Stardust Srusaders, bo niektórzy przeciwnicy już się nudzili. Co do reszty recenzji, to nic nie mogę zarzucić, chyba że długość ale sam nie wiem ja to skrócić :D
JBA nigdy nie było typową mangą i ilości wręcz nieprawdopodobnych udziwnień jednocześnie fascynowały i przerażały, ale JoJolion ewidentnie wyniósł to na jeszcze wyższy poziom. Nie ma to jak czytać kolejne strony z wielkim WTF na twarzy i zastanawiając się ciągle co się dzieje, a na ostatnich stronach dostać informację, dzięki której wszystko zaczyna nabierać sensu. Ciut przypomina to styl Naokiego Urasawy i tytułów detektywistycznych, ale jest tak nieprawdopodobnie zakręcone, że aż włosy jeżą się na głowie.
Mówiąc wprost – wreszcie „częściowo” dowiadujemy się kim jest nowy JoJo i o jego powiązaniach z Kirą, czyli adwersarzem czwartej serii. Oczywiście odpowiedzi prowadzą do kolejnych pytań, ale są naprawdę fascynujące, a zarazem całkiem spójne. Obawiam się tylko, że fabuła może potoczyć się dalej jak po sznurku, bo nowy cel Josuke jest tak oczywisty, że aż banalny.
Przy okazji zdałem sobie sprawę jak dużo fanserwisu wprowadziła ta część. Bohaterek jest jeszcze więcej niż w Stone Ocean, a ich relacje z JoJo są mocno dwuznaczne. Jedna widziała go na golasa i wykorzystała to by dobrze (i długo!) mu się przyjrzeć. Kolejna prawie zaciągnęła go do łóżka, a jeszcze inna pocałowała go z języczkiem. O statystce paradującej na golasa jakby naoglądała się Nisemonogatari oraz Holly Joestar straszącej ludzi magazynami porno wolę się nie rozpisywać. I niby nic, bo w każdym typowym shounenie znalazłoby się więcej erotyki, ale to dość mocna zmiana w porównaniu do poprzednich części cyklu.
R
Suisho Kasumi
14.11.2012 17:31 Byczek + trzy grosze w sprawie romanizacji
tylko Joseph i Josuke pojawiają się w więcej niż dwóch seriach
Nie Josuke, a Joutarou. Którego imię notabene jest oficjalnie romanizowane jako Jotaro, bez zaznaczania długości samogłosek, i taka też pisownia została użyta w Jenotowej recenzji OAVkowej adaptacji trzeciej części JoJo. Osobiście nie jestem fanatyczką oficjalnych romanizacji, ale primo – żeby zachować konsekwencję w transkrypcji to wypadałoby pisać Moriou a nie Morioh, secundo – ustalcie, proszę, jakieś wspólne wytyczne odnośnie romanizacji imion w JoJo, żeby nie mieszać w głowach osobom nieobeznanym z serią.
C.Serafin
15.11.2012 15:56 Re: Byczek + trzy grosze w sprawie romanizacji
Więc jednak ktoś przeczytał od początku do końca tą recenzję.
Odsuwając jednak na bok radość z tego odkrycia – przed paroma minutami wysłałem wiadomość Moshi i byczek zostanie jeszcze dzisiaj poprawiony.
Natomiast przyjęta romanizacja to wynik korekty recenzji głównej i tego że przy jej okazji dowiedziałem się, że powinienem używać nazewnictwa z AniDB, a nie ze skanlacji i JoJo's Bizarre Encyclopedii. I faktycznie sporo to namieszało, tym bardziej, że w recenzjach kolejnych serii na Czytelni używałem „starego” nazewnictwa. W zasadzie mogę tylko rozłożyć ręce i uznać swoją niekompetencję, bo jestem tylko żuczkiem przysyłającym co jakiś czas teksty, a nie członkiem redakcji.
Przyszła pora na komć dotyczący najnowszej serii JoJo's Bizarre Adventure, tym bardziej że wraz z niedawnym ukazaniem się czternastego rozdziału wyszedł też jej trzeci tomik. Da się więc coś o niej napisać, a jednocześnie jest o kilka lat za wcześnie na jej recenzowanie, tym bardziej że wątpię by była krótsza od wcześniejszych części cyklu.
Pierwsze wrażenie – jest nieźle, choć w jakiś sposób inaczej niż dotąd. Połowa frajdy z lektury pochodzi z piętrzących się wokół tajemnic, otaczających nowego JoJo, rodzinę Higashitów i całe miasto Morioh. Cierpiący na amnezję JoJo okazuje się mieć spore, ale niejasne powiązania z głównym adwersarzem czwartej serii. Całkiem spora rodzinka Higashitów teoretycznie go wspiera, ale nie wydaje się mieć czystych intencji i nie zdziwiłbym się gdyby trzeba było wszystkim po kolei obić facjaty. Natomiast Morioh stara się podnosić z klęski żywiołowej sprzed paru miesięcy, ale wciąż bardzo wielu ludzi uznaje się za zaginionych, a ocalałe drogi i budynki są niszczone przez wypiętrzające się spod ziemi dziwaczne struktury zwanymi Wall Eyes.
Tajemnic jest więc mnóstwo. Będą one szczególnie fajne dla osób mających za sobą pierwsza i czwartą serię, bo liczba nawiązań do nich jest ogromna i nic dziwnego że JoJoliona uznaje się za alternatywną wersję Diamond is Unbreakable. Jednocześnie jednak wszystkie nawiązania są postawione na głowie w typowym dla tej mangi stylu. Wystarczy przyjrzeć się postaciom, by zauważyć podobieństwa do wcześniejszych bohaterów. Nawet nowy JoJo mocno przypomina, pomimo fanserwiśnego dla pań marynarskiego mundurka, inne postacie: Jotaro ze względu na czapkę i symbole na ubraniu oraz Jonathana z powodu swojej naiwności.
Widać także sporo nawiązań fabularnych. Ponownie pewna postać zostaje adoptowana, a wynikający z tego konflikt prowadzi choćby do bójki przy pomocy pięści i wyciągniętego noża. Oj, dobrze że została przerwana w podobny sposób jak w Phantom Blood. Martwi mnie jedynie kandydat na nowego Dio, bo jest takim nieudacznikiem że ani strzały Standa, ani przemiana w wampira nie zrobiłyby z niego godnego przeciwnika. Jestem także niemal pewien, że Wall Eyes mają takie same pochodzenie jak Devil Palm i trzęsienie ziemi sprzed paru miesięcy musiało przesunąć ku powierzchni coś, co kiedyś spadło z nieba.
Walki, supermoce i Standy zostały na razie zepchnięte na dalszy plan, ale pewnie zmieni się to z czasem. Na razie przyczepię się jedynie do projektów Standów, bo dotąd nie zauważałem żadnego, który nie gwałciłby poczucia estetyki. Nawet Soft&Wet wygląda dziwnie i nie sposób domyśleć się po nim na pierwszy rzut oka ani jego siły, ani niezwykłej mocy. Zresztą nawet jego zdolność, polegająca na odebraniu czegoś innej postaci i wykorzystaniu tego samemu, jest przekombinowana i wciąż nie jestem pewien jak właściwie działa. Z drugiej strony JoJo zazwyczaj nie mieli zbyt ciekawie wyglądających standów i tylko Star Platinum robił wielkie wrażenie.
Wygląd postaci wcale nie jest lepszy i chyba tylko Yasuho prezentuje się dobrze z tymi swoimi warkoczykami i w różanej spódnicy. Natomiast Norisuke Higashita to chodzące nieporozumienie. Wygląda jakby miał włosy zrobione z gumy balonowej!
ps. Przy okazji pojawiła się informacja o nowym one‑shocie z Rohanem Kishibe (czyli alter ego autora) w roli głównej. Wcześniejsze jednostrzałówki mnie nie zachwyciły, ale i tak trzeba będzie to sprawdzić!
Manga JoJo's Bizarre Adventure już dawno jest zakończona i liczy 63 tomy.
Jej kolejne części czyli Stone Ocean, Steel Ball Run i JoJolion wydawane były zawsze od tomu 01, a nie 64 itp. Dlatego też powinny mieć oddzielne wpisy, dzięki czemu będzie nieco łatwiej to wszystko zrecenzować.
No i w bazie Tanuki jest kilka przypadków, podobnych do tego z JoJo, gdzie maga ciągnie się od dłuższego czasu i pomimo posiadania kolejnych części będących kontynuacją tej samej historii każda z nich ma własny wpis zaczynając od tego jak faktycznie było/jest wydawane (Pocket Monster i Saint Seiya Lost Canvas). Dlatego nie róbmy niepotrzebnych wyjątków.
numeracja na tomikach to jedno, ale wszystkie oficjalne źródła dalej liczą to jako jedną mangę. Może to tamte tytuły są źle uporządkowane i powinny zostać połączone?
Tylko teraz pozostaje pytanie, trzymamy się faktycznego trybu wydawniczego i decyzji strony japońskie, która pomimo faktu kontynuowania historii stwierdza, że część „X” danej mangi jest oddzielnym tytułem z własną numeracją czy może uważamy daną serię za całość pomimo występowania kolejnych podtytułów i numeracji.
Przy czym JoJolion i SBR dzieją się w alternatywnych uniwersach, więc numeracja od tomu 01 jest w jakiś sposób uzasadniona.
Suisho Kasumi
14.10.2012 22:12 Re: Zła liczba tomów.
Plus, z tego co wiem SBR na początku przez jakiś czas nie był w ogóle częścią serii o JoJo i dopiero wtórnie został do niej zaliczony. I zarówno SBR jak i Dżodżolew :) premierowały w seinenowym piśmie a nie shounenowym jak poprzednie 6 części.
Jak dla mnie to takie numerowanie to zwykły pic na wodę, to jest na tym poziomie co sztuczne restartowanie serii przez Marvel Comics – niby zamykają serię i zaczynają nową pod tą samą nazwą, ale jak przychodzi do wielkich liczb i jubileuszy to podliczają wszystko razem i potem mamy X‑Factor #200 miesiąc po X‑Factor #50, a to wciąż ta sama seria.
Suisho Kasumi
14.10.2012 22:14 Re: Zła liczba tomów.
Stone Ocean ma już przecież własną recenzję, ino na czytelni.
Będzie krótko, bo jestem chory, po nocnej zmianie, zaledwie paru godzinach snu i wcinam kanapki z czosnkiem, od których powinienem mieć oddech równie zabójczy co Mike O i jego Tubular Bells. I tak, to był hermetyczny i kiepski żart, związany z siódmą serią.
Seria jest tak liczona, gdyż prawie wszystkie wcześniejsze serie kończyły i zaczynały jeszcze w tym samym tomie. W piątym kończył się Phantom Blood i zaczynało Battle Tendency, a w czterdziestym siódmym skończył się Diamond is Unbreakable i jednocześnie rozpoczęło się Vento Aureo. Dopiero od czasu Stone Ocean wszystkie serie są od siebie oddzielone tomami. Zresztą część stron internetowych podaje numerację tomów szóstej serii podwójnie, jako 1 (64)-17 (80). Podobnie jest z siódmą.
Poza tym, jednak da się napisać napisać reckę główną dla całego cyklu, a Ave właśnie męczy się z korektą jakichś bazgrołów i może coś z tego wyjdzie. Problem tylko w tym, że będzie jednocześnie długaśna i okrojona do minimum, więc powinna straszyć nie gorzej niż liczna tomów całego JoJo's Bizarre Adventure. Gra w modyfikowanie technikaliów nie wydaje mi się więc warta świeczki.
Powiem wprost – JoJo's Bizarre Adventure na pierwszy rzut oka odstrasza. Liczba ponad stu tomiszczy jest ponad siły przeciętnego mangowca. Nie podobać się może także podział na osiem luźno powiązanych serii, co przekłada się na to że każda z nich ma innych bohaterów. Co gorsza jest bitewniakiem, a pierwsze części są klasyfikowane jako shouneny, czyli teoretycznie stereotypowe mangi. Natomiast wisienką na torcie jest kreska. Początkowo mocno oldschoolowa i mocno inspirowana Hokuto no Ken, ale rozwijająca się w nietypowym kierunku wykorzystującym dziwaczne projekty postaci, sprawiające wrażenie jakby urwały się z parady transwestytów i przyjmujące niemal nieprawdopodobne anatomicznie pozy. No i jeszcze ta ogromna popularność tytułu w samej Japonii, po której w polskim fandomie nie ma niemal śladu. Z przekory postanowiłem więc sprawdzić co ludzie w niej widzą!
Obecnie mam za sobą siedem pierwszych serii i jestem na bieżąco z powstającym obecnie JoJolionem, będącym alternatywną wersją czwartej serii. I jestem pod wrażeniem, bo pomimo wad (różnych dla każdej z części) całość porwała mnie oryginalnością. Praktycznie każda historia rozpoczyna się od upitolenia łebka schematom z poprzedniczki. Bohaterowie podróżowali przez pół świata? Niech więc akcja następnej toczy się w jednym mieście lub w więzieniu! Autor zbyt mocno namącił w zakończeniu? Niech kolejna toczy się w alternatywnym uniwersum, będącym misz‑maszem rożnych motywów kręcącym się wokół szalonego wyścigu, któremu CannonBall może lizać buty!
No i jeszcze te zakręcone nadnaturalne moce postaci na czele ze Standami, czyli wychodzącymi z ciała użytkownika na wpół materialnymi istotami (zazw. humanoidami) walczącymi zamiast niego za pomocą pięści i nadzwyczajnych umiejętności. Co powiecie na Standy cofające lub zatrzymujące czas, przywracające dotkniętą rzecz do poprzedniego stanu lub zmieniające ją w wybrane żywe stworzenie? Albo takie pozwalające na przejęcie duszy przeciwnika w wyniku gry w kamień‑papier‑nożyce lub pokera, albo jego przemienienie w dinozaura lub zombie. Mówcie co chcecie, ale bohaterowie zwiedzający w scenerii dzikiego zachodu przed Tyranozaurem, bijący się po łbach zabytkowymi kolumnami rzymskimi niczym maczugami, albo okładający piąchami rzucony w ich kierunku walec drogowy to coś czego nie spotkacie w każdej mandze. Muda da!
M
nizuma
9.03.2012 22:32
Po dwudziestu kilku chapterach mogę powiedzieć, że to całkiem przyjemna, bardzo old‑schoolowa pozycja z katalogu Jumpa. Mięśniacy, zombiaki, dużo krwi, supermoce, no i ten klimat 80'sowej mangi. :)
Part 1
Po pierwszym tomiku...
Po drugim tomiku...
Po trzecim tomiku...
Re: Po trzecim tomiku...
Re: Po trzecim tomiku...
Po czwartym tomiku...
Po piątym tomiku...
A względem tego tomu – zakończył on pierwszą część serii i zrobił to z niezłym przytupem w postaci dwóch walk z Dio. Przy czym ta druga była dość zabawna, a racji postaci, w jakiej nasz evil overord przebywał.
Za to początek kolejnej – fajny zwrot fabularny na początku, jeśli idzie o antagonistę. I trochę szkoda, że Erina dopiero teraz stała się groźna i niebezpieczna :) Naturalnie, żałować się będzie obsady z pierwszej części, która już wyginęła, ale zobaczymy, jak będzie się przedstawiać sprawa z nowymi bohaterami.
Po szóstym tomiku...
Ale nie tym razem. Muszę przyznać, że trochę jednak zabrakło mi na początku nowej części tak klimatycznego wprowadzenia, jakie miała poprzednia. Tutaj bardzo szybko przeskoczono od słów do czynów. Inna sprawa, że Jojo 2.0 pozytywnie zaskoczył mnie podejście do walki, w myśl zasady – skoro mamy nowoczesną broń, to czemu by jej nie używać? Jego dziadek był jednak bardziej konserwatywny w doborze argumentów w dyskusjach z Dio. Niemniej, potem było już tylko lepiej… bo wiadomo, wszystko jest lepsze z nazistami :) Acz Araki mógłby się poduczyć historii, bo jednak pomysł, że wojna wybuchła w 1937 od zajęcia Czechosłowacji, to jednak spory fail, nawet jak na Japończyka.
Tomik miał kilka fajnych WTfów, z kaktusem na czele. No i nie wiedziałem, że Jojo to także trap manga…
Re: Po szóstym tomiku...
Och, to jeszcze nic… Jeśli wierzyć anime to bohater niedługo się zaręczy. Podwójnie! Znaczy… nie do końca z własnej woli… xD
Re: Po szóstym tomiku...
Po siódmym tomiku...
Swoją drogą, ten murzyn z początku tego wątku zupełnie zniknął. Spodziewałem się, że zrobią z niego kumpla dla Jojo, a tu nic. Może i dobrze? Bo pewnie też by nic tylko stał w tle i gadał.
Widzę natomiast, że w tej części autor przyjął chyba inną konwencję budowania historii. O ile w Phantom Blood mieliśmy długie wprowadzenie fabularne, a po nim nawalankę, tak tu mamy nawalankę, fabułę, nawalankę, fabułę itd.
Po ósmym tomiku
Widać natomiast, że niekiedy autorzy tłumaczenia nie łapią wszystkich pomysłów autora. Przykładem trójka randomów ze Słupa, których imiona przetłumaczono jako ACDC, Wham i Kaaz. Dopiero po kilku rozdziałach poprawiono tego ostatniego na Cars.
Po dziewiątym tomiku...
Dio nadal ani widu ani słychu, fajnie chociaż że drugi random ze słupa jest nieco fajniejszy od pierwszego. No i niespodzianka – kolorowe strony!
Re: Po dziewiątym tomiku...
Całość jest dostępna w kolorze, od pierwszego tomiku. Dotychczas nie zeskanowano w kolorze tylko Vento Aureo z tego co się orientuję.
Re: Po dziewiątym tomiku...
Re: Po dziewiątym tomiku...
Zgadnij kto był inspiracją dla Guile'a….
Po dziesiątym tomiku...
Po jedenastym tomiku...
Walka Jojo z Chłamem była całkiem niezła, z pomysłem i paroma fajnymi rozwiązaniami, do tego podobał mi się patent z rydwanami, może dlatego, że przypomniał mi o przebojach z Dark Souls II i mendą w rydwanie.
Po dwynastym tomiku...
Podsumowując tę część – była ona na pewno bardziej epicka i bajerancka niż pierwsza, acz zauważalnie mniej klimatyczna, więcej tu było pięści i naparzanki niż mroku, czego jednak trochę żałuję. Szkoda też znanej i lubianej obsady, bo skok czasowy zapowiada, że w kolejnej części nie zobaczymy już wielu tych postaci.
Czy będę czytał to dalej? Nie wiem. Wydaje mi się, że te dwie części to sporo jak na mnie, nawet jeśli to nie jest jedna czwarta całej serii. Pytanie brzmi, czy ta manga ma jeszcze coś więcej do zaoferowania niż to, co już tutaj widziałem.
Po trzynastym tomiku...
Za to nowa mechanika walk – jej, kojarzy mi sie to nieco z jakimiś pokemonami. Ripple były jednak konwencjonalnie shonenowe, a tu mamy przywoływanie jakichś randomów i bicie się nimi. No nic, zobaczymy, jak to sie rozwinie.
Plusik – już pierwszy tomik nowej części i od razu walkę miał ktoś inny poza głównym bohaterem.
Po czternastym tomiku...
No i wielka małpa w roli bossa jest chyba najweselszym z dotychczasowych przeciwników.
Po piętnastym tomiku...
I tak mnie naszło pytanie, gdyby kiedyś ktoś zdecydował się na polskie wydanie tej mangi, to ciekawe, jakby w naszym tłumaczeniu wyszły „Ripple” i „Stand”.
Po szesnastym tomiku...
Po siedemnastym tomiku...
Re: Po siedemnastym tomiku...
Po dziewiętnastym tomiku...
Re: Po dziewiętnastym tomiku...
Re: Po dziewiętnastym tomiku...
Po dziewiętnastym tomiku...
Po dwudziestym tomiku...
Re: Po dwudziestym tomiku...
Re: Po dwudziestym tomiku...
Po dwudziestym pierwszym tomiku...
Re: Po dwudziestym pierwszym tomiku...
Also po tylu tomach już dawno powinieneś zmienić podejście, bo będąc niezadowolony z tego, że komiks nie jest tym czego oczekiwałeś nie zmienisz niczego. Jedynie robisz sobie na złość zamiast czerpać przyjemność z otrzymanego produktu.
Re: Po dwudziestym pierwszym tomiku...
Pierwsze tomy (wciąż chyba najlepsza część tej historii) też były doskonałe w czerni i bieli. Po prostu w tym etapie jakość dostępnych w necie skanów była bardzo marna, więc postanowiłem poszukać czegoś lepszego, aby po prostu oczu nie męczyć.
Re: Po dwudziestym pierwszym tomiku...
Po dwudziestym drugim tomiku...
Po dwudziestym trzecim tomiku...
Re: Po dwudziestym trzecim tomiku...
Re: Po pierwszym tomiku...
Re: Po pierwszym tomiku...
Po dwudziestym piątym tomiku...
Re: Po dwudziestym piątym tomiku...
Po dwudziestym szóstym tomiku...
Re: Po dwudziestym szóstym tomiku...
Po dwudziestym siódmym
Po dwudziestym ósmym tomiku...
Jako że tomik ten kończy część trzecią, to wypada jej poświęcić kilka słów podsumowania. Owszem, była ciut słabsza od dwóch poprzednich. W porównaniu z pierwszą brakowało jej tego klimatu, którego tamta miała zdecydowanie najwięcej. W porównaniu z drugą – zwięzłości. Druga miała mniej postaci, ale na dobrą sprawę przedstawiono je głębiej niż szóstkę z tego fragmentu. Zaskoczył mnie brak panienki dla Joetoro, bo jakoś w końcu trzeba będzie przedłużyć ród.
Jeśli chodzi o postaci – cóż, najbardziej polubiłem chyba JoJo seniora (choć zmienił się, trzeba to przyznać) oraz Iggy'ego. Pozostała czwórka sprawiała wrażenie ledwie nakreślonych, brakowało tu jednak nieco rysu charakterologicznego.
I o czym już chyba kiedyś pisałem, ale nie jestem pewien – „Stardust Crusaders” to świetna kopalnia fajnych pomysłów na moce, te naprawdę ratowały sytuację w momentach, kiedy sama historia mocno się już ciągnęła. Acz będę obstawał przy opinii, że gdyby Araki wziął do pomocy jakiegoś zdolnego scenarzystę, to mogłoby to wyjść jeszcze lepiej.
Po dwudziestym dziewiątym tomiku...
Josuke sprawia sensowne wrażenie, w każdym razie ma kilka cech charakterystycznych, czyli sporo, jak na tę serię. Joetaro wypada przy nim nawet ciutkę nijako. No i znowu ładna mamuśka? Coś mi się wydaje, że Araki ma pewien fetysz…
No i zasada, że każdy Joestar ma tylko jedną panienkę poszła sie właśnie kochać. Czyli drogę do haremu, jeśli kiedyś autorowi przyjdzie na to ochota, mamy w zasadzie szeroko otwartą.
Po trzydziestym tomiku...
Po trzydziestym pierwszyn tomiku...
Po trzydziestym drugim tomiku...
Ciekawostka dla chcących zacząć przygodę z JoJo
JoJo's Bizarre Adventure Part 1: Phantom Blood
JoJo's Bizarre Adventure Part 2: Battle Tendency
JoJo's Bizarre Adventure Part 3: Stardust Crusaders
JoJo's Bizarre Adventure Part 4: Diamond is Unbreakable
JoJo's Bizarre Adventure Part 5: Vento Aureo
JoJo's Bizarre Adventure Part 6: Stone Ocean
JoJo's Bizarre Adventure Part 7: Steel Ball Run
Jojos Bizarre Adventure Part 8 Jojolion
Łącznie czeka na czytelnika 1970 Chapterów + te które wyjdą w najbliższym czasie.
Phantom blood
JoJo's Harem Adventure?
JBA nigdy nie było typową mangą i ilości wręcz nieprawdopodobnych udziwnień jednocześnie fascynowały i przerażały, ale JoJolion ewidentnie wyniósł to na jeszcze wyższy poziom. Nie ma to jak czytać kolejne strony z wielkim WTF na twarzy i zastanawiając się ciągle co się dzieje, a na ostatnich stronach dostać informację, dzięki której wszystko zaczyna nabierać sensu. Ciut przypomina to styl Naokiego Urasawy i tytułów detektywistycznych, ale jest tak nieprawdopodobnie zakręcone, że aż włosy jeżą się na głowie.
Mówiąc wprost – wreszcie „częściowo” dowiadujemy się kim jest nowy JoJo i o jego powiązaniach z Kirą, czyli adwersarzem czwartej serii. Oczywiście odpowiedzi prowadzą do kolejnych pytań, ale są naprawdę fascynujące, a zarazem całkiem spójne. Obawiam się tylko, że fabuła może potoczyć się dalej jak po sznurku, bo nowy cel Josuke jest tak oczywisty, że aż banalny.
Przy okazji zdałem sobie sprawę jak dużo fanserwisu wprowadziła ta część. Bohaterek jest jeszcze więcej niż w Stone Ocean, a ich relacje z JoJo są mocno dwuznaczne. Jedna widziała go na golasa i wykorzystała to by dobrze (i długo!) mu się przyjrzeć. Kolejna prawie zaciągnęła go do łóżka, a jeszcze inna pocałowała go z języczkiem. O statystce paradującej na golasa jakby naoglądała się Nisemonogatari oraz Holly Joestar straszącej ludzi magazynami porno wolę się nie rozpisywać. I niby nic, bo w każdym typowym shounenie znalazłoby się więcej erotyki, ale to dość mocna zmiana w porównaniu do poprzednich części cyklu.
Byczek + trzy grosze w sprawie romanizacji
Re: Byczek + trzy grosze w sprawie romanizacji
Odsuwając jednak na bok radość z tego odkrycia – przed paroma minutami wysłałem wiadomość Moshi i byczek zostanie jeszcze dzisiaj poprawiony.
Natomiast przyjęta romanizacja to wynik korekty recenzji głównej i tego że przy jej okazji dowiedziałem się, że powinienem używać nazewnictwa z AniDB, a nie ze skanlacji i JoJo's Bizarre Encyclopedii. I faktycznie sporo to namieszało, tym bardziej, że w recenzjach kolejnych serii na Czytelni używałem „starego” nazewnictwa. W zasadzie mogę tylko rozłożyć ręce i uznać swoją niekompetencję, bo jestem tylko żuczkiem przysyłającym co jakiś czas teksty, a nie członkiem redakcji.
JoJolion
Pierwsze wrażenie – jest nieźle, choć w jakiś sposób inaczej niż dotąd. Połowa frajdy z lektury pochodzi z piętrzących się wokół tajemnic, otaczających nowego JoJo, rodzinę Higashitów i całe miasto Morioh. Cierpiący na amnezję JoJo okazuje się mieć spore, ale niejasne powiązania z głównym adwersarzem czwartej serii. Całkiem spora rodzinka Higashitów teoretycznie go wspiera, ale nie wydaje się mieć czystych intencji i nie zdziwiłbym się gdyby trzeba było wszystkim po kolei obić facjaty. Natomiast Morioh stara się podnosić z klęski żywiołowej sprzed paru miesięcy, ale wciąż bardzo wielu ludzi uznaje się za zaginionych, a ocalałe drogi i budynki są niszczone przez wypiętrzające się spod ziemi dziwaczne struktury zwanymi Wall Eyes.
Tajemnic jest więc mnóstwo. Będą one szczególnie fajne dla osób mających za sobą pierwsza i czwartą serię, bo liczba nawiązań do nich jest ogromna i nic dziwnego że JoJoliona uznaje się za alternatywną wersję Diamond is Unbreakable. Jednocześnie jednak wszystkie nawiązania są postawione na głowie w typowym dla tej mangi stylu. Wystarczy przyjrzeć się postaciom, by zauważyć podobieństwa do wcześniejszych bohaterów. Nawet nowy JoJo mocno przypomina, pomimo fanserwiśnego dla pań marynarskiego mundurka, inne postacie: Jotaro ze względu na czapkę i symbole na ubraniu oraz Jonathana z powodu swojej naiwności.
Widać także sporo nawiązań fabularnych. Ponownie pewna postać zostaje adoptowana, a wynikający z tego konflikt prowadzi choćby do bójki przy pomocy pięści i wyciągniętego noża. Oj, dobrze że została przerwana w podobny sposób jak w Phantom Blood. Martwi mnie jedynie kandydat na nowego Dio, bo jest takim nieudacznikiem że ani strzały Standa, ani przemiana w wampira nie zrobiłyby z niego godnego przeciwnika. Jestem także niemal pewien, że Wall Eyes mają takie same pochodzenie jak Devil Palm i trzęsienie ziemi sprzed paru miesięcy musiało przesunąć ku powierzchni coś, co kiedyś spadło z nieba.
Walki, supermoce i Standy zostały na razie zepchnięte na dalszy plan, ale pewnie zmieni się to z czasem. Na razie przyczepię się jedynie do projektów Standów, bo dotąd nie zauważałem żadnego, który nie gwałciłby poczucia estetyki. Nawet Soft&Wet wygląda dziwnie i nie sposób domyśleć się po nim na pierwszy rzut oka ani jego siły, ani niezwykłej mocy. Zresztą nawet jego zdolność, polegająca na odebraniu czegoś innej postaci i wykorzystaniu tego samemu, jest przekombinowana i wciąż nie jestem pewien jak właściwie działa. Z drugiej strony JoJo zazwyczaj nie mieli zbyt ciekawie wyglądających standów i tylko Star Platinum robił wielkie wrażenie.
Wygląd postaci wcale nie jest lepszy i chyba tylko Yasuho prezentuje się dobrze z tymi swoimi warkoczykami i w różanej spódnicy. Natomiast Norisuke Higashita to chodzące nieporozumienie. Wygląda jakby miał włosy zrobione z gumy balonowej!
ps. Przy okazji pojawiła się informacja o nowym one‑shocie z Rohanem Kishibe (czyli alter ego autora) w roli głównej. Wcześniejsze jednostrzałówki mnie nie zachwyciły, ale i tak trzeba będzie to sprawdzić!
Zła liczba tomów.
Jej kolejne części czyli Stone Ocean, Steel Ball Run i JoJolion wydawane były zawsze od tomu 01, a nie 64 itp. Dlatego też powinny mieć oddzielne wpisy, dzięki czemu będzie nieco łatwiej to wszystko zrecenzować.
Re: Zła liczba tomów.
Re: Zła liczba tomów.
Re: Zła liczba tomów.
Przy czym JoJolion i SBR dzieją się w alternatywnych uniwersach, więc numeracja od tomu 01 jest w jakiś sposób uzasadniona.
Re: Zła liczba tomów.
Re: Zła liczba tomów.
Re: Zła liczba tomów.
Re: Zła liczba tomów.
Re: Zła liczba tomów.
Seria jest tak liczona, gdyż prawie wszystkie wcześniejsze serie kończyły i zaczynały jeszcze w tym samym tomie. W piątym kończył się Phantom Blood i zaczynało Battle Tendency, a w czterdziestym siódmym skończył się Diamond is Unbreakable i jednocześnie rozpoczęło się Vento Aureo. Dopiero od czasu Stone Ocean wszystkie serie są od siebie oddzielone tomami. Zresztą część stron internetowych podaje numerację tomów szóstej serii podwójnie, jako 1 (64)-17 (80). Podobnie jest z siódmą.
Poza tym, jednak da się napisać napisać reckę główną dla całego cyklu, a Ave właśnie męczy się z korektą jakichś bazgrołów i może coś z tego wyjdzie. Problem tylko w tym, że będzie jednocześnie długaśna i okrojona do minimum, więc powinna straszyć nie gorzej niż liczna tomów całego JoJo's Bizarre Adventure. Gra w modyfikowanie technikaliów nie wydaje mi się więc warta świeczki.
Obecnie mam za sobą siedem pierwszych serii i jestem na bieżąco z powstającym obecnie JoJolionem, będącym alternatywną wersją czwartej serii. I jestem pod wrażeniem, bo pomimo wad (różnych dla każdej z części) całość porwała mnie oryginalnością. Praktycznie każda historia rozpoczyna się od upitolenia łebka schematom z poprzedniczki. Bohaterowie podróżowali przez pół świata? Niech więc akcja następnej toczy się w jednym mieście lub w więzieniu! Autor zbyt mocno namącił w zakończeniu? Niech kolejna toczy się w alternatywnym uniwersum, będącym misz‑maszem rożnych motywów kręcącym się wokół szalonego wyścigu, któremu CannonBall może lizać buty!
No i jeszcze te zakręcone nadnaturalne moce postaci na czele ze Standami, czyli wychodzącymi z ciała użytkownika na wpół materialnymi istotami (zazw. humanoidami) walczącymi zamiast niego za pomocą pięści i nadzwyczajnych umiejętności. Co powiecie na Standy cofające lub zatrzymujące czas, przywracające dotkniętą rzecz do poprzedniego stanu lub zmieniające ją w wybrane żywe stworzenie? Albo takie pozwalające na przejęcie duszy przeciwnika w wyniku gry w kamień‑papier‑nożyce lub pokera, albo jego przemienienie w dinozaura lub zombie. Mówcie co chcecie, ale bohaterowie zwiedzający w scenerii dzikiego zachodu przed Tyranozaurem, bijący się po łbach zabytkowymi kolumnami rzymskimi niczym maczugami, albo okładający piąchami rzucony w ich kierunku walec drogowy to coś czego nie spotkacie w każdej mandze. Muda da!