x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Porażająco karkołomny w założeniach epos fantastyczno‑sensacyjny: dziedzic finansowego imperium, nadludzko długowieczna akrobatka i mistrz sztuk walki zostają wplątani w kilkusetletnią wojnę pomiędzy alchemicznie ożywionymi manekinami i wykruszającą się, zwalczającą je organizacją lalkarzy. Nad wszystkim unosi się widmo epidemii dziwacznej, paranormalnej choroby, która zabija tych, którzy nie potrafią rozśmieszyć drugiej osoby…
Karakuri Circus jest mangą szkatułkowo zbudowaną z elementów dobranych pod kątem tego, jak bardzo niewygodne będą w obsłudze przez scenarzystę. Ta atmosfera warsztatowej zabawy skutecznie udzieliła mi się podczas lektury: jest przewrotnie i po skomplikowanemu, ale pisane lekkim piórem, w gawędziarskiej grze z czytelnikiem. Trudno nie odnieść wrażenia, że ta manga zasługuje na kultowy status, którym cieszy się w Japonii. Polecam.
xx
2.06.2024 19:45
Mogę się pod tym komentarzem podpisać ^^ Ta manga jest zagmatwana, ale w taki sposób, że człowiek po prostu daje się ponieść, na niedociągnięcia nie zwraca uwagi, a zwrotami akcji się emocjonuje. Wrażenie robi rozmach historii, wielki nawet jak na tego autora: fabuła obejmuje pół świata i kilka stuleci, przewijają się przez nią tłumy postaci, prawie każda z jakimś tłem i większą lub mniejszą rolą do odegrania, a elementy układanki splatają się na rozmaite i nieoczekiwane sposoby. Jednocześnie wszystko jest w miarę zrozumiałe, a zapamiętanie, kto jest kim, nie sprawia większych problemów.
To nie jest idealna manga, bo i takich nie ma. Tu i ówdzie coś zgrzyta, bez pewnych fragmentów mogłoby się obejść, prowadzenie pewnych postaci może nie satysfakcjonować – ale lektura wciąga na tyle, że podczas czytania większości tego nie czuć.
Swoją drogą – spodobało mi się konsekwentne pokazywanie tej mangi jako widowiska w teatrze, bardzo pasujące do fabuły. Na początku łuku fabularnego kurtyna się podnosi, po nim opada, konferansjer gada o tym, co się dzieje… kliknij: ukryte a na końcu, jak w każdym szanującym się teatrze, na scenę wychodzi cała obsada ukłonić się widowni. I ostatnie ujęcie całej mangi – pusta arena otoczona pustymi krzesłami.
Karakuri Circus jest mangą szkatułkowo zbudowaną z elementów dobranych pod kątem tego, jak bardzo niewygodne będą w obsłudze przez scenarzystę. Ta atmosfera warsztatowej zabawy skutecznie udzieliła mi się podczas lektury: jest przewrotnie i po skomplikowanemu, ale pisane lekkim piórem, w gawędziarskiej grze z czytelnikiem. Trudno nie odnieść wrażenia, że ta manga zasługuje na kultowy status, którym cieszy się w Japonii. Polecam.
To nie jest idealna manga, bo i takich nie ma. Tu i ówdzie coś zgrzyta, bez pewnych fragmentów mogłoby się obejść, prowadzenie pewnych postaci może nie satysfakcjonować – ale lektura wciąga na tyle, że podczas czytania większości tego nie czuć.
Swoją drogą – spodobało mi się konsekwentne pokazywanie tej mangi jako widowiska w teatrze, bardzo pasujące do fabuły. Na początku łuku fabularnego kurtyna się podnosi, po nim opada, konferansjer gada o tym, co się dzieje… kliknij: ukryte a na końcu, jak w każdym szanującym się teatrze, na scenę wychodzi cała obsada ukłonić się widowni. I ostatnie ujęcie całej mangi – pusta arena otoczona pustymi krzesłami.