Tanuki-Manga

Udało się! Dotarliśmy do trzeciego i ostatniego tomu Wrobionej w magię. Na końcu poprzedniej części razem z Rin trafiliśmy do ogromnego pudełka na biżuterię, na które spoglądało wielkie Oko. Oko okazuje się należeć do królowej równoległego świata, która wbrew temu, czego się spodziewaliśmy, niekoniecznie pała miłością do ludzi. A do tego nie do końca wie, kim jest nasza czarodziejka, ani co tutaj robi. Mruczysław chyba nas zdradził. A może zdradził nas też magiczny pies Buromir? O co tutaj chodzi?! Na szczęście Rin udaje się wrócić do swojego świata, gdzie przypadkiem, przy okazji, musi zaopiekować się płaską czarodziejką, którą poznaliśmy w poprzednim tomie. Ta chce się zaprzyjaźnić z biuściastą bohaterką, a robi to w tak uroczy sposób, że zostaje pogłaskana po głowie.

Co prowadzi nas do głównego zwrotu akcji tego tomu. Gest widzi najlepsza młodsza siostra świata, Ran… Dzięki czemu zdaje sobie sprawę ze swojej siostrzanej miłości i czuje ogromną zazdrość. Prowadzi to do spotkania z tajemniczym chłopcem, która daje dziewczynce moc władania magią i przemiany w czarodziejkę. Ran staje się najbardziej urocza na świecie. Zarazem spełnia się to, do czego Rin nie chciała dopuścić. O czarowaniu mówię, nie uroku.

W recenzji poprzedniego tomu zastanawiałem się, co autorowi siedzi w głowie i jakie ma plany wobec mangi. Niestety zamiast tego odkryłem, co na myśli miał wydawca – czyli szybki cios toporkiem w szyję i przerwanie serii. Dzięki tej wspaniałej decyzji błyskawicznie dowiadujemy się wszystkiego, co fabuła ma do zaoferowania – czyli kim jest tajemnicza płaska czarodziejka, kim jest królowa z obcego świata oraz jak potoczą się losy dwóch sióstr, Rin i Ran. Nie muszę chyba mówić, że akcja w ostatnich rozdziałach pędzi na łeb, na szyję?

Polskie wydanie wita nas utrzymaną w zimniejszych niż poprzednio barwach okładką. Zamiast jednej cycatej dziewuchy mamy jedną cycatą dziewuchę i gratisowo jedną płaską dziewuchę. Z problemów – wyłapałem jedną czy dwie literówki. Do tego komiksowi naprawdę przydałyby się wewnętrzne marginesy – inaczej tomik przy pewnych scenach trzeba po prostu zniszczyć, żeby zobaczyć zawartość. Przy powtórnym wertowaniu zwróciłem uwagę na momentami sztywne, nienaturalne teksty – może za pierwszym razem nie oczekiwałem za wiele, biorąc pod uwagę niską jakość serii. Ale! Wspomniałem o potocznym języku, jakim posługuje się bohaterka. Tym razem tłumaczka poszła o krok dalej i uwzględniła nie tylko takie i owakie słowa, ale też popularnego kandydata na młodzieżowe słowo roku 2017. Tak oto w mandze możemy zobaczyć uwiecznione w druku wyrażenie „co tu się odjaniepawla”?

I z tą właśnie myślą zostałem sam na sam po przeczytaniu ostatniego tomiku Wrobionej w magię.