x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Manga kończy się na 154 rozdziale, zapewne za jakieś 1,5 miesiąca.
Z perwersyjnej, rzekłbym wręcz patologicznej opowieści, dotarliśmy do klasycznego, heroicznego i trochę słodkopierdzącego momentu kulminacyjnego, którym było wyznanie swoich uczuć, dokładnie takiego samego jak w praktycznie każdym innym romcomie. Muszę przyznać, że opowieść ta była dość… specyficzna, jeszcze ani razu nie doświadczyłem czegoś takiego, że początek historii mnie odrzucał, a im dalej w las, tym bardziej czułem się zachęcony opowieścią. Zazwyczaj jest zupełnie na odwrót. Autor zdecydowanie potrzebował trochę czasu, żeby przestawić się ze swoich… ekhem… wcześniejszych doświadczeń z „mangą” ( kliknij: ukryte mówiąc wprost, dla osób nieobeznanych – Nanashi wcześniej zajmował się rysowaniem dość hardcorowych hentajców) i zdecydowanie mu się to udało, bo gdzieś od połowy serii poziom nękania senpaia przez Nagatoro mieścił się nie tylko w granicach dobrego smaku, ale wręcz był przyjemną odskocznią od do bólu wtórnych opowieści o osananajimi czy innych otaku‑gyaru, które zalewają rynek. I taki poziom seria utrzymywała praktycznie do samego końca.
Wielka szkoda natomiast, że mamy do czynienia z klasycznym przypadkiem „dobra, spikneli się, co dalej…”, bo od momentu wyznania, autor ewidentnie stracił wenę i nie ma pomysłu na to, jak mógłby poprowadzić dalszą część historii, co mocno widać w aktualnym i ostatnim, 20 tomie mangi.
Będę szczery, cały ten tom wygląda jakby był robiony na siłę – szczególnie ostatnie rozdziały, od których aż zalatuje axem – szczęściem w nieszczęściu jest natomiast to, że to raczej autor zdecydował się tak, a nie inaczej zakończyć serię, a nie został zmuszony przez wydawnictwo.
Brakuje mi od dawna jakiegoś tasiemcowatego romansu/romcomu, w którym historia dalej będzie się wlokła po tym, jak główni bohaterowie się zejdą. Po cichu właśnie liczyłem na Nanashiego i jego Nagatoro, ale jak widać po ostatnich specjalach, ciągnie chłopa na stare poletko i ewidentnie ma on znowu chrapkę na powrót do swoich korzeni.
Summa summarum, początek był tragiczny i nie wiem jakim cudem wytrzymałem tak długo z tą serią, natomiast zdecydowanie było warto. Dałbym 8/10, ale moim zdaniem -1 należy się decyzję o porzuceniu historii i zmarnowaniu potencjału, jaki ta seria miała. Przed tą dwójką kreowała się jeszcze dłuuuuuuga opowieść, szkoda natomiast, że autor zdecydował się, mówiąc w duchu serii, klepnąć w matę.
Czemu na początku ta relacja jest taka szorstka? Bo tak naprawdę mała została odrzucona przez bohatera. To jest zresztą motorem jej dalszego zainteresowania tym dziwnym przypadkiem. Ale jednocześnie bardzo ją to wkurza. Gdyby on standardowo jak inni zaślinił się na jej widok. To nie uznała by go za przypadek interesujący. A tak miała czas przyjrzeć mu się ciut wnikliwiej. I dostrzec to coś co ją mogło zainteresować. Trochę pisaliśmy o tym przy okazji anime.
Japończycy z sytuacji „on zimny, a ona gorąca” mają jakąś niesamowitą bekę. Ale to może nam umykać bo to być może być jakiś kod kulturowy. Swoją drogą manga o takim tytule jest.
W sumie można by jak robią to niektórzy skwitować całą serię prostackim wręcz podsumowaniem. Romans szkolny z absurdalnie niedobraną parą. Nic nowego, motyw ten jest obecnie zgrany tak, że wręcz wyświechtany. Właśnie oglądam sobie kolejne takie anime Ciemne chmury w moim sercu – czy jakoś tak. . . bo chwalą to tak bardzo. Kolejny szkolny romans? O Matko!
Nagatoro ma fatalny fanserwis, w dużej mierze bazujący na eksploatowaniu wątku seksualności nastolatków. Z naciskiem na „ukryte pragnienia” naszej rozbrykanej pannicy. Wpadają nam tam jeszcze jakieś fetysze stóp jak mi się zdaje.
Dziewczyna ma być kawaii, ale sexi no i niech będzie tsundere. Mają być cycki, mała zaświeci bielizną. Gość obowiązkowo wycofany nerd przegryw. Zestaw w sumie chyba obowiązkowy jak twierdzą znawcy rynku. No może dla jakiejś odmiany zamienimy role w zgranych schematach i ludzie to kupią bo to lubią. Bo to się sprawdza i sprzedaje.
Przyznaję, iż w pewnym momencie sam tak to oceniłem i dałem sobie siana ze śledzeniem akcji. Pod wpływem, dyskusji na temat wieku panny w szczególności. A raczej tego na ile lat według niektórych wygląda. Ale to nie jest takie proste.
Jednak . . . . są tu też dosyć nieszablonowe motywy i bardzo interesujące zestawienia sytuacji. Skłaniające do stawiania ciekawych pytań. Jakoś zbyt dużo tego, aby uznać to wyłącznie za czysty „wypadek przy pracy” zespołu jadącego oklepanymi schematami. O tym też pisaliśmy przy okazji anime.
Chyba za samo przywołanie postaci dziewczyny którą interesują „te kwestie” a która nie jest jakimś perwersyjnym monstrum autorowi należy się szacuneczek. Dla mnie w mandze to po raz pierwszy.
W zupełności się zgadzam z tym, że chętnie bym obejrzał . . . co dalej po tym wyznaniu. Budowanie doroślejszego życia . . . jak w Zapachu Miłości np.
Ale, to chyba symptomatyczne, urywanie po wyznaniu.
Czy Japończycy mają z tym co dalej problem? I jaki? I stawiam to pytanie całkiem serio.
Bo odnoszę dziwne wrażenie, że pojęcie miłość kojarzy się im bardziej z krainą beztroski i nieodpowiedzialności związaną wyłącznie ze szkołą. A nie z realnym twardym życiem jakie prowadzą dorośli. I ci ostatni w zaciszu domowym być może wertują sobie mangi ze szkolnymi romansami wzdychając za choćby cieniem czegoś takiego.
Bo popularność tego romansu wydaje się wskazywać na ciut szerszą publikę niż tylko szkolne nastolatki. Ale . . . co ja tam wiem. Nie wiem, nie znam się . . . . zarobiony jestem. Tak sobie zbieram wrażenia i przemyślenia na koniec serii.
xx
4.06.2024 15:52 Re: Dość specyficzna opowieść
Czy Japończycy mają z tym co dalej problem? I jaki? I stawiam to pytanie całkiem serio.
Żeby to tylko Japończycy. Na szeroko pojętym Zachodzie też ogromna część romansów skupia się na tym, że bohaterowie „się schodzą” – a jak się zejdą, następuje koniec. Jeśli mamy serial – to jeszcze mogą zerwać, żeby zejść się znowu. Dla wielu osób podchody są ciekawsze niż sam związek.
A ze szkołą kojarzy im się nie tyle miłość, co zakochanie, pierwsze uczucia, młodość… Czyli rzeczy, o których czyta się i pisze łatwiej, niż o tzw. dorosłych związkach. Zwłaszcza, że owszem – Japończycy kochają wspominać liceum i fantazjują o nim, ile wlezie. Ich kultura pracy, znacznie ostrzejsza od naszej, sprawia, że młodość wydaje się tym bardziej atrakcyjna. Na marginesie, przez długi czas liceum to był ostatni okres, kiedy Japończycy mieli większy wpływ na tzw. życie (bo w Japonii o zatrudnieniu decydowały nie tyle umiejętności, co prestiż uczelni – a więc po zdaniu egzaminów wstępnych dla wielu osób całe życie było w zasadzie ustalone).
Jiri50
5.06.2024 05:24 Re: Dość specyficzna opowieść
Czyli rzeczy, o których czyta się i pisze łatwiej, niż o tzw. dorosłych związkach. Zwłaszcza, że owszem – Japończycy kochają wspominać liceum i fantazjują o nim, ile wlezie.
Jak by to powiedzieć. Magiczna kraina pt. dorastanie i szkoła to nie taki wyłącznie Japoński wynalazek. Od razu przypomina mi się serial „Magiczne Lata”. Rzecz której szczerze nie cierpiałem.
Nostalgia za czasami gdy robić głupstwa i zachowywać się niezbyt odpowiedzialnie oraz emocjonalnie wypadało. A właściwie wręcz tego od nas oczekiwano to nic nowego. Oj. dajmy na to jak ta faza cukierkowego różu przechodziła łagodnie w fiolety, aby potem gwałtownie skoczyć ku czerniom z czachami. Ktoś tam już nie chciał być rycerzem bez skazy, wolał być idolem kapeli pop . . . . bożyszcze tłumów . . . . facet‑facetka z gitarą. Precz z różową bezą, teraz to ja jestem Wednesday Addams. I takie tam wydmuszki wyobraźni. Można by powiedzieć, że norma okresu dorastania.
Tylko, że chyba w Japonii to ma jeszcze pewien dodatkowy odcień. Z tego co sobie wyszukałem to mają oni pewne kłopoty ze swoja kulturą. Między innymi problemem jest to wyrugowanie kontaktu fizycznego z przestrzeni międzyludzkiej. A to jedna z potrzeb wg. piramidy Maslowa. Do tego brak zgody na wyrażanie emocji, a właściwie tak ogólnie na emocjonalność. To są jak twierdzą niektórzy psychologowie powody kiepskiego psychicznego stanu zdrowia Ich społeczeństwa.
A przecież to są atrybuty nastoletniości! Jak tak sobie popatrzeć na te romanse to mamy tam przyjaciół często nie stroniących od wspierającego obejmowania i pocieszania. O swobodnym wyrażaniu emocji nie wspominając. Bo tam bez przerwy ktoś bez skrępowania droczy się z kimś. Czy też wręcz wali za coś po łbie. Albo też rozpaczliwie ryczy sobie w kącie, bo mu źle.
Korzystajcie, korzystajcie . . . . dorosłym nie wypada. A już w Japonii to coś takiego u dorosłych to zdaje się wręcz zbrodnia. I dlatego wydaje mi się, że takie otoczenie i klimat cieszy się tu tak dużym powodzeniem. Bo to klimat i emocje których szczególnie im brakuje w ich dorosłym życiu. Na tyle, że może kłaść się na ich społeczeństwie pewnym depresyjnym cieniem. Jakoś tak to czuję.
A ze szkołą kojarzy im się nie tyle miłość, co zakochanie, pierwsze uczucia,
No i tu mam problem. Wygląda na to, że zakochanie ma zupełnie inne znaczenie w ich kulturze. Brak u nich np. pojęcia miłości od pierwszego wejrzenia. To nasz patent i kod kulturowy.
Japończyk się nie zakochuje, on dojrzewa do decyzji, że właśnie spotkał osobę z którą chce spędzić resztę swojego życia. A nadal podobno od 9‑25% takich decyzji podejmuje na spotkaniu aranżowanym przez rodziców czy swatkę. Co u nas też było normą przed wiekiem XX.
Patent na zakochanie to dosyć nowy koncept. I nie wszędzie przyjął się tak dobrze jak u nas.
Oj długo by sobie trzeba było to wyjaśniać. Nie chcę zbyt zanudzać.
xx
5.06.2024 18:14 Re: Dość specyficzna opowieść
Jak by to powiedzieć. Magiczna kraina pt. dorastanie i szkoła to nie taki wyłącznie Japoński wynalazek.
Nie twierdzę, że wyłącznie ich. Choć uważam, że oni idealizują je jeszcze bardziej, niż np. Amerykanie.
Brak u nich np. pojęcia miłości od pierwszego wejrzenia.
Tradycyjnie być może, ale we współczesnej popkulturze fantazjują sobie o nim całkiem często.
I fajnie! W pkt. 1 się jak widać zgadzamy. Co najwyżej zwracamy uwagę na inne przyczyny tego stanu rzeczy.
W kwestii:
ale we współczesnej popkulturze fantazjują sobie o nim całkiem często
To będę miał problem. Aż taki oblatany „we współczesnej popkulturze” Japonii to nie jestem. Niemniej upierał bym się, że nawet sytuacje podobne do ”pojęcia miłości od pierwszego wejrzenia” w wersji zachodniej są tu ciut inne.
W ujęciu zachodnim to wygląda to tak. Osobnik dostrzega atrakcyjnego osobnika płci która go pociąga i w tym samym momencie dostaje „manii i chce tylko od Stefanii”. Mechanizm jest prosty. Osobnik musi być wcześniej pobudzony (w doświadczeniu to był niebezpieczny most), i myli on to pobudzenie ze swoją reakcją na kawał ciacha jakie widzi. W głowie rodzi się wsparta kodem kulturowym myśl. TO JEST TO! To jest przeznaczenie albo chemia ew. grom z jasnego nieba. A to jest zwykła głupota, za którą rachunek przyjdzie zapłacić za jakiś czas. Jeśli los przypadkiem nie sprzeda mu 6 w totka. Cóż prawdopodobieństwo jest tu podobne.
W porównaniu z akcją powyżej Japończycy wykazują podziwu godny pragmatyzm uczuciowy i oceniają tego partnera zanim się zdecydują. I akurat w tym kontekście ich powściągliwość emocjonalna Dużo lepiej rokuje dla trwałości związku.
Ale . . . nie oszukujmy się. Komu jeszcze u nas zależy na tej trwałości.
No ale akurat Nagatoro zbyt powściągliwa nie jest. Zwłaszcza na etapie gdy wobec sempaia stosuje ona wręcz i dosłownie chwyty poniżej pasa.
Przyznaję szczerze, że tego etapu nie rozumiem i nie potrafię sobie jakoś sensownie wytłumaczyć. Byłbym wdzięczny za ew. sugestie. Kończy się on chyba tym ryczeniem w wannie. O co tu kaman?
xx
6.06.2024 14:40 Re: Kulturowy kod zadurzenia
W ujęciu zachodnim to wygląda to tak. Osobnik dostrzega atrakcyjnego osobnika płci która go pociąga i w tym samym momencie dostaje „manii i chce tylko od Stefanii”. Mechanizm jest prosty. Osobnik musi być wcześniej pobudzony (w doświadczeniu to był niebezpieczny most), i myli on to pobudzenie ze swoją reakcją na kawał ciacha jakie widzi. W głowie rodzi się wsparta kodem kulturowym myśl. TO JEST TO! To jest przeznaczenie albo chemia ew. grom z jasnego nieba.
No to ja pamiętam całkiem sporo anime, w których tak to wygląda. Zwłaszcza jeśli romans nie gra w nich głównej roli, tylko jest na drugim planie.
A i w wielu „wolniejszych” romansach o chłodnej kalkulacji nie ma mowy. Między bohaterami do niczego nie dochodzi, bo są nieszczerzy i/lub nie mogą do siebie gęby otworzyć, a nie z pragmatyzmu.
Jiri50
6.06.2024 16:05 Re: Kulturowy kod zadurzenia
Cóż nie widziałem wszystkiego. Ale to z tego na co trafiłem sobie do tej pory mogę sobie wysnuć taką a nie inną obserwację. Popartą pewnymi lekturami w tym względzie. Pożyjemy zobaczymy.
Re: Kulturowy kod zadurzenia
7.06.2024 23:12 Czego pragną kobiety
tak naprawdę mała została odrzucona przez bohatera. To jest zresztą motorem jej dalszego zainteresowania tym dziwnym przypadkiem
A Ty znowu postrzegasz Nagatoro jako osobę, która chce tego, czego nie może.
A nie jako zakochaną w artyście od pierwszego wejrzenia fankę. Albo jako rycerk~, która spotkała wreszcie kogoś kto marzy o rycerce, a nie jak wielu – leci na jej wygląd.
Co do zakochania – jest to wdzięczny temat dla twórców.
Ileż znam przypadków miłości od pierwszego wejrzenia to nie zliczę.
Najmłodsza mi znana zakochana osoba to była pewna 4latka, znam też mnóstwo nastolatków, a i też 30latkow. A najstarszy znany mi osobiście zakochany od pierwszego kontaktu to pewien 68latek.
Uparłeś się chyba widzieć w tym tylko wygląd, albo jakieś przypadkowe pobudzenie.
Ja zaś znam kilkanaście przypadków, gdy ktoś się w kimś zakochał… po pierwszym kontakcie internetowym.
Bez widzenia zdjęcia.
Ze standardowym awatarem z gry. Z tego było kilka długoletnich związków, a nawet kilka małżeństw. Ba, znam nawet osoby lub pary, które zakochały się w kimś od pierwszego obejrzenia obrazu (nie portretu! ) albo od pierwszego przeczytanego wiersza. Zwłaszcza osoby lubujące się w poezji często bywają pobudliwe emocjonalnie. Jak to się ma do tych wszystkich teorii o feromonach, czy o tym że mężczyźni to wzrokowcy, albo że nastolatki łatwo się zakochują? Nijak.
Niczym puzel w układance ktoś idealnie wpasowuje się w czyjś obraz. Mentalnie. Bądź fizycznie. Bez znaczenia. Złośliwy Amorek strzela i koniec.
Czy zakochanie od pierwszego wejrzenia zmieni się w miłość od pierwszego wejrzenia i związek XX letni to już będzie zależeć od wielu czynników. Może dlatego ten proces jest tu w mandze pokazany. Szkoda tylko że nie pokazują sławetnego „co było dalej” . W sumie znam tylko kilka mang czy anime, które to pokazują.
A co do samej Nagatoro.
Ja widzę w Nagatoro myśliwego, który w Naoto zobaczył idealne zwierzę do upolowania. Jedyny problem, że zwierzę próbowało uciekać. Ale Nagatoro była jak kuna, a te jak wiadomo nie odpuszczają swojej ofierze xd
No to grubo pojechaliśmy! Czego pragną kobiety? Ja tam nie wiem. Oj a sporo mądrzejszych ode mnie próbowało rozwiązać tę zagadkę. Bez powodzenia zresztą. ;-)
I chyba nie jest tak, że wszystkie chcą tego samego. Niemniej te obecnie najgłośniejsze i najbardziej widoczne (a tak to moja mizoginia, i miejmy to tu już z głowy) to chyba raczej same nie bardzo wiedzą czego.
Ale parę spraw jest pewne:
1. To na pewno się im należy!
2. Chcą tego i powinny to dostać natychmiast albo jeszcze szybciej!
3. Nieważne co to jest! Ma być tego dużo i w najlepszej jakości!
4. To ma mieć opcję zwrotu towaru bez podania przyczyny. Na wypadek jeśli pancia się rozmyśli.
5. Dostawca ponosi wszelką odpowiedzialność za ew. rozczarowania i kaprysy które wywoła u odbiorcy.
A Ty znowu postrzegasz Nagatoro jako osobę, która chce tego, czego nie może.
Owszem, to trochę rozpieszczona najmłodsza siostra wg. mnie przynajmniej. Taka która wszystko dostaje. Na szczęście wyrasta nam z tego w trakcie tej naszej opowieści. Wyrasta zadając sobie pytanie dlaczego ten chłopiec nie potrafi się bawić.
Kwestie zauroczenia od pierwszego wejrzenia to chyba materiał na odrębny wpis. Nie mieszajmy tematów.
No cóż, jestem jaki jestem. Ktoś musi. W sumie nawet chyba nie ma co narzekać. Zresztą czy to coś by zmieniło? ;-) Jakoś wątpię. Nic na to nie poradzę. Alibi przed samym sobą . . . . stare to jak sama cywilizacja. Albo nawet i starsze.
Można też jeszcze inaczej. Valmont i to jego silniejsze ode mnie. Fraza którą podrzuciła mu podstępna markiza aby zniszczyć jego uczucie do ukochanej. Zadając jej tym samym śmiertelny cios. Cios który zabije również Valmonta a przy okazji rykoszetem zniszczy reputację tej bezwzględnej obłudnicy.
Ładne alibi? To silniejsze ode mnie. Prawda? Skutecznie trzyma przy robieniu nic.
Ja też nic na to nie poradzę. Już jako niezbyt rozgarnięty (no to akurat mi tak już zostało) młodzian poczyniłem pewne przemyślenia. Przede wszystkim np. taki stary szlagier jak „Miłość ci wszystko wybaczy” dosyć jasno wskazuje o to tu caman. [link] Ona tak pięknie tłumaczy bardzo brzydkie rzeczy które robimy i tyle.
Przyznaję, że teoria ta wynikała też poniekąd z lektur które wtedy raźno łykałem. Teoria jak teoria. Nie miała by znaczenia bez potwierdzenia w praktyce. A na to długo nie trzeba było czekać. Dziewczę o twarzy anioła i przepięknych szarych oczętach. Ale o duszy czarnej jak smoła piekielna i zimnej jak otchłanie kosmosu zebrane do kupy. Zadbała o to aby teoria znalazła bardzo solidne oparcie w praktyce.
Nie żebym narzekał, ot życie! Doświadczenie bezcenne ale cokolwiek bolesne. Nie jednorazowe zresztą. I taka jest akurat moja narracja. ;-)
Takie traumatyczne raczej przypadki ;-) skłoniły mnie do pogłębienia teorii. Stąd polecić mogę teorię miłości np.
[link] [link]#v=onepage&q&f=false
W każdym bądź razie z prawdziwą przyjemnością znalazłem potwierdzenie tego iż miłość od pierwszego wejrzenia, taka na którą nie mamy wpływu, to kod kulturowy. Do tego niezbyt mądry jak twierdzą pewni autorzy np. taki B. Wojciszke w „Psychologii Miłości”.
Co do zakochania – jest to wdzięczny temat dla twórców. Zwłaszcza osoby lubujące się w poezji często bywają pobudliwe emocjonalnie. Jak to się ma do tych wszystkich teorii o feromonach, czy o tym że mężczyźni to wzrokowcy, albo że nastolatki łatwo się zakochują? Nijak.
Owszem twórca niewątpliwie może sobie pozwolić na takie ujęcie. Papier jest cierpliwy i zniesie wszystko. W przeciwieństwie do Ciebie. Twoje emocje i środki finansowe nie są tak wytrzymałe. Trochę zdrowego rozsądku przydaje się w życiu.
Ja zaś znam kilkanaście przypadków, gdy ktoś się w kimś zakochał… po pierwszym kontakcie internetowym.
Też znam, ale wg. mnie po zauroczeniu pierwszym kontaktem przyszedł u nich czas na podjęcie decyzji próbujemy być razem i oboje zrobimy co w naszej mocy aby to się udało. Nie czekali na trąby anielskie i mannę z nieba. Zabrali się za tworzenie związku bo taką mieli narrację. Bo jak napisałeś:
Czy zakochanie od pierwszego wejrzenia zmieni się w miłość od pierwszego wejrzenia i związek XX letni to już będzie zależeć od wielu czynników.
A najbardziej zależy od tego jak się nad tym pracuje. A jak ktoś zakłada, że to zrobi się samo. Albo, że zawsze może skoczyć na inną gałąź fajną gałąź, oj no tak w kolejne zakochanie . . . to szanse na sukces są mizerne. Przynajmniej ja obecnie tak to widzę.
Life Isn't About Finding Yourself. Life Is About Creating Yourself.
Zamiast life wstawić love i zdaje się otrzymamy co trzeba.
Jestem pewien, że warto sobie przemyśleć pewne implikacje jakie wypływają z tych narracji. Biorąc pod uwagę to co napisałem o „alibi” dla „to silniejsze ode mnie” o którym wspominałem. O wpływie narracji na obecną sytuację w której pomiędzy światem męskim i żeńskim ktoś zafundował nam potężne pęknięcie które ma już wpływ na demografię również trzeba by chyba pomyśleć.
Tak Nagatoro zaczyna to chyba trochę dla hecy, sportu i łowieckiego dreszczu. Może nawet po głowie chodzi jej głupi pomysł aby z tym chłopakiem to zrobić. Aby pochwalić się przed koleżankami, że ona już. Ale to zmienia się z czasem. Gdzie się zdecydowała? Nie wiem.
W każdym bądź razie wg. mnie przynajmniej. Podając mu susi z mlecza i ikry od którego „można zaciążyć” zadaje mu pytanie czy chciałbyś kiedyś mieć dzieci senpai. A to raczej chyba dosyć poważne pytanie.
Dobra starczy tych poważnych wpisów. Bo nam się jeszcze cofnie.
Re: Jak ważne są narracje
13.06.2024 23:46
Też znam, ale wg. mnie po zauroczeniu pierwszym kontaktem przyszedł u nich czas na podjęcie decyzji próbujemy być razem i oboje zrobimy co w naszej mocy aby to się udało. Nie czekali na trąby anielskie i mannę z nieba. Zabrali się za tworzenie związku bo taką mieli narrację.
No tak dokładnie to działa.
„Bez pracy nie ma kołaczy”, a jednak wiele osób zakłada że związek sam o siebie powinien zadbać, bo 'oni go zaczęli'. Dzieci też same się niektórym wychowują, hmm.
Nic w tym świecie nie jest za darmo, wszystko ma swoją cenę, a tą ceną rzadko jest kasa a często jest zaangażowanie w działanie. I w pracę. Nad sobą, nad związkiem.
I to według mnie robią główni bohaterowie tej mangi, czy anime.
Nie spoczywają na laurach (póki co).
Mogła się Nagatoro zakochać od pierwszego wejrzenia i nic z tym nie robić, tylko wzdychać w ukryciu przed koleżankami.
Ale nie, zaczęła działać, nawet za cenę wstydu i za cenę możliwej utraty pozycji.
Naoto jak już dał się w to wkręcić też wiele razy wykazał się inicjatywą i nie „zasypiał gruszek w popiele”.
To nie jest relacja jednostronna ani działanie jednostronne.
Tu obydwoje się na swój sposób starają i wychodzą z inicjatywą.
I często też pozwalają na inicjatywę drugiej stronie.
Co prawda na początku Naoto jest taki TROCHĘ NA NIE ale na szczęście się to w nim zmienia.
Co do reszty odpowiedzi, to już tematy raczej na PW.
W każdym razie, czy to było zakochanie, czy też tylko polowanie – Nagatoro zaczęła to wszystko. Choć może zrobił to Naoto – w momencie, w którym mimo strachu albo dyskomfortu wszedł wtedy, tamtego niesławnego pierwszego dnia do biblioteki.
I na szczęście nie wyszły z tego Niebezpieczne Związki.
Bo nawet jeśli Nagatoro jest dziewczyną mocno instynktowną, czy impulsywną, to Naoto miewa dużą dozę panowania nad zapędami :)
Inaczej szybko iskra by spłonęła niczym snopek siana, a tak, pomału, po kawałku rozpalają w piecu i związek się ogrzewa, a nie spala.
Na szczęście nikt tu nie stosuje bezrozumnie zasady „bo taka jest moja natura”.
Ani jedno, ani drugie. Tzn zaczynają być bardziej elastyczni, chcąc coś wspólnego osiągnąć.
A przynajmniej taki jest mój odbiór ich relacji.
Dlatego mimo wszystko lubię tę parę.
Jiri50
16.06.2024 05:25 Stanowcze nie tresowanym fokom
Dobra, niech będzie. Właściwie mogę się zgodzić z nieomal każdą literką którą napisano. Ze mną jak z dzieckiem . . za rączkę i do knajpy.
Zachowanie Nagatoro zaraz po pierwszym kontakcie świadczy o zakochaniu się od pierwszego wejrzenia. Ok. Tj. dziewczyna działająca jak kobieta‑dziki kot któremu ktoś nadepnął na ego‑ogon to normalny w takich przypadkach objaw. Może dla Japończyków i tak jest. Bo może tak sobie wyobrażają ten moment w którym tłusty bachor ze skrzydłami (oj na bank nie są lotne) razi cię tą swoją strzałą w tyłek. Być może to zwykłe nieporozumienie kulturowe i tyle.
Tak ich oswajanie się ze sobą robi wrażenie. Bardzo podoba mi się to Japońskie dreptanie w budowaniu relacji i więzi. No u nas . . . to ma to robić się samo. Po wpływem strzały w tyłku. Jak my to mamy dobrze. Normalnie jak na roli wg. mieszczuchów, leżę a mi tu samo rośnie. Tak masz rację to tak nie działa.
Jest jeszcze inny ciekawy aspekt. Wart zauważenia. Obecne oczekiwania wobec panów są irracjonalne. Ni mniej ni więcej masz zdobyć i uszczęśliwić kobietę. Jak tego nie zrobisz nie jesteś facetem. Skutek? Panowie mają biegać wokół dostępnych pań jak tresowane foki. Przepychając się i robiąc sztuczki, ku uciesze gawiedzi. No jest jeszcze konkurs na największą i najtłustszą rybę którą foczka może przytargać. Ryba czy inny pierścionek z diamentem o absurdalnej liczbie karatów. No różnica jest tylko taka, że foczki mają dużo lepiej. To one dostają rybę. A i publika nie będzie akceptowała okrutnych i sadystycznych zachowań tresera. Co w przypadku panów . . . coż raczej należy spodziewać się ryku ucieszonej tym tłuszczy.
Naoto nawet nie stara się brać udziału w tych zawodach. Jak to wygląda u jego kolegów jest świetnie pokazane. I reakcja Nagatoro na to też. Chłopak ma swój świat, swoją pasję i pracę. W pierwszym odruchu odrzuca Nagatoro. I to ją doprowadza wg mnie do szału. Jak on tak mógł! Dlaczego nie odstawia „foczki” jak inni. Co z nim nie tak?
Naoto w końcu ostrożnie wpuszcza Nagatoro do swojego świata. A ta ze zdziwieniem znajduje przyjemność w przebywaniu w tak uspokajającym środowisku. W obecności kogoś kto pracuje nad swoją pasją i się nie poddaje.
Owszem, postulat ogarnięcia swojego „pokoju” i siebie. Brak zgody na udział w tresowaniu fok. A potem zdobycie tęgiego kija aby oganiać się od szkodników chcących cię wykorzystać i zrujnować to co stworzyłeś. I wpuszczenie do swojego świata tylko odpowiedniej osoby. To brzmi bardzo red pilowo.
I mnie to też bardzo zaskoczyło. Ale to naprawdę ma sens. I jedynym problemem jest wybranie osoby tak szczerej i dobrej jak ta we wrzątku ugotowana pannica.
Wolałbym napisać do użytkowników na PW, ale rozmówcy akurat nie mają kont na tanuki, więc zamieszczam tu :) Chciałem bardzo podziękować za prowadzone tu dyskusje. W czasie pracy nad recenzją anime, tutejsze rozważania dały mi sporo do myślenia. Nie powiem, że ze wszystkim się zgadzam (ale w anime pewne rzeczy pokazano chyba nieco inaczej), natomiast dzięki nim przeanalizowałem serię z trochę innej perspektywy :)
Zatem… dziękuję :)
M
Jii50
3.08.2022 08:48 Prawie czysta patola ;-)
Kolejny raz przeczytałem gdzieś o patologii z jaką mamy do czynienia w tej mandze. Obejrzałem się w lustrze uważnie, cera co prawda bednie, włos mi rzednie i psują się te zęby przednie ale . . . błysku szaleństwa i patoli nie zanotowałem. Dobra, szorstkie traktowanie Sempaia daje się prosto wytłumaczyć. Jak się ma odpowiednio kreatywne rodzeństwo to człowiek nasiąka pewnymi schematami zachowania i nie ma siły aby to się jakoś nie pojawiło. Nasze relacje z innymi tak bardzo zależą od tego co wynosimy z domu. Terapeuci mówią o tym, że poniekąd w sypialni nie jesteśmy sami i nasi rodzice też są tam obecni. No u Japończyków to może być to i cały ród z przyległościami. Nic dziwnego, że w takim tłoku nastrój siada i przyrost mają ujemny. W Teorii Miłości ten motyw został nawet ciut wyciągnięty na światło dzienne, i duch dziadka kibicuje perypetiom miłosnym wnuka. Zdaje się związek dwojga ludzi dla Japończyków nadal nie jest sprawą do końca li tylko prywatną, i kwestie rodowe maj tu spore znaczenie. To co robisz w życiu niesie konsekwencje nie tylko dla ciebie ale i dla twojego rodu. Dla przykładu, z innej beczki. Jak podaje pewien youtuber dzieciaki w Japonii po szkole powinny najkrótszą drogą wracać do domu i się nie włóczyć. Zwłaszcza w szkolnym mundurku! Bo to co robisz w tym mundurku daje świadectwo o szkole! A szkoła nie chce aby ktoś zszargał jej opinie. I taki nauczyciel czy nawet i obcy ma obowiązek o to zadbać i przywołać cię do pionu jeśli twoje zachowanie nie jest właściwe. To samo ma robić ród wobec jego członków, tak samo ma zachować się twoja grupa uchi – bo twoje niewłaściwe zachowanie o nich też źle świadczy. Czemu to wyciągam? Wg. mnie tu leży wyjaśnienie ataków koleżanek Nagatoro na Sempaia. Następują one po scenie w szkolnej stołówce. Nagatoro przedstawia Sempaia swojemu uchi, z nadzieją wciągnięcia go do tego grona. Dziewczyny zaczynają nabijać się z ich chodzenia. Nagatoro stosuje taktykę pt. powiedz prawdę i tak nikt ci w to nie uwierzy. Tak to mój chłopak! Oświadcza z całkowitą bezpośrednią szczerością. Plansza jaka po tym następuje to dla mnie cudo. Dziewczyny oświadczenie Nagatoro obracają w żart. Ale Gamo po krótkiej obserwacji odkrywa to, że sprawa jest jak najbardziej poważna. Na tyle poważna, że czuje się w obowiązku przypomnieć reguły „chodzenia” – on może być twoją zabawką, twoim zwierzątkiem. Możesz zabawić się w panią i niewolnika, ale nigdy nie możesz tego traktować na serio. Ba musisz pamiętać o tym, że to podstępny robak i może cię wykorzystać. Nade wszystko ten osobnik nie jest mężczyzną bo (o spodziewanych dochodach „pana artysty” pisaliśmy) nie ma szans na godne utrzymanie rodziny w przyszłości a ty musisz być pragmatyczna. Po tym ostatnim Nagatoro mówi dość. Gamo przekracza granice, dając między innymi do zrozumienia, że koleżanka mogła by zachować się nieodpowiednio – a to jest wręcz obelżywe. Cóż Gamo ma powody aby martwić się o koleżankę i to jak jej zachowanie wpłynie na nią i jej rodzinę. A właściwie bardziej osobisty interes w dobrej opinii o rodzie Nagatoro ;-))) Niestety ta ostania nie ma zamiaru słuchać koleżanki i dalej ciągnie „niewłaściwą znajomość”. Co w takim wypadku powinna zrobić dobra koleżanka? Oczywiście, postarać się o przerwanie tego. Jak to zrobić – np. spłoszyć delikwenta patrz postrzyżyny. Zrazić do niego pannę udowadniając, że ten ostatni tak naprawdę myśli o jednym. Jak reszta podobnych mu facetów, patrz akcja z anpanem. Ba akcja ze stalkerem też jest chyba tego rodzaju wrzutką. Gdzieś tam po drodze okazuje się, że facet jest ok i ktoś się trochę do niego przekonuje ale . . . to inna historia. Nieuzasadniona przemoc, patologia . . . czyżby? Ja proponuję tu swoje ciut inne wyjaśnienie sprawy.
Kurubuntu
10.12.2023 18:55 Re: Prawie czysta patola ;-)
Fajne komentarze, dające dużo, duuuużo do myślenia.
Przerąbane jest żyć w Japonii.
M
Jiri50
1.08.2022 13:58 Zarobki rysowników
W książce M. Alta „Czysty wymysł” na temat Japońskiej popkultury popkultury znalazłem ciekawe informacje. Tezuka tworząc swoje studio mangi, zebrał rysowników zapłacił im potrójnie – tak, że osiągnęli poziom zarobków przeciętnych urzędników. W chwili obecnej zarobki grafika w tym biznesie sytuują go na granicy ubóstwa. Wygląda też na to, że bycie „panem artystą” ma pewien negatywny wydźwięk kojarzony z domami schadzek gdzie dawniej skupiali się i tworzyli rysownicy. Dodajmy do tego do bólu pragmatyczne podejście większości Japonek do roli męża – tj. ma zarabiać i utrzymywać, a reszta nie jest ważna. Wiem generalizacja . . ale nie moja, można o tym wprost przeczytać w wielu miejscach. Biorąc to wszystko pod uwagę tekst – „nigdy nie będę miał z takimi dziewczynami nic wspólnego” zdaje się nabierać innego znaczenia. Parę innych sytuacji też, w tym tych kluczowych. I to westchnienie nie musi być wyrazem – nie akceptuję ich, jestem ponad to. To po prostu może być rezygnacja, nie mam szans na podryw, bo nie stać będzie mnie na utrzymanie kobiety i rodziny w przyszłości a one o tym wiedzą. Jeśli przyjrzeć się to takie podejście można znaleźć tu i tam w mangach obyczajowych.
Ciekawa analiza. Byłaby dla mnie w Japonii szansa w takim razie jak tak patrzą na zawód ;)
Jiri50
1.08.2022 19:33 Re: Zarobki rysowników
Szansa? Jak tu masz grupę krwi O to na pewno masz tam do przodu. A w kwestii tych zarobków to warto zwrócić uwagę, że grymaszenie na jakość mang nie musi mieć sensu. „Co łajdaki wycofujecie się! Chcecie żyć wiecznie!” Zawołał Fryderyk Wielki do grenadierów. „Ej Fryc, daj spokój za to ile nam płacisz to na dzisiaj już starczy”, usłyszał w odpowiedzi. Jeśli graficy robią po nędzy, to pewno ci od fabuły też są na głodowej płacy. I nie ma co się dziwić, że jakże często mamy tu odwalenie roboty tak aby Japonia nie zginęła. Wg. mnie tak w 90% fabuła to dramat. Ale ja to świeży jestem
xx
2.08.2022 00:25 Re: Zarobki rysowników
Przypominam, że w większości mang za rysunki i scenariusz odpowiada jedna osoba (przynajmniej oficjalnie, bo były przypadki, że historię de facto pisał redaktor).
Do tematu głodowych płac wypada dodać, że mangacy wszystko, co związane z robotą, muszą opłacać z własnej kiesy. Materiały, wynajem studia, podróże w celu zbierania informacji i zdjęć, asystenci – to wszystko kosztuje, a wydawcy nie rekompensują tego w żaden sposób. Do tego tradycja dyktuje, że ludzie eleganccy nie rozmawiają o pieniądzach, przez co wiele autorów po prostu nie wie, ile dostanie za rozdział, dopóki im nie zapłacą. Efekt? Czasami nie dość, że dostają grosze, to jeszcze całość idzie na opłacenie kosztów produkcji, i jeszcze trzeba do tego dopłacić.
Jiri50
2.08.2022 06:37 Re: Zarobki rysowników
O i kolejny kwiatek. W Nozokim amatorski mangaka korzysta z darmowych ochotników. No i teraz całość składa się w pewien spójny obraz. Tezuka może sobie być bogiem mangi ale koszta produkcji ustawił na bardzo niskim poziomie. Ucieranie tyłka szkłem jakoś się tam przyjęło. Za tym poszły wszystkie inne cięcia. Pierwsze anime miało taki budżet, że nikt się nie spodziewał, że to da się to zrobić w tych pieniądzach. Ale potem to niestety zostało na długo. Od tamtej pory mamy tyle statycznych planów i widoczków w tych filmach. Bo te 3 sek tego samego rysunku to kasa w kieszeni. Dla nadawców zachodnich anime to była bida animacja zapychająca tanio dziurę w ramówce. Coś tam chyba się zmieniło, ale chyba nie wszędzie. I produkcje bywają różne. Czy wobec tego układanie fabuły z gotowych klocków tj. festyn, fajerwerki, szkolna wycieczka, te same pomysły na miejsca pracy itd. może dziwić i być zarzutem? Te klocki nie są w sumie złe . . . trochę tylko się jakby opatrzyły. Ale to może jednak faktycznie jest tak, że ta Japonia to w sumie nudny kraj – jak to powiedziała pewna mieszkająca tam youtuberka, i nie mają co wrzucić aby urozmaicić fabułę.
xx
2.08.2022 14:51 Re: Zarobki rysowników
To nawet nie jest tak, że nie mają co wrzucić, tylko raczej potencjalne urozmaicacze są mało komercyjne. Anime w dzisiejszych czasach to przede wszystkich reklama mangi i/lub gadżetów, robiona pod otaku gotowych wydać grubą kasę na dziesięć figurek ulubionej postaci. Ten typ widza ma raczej określone gusta i chętniej obejrzy kolejną serię o idolkach organizujących festiwal w liceum niż, bo ja wiem, studium ceremonii herbacianej. Ciekawiej bywa w mangach, ale te zajmujące się bardziej niszowymi tematami rzadko trafiają na zachód.
Jiri50
2.08.2022 19:41 Re: Zarobki rysowników
Czyli to tak jak z j‑pop jak o tym pisze Alt. Kunszt wokalny, głos i talent się nie liczą. Trzepie się to co dzieciaki mogą bez problemów zaśpiewać na karaoke. Bo z tego jest kasa i tego szukają. Pora przeprosić disco polo ;-) bo nie musi wyglądać najgorzej w tym zestawieniu. Ok, czyli sztuczka polega na wymyśleniu haczyka na otaku i wydojeniu ich z kasy. Myślę, że ten haczyk akurat widzę . . . ale jak ja się złapałem . .. to dla mnie zagadka? ;-)) Albo sam przed sobą to ukrywam bo taki obciach ;-))).
Nie grupy krwii nie mam 0. Zaletą byłaby profesja ale nie dałoby się przenieść jej łatwo na tamten grunt :D Odnośnie kwestii pieniędzy to nie jestem akurat zwolennikiem poglądu, że większa wypłata oraz lepszy budżet przekłada się na geometryczny wzrost wynagrodzeń. To tak prosto nie działa a marnych ludzi można wynagradzać bardzo wysoko a dalej będą marni. Wynagrodzenie nie może być oczywiście głodowe a jakość historii raczej nie narzekam. Wolę to niż amerykańskie pomysły na to jak ma świat wyglądać. Chociaż inne popularne zjawisko to jest dojenie krowy jak się robi coś popularne i czasami przez to historia robi się rozwleczona i koncówki są problemem. Niestety siła wydawcy czasami wejdzie za mocno. Co do poglądu, że Japonia to nudny kraj – to możliwe, że tak jest jak ogląda się slice of life to wychodzi z tego obraz nieco smutny i kultywowane oraz eksponowane są te drobne radości które posiadają w dużym morzu ponurej rzeczywistości. Z drugiej strony to pewna skaza kultury – są dzieła bardziej i mniej oryginalne.
Jiri50
2.08.2022 09:21 Re: Zarobki rysowników
Co by nie powiedzieć za niewielką kasę robią świetne komiksy. Co zostało powszechnie docenione. Jakość nie jest wyłącznie kwestią śródków ale trójkąt – środki, czas , talent‑zdolności niewątpliwie funkcjonuje. Nie wiem, dla mnie fabularnie kuleją. Często ładnie rozwijają wątki, jak w Nagatoro. Ale czegoś brakuje, tylko czego? Szczerości wobec siebie? W „Kształcie twojego głosu” ciut im się ulało i świetna rzecz wyszła. Czasem mam wrażenie, że reszta to Kabuki – zrytualizowanie i maski. Chciało by się czegoś epickiego na miarę Tolkiena czy Martina, z szorstką nutą Sapkowskiego np. Taki Abercrombie np. tylko w klimacie Japońskiej historii.
Tolkien nie jest dla mnie żadnym wyznacznikiem. Sam się dość srogo zawiodłem jak czytałem. Dużo to rzecz gustu oraz pewnego zmęczenia materiału. Jak mam przeciwstawić te historię tworom typu SW czy komiksy superbohaterowie z USA to jakoś mnie mierzi. Komiks francuski tak gloryfikowany z historią miewał jeszcze gorzej – weźmy np. Kastę Metabaronów.
Nagatoro akurat nie jest czymś co bym uważał za fabularnie lepsze niż przeciętny twór stąd fabularnie nie będę go oceniał wysoko ale są naprawdę dobre historie. Jak np. wspomniany Kształt Twojego głosu. Sam bardzo lubię ten tytuł.
Odporność na pewne trendy zachodnie również jest moim zdaniem dość sporą zaletą nawet jeśli przez to wpadają we własny stereotyp.
Jiri50
2.08.2022 09:58 Re: Zarobki rysowników
Wg. mnie Świat Tolkiena osnuty jest na pewnej realnej sytuacji. Jest odbiciem sytuacji Bizancjum u jego schyłku. I to wg. mnie przemawia do czytelnika. Czuje się w tym jakąś nutę prawdziwości.
Japończycy mają ciekawe momenty w historii. Ale to kto inny kręci „Ostatniego Samuraja”. Z USA . . zabawne, że to wyciągasz. Sorry! Dla mnie Samuraj Jack, to poniekąd arcydzieło. Zwłaszcza ostatni sezon! Panie Tartakowsky czapeczka z główki! ;-) Ale pewno infantylny jestem.
M
Jiri50
13.04.2022 07:37 Kontekst kulturowy?
Miejska legenda tułająca się w sieci głosi, że Japończycy tworzą dwa rodzaje mangi. Te dla Japonii i te które mają w planach wypuścić w świat. Jest to chyba związane z pojęciem uchi – nas którym określają oni swoją kulturową wspólnotę i soto – ich, obcych tych z zewnątrz. Mangi skierowane do uchi mają być obarczone pewną manierą komunikacyjną właściwą ich kulturze. Pewien Japończyk który wybrał Polskę omawiając to na blogu mówi, że 30% komunikacji Japończyków jest niewerbalna. Oczywiście jest na to specjalna nazwa tj. kuki o yomu, czyli ,,czytanie powietrza”, co jest odpowiednikiem naszego czytania między wierszami, czy rozumienia się bez słów. Jednym słowem znając kod kulturowy musisz się domyślić co autor wypowiedzi czuje i ma na myśli. Koszmar nie? Na swoim blogu ten spolonizowany Japończyk mówi, że nawet jemu dobrze obeznanemu z kulturą często zdarzało się źle czytać z tego „powietrza”. Młodzi ostatnio chyba trochę się zbuntowali i chcą bardziej mówić wprost o tym co myślą i czują. Sprawy nie ułatwia też istnienie dwu sposobów mówienie tj. honne i tatemae. Honne to mówienie wprost zarezerwowane tylko na kontakt z najbliższymi osobami którym możesz wszystko powiedzieć, oczywiście bez przesadyzmu. Tatemae to coś co mówi się „oficjalnie” w kontaktach zewnętrznych aby nikogo nie urazić i być miłym. No cóż przy tak szerokim pojęciu urazy, wprowadzenie takiego języka było koniecznością, inaczej te katany zbierały by zbyt duże żniwo. Jednym słowem tatemae to troskliwe „ale się szef zmęczył w pracy” sekretarki pakującej podpitego szefa do taksówki (nie wiem czy to może mieć miejsce realnie). A honne to „aleś się spił wieprzu nieczysty” wkurzonej żony w domu już po zamknięciu drzwi. Obyty Japończyk używa tatemae w sposób finezyjny i pozwalający jego rozmówcy zawsze wybrnąć z sytuacji bez utraty twarzy. Ba wygląda na to, że w wielu okolicznościach brak wyjścia z tatemae ze strony rozmówcy, zwłaszcza po gafie mówiącego, należy uznać za bardzo niegrzeczne, a nawet obelżywe. Jeśli pierwsze zdanie jest prawdziwe, a ta manga faktycznie skierowana na Japonię, a potem sukces wypchnął ją w świat, to . . . . może być tak, że dla nas ktoś „wyrwał” z niej 1/3 kartek, których treści musimy się domyśleć mając na uwadze Japoński kontekst kulturowy. I pewne sceny mogą mieć dla nas mało czytelne znaczenie, bo my nie łapiemy treści z tego ich „powietrza”. Dajmy na to scena w której Nagatoro mówi do Sempaia wprost, umów się ze mną! Sam rysunek dla mnie jest mega – to koronny dowód na tezę, że Nagatoro to Yotsuba te 11 lat później. Ten szczery, otwarty, ogarniający świat zaciesz jest nie do podrobienia. Nagatoro bardzo ryzykuje utraceniem twarzy mówiąc to tak wprost, a nie stosując tu bezpiecznego tatemae. Reakcja Semapia jest po prostu karygodna, powinien przecież zamaskować jej wpadkę i za pomocą tatemae pozwolić ocalić jej twarz. Nagatoro dosyć nieudolnie maskuje swoją urazę, udając, że był to żart z jej strony. W praktyce te Sempai swoją reakcją powiedział jej te wszystkie przykre rzeczy jakimi ona raczy go ona za chwilę. Po nakręceniu się sytuacją daje mu popalić również fizycznie. Co jest już bardzo dużą przesadą i praktycznie powinno zakończyć tę znajomość. Mimo to Sempai przełamuje się wychodzi do niej z bezpieczną koleżanką – takie tam bezpieczne tatemae. Ale ona się na to nie zgadza, jasno i bez ogródek mówiąc, że albo będą przyjaciółmi lub parą . . . albo jej to nie interesuje, żadne tam koleżanki. I dopina swego. Sempai pyta więc jak ma się do niej zwracać. To na co warto tu zwrócić uwagę to kwestia fizycznego karcenia Sempaia, pojawia się ona zwykle po tym jak dziad bardzo mocno (w kategoriach Japońskich) sobie na to zapracuje. Nieuzasadniona przemoc to chyba nie są klimaty tej mangi. Tu wciry dostaje się jak się na nie solidnie zasłuży.
Dobre dobre
13.04.2022 22:26 Mówię i mam :)
kliknij: ukryte Moja modlitwa o więcej do czytania na tanuki została spełniona :). Dziękuję, Serio.
Swoją drogą tatemae przypomina mi nasze znaczenie słowa taktowne.
Jednym słowem znając kod kulturowy musisz się domyślić co autor wypowiedzi czuje i ma na myśli. Koszmar nie?
kliknij: ukryte To tak, jak w wielu przypadkach mąż rozmawia z żoną xd
A wracając do mangi, to bardzo ciekawie nakreśliłeś kontekst kulturowy do zachowań Nagatoro i Senpaja. Mój odbiór ich zachowań był identyczny.
Ciekawi mnie jedynie, na ile to co pokazano w mandze jest adekwatne do obecnej rzeczywistości w Japonii.
Jiri50
14.04.2022 10:24 Re: Mówię i mam :)
Mnie też i to coraz bardziej. Niestety mam zbyt mało czasu na zgłębianie tego gruntownie. Faktem wydaje się pęknięcie Japońskiego społeczeństwa na linii kobiety i mężczyźni. Dodajmy do tego kryzys rodziny i roli ojca – większość coś wartych mang o tym mówi. Jeśli skupisz się też na drugim planie. Fajnie było by posłuchać kogoś kto honne opowiedział by o tym co dzieje się tam realnie. Wg. mnie w przekazie dominuje tatemae, a sami Japończycy bardzo starają się zachować twarz i nie pokazywać swoich kłopotów na zewnątrz. Ci którzy mówią o nich otwarcie przed soto mogą liczyć się z wykluczeniem z uchi. Trudno rozwiązać problemy jak się zaprzecza, że istnieją. A z drugiej strony struna zbyt napięta nie wyda dzwięku i w końcu pęknie. Niezmiernie mi miło, że ktoś docenił te moje przemyślenia. Rzucam pytanie – dlaczego wg Was koleżanki dają popalić semapiowi? Czy nadal sądzie, że to po prostu złe kobiety były?
Bez zalogowania
17.04.2022 00:10 Re: Mówię i mam :)
Ależ mówią honne. Tylko ustami postaci w mangach i anime.
Zawsze łamali tabu poprzez twórczość. I to każdego rodzaju, od malarstwa i muzyki po – obecnie – popkulturę.
Tylko nie zawsze da się oddzielić wyobraźnię wyrażającą pragnienia od rzeczywistych zdarzeń i ludzi.
Jiri50
18.04.2022 21:32 Re: Mówię i mam :)
Czyżbym nie tylko ja miał wrażenie, że ta historyjka zawiera coś więcej niż zabawną opowieść dla trochę starszych dzieciaków o końskich zalotach Japońskiej gimbazy? Właśnie obniżono u nich wiek pełnoletniości aby ruszyć sprawę demografii, państwo obiecuje wspomaganie komputerowego systemu kojarzenia par, choć są tacy co mówią wprost, że lepsze były by większe ułatwienia dla młodych. Podobno 25% małżeństw nadal aranżują rodzice bo dzieci są już po 30, a pragmatyzm jest przy tym najczęściej jedynym podstawowym wyróżnikiem przy podejmowaniu decyzji o małżeństwie. Liczba samotnych jest przeogromna. W tych okolicznościach promowanie modelu poznawania partnera wcześnie w szkole i wiązania się ludzi w tym czasie może być społecznie atrakcyjne i uzasadnione. Tylko, że to jest przeciw mentalności gdzie małżeństwo to nie uczucie a obowiązek wobec rodu i społeczeństwa. I z tą mentalnością przychodzi się zmierzyć pewnej małej dziewczynce która ma swoje zdanie i jest niebywale uparta,
niestety przeciwko niej stoi chyba cala obecna mentalność społeczna i warunki życiowe w Japonii. W każdym razie sprawa nadal nie jest prosta, w filmie „Bunt” w epoce samurajów poryw serca pewnej pary kończy się np. epicką masakrą i śmiercią młodych, szczerze polecam wg. mnie arcydzieło.
M
Jiri50
11.04.2022 12:44 Zdziwko w sprawie postaci
Ojciec mangi Osamu Tezuka stawiał przede wszystkim na wiarygodność postaci. Dlatego skupiał się na przedstawianiu ich emocji i wewnętrznych rozterek postaci. Szczerze powiedziawszy po obejrzeniu Nagatoro uznałem, że autorzy mocno popłynęli sobie z realizmem postaci. Zaciekawiło mnie to na tyle, że poszukałem co nieco na temat relacji damsko męskich w Japonii. Z dużym zdumieniem na vlogu polsko‑japońskiego małżeństwa Aiko i Emila w odcinku nt. japońskich mężczyzn usłyszałem z ust uroczej Aiko dokładną charakterystykę sempaia! Wygląda więc na to, że jest ta postać poniekąd jak najbardziej realistyczna. No dobrze niech będzie . . . faceci w Japonii są pasywni i pragmatyczni do bólu w sprawach sercowych. Ale Nagatoro tj. nieustraszona, asertywna i wyszczekana do bólu ew. twojego płaczu nastolatka? Zupełnie jakoś nie pasuje do wyobrażeń o delikatnych i nieśmiałych Japonkach. I tu kolejne zaskoczenie. Obecnie w Japonii sporo się dyskutuje o „roślinożernych mężczyznach” i „mięsożernych kobietach”. Rosnąca liczba facetów którzy nie są zainteresowani związkiem z realną kobietą (bo np. wolą awatar w komórce) sprawia, że Japonki są zmuszone brać sprawy we własne ręce, bo inaczej nic z tego nie będzie. Dlatego skończyła się era czekania na jego ruch i teraz to często kobiety proponują randki. Ba do tego zrobiły się dosyć wymagające i nie zadowala je dotychczasowa postawa Japończyków. Zaczynają domagać się więcej uwagi, emocji i uczuć, zapewne pod wpływem zachodnich wzorców. Komuś to brzmi znajomo? Dziewczyna widzi na rysunku pewną sytuację związaną z uczuciem. Właściwie to jestem jak ta wojowniczka myśli sobie, tak chciała bym aby ktoś zachował się w podobny sposób wobec mnie. Wkręca więc autora w odgrywanie roli. Ale facet nie potrafi się przełamać i wszystko kończy się fiaskiem. Zezłoszczona zaczyna kpić z niego bezlitości. I nagle otrzymuje od niego emocje i uczucia, chociaż akurat nie te których chciała. Dobra robaczku może i będą jeszcze z ciebie ludzie myśli szelma i zabiera się za obróbkę klienta. Tak wygląda zawiązanie akacji oraz zaskakujące tło społeczne tej mangi co przyznaję bardzo mnie zdumiało.
Anonimowa
11.04.2022 16:01 Re: Zdziwko w sprawie postaci
Jiri50 napisał(a):
Dziewczyna widzi na rysunku pewną sytuację związaną z uczuciem. Właściwie to jestem jak ta wojowniczka myśli sobie, tak chciała bym aby ktoś zachował się w podobny sposób wobec mnie. Wkręca więc autora w odgrywanie roli. Ale facet nie potrafi się przełamać i wszystko kończy się fiaskiem. Zezłoszczona zaczyna kpić z niego bezlitości. I nagle otrzymuje od niego emocje i uczucia, chociaż akurat nie te których chciała. Dobra robaczku może i będą jeszcze z ciebie ludzie myśli szelma i zabiera się za obróbkę klienta.
Dokładnie takie same przemyślenia miałam po pierwszym odcinku :) aczkolwiek mangi jeszcze nie przeczytałam i nie wiem na ile dobrze zaadaptowano postaci z tej mangi.
Nie jeden raz spotkałam się też z tym, że postaciom żeńskim w adaptacji dodaje się więcej energii, temperamentu i przebojowości w stosunku do ich pierwowzoru.
Jiri50
11.04.2022 18:16 Re: Zdziwko w sprawie postaci
W tym przypadku te cechy które wymieniasz oraz, pewien zapaszek żeńskiej szatni bokserskiej towarzyszący postaci wyjaśnią się w dalszych częściach. Mangi nie filmu. Układając w pewną całość.
Jiri50
2.08.2022 11:18 Re: Zdziwko w sprawie postaci
Jednak okazuje się wątek w którym to kobieta zabiega o uwagę mężczyzny nie jest dla Japończyków nowy. Samuraj powinien tak być oddany służbie dla swojego daimio, że na zajmowanie się romantycznymi uczuciami nie było już miejsca. Stąd taka kobieta musiała się postarać aby jej „pan mąż” albo obiekt westchnień się nią zajął. Nasze panie może to mocno razić – to narzucanie się pań ale zdaje się u nich tak to działa.
M
Jiri50
4.04.2022 13:38 Droczenie się a przemoc?
Podobno autorzy chcieli oddać urok młodych dziewcząt. Wg. mnie chyba im się udało. Sadyzm? Przemoc . . . ludzie dajcie sobie siana! Śnieżynki się znalazły. Co innego dokuczanie komuś w obecności publiki, a co innego tylko we dwoje. Pewna krewka osóbka poruszona czymś co zobaczyła na rysunku, postanawia zrobić coś z jego mocno wycofanym i wyobcowanym autorem. I daje mu solidnego kopa tak aby wyśmiać i wyrwać go z izolacji oraz marazmu. Akacja wywołuje tu reakcję i oboje zaczynają podróż przez zmiany i dojrzewanie. W sumie pełna uroku opowieść o tym co ważne. Świetne postaci, sporo humoru i zabawy konwencją. Ale to tak po przewertowaniu całości obecnej serii. Ciekawe czy autorzy zdecydują się w końcu dać w kość nie tylko facetowi.
Bez zalogowania
4.04.2022 23:15 Re: Droczenie się a przemoc?
Generalnie zgadzam się z Twoją wypowiedzią odnośnie Nagatoro‑san.
Ale to tak po przewertowaniu całości obecnej serii. Ciekawe czy autorzy zdecydują się w końcu dać w kość nie tylko facetowi.
Czego konkretnie (fabularnie) byś oczekiwał?
Według mnie główny bohater był osobą antypatyczną i arogancką, jednocześnie pełną zahamowań i pychy. Czyli to samo co główny bohater anime Gamers.
Dla mnie – przed przemianą, oraz przed otwarciem się na innych był on po prostu niestrawny. (a raczej niestrawni, obydwaj).
Czego w tym kontekście byś oczekiwał od ich relacji?
Powrotu do tego co było?
No bo chyba – nie zrobienia z niego chuligana?
Jiri50
5.04.2022 07:57 Re: Droczenie się a przemoc?
Hmmm w sumie mamy 2 bohaterów i oboje są „pełni pychy i zahamowań” ;-)))!
Wg. mnie tak naprawdę oboje są trochę przerażeni życiem. Sempai to obawa przed więziami międzyludzkimi i tym co one oznaczają. Woli bezpiecznie siedzieć w swojej ciemnicy i nie narażać się na niebezpieczeństwo. Świadomy wybór jałowej miałkości emocjonalnej, świata bez ryzyka zranienia. Coraz częstsza dziś postawa. Z drugiej strony dziewczyna jest tak naprawdę przerażona swoim dorastaniem. Pokrywa tym swobodnym i hałaśliwym zachowaniem swoje obawy. Boi się tego co dzieje się z jej wytrenowanym ciałem/ Dlatego też wybiera tego (być może podświadomie) „bezpiecznego” chłopaka na swojego towarzysza.
„Czego konkretnie (fabularnie) byś oczekiwał?” – Podobno autorzy sami się nad tym zastanawiają ;-)).
Jedna osoba powoli ruszyła w drogę i się zmienia, ta druga nie! Samolubnie chce dostać wszystko czego pragnie nie ruszając się z miejsca. Pozostać rozpieszczoną młodszą siostrą. Chyba tu należało by umieścić teraz „zawiasy tej historii”.
Jak zmienić Nagatoro nie tracąc nic z jej uroku? Jak zmienić ją w kobietę? Równie uroczą? Ale inną? Ciekawa kwestia. Zwłaszcza, że sporo zabawy wynikało z zestawienia różnicy charakterów obojga. Autorzy chyba szykują nam jakoś konfrontację pomiędzy obojgiem. Czas aby te haczyki pomiędzy nimi zadziałały i pokazały jak głęboko tkwią i ile są warte. Oraz jak głęboko tkwią w nich obawy.
Tak swoją drogą ciekawe . . . Czy „Who Are you” Svrciny nie jest związane z tą mangą. Tak czy owak fajny byłby z tego teledysk w połączeniu z animacją filmową. Szkoda, że nie potrafię tego zrobić.
M
.
18.10.2020 03:58
Skąd u ludzi taki popęd do poniżania/bycia poniżanym? Serio, romans oparty na tym, że jedna postać poniża drugą? I to nie pierwsze takie „dzieło” które widzę. Na pewnej stronie z „dex” w nazwie widzę, że takich romansów opartych na tym samym schemacie jest kilka i wszystkie są dość popularne. Dlaczego? Co jest w tym ciekawego? Przecież to aż się nieprzyjemnie czyta…
..
22.10.2020 22:29
Może ludzie potrzebują odreagować swoje nieudane relacje, albo osób s/m jest o wiele więcej niż podają źródła oficjalne.
...
5.11.2020 11:16
Nie może, a na pewno jest ich więcej. Nawet ostatnio natknąłem się na komentarz jednego byłego pracownika amazonu, że to co z grupy seks zabawek przez jego ręce się przewinęło, to włos się jeży jakich rzeczy ludzie pragną.
Z perwersyjnej, rzekłbym wręcz patologicznej opowieści, dotarliśmy do klasycznego, heroicznego i trochę słodkopierdzącego momentu kulminacyjnego, którym było wyznanie swoich uczuć, dokładnie takiego samego jak w praktycznie każdym innym romcomie. Muszę przyznać, że opowieść ta była dość… specyficzna, jeszcze ani razu nie doświadczyłem czegoś takiego, że początek historii mnie odrzucał, a im dalej w las, tym bardziej czułem się zachęcony opowieścią. Zazwyczaj jest zupełnie na odwrót. Autor zdecydowanie potrzebował trochę czasu, żeby przestawić się ze swoich… ekhem… wcześniejszych doświadczeń z „mangą” ( kliknij: ukryte mówiąc wprost, dla osób nieobeznanych – Nanashi wcześniej zajmował się rysowaniem dość hardcorowych hentajców) i zdecydowanie mu się to udało, bo gdzieś od połowy serii poziom nękania senpaia przez Nagatoro mieścił się nie tylko w granicach dobrego smaku, ale wręcz był przyjemną odskocznią od do bólu wtórnych opowieści o osananajimi czy innych otaku‑gyaru, które zalewają rynek. I taki poziom seria utrzymywała praktycznie do samego końca.
Wielka szkoda natomiast, że mamy do czynienia z klasycznym przypadkiem „dobra, spikneli się, co dalej…”, bo od momentu wyznania, autor ewidentnie stracił wenę i nie ma pomysłu na to, jak mógłby poprowadzić dalszą część historii, co mocno widać w aktualnym i ostatnim, 20 tomie mangi.
Będę szczery, cały ten tom wygląda jakby był robiony na siłę – szczególnie ostatnie rozdziały, od których aż zalatuje axem – szczęściem w nieszczęściu jest natomiast to, że to raczej autor zdecydował się tak, a nie inaczej zakończyć serię, a nie został zmuszony przez wydawnictwo.
Brakuje mi od dawna jakiegoś tasiemcowatego romansu/romcomu, w którym historia dalej będzie się wlokła po tym, jak główni bohaterowie się zejdą. Po cichu właśnie liczyłem na Nanashiego i jego Nagatoro, ale jak widać po ostatnich specjalach, ciągnie chłopa na stare poletko i ewidentnie ma on znowu chrapkę na powrót do swoich korzeni.
Summa summarum, początek był tragiczny i nie wiem jakim cudem wytrzymałem tak długo z tą serią, natomiast zdecydowanie było warto. Dałbym 8/10, ale moim zdaniem -1 należy się decyzję o porzuceniu historii i zmarnowaniu potencjału, jaki ta seria miała. Przed tą dwójką kreowała się jeszcze dłuuuuuuga opowieść, szkoda natomiast, że autor zdecydował się, mówiąc w duchu serii, klepnąć w matę.
Dość specyficzna opowieść
Japończycy z sytuacji „on zimny, a ona gorąca” mają jakąś niesamowitą bekę. Ale to może nam umykać bo to być może być jakiś kod kulturowy. Swoją drogą manga o takim tytule jest.
W sumie można by jak robią to niektórzy skwitować całą serię prostackim wręcz podsumowaniem. Romans szkolny z absurdalnie niedobraną parą. Nic nowego, motyw ten jest obecnie zgrany tak, że wręcz wyświechtany. Właśnie oglądam sobie kolejne takie anime Ciemne chmury w moim sercu – czy jakoś tak. . . bo chwalą to tak bardzo. Kolejny szkolny romans? O Matko!
Nagatoro ma fatalny fanserwis, w dużej mierze bazujący na eksploatowaniu wątku seksualności nastolatków. Z naciskiem na „ukryte pragnienia” naszej rozbrykanej pannicy. Wpadają nam tam jeszcze jakieś fetysze stóp jak mi się zdaje.
Dziewczyna ma być kawaii, ale sexi no i niech będzie tsundere. Mają być cycki, mała zaświeci bielizną. Gość obowiązkowo wycofany nerd przegryw. Zestaw w sumie chyba obowiązkowy jak twierdzą znawcy rynku. No może dla jakiejś odmiany zamienimy role w zgranych schematach i ludzie to kupią bo to lubią. Bo to się sprawdza i sprzedaje.
Przyznaję, iż w pewnym momencie sam tak to oceniłem i dałem sobie siana ze śledzeniem akcji. Pod wpływem, dyskusji na temat wieku panny w szczególności. A raczej tego na ile lat według niektórych wygląda. Ale to nie jest takie proste.
Jednak . . . . są tu też dosyć nieszablonowe motywy i bardzo interesujące zestawienia sytuacji. Skłaniające do stawiania ciekawych pytań. Jakoś zbyt dużo tego, aby uznać to wyłącznie za czysty „wypadek przy pracy” zespołu jadącego oklepanymi schematami. O tym też pisaliśmy przy okazji anime.
Chyba za samo przywołanie postaci dziewczyny którą interesują „te kwestie” a która nie jest jakimś perwersyjnym monstrum autorowi należy się szacuneczek. Dla mnie w mandze to po raz pierwszy.
W zupełności się zgadzam z tym, że chętnie bym obejrzał . . . co dalej po tym wyznaniu. Budowanie doroślejszego życia . . . jak w Zapachu Miłości np.
Ale, to chyba symptomatyczne, urywanie po wyznaniu.
Czy Japończycy mają z tym co dalej problem? I jaki? I stawiam to pytanie całkiem serio.
Bo odnoszę dziwne wrażenie, że pojęcie miłość kojarzy się im bardziej z krainą beztroski i nieodpowiedzialności związaną wyłącznie ze szkołą. A nie z realnym twardym życiem jakie prowadzą dorośli. I ci ostatni w zaciszu domowym być może wertują sobie mangi ze szkolnymi romansami wzdychając za choćby cieniem czegoś takiego.
Bo popularność tego romansu wydaje się wskazywać na ciut szerszą publikę niż tylko szkolne nastolatki. Ale . . . co ja tam wiem. Nie wiem, nie znam się . . . . zarobiony jestem. Tak sobie zbieram wrażenia i przemyślenia na koniec serii.
Re: Dość specyficzna opowieść
Żeby to tylko Japończycy. Na szeroko pojętym Zachodzie też ogromna część romansów skupia się na tym, że bohaterowie „się schodzą” – a jak się zejdą, następuje koniec. Jeśli mamy serial – to jeszcze mogą zerwać, żeby zejść się znowu. Dla wielu osób podchody są ciekawsze niż sam związek.
A ze szkołą kojarzy im się nie tyle miłość, co zakochanie, pierwsze uczucia, młodość… Czyli rzeczy, o których czyta się i pisze łatwiej, niż o tzw. dorosłych związkach. Zwłaszcza, że owszem – Japończycy kochają wspominać liceum i fantazjują o nim, ile wlezie. Ich kultura pracy, znacznie ostrzejsza od naszej, sprawia, że młodość wydaje się tym bardziej atrakcyjna. Na marginesie, przez długi czas liceum to był ostatni okres, kiedy Japończycy mieli większy wpływ na tzw. życie (bo w Japonii o zatrudnieniu decydowały nie tyle umiejętności, co prestiż uczelni – a więc po zdaniu egzaminów wstępnych dla wielu osób całe życie było w zasadzie ustalone).
Re: Dość specyficzna opowieść
Jak by to powiedzieć. Magiczna kraina pt. dorastanie i szkoła to nie taki wyłącznie Japoński wynalazek. Od razu przypomina mi się serial „Magiczne Lata”. Rzecz której szczerze nie cierpiałem.
Nostalgia za czasami gdy robić głupstwa i zachowywać się niezbyt odpowiedzialnie oraz emocjonalnie wypadało. A właściwie wręcz tego od nas oczekiwano to nic nowego. Oj. dajmy na to jak ta faza cukierkowego różu przechodziła łagodnie w fiolety, aby potem gwałtownie skoczyć ku czerniom z czachami. Ktoś tam już nie chciał być rycerzem bez skazy, wolał być idolem kapeli pop . . . . bożyszcze tłumów . . . . facet‑facetka z gitarą. Precz z różową bezą, teraz to ja jestem Wednesday Addams. I takie tam wydmuszki wyobraźni. Można by powiedzieć, że norma okresu dorastania.
Tylko, że chyba w Japonii to ma jeszcze pewien dodatkowy odcień. Z tego co sobie wyszukałem to mają oni pewne kłopoty ze swoja kulturą. Między innymi problemem jest to wyrugowanie kontaktu fizycznego z przestrzeni międzyludzkiej. A to jedna z potrzeb wg. piramidy Maslowa. Do tego brak zgody na wyrażanie emocji, a właściwie tak ogólnie na emocjonalność. To są jak twierdzą niektórzy psychologowie powody kiepskiego psychicznego stanu zdrowia Ich społeczeństwa.
A przecież to są atrybuty nastoletniości! Jak tak sobie popatrzeć na te romanse to mamy tam przyjaciół często nie stroniących od wspierającego obejmowania i pocieszania. O swobodnym wyrażaniu emocji nie wspominając. Bo tam bez przerwy ktoś bez skrępowania droczy się z kimś. Czy też wręcz wali za coś po łbie. Albo też rozpaczliwie ryczy sobie w kącie, bo mu źle.
Korzystajcie, korzystajcie . . . . dorosłym nie wypada. A już w Japonii to coś takiego u dorosłych to zdaje się wręcz zbrodnia. I dlatego wydaje mi się, że takie otoczenie i klimat cieszy się tu tak dużym powodzeniem. Bo to klimat i emocje których szczególnie im brakuje w ich dorosłym życiu. Na tyle, że może kłaść się na ich społeczeństwie pewnym depresyjnym cieniem. Jakoś tak to czuję.
No i tu mam problem. Wygląda na to, że zakochanie ma zupełnie inne znaczenie w ich kulturze. Brak u nich np. pojęcia miłości od pierwszego wejrzenia. To nasz patent i kod kulturowy.
Japończyk się nie zakochuje, on dojrzewa do decyzji, że właśnie spotkał osobę z którą chce spędzić resztę swojego życia. A nadal podobno od 9‑25% takich decyzji podejmuje na spotkaniu aranżowanym przez rodziców czy swatkę. Co u nas też było normą przed wiekiem XX.
Patent na zakochanie to dosyć nowy koncept. I nie wszędzie przyjął się tak dobrze jak u nas.
Oj długo by sobie trzeba było to wyjaśniać. Nie chcę zbyt zanudzać.
Re: Dość specyficzna opowieść
Nie twierdzę, że wyłącznie ich. Choć uważam, że oni idealizują je jeszcze bardziej, niż np. Amerykanie.
Tradycyjnie być może, ale we współczesnej popkulturze fantazjują sobie o nim całkiem często.
Kulturowy kod zadurzenia
W kwestii:
To będę miał problem. Aż taki oblatany „we współczesnej popkulturze” Japonii to nie jestem. Niemniej upierał bym się, że nawet sytuacje podobne do ”pojęcia miłości od pierwszego wejrzenia” w wersji zachodniej są tu ciut inne.
W ujęciu zachodnim to wygląda to tak. Osobnik dostrzega atrakcyjnego osobnika płci która go pociąga i w tym samym momencie dostaje „manii i chce tylko od Stefanii”. Mechanizm jest prosty. Osobnik musi być wcześniej pobudzony (w doświadczeniu to był niebezpieczny most), i myli on to pobudzenie ze swoją reakcją na kawał ciacha jakie widzi. W głowie rodzi się wsparta kodem kulturowym myśl. TO JEST TO! To jest przeznaczenie albo chemia ew. grom z jasnego nieba. A to jest zwykła głupota, za którą rachunek przyjdzie zapłacić za jakiś czas. Jeśli los przypadkiem nie sprzeda mu 6 w totka. Cóż prawdopodobieństwo jest tu podobne.
W porównaniu z akcją powyżej Japończycy wykazują podziwu godny pragmatyzm uczuciowy i oceniają tego partnera zanim się zdecydują. I akurat w tym kontekście ich powściągliwość emocjonalna Dużo lepiej rokuje dla trwałości związku.
Ale . . . nie oszukujmy się. Komu jeszcze u nas zależy na tej trwałości.
No ale akurat Nagatoro zbyt powściągliwa nie jest. Zwłaszcza na etapie gdy wobec sempaia stosuje ona wręcz i dosłownie chwyty poniżej pasa.
Przyznaję szczerze, że tego etapu nie rozumiem i nie potrafię sobie jakoś sensownie wytłumaczyć. Byłbym wdzięczny za ew. sugestie. Kończy się on chyba tym ryczeniem w wannie. O co tu kaman?
Re: Kulturowy kod zadurzenia
No to ja pamiętam całkiem sporo anime, w których tak to wygląda. Zwłaszcza jeśli romans nie gra w nich głównej roli, tylko jest na drugim planie.
A i w wielu „wolniejszych” romansach o chłodnej kalkulacji nie ma mowy. Między bohaterami do niczego nie dochodzi, bo są nieszczerzy i/lub nie mogą do siebie gęby otworzyć, a nie z pragmatyzmu.
Re: Kulturowy kod zadurzenia
Czego pragną kobiety
A Ty znowu postrzegasz Nagatoro jako osobę, która chce tego, czego nie może.
A nie jako zakochaną w artyście od pierwszego wejrzenia fankę. Albo jako rycerk~, która spotkała wreszcie kogoś kto marzy o rycerce, a nie jak wielu – leci na jej wygląd.
Co do zakochania – jest to wdzięczny temat dla twórców.
Ileż znam przypadków miłości od pierwszego wejrzenia to nie zliczę.
Najmłodsza mi znana zakochana osoba to była pewna 4latka, znam też mnóstwo nastolatków, a i też 30latkow. A najstarszy znany mi osobiście zakochany od pierwszego kontaktu to pewien 68latek.
Uparłeś się chyba widzieć w tym tylko wygląd, albo jakieś przypadkowe pobudzenie.
Ja zaś znam kilkanaście przypadków, gdy ktoś się w kimś zakochał… po pierwszym kontakcie internetowym.
Bez widzenia zdjęcia.
Ze standardowym awatarem z gry. Z tego było kilka długoletnich związków, a nawet kilka małżeństw. Ba, znam nawet osoby lub pary, które zakochały się w kimś od pierwszego obejrzenia obrazu (nie portretu! ) albo od pierwszego przeczytanego wiersza. Zwłaszcza osoby lubujące się w poezji często bywają pobudliwe emocjonalnie. Jak to się ma do tych wszystkich teorii o feromonach, czy o tym że mężczyźni to wzrokowcy, albo że nastolatki łatwo się zakochują? Nijak.
Niczym puzel w układance ktoś idealnie wpasowuje się w czyjś obraz. Mentalnie. Bądź fizycznie. Bez znaczenia. Złośliwy Amorek strzela i koniec.
Czy zakochanie od pierwszego wejrzenia zmieni się w miłość od pierwszego wejrzenia i związek XX letni to już będzie zależeć od wielu czynników. Może dlatego ten proces jest tu w mandze pokazany. Szkoda tylko że nie pokazują sławetnego „co było dalej” . W sumie znam tylko kilka mang czy anime, które to pokazują.
A co do samej Nagatoro.
Ja widzę w Nagatoro myśliwego, który w Naoto zobaczył idealne zwierzę do upolowania. Jedyny problem, że zwierzę próbowało uciekać. Ale Nagatoro była jak kuna, a te jak wiadomo nie odpuszczają swojej ofierze xd
Dla Nagatoro – Naoto był takim… [link]
Re: Czego pragną kobiety
I chyba nie jest tak, że wszystkie chcą tego samego. Niemniej te obecnie najgłośniejsze i najbardziej widoczne (a tak to moja mizoginia, i miejmy to tu już z głowy) to chyba raczej same nie bardzo wiedzą czego.
Ale parę spraw jest pewne:
1. To na pewno się im należy!
2. Chcą tego i powinny to dostać natychmiast albo jeszcze szybciej!
3. Nieważne co to jest! Ma być tego dużo i w najlepszej jakości!
4. To ma mieć opcję zwrotu towaru bez podania przyczyny. Na wypadek jeśli pancia się rozmyśli.
5. Dostawca ponosi wszelką odpowiedzialność za ew. rozczarowania i kaprysy które wywoła u odbiorcy.
Owszem, to trochę rozpieszczona najmłodsza siostra wg. mnie przynajmniej. Taka która wszystko dostaje. Na szczęście wyrasta nam z tego w trakcie tej naszej opowieści. Wyrasta zadając sobie pytanie dlaczego ten chłopiec nie potrafi się bawić.
Kwestie zauroczenia od pierwszego wejrzenia to chyba materiał na odrębny wpis. Nie mieszajmy tematów.
Jak ważne są narracje
Można też jeszcze inaczej. Valmont i to jego silniejsze ode mnie. Fraza którą podrzuciła mu podstępna markiza aby zniszczyć jego uczucie do ukochanej. Zadając jej tym samym śmiertelny cios. Cios który zabije również Valmonta a przy okazji rykoszetem zniszczy reputację tej bezwzględnej obłudnicy.
Ładne alibi? To silniejsze ode mnie. Prawda? Skutecznie trzyma przy robieniu nic.
Ja też nic na to nie poradzę. Już jako niezbyt rozgarnięty (no to akurat mi tak już zostało) młodzian poczyniłem pewne przemyślenia. Przede wszystkim np. taki stary szlagier jak „Miłość ci wszystko wybaczy” dosyć jasno wskazuje o to tu caman. [link]
Ona tak pięknie tłumaczy bardzo brzydkie rzeczy które robimy i tyle.
Przyznaję, że teoria ta wynikała też poniekąd z lektur które wtedy raźno łykałem. Teoria jak teoria. Nie miała by znaczenia bez potwierdzenia w praktyce. A na to długo nie trzeba było czekać. Dziewczę o twarzy anioła i przepięknych szarych oczętach. Ale o duszy czarnej jak smoła piekielna i zimnej jak otchłanie kosmosu zebrane do kupy. Zadbała o to aby teoria znalazła bardzo solidne oparcie w praktyce.
Nie żebym narzekał, ot życie! Doświadczenie bezcenne ale cokolwiek bolesne. Nie jednorazowe zresztą. I taka jest akurat moja narracja. ;-)
Takie traumatyczne raczej przypadki ;-) skłoniły mnie do pogłębienia teorii. Stąd polecić mogę teorię miłości np.
[link]
[link]#v=onepage&q&f=false
W każdym bądź razie z prawdziwą przyjemnością znalazłem potwierdzenie tego iż miłość od pierwszego wejrzenia, taka na którą nie mamy wpływu, to kod kulturowy. Do tego niezbyt mądry jak twierdzą pewni autorzy np. taki B. Wojciszke w „Psychologii Miłości”.
Owszem twórca niewątpliwie może sobie pozwolić na takie ujęcie. Papier jest cierpliwy i zniesie wszystko. W przeciwieństwie do Ciebie. Twoje emocje i środki finansowe nie są tak wytrzymałe. Trochę zdrowego rozsądku przydaje się w życiu.
Też znam, ale wg. mnie po zauroczeniu pierwszym kontaktem przyszedł u nich czas na podjęcie decyzji próbujemy być razem i oboje zrobimy co w naszej mocy aby to się udało. Nie czekali na trąby anielskie i mannę z nieba. Zabrali się za tworzenie związku bo taką mieli narrację. Bo jak napisałeś:
A najbardziej zależy od tego jak się nad tym pracuje. A jak ktoś zakłada, że to zrobi się samo. Albo, że zawsze może skoczyć na inną gałąź fajną gałąź, oj no tak w kolejne zakochanie . . . to szanse na sukces są mizerne. Przynajmniej ja obecnie tak to widzę.
Life Isn't About Finding Yourself. Life Is About Creating Yourself.
Zamiast life wstawić love i zdaje się otrzymamy co trzeba.
[link]
Jestem pewien, że warto sobie przemyśleć pewne implikacje jakie wypływają z tych narracji. Biorąc pod uwagę to co napisałem o „alibi” dla „to silniejsze ode mnie” o którym wspominałem. O wpływie narracji na obecną sytuację w której pomiędzy światem męskim i żeńskim ktoś zafundował nam potężne pęknięcie które ma już wpływ na demografię również trzeba by chyba pomyśleć.
Tak Nagatoro zaczyna to chyba trochę dla hecy, sportu i łowieckiego dreszczu. Może nawet po głowie chodzi jej głupi pomysł aby z tym chłopakiem to zrobić. Aby pochwalić się przed koleżankami, że ona już. Ale to zmienia się z czasem. Gdzie się zdecydowała? Nie wiem.
W każdym bądź razie wg. mnie przynajmniej. Podając mu susi z mlecza i ikry od którego „można zaciążyć” zadaje mu pytanie czy chciałbyś kiedyś mieć dzieci senpai. A to raczej chyba dosyć poważne pytanie.
Dobra starczy tych poważnych wpisów. Bo nam się jeszcze cofnie.
No tak dokładnie to działa.
„Bez pracy nie ma kołaczy”, a jednak wiele osób zakłada że związek sam o siebie powinien zadbać, bo 'oni go zaczęli'. Dzieci też same się niektórym wychowują, hmm.
Nic w tym świecie nie jest za darmo, wszystko ma swoją cenę, a tą ceną rzadko jest kasa a często jest zaangażowanie w działanie. I w pracę. Nad sobą, nad związkiem.
I to według mnie robią główni bohaterowie tej mangi, czy anime.
Nie spoczywają na laurach (póki co).
Mogła się Nagatoro zakochać od pierwszego wejrzenia i nic z tym nie robić, tylko wzdychać w ukryciu przed koleżankami.
Ale nie, zaczęła działać, nawet za cenę wstydu i za cenę możliwej utraty pozycji.
Naoto jak już dał się w to wkręcić też wiele razy wykazał się inicjatywą i nie „zasypiał gruszek w popiele”.
To nie jest relacja jednostronna ani działanie jednostronne.
Tu obydwoje się na swój sposób starają i wychodzą z inicjatywą.
I często też pozwalają na inicjatywę drugiej stronie.
Co prawda na początku Naoto jest taki TROCHĘ NA NIE ale na szczęście się to w nim zmienia.
Co do reszty odpowiedzi, to już tematy raczej na PW.
W każdym razie, czy to było zakochanie, czy też tylko polowanie – Nagatoro zaczęła to wszystko. Choć może zrobił to Naoto – w momencie, w którym mimo strachu albo dyskomfortu wszedł wtedy, tamtego niesławnego pierwszego dnia do biblioteki.
I na szczęście nie wyszły z tego Niebezpieczne Związki.
Bo nawet jeśli Nagatoro jest dziewczyną mocno instynktowną, czy impulsywną, to Naoto miewa dużą dozę panowania nad zapędami :)
Inaczej szybko iskra by spłonęła niczym snopek siana, a tak, pomału, po kawałku rozpalają w piecu i związek się ogrzewa, a nie spala.
Na szczęście nikt tu nie stosuje bezrozumnie zasady „bo taka jest moja natura”.
Ani jedno, ani drugie. Tzn zaczynają być bardziej elastyczni, chcąc coś wspólnego osiągnąć.
A przynajmniej taki jest mój odbiór ich relacji.
Dlatego mimo wszystko lubię tę parę.
Stanowcze nie tresowanym fokom
Zachowanie Nagatoro zaraz po pierwszym kontakcie świadczy o zakochaniu się od pierwszego wejrzenia. Ok. Tj. dziewczyna działająca jak kobieta‑dziki kot któremu ktoś nadepnął na ego‑ogon to normalny w takich przypadkach objaw. Może dla Japończyków i tak jest. Bo może tak sobie wyobrażają ten moment w którym tłusty bachor ze skrzydłami (oj na bank nie są lotne) razi cię tą swoją strzałą w tyłek. Być może to zwykłe nieporozumienie kulturowe i tyle.
Tak ich oswajanie się ze sobą robi wrażenie. Bardzo podoba mi się to Japońskie dreptanie w budowaniu relacji i więzi. No u nas . . . to ma to robić się samo. Po wpływem strzały w tyłku. Jak my to mamy dobrze. Normalnie jak na roli wg. mieszczuchów, leżę a mi tu samo rośnie. Tak masz rację to tak nie działa.
Jest jeszcze inny ciekawy aspekt. Wart zauważenia. Obecne oczekiwania wobec panów są irracjonalne. Ni mniej ni więcej masz zdobyć i uszczęśliwić kobietę. Jak tego nie zrobisz nie jesteś facetem. Skutek? Panowie mają biegać wokół dostępnych pań jak tresowane foki. Przepychając się i robiąc sztuczki, ku uciesze gawiedzi. No jest jeszcze konkurs na największą i najtłustszą rybę którą foczka może przytargać. Ryba czy inny pierścionek z diamentem o absurdalnej liczbie karatów. No różnica jest tylko taka, że foczki mają dużo lepiej. To one dostają rybę. A i publika nie będzie akceptowała okrutnych i sadystycznych zachowań tresera. Co w przypadku panów . . . coż raczej należy spodziewać się ryku ucieszonej tym tłuszczy.
Naoto nawet nie stara się brać udziału w tych zawodach. Jak to wygląda u jego kolegów jest świetnie pokazane. I reakcja Nagatoro na to też. Chłopak ma swój świat, swoją pasję i pracę. W pierwszym odruchu odrzuca Nagatoro. I to ją doprowadza wg mnie do szału. Jak on tak mógł! Dlaczego nie odstawia „foczki” jak inni. Co z nim nie tak?
Naoto w końcu ostrożnie wpuszcza Nagatoro do swojego świata. A ta ze zdziwieniem znajduje przyjemność w przebywaniu w tak uspokajającym środowisku. W obecności kogoś kto pracuje nad swoją pasją i się nie poddaje.
Owszem, postulat ogarnięcia swojego „pokoju” i siebie. Brak zgody na udział w tresowaniu fok. A potem zdobycie tęgiego kija aby oganiać się od szkodników chcących cię wykorzystać i zrujnować to co stworzyłeś. I wpuszczenie do swojego świata tylko odpowiedniej osoby. To brzmi bardzo red pilowo.
I mnie to też bardzo zaskoczyło. Ale to naprawdę ma sens. I jedynym problemem jest wybranie osoby tak szczerej i dobrej jak ta we wrzątku ugotowana pannica.
Podziękowania
Zatem… dziękuję :)
Prawie czysta patola ;-)
Re: Prawie czysta patola ;-)
Przerąbane jest żyć w Japonii.
Zarobki rysowników
Re: Zarobki rysowników
Re: Zarobki rysowników
Re: Zarobki rysowników
Do tematu głodowych płac wypada dodać, że mangacy wszystko, co związane z robotą, muszą opłacać z własnej kiesy. Materiały, wynajem studia, podróże w celu zbierania informacji i zdjęć, asystenci – to wszystko kosztuje, a wydawcy nie rekompensują tego w żaden sposób. Do tego tradycja dyktuje, że ludzie eleganccy nie rozmawiają o pieniądzach, przez co wiele autorów po prostu nie wie, ile dostanie za rozdział, dopóki im nie zapłacą. Efekt? Czasami nie dość, że dostają grosze, to jeszcze całość idzie na opłacenie kosztów produkcji, i jeszcze trzeba do tego dopłacić.
Re: Zarobki rysowników
Re: Zarobki rysowników
Re: Zarobki rysowników
Re: Zarobki rysowników
Re: Zarobki rysowników
Re: Zarobki rysowników
Nagatoro akurat nie jest czymś co bym uważał za fabularnie lepsze niż przeciętny twór stąd fabularnie nie będę go oceniał wysoko ale są naprawdę dobre historie. Jak np. wspomniany Kształt Twojego głosu. Sam bardzo lubię ten tytuł.
Odporność na pewne trendy zachodnie również jest moim zdaniem dość sporą zaletą nawet jeśli przez to wpadają we własny stereotyp.
Re: Zarobki rysowników
Japończycy mają ciekawe momenty w historii. Ale to kto inny kręci „Ostatniego Samuraja”. Z USA . . zabawne, że to wyciągasz. Sorry! Dla mnie Samuraj Jack, to poniekąd arcydzieło. Zwłaszcza ostatni sezon! Panie Tartakowsky czapeczka z główki! ;-) Ale pewno infantylny jestem.
Kontekst kulturowy?
Mówię i mam :)
Swoją drogą tatemae przypomina mi nasze znaczenie słowa taktowne.
kliknij: ukryte To tak, jak w wielu przypadkach mąż rozmawia z żoną xd
A wracając do mangi, to bardzo ciekawie nakreśliłeś kontekst kulturowy do zachowań Nagatoro i Senpaja. Mój odbiór ich zachowań był identyczny.
Ciekawi mnie jedynie, na ile to co pokazano w mandze jest adekwatne do obecnej rzeczywistości w Japonii.
Re: Mówię i mam :)
Re: Mówię i mam :)
Zawsze łamali tabu poprzez twórczość. I to każdego rodzaju, od malarstwa i muzyki po – obecnie – popkulturę.
Tylko nie zawsze da się oddzielić wyobraźnię wyrażającą pragnienia od rzeczywistych zdarzeń i ludzi.
Re: Mówię i mam :)
niestety przeciwko niej stoi chyba cala obecna mentalność społeczna i warunki życiowe w Japonii. W każdym razie sprawa nadal nie jest prosta, w filmie „Bunt” w epoce samurajów poryw serca pewnej pary kończy się np. epicką masakrą i śmiercią młodych, szczerze polecam wg. mnie arcydzieło.
Zdziwko w sprawie postaci
Re: Zdziwko w sprawie postaci
Dokładnie takie same przemyślenia miałam po pierwszym odcinku :) aczkolwiek mangi jeszcze nie przeczytałam i nie wiem na ile dobrze zaadaptowano postaci z tej mangi.
Nie jeden raz spotkałam się też z tym, że postaciom żeńskim w adaptacji dodaje się więcej energii, temperamentu i przebojowości w stosunku do ich pierwowzoru.
Re: Zdziwko w sprawie postaci
Re: Zdziwko w sprawie postaci
Droczenie się a przemoc?
Re: Droczenie się a przemoc?
Czego konkretnie (fabularnie) byś oczekiwał?
Według mnie główny bohater był osobą antypatyczną i arogancką, jednocześnie pełną zahamowań i pychy. Czyli to samo co główny bohater anime Gamers.
Dla mnie – przed przemianą, oraz przed otwarciem się na innych był on po prostu niestrawny. (a raczej niestrawni, obydwaj).
Czego w tym kontekście byś oczekiwał od ich relacji?
Powrotu do tego co było?
No bo chyba – nie zrobienia z niego chuligana?
Re: Droczenie się a przemoc?
Wg. mnie tak naprawdę oboje są trochę przerażeni życiem. Sempai to obawa przed więziami międzyludzkimi i tym co one oznaczają. Woli bezpiecznie siedzieć w swojej ciemnicy i nie narażać się na niebezpieczeństwo. Świadomy wybór jałowej miałkości emocjonalnej, świata bez ryzyka zranienia. Coraz częstsza dziś postawa. Z drugiej strony dziewczyna jest tak naprawdę przerażona swoim dorastaniem. Pokrywa tym swobodnym i hałaśliwym zachowaniem swoje obawy. Boi się tego co dzieje się z jej wytrenowanym ciałem/ Dlatego też wybiera tego (być może podświadomie) „bezpiecznego” chłopaka na swojego towarzysza.
„Czego konkretnie (fabularnie) byś oczekiwał?” – Podobno autorzy sami się nad tym zastanawiają ;-)).
Jedna osoba powoli ruszyła w drogę i się zmienia, ta druga nie! Samolubnie chce dostać wszystko czego pragnie nie ruszając się z miejsca. Pozostać rozpieszczoną młodszą siostrą. Chyba tu należało by umieścić teraz „zawiasy tej historii”.
Jak zmienić Nagatoro nie tracąc nic z jej uroku? Jak zmienić ją w kobietę? Równie uroczą? Ale inną? Ciekawa kwestia. Zwłaszcza, że sporo zabawy wynikało z zestawienia różnicy charakterów obojga. Autorzy chyba szykują nam jakoś konfrontację pomiędzy obojgiem. Czas aby te haczyki pomiędzy nimi zadziałały i pokazały jak głęboko tkwią i ile są warte. Oraz jak głęboko tkwią w nich obawy.
Tak swoją drogą ciekawe . . . Czy „Who Are you” Svrciny nie jest związane z tą mangą. Tak czy owak fajny byłby z tego teledysk w połączeniu z animacją filmową. Szkoda, że nie potrafię tego zrobić.