x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Manga, która spadła na mnie przez zupełny przypadek – szukałam skrajnie innego tytułu, a przez błąd wyszukiwarki trafiłam na ten. I jestem pewna, że bym jej nie przeczytała, gdyby nie okładka – serio, takiego koszmarka rysunkowego dawno nie widziałam. W środku było jeszcze gorzej – w większości ujęć nasi „seksowni” panowie wyglądali jak goryle bez włosów, albo ofiary eksperymentów genetycznych. Proporcje, anatomia, ruch – wszystko leży.
I tak czytam sobie, chichoczę pod nosem – i ku mojemu zdziwieniu nagle stwierdzam, że ten tytuł podoba mi się. Nie, nie jest to wybitne dzieło, ani nawet dobre – ma masę naiwności i jest koszmarnie przewidywalne (dosłownie – czytałeś jedną yaoię, czytałeś wszystkie), ale jednocześnie sympatyczne. Nikt nikogo nie gwałci, nie ma syndromu sztokholmskiego, ani wściekłych napadów zazdrości. Uke nie jest babą z czymś tam pomiędzy nogami, a seme bezlitosnym brutalem. Więcej – nie znalazł się nawet jeden zazdrosny były, czy psychopatyczny „przeszkadzacz”! A i panowie chwilami zdawali się myśleć (krótko to trwało, bo krótko, ale zawsze).
Tak, to schematyczna, głupiutka, przewidywalna manga – a jednocześnie zapewniła mi sporo frajdy – właśnie przez te swoje wady. Po ciężkich psychicznie, ambitnych tytułach ten okazał się być dobrą odskocznią. Na zasadzie Harleqina przeczytanego po „Zbrodni i Karze”. I tylko z takim nastawieniem polecam.
Zrosiłam lekturę tej mangi łzami. Rzęsistymi łzami śmiechu. Graficzny koszmarek. Pozycja obowiązkowa dla łowców cudów anatomicznych! 8D Yaoi hands & co straszą na niemal każdej stronie. Zresztą wystarczy spojrzeć na okładkę~
Fabularnie jedna wielka głupiutka klisza, ale widziałam gorsze…
I tak czytam sobie, chichoczę pod nosem – i ku mojemu zdziwieniu nagle stwierdzam, że ten tytuł podoba mi się. Nie, nie jest to wybitne dzieło, ani nawet dobre – ma masę naiwności i jest koszmarnie przewidywalne (dosłownie – czytałeś jedną yaoię, czytałeś wszystkie), ale jednocześnie sympatyczne. Nikt nikogo nie gwałci, nie ma syndromu sztokholmskiego, ani wściekłych napadów zazdrości. Uke nie jest babą z czymś tam pomiędzy nogami, a seme bezlitosnym brutalem. Więcej – nie znalazł się nawet jeden zazdrosny były, czy psychopatyczny „przeszkadzacz”! A i panowie chwilami zdawali się myśleć (krótko to trwało, bo krótko, ale zawsze).
Tak, to schematyczna, głupiutka, przewidywalna manga – a jednocześnie zapewniła mi sporo frajdy – właśnie przez te swoje wady. Po ciężkich psychicznie, ambitnych tytułach ten okazał się być dobrą odskocznią. Na zasadzie Harleqina przeczytanego po „Zbrodni i Karze”. I tylko z takim nastawieniem polecam.
Fabularnie jedna wielka głupiutka klisza, ale widziałam gorsze…