x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Na półce w empiku odkryłam 1 tom tej serii. Prędko zajrzałam w internety, czy coś o tym tytule wiadomo, znalazłam jedynie informacje, że jak dotąd tomów jest 5, natomiast w ręku mam pierwsze polskie wydanie, jeszcze ciepłe – z lipca. Treść podejrzanie znajoma, ale do środka nie wypadało zajrzeć – całość zafoliowana. Przyjemna okładka z dekoracyjnym wzorem, XVIII‑wieczny Tybet, panna młoda… może być ciekawie.
W domu niecierpliwie zaglądam do wnętrza i co się okazuje? Oczywiście, że poprzeczkę postawiła „Opowieść Panny Młodej” Kaoru Mori i wydaje się (choć kompletnie nie wiem nic o autorze, nawet płeć mi jest nieznana. Zgaduję, że to kobieta ze względu na sposób prowadzenia fabuły), że autor „Beztroskiej krainy” zainspirował się tamtą piękną mangą. Ilustracje są staranne, przyjemne i sporo w nich ciekawych detali. A projekty postaci ich ubiory, otoczenie – no niby się wszystko zgadza, ale jeśli oczekujecie, że to będzie tak jak w „Pannie Młodej” to nie.
Po pierwsze: detal i ornamentyka nie umywają się do rysunków Kaoru Mori, której skill rysunku jest tak wysoki, że widać go zarówno w anatomii postaci, zwierząt czy w niesamowitych tłach. Tutaj należy przyznać, że są ładne, udane, ale nie „WOW!”. Zresztą styl Ichimon Izumi jest nieco inny, ale przede wszystkim Przeszkadzają mi niewielkie elementy deformed. To jest – te okrągłe oczy! Bez przerwy u głównego bohatera… U psa, u młodszej siostry i ogromne okrągłe kulki u głównej bohaterki. Nawet wobec elementów humorystycznych gryzą się dla mnie. Strój postaci ukrywa anatomię ciała, więc oprócz dłoni i twarzy nie widzimy czy autor/ka ma umiejętność budowania właściwych proporcji człowieka.
Po drugie: realia. Trudno mi ocenić na ile pewne elementy są prawdziwe. Widać, że Ichimon Izumi postarał/a się i zrobił/a research. Tom obfituje w ciekawostki dotyczące ziół, ziołolecznictwa, oraz potraw. Pojawia się kilka dań i przysmaków, których nazwy objaśniane są nam w przypisach. Także na końcu tomu jest krótka część opisująca tybetańską herbatę, kwestię imion czy fragment mantry buddy medycyny. to są plusy.
Natomiast nie jestem pewna czy medyk z rodziną mieszkałby w tak przestronnym bogatym domu, czy Panna młoda chodziłaby bez przerwy w tym prześlicznym haftowanym stroju a'la Amira (gdzie u Amiry to mi jakoś zupełnie pasuje). Kontrast może był celowy, gdyż Ranti nie pochodzi z Tybetu, ale wszyscy miejscowi, cała rodzina Khanga Zhipa wygląda legitymacyjnie. Jedynie Ranti sprawia wrażenie wyciętej z Journala.
Wszyscy zwracają się do siebie z szacunkiem godnym Japończyka, możliwe, że XVIII‑wieczni Tybetańczycy tak właśnie się traktowali wzajem, ale mam w sobie co do tego pewną nieufność.
I choć to szczegół jakich mało to rozbroiła mnie jedna z pierwszych ilustracji na której widzimy wioskę z lotu ptaka. Wszystko jest tak równiutkie i poukładane, jak klocuszki.
Po trzecie: jeszcze raz wrócę do wzajemnych relacji postaci w opowieści. Wszyscy są mili, przyjaźni, grzeczni, pracowici. Nieautentycznie pracowici. Ranti i Khang Zhipa aż rwą się do robienia rzeczy. I choć Amira i Karluk w „Pannie Młodej” mają podobny rys – uprzejmych dla siebie, zaangażowanych, odważnych, pracowitych ideałów to tam to kupowałam. Tutaj jest to słabe. Zwłaszcza, że na każdej stronie powtarza się to jak Khang Zhipa kocha zbierać zioła i leczyć ludzi i jak ważne jest dla niego aby pomagać… Jest to tak sztuczne i przelukrowane nawet jak dla mnie. Poza tym postaci wypowiadają się w sposób nieadekwatny do wieku. Szczególnie przeszkadza mi młodsza siostra Khang Zhipa – Pema. Pojawiają się jej komentarze, które wygłosiłby może 80 letni dziadek, ale taka mała dziewczynka? Wątpię żeby to utykało tłumaczenie. Skoro Khang Zhip ma 13 lat, to jego siostra wygląda na 8. Dzieci tak nie mówią! Nawet mądre. Kuleje mi to bardzo i pozostawia niesmak.
Po czwarte: oprócz ciekawostek mamy także sceny humorystyczne… Jak to mawiał mój historyk w szkole średniej: „opuśćmy na to zasłonę milczenia”.
Jestem ciekawa jak to będzie się dalej rozwijać, ale nie jestem pewna, czy chcę mieć wszystkie tomy, tak jak pragnęłam mieć całą serię „Panny Młodej”. Chyba po prostu przycupnę w empiku by przejrzeć treść. I tyle.
po pierwszym tomie 6/10
Bez zalogowania
2.09.2021 18:10 Re: Jak Panna Młoda?
Wszyscy zwracają się do siebie z szacunkiem godnym Japończyka, możliwe, że XVIII‑wieczni Tybetańczycy tak właśnie się traktowali wzajem, ale mam w sobie co do tego pewną nieufność
Osiemnasty wiek. Nie tylko Tybetańczycy, ale myślę, że większość ludzi była wtedy uczona szacunku. Do rodziny, do autorytetów i starszych, szacunku do pracy. To nie jest tylko domena Japonczykow. Kiedyś wzajemny szacunek to była norma w relacjach. Nie musiało być miłości, zakochań, udanego seksu, ale szacunek miał być. Kiedy nie był prawdziwy, to chociaż był formalny, udawany.
Jak Panna Młoda?
W domu niecierpliwie zaglądam do wnętrza i co się okazuje? Oczywiście, że poprzeczkę postawiła „Opowieść Panny Młodej” Kaoru Mori i wydaje się (choć kompletnie nie wiem nic o autorze, nawet płeć mi jest nieznana. Zgaduję, że to kobieta ze względu na sposób prowadzenia fabuły), że autor „Beztroskiej krainy” zainspirował się tamtą piękną mangą. Ilustracje są staranne, przyjemne i sporo w nich ciekawych detali. A projekty postaci ich ubiory, otoczenie – no niby się wszystko zgadza, ale jeśli oczekujecie, że to będzie tak jak w „Pannie Młodej” to nie.
Po pierwsze: detal i ornamentyka nie umywają się do rysunków Kaoru Mori, której skill rysunku jest tak wysoki, że widać go zarówno w anatomii postaci, zwierząt czy w niesamowitych tłach. Tutaj należy przyznać, że są ładne, udane, ale nie „WOW!”. Zresztą styl Ichimon Izumi jest nieco inny, ale przede wszystkim Przeszkadzają mi niewielkie elementy deformed. To jest – te okrągłe oczy! Bez przerwy u głównego bohatera… U psa, u młodszej siostry i ogromne okrągłe kulki u głównej bohaterki. Nawet wobec elementów humorystycznych gryzą się dla mnie. Strój postaci ukrywa anatomię ciała, więc oprócz dłoni i twarzy nie widzimy czy autor/ka ma umiejętność budowania właściwych proporcji człowieka.
Po drugie: realia. Trudno mi ocenić na ile pewne elementy są prawdziwe. Widać, że Ichimon Izumi postarał/a się i zrobił/a research. Tom obfituje w ciekawostki dotyczące ziół, ziołolecznictwa, oraz potraw. Pojawia się kilka dań i przysmaków, których nazwy objaśniane są nam w przypisach. Także na końcu tomu jest krótka część opisująca tybetańską herbatę, kwestię imion czy fragment mantry buddy medycyny. to są plusy.
Natomiast nie jestem pewna czy medyk z rodziną mieszkałby w tak przestronnym bogatym domu, czy Panna młoda chodziłaby bez przerwy w tym prześlicznym haftowanym stroju a'la Amira (gdzie u Amiry to mi jakoś zupełnie pasuje). Kontrast może był celowy, gdyż Ranti nie pochodzi z Tybetu, ale wszyscy miejscowi, cała rodzina Khanga Zhipa wygląda legitymacyjnie. Jedynie Ranti sprawia wrażenie wyciętej z Journala.
Wszyscy zwracają się do siebie z szacunkiem godnym Japończyka, możliwe, że XVIII‑wieczni Tybetańczycy tak właśnie się traktowali wzajem, ale mam w sobie co do tego pewną nieufność.
I choć to szczegół jakich mało to rozbroiła mnie jedna z pierwszych ilustracji na której widzimy wioskę z lotu ptaka. Wszystko jest tak równiutkie i poukładane, jak klocuszki.
Po trzecie: jeszcze raz wrócę do wzajemnych relacji postaci w opowieści. Wszyscy są mili, przyjaźni, grzeczni, pracowici. Nieautentycznie pracowici. Ranti i Khang Zhipa aż rwą się do robienia rzeczy. I choć Amira i Karluk w „Pannie Młodej” mają podobny rys – uprzejmych dla siebie, zaangażowanych, odważnych, pracowitych ideałów to tam to kupowałam. Tutaj jest to słabe. Zwłaszcza, że na każdej stronie powtarza się to jak Khang Zhipa kocha zbierać zioła i leczyć ludzi i jak ważne jest dla niego aby pomagać… Jest to tak sztuczne i przelukrowane nawet jak dla mnie. Poza tym postaci wypowiadają się w sposób nieadekwatny do wieku. Szczególnie przeszkadza mi młodsza siostra Khang Zhipa – Pema. Pojawiają się jej komentarze, które wygłosiłby może 80 letni dziadek, ale taka mała dziewczynka? Wątpię żeby to utykało tłumaczenie. Skoro Khang Zhip ma 13 lat, to jego siostra wygląda na 8. Dzieci tak nie mówią! Nawet mądre. Kuleje mi to bardzo i pozostawia niesmak.
Po czwarte: oprócz ciekawostek mamy także sceny humorystyczne… Jak to mawiał mój historyk w szkole średniej: „opuśćmy na to zasłonę milczenia”.
Jestem ciekawa jak to będzie się dalej rozwijać, ale nie jestem pewna, czy chcę mieć wszystkie tomy, tak jak pragnęłam mieć całą serię „Panny Młodej”. Chyba po prostu przycupnę w empiku by przejrzeć treść. I tyle.
po pierwszym tomie 6/10
Re: Jak Panna Młoda?
Osiemnasty wiek. Nie tylko Tybetańczycy, ale myślę, że większość ludzi była wtedy uczona szacunku. Do rodziny, do autorytetów i starszych, szacunku do pracy. To nie jest tylko domena Japonczykow. Kiedyś wzajemny szacunek to była norma w relacjach. Nie musiało być miłości, zakochań, udanego seksu, ale szacunek miał być. Kiedy nie był prawdziwy, to chociaż był formalny, udawany.