Hanger – Szubiennik
Recenzja
Na początku trzeciego tomu Hangera, po jednostronicowej kolorowej ilustracji, ponownie wita nas zarys fabuły i przedstawienie postaci. Jak się tym razem okazało, nie były mi niezbędne, bo całkiem nieźle, nawet jeśli ogólnie, pamiętam wydarzenia poprzednich dwóch tomów. Tu nabierają one rozpędu i rzeczywiście widać, że jest w tym jakiś pomysł na wątek poważniejszy niż ganianie po dachach usprawnionych przestępców. Ale po kolei.
Pierwszy rozdział kontynuuje i zamyka wypadki z tomu drugiego – tym razem na pierwszy plan wśród ferajny z Czwartej Dywizji wysuwa się para Gaido i Yuki, z których wbrew pozorom to ten drugi, delikatny chłopiec, ma moim zdaniem bardziej pokręconą psychikę. Dowiadujemy się co nieco o ich przeszłości (tragicznej, rzecz jasna) i motywacjach, a są to klasyczne mamoru i poświęcanie dla partnera choćby własnego zdrowia i życia. Jednak dzięki całkiem konkretnemu wsparciu Hajime, Zero‑Jeden i komendanta Oonukity obaj wychodzą z tego cało i z lepszym zrozumieniem siebie i swojej relacji. Czytelnik natomiast dowiaduje się kilku pożytecznych rzeczy, np. tego, o co dokładnie chodzi z krwią Hajime i nanomaszynami oraz że dziwne zachowania szubienników (nienasycony głód czy popęd seksualny, a nawet skłonność do samozapłonu) to uboczny efekt usprawnienia i uzależnienia od suprabiotyków. Trochę to skomplikowane, ale co ciekawsze, Zero‑Jeden jest od tego drugiego wolny. Taki wyjątkowo wyjątkowy z niego chłopiec.
Dalej dwaj główni bohaterowie mają wolne, żeby sobie odpocząć, z czego wynikają scenki rodzajowe ku ogrzaniu serc czytelniczek (są i pocałunki, które oczywiście nie są pocałunkami) oraz wizyta dziadka Hajime, emerytowanego policjanta. Daje on wnukowi wycisk, pardon, trening kendo (więcej mamorzenia), robi małą rozróbę w siedzibie dywizji, w której sam niegdyś pracował, i wraca do siebie, rzuciwszy mimochodem pewną uwagę o ojcu Hajime, która bynajmniej nie będzie bez znaczenia dla dalszego rozwoju historii.
A ta w ostatnich rozdziałach wręcz wystrzela do przodu i znienacka przekształca się w pełnoprawny film akcji, który dotąd tylko udawała: ponownie atakują wysłannicy Dziewięciu Ogonów, tajemniczy narkotyk doprowadza część szubienników do szaleństwa, jeden z nich zdradza towarzyszy, a Czwarta Dywizja zostaje nagle i trochę bezsensownie decyzją zwierzchników zdelegalizowana. Ponadto na scenie w powiewającej glorii pojawia się główny boss, nie dość, że kolejny ikemen, to do złudzenia przypominający… kogo?
A to już zdradzę w recenzji kolejnego tomu. Ten rzeczywiście zaskoczył mnie pozytywnie i zaczynam żałować, że nie jest zwyczajnym akcyjniakiem w klimatach science‑fiction, a bez wstawek BL, które mu moim zdaniem nie służą, chociaż inni oczywiście mogą mieć zdanie przeciwne. Mnie by jako okrasa wystarczyły same walory estetyczne rysunków, bo warsztat autora jest bardzo dobry, a polskie wydanie dorównuje mu pod względem profesjonalizmu i urody. Nazwałabym je wręcz wzorcowym, od tłumaczenia i korekty, przez opracowanie graficzne, po skład i wydruk: dobre marginesy wewnętrzne, częsta paginacja, a zwłaszcza bardzo dobre klejenie, które pozwala tomik bardzo wygodnie czytać. Z bonusów na końcu znajduje się krótki rozdział dodatkowy poświęcony przeszłości Hashimy i Hibikiego oraz ich szkic, stosownie do przedniej części okładki, która prezentuje tę parę, a także humorystyczna yonkoma. Kotori dorzuciło od siebie zakładkę z ilustracją z okładki; przydała mi się, a poza tym to miły gadżecik.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Kotori | 11.2016 |
2 | Tom 2 | Kotori | 4.2018 |
3 | Tom 3 | Kotori | 6.2020 |