x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
- Wreszcie Frieren? Trochę nam się zeszło?
- Owszem dosyć trudno przy tym wspomnieniowym trybie narracji poukładać to w sensowną całość.
- To prawda, człowiek może się zapatrzeć na przygody dwóch uroczych dziewczynek które wędrują przez ten piękny, świat robiąc urocze rzeczy. Kupują prezenty, jedzą ciasta. Ba tańczą na balu. I kompletnie stracić z oczu to kim one są.
- Ooo aż tak. W sumie słodkie są. Będziemy się ich za coś czepiać? Za co?
- Ach drobiazg w sumie. Naprawdę nie warto wspominać. Dziewczyny są przecież jedynie śmiertelnie niebezpieczną i bezlitosną bronią. Fern co prawda niby ma za sobą dzieciństwo ze wsparciem Heitera. Ale Flamme chyba była mniej pobłażliwa dla podopiecznej. I swój gniew oraz nienawiść do demonów sprzedała adeptce. Po koniec życia najwyraźniej naszła ją na ten temat refleksja. I Obdarzyła wychowankę pierwszym nie bojowym zaklęciem i proroctwem, że to ona zostanie pierwszym magiem pokoju.
- Chyba generalnie profesja maga bojowego . . . to nie jest zabawa dla zbyt grzecznych dzieci? Taka robota i tyle.
- Owszem. Ale warto zwrócić uwagę na to jak elfka korzysta z magii. Przeciwnicy jej i Fern która została przecież też przez nią tak przeszkolona. Zeznają podobnie – ci którym udało się przetrwać – chociaż są przemyślenia w trakcie starć. To przeciwnik reagujący na atak na zasadzie odruchu bezwarunkowego. Broni się i atakuje gradem błyskawicznych zasłon i ciosów. Nie ma fajerwerków, nie ma kunsztu czy ozdobników. Czysta siła, wsparta przez niewiarygodny refleks. Combo które sprawia, iż nawet najlepsi przeciwnicy zaczynają zdawać sobie sprawę, że przy takim gradzie ciosów i ich szybkości jedynym co ich może ocalić to jakiś błąd. Tyle, że tu nie ma błędów.
- Faktycznie brzmi dosyć koszmarnie.
- Raczej. Tak się zastanawiam nad momentem gdy Denken postanawia stawić czoła Freiren. Na końcu okazuje się, iż on zdaje sobie sprawę z tego z kim ma do czynienia. A mimo to podejmuje wyzwanie.
- Chcesz powiedzieć, że dziadek to jednak nie takie wystygłe popioły? Ostatnia epicka walka?
- Raczej spełnienie marzeń o skrzyżowaniu zaklęć z legendą. On wie z kim decyduje się zmierzyć. Od razu zaznacza, chcę Cię opóźnić. To walka w której czyjaś śmierć nie ma sensu. Walczymy ale nie zabijamy. I nie, jego nie obleciał cykor. On wie, co może rozpętać gdyby atakował naprawdę. Coś co zmiotło by go zupełnie.
- Dziadek kocha magię i taki pojedynek to coś dla czego jest w stanie wiele zaryzykować. ;-) A to teraz rozumiem to ostrzeżenie jakie daje Richterowi. Nie waż się zabijać dziewczynek. Masz je wyłącznie odizolować.
- Tyle plucia było na ten egzamin. A to nie wygląda wcale tak źle.
- Chyba tak. Weźmy sobie to starcie z sobowtórem Freieren. W trakcie narady Fern mówi w pewnym momencie, że może jej udało by się zabić elfkę. A ta wygląda na bardzo uradowaną. Przyznaję początkowo myślałem, że to zwykła duma z uczennicy. Teraz myślę, że Frieren właśnie wtedy zdała sobie sprawę z pewnej swojej słabości. I wkalkulowała ją w to starcie.
- To ona ma słabości?
- Owszem chociaż raczej niewiele. W tym przypadku ona musi przeanalizować siebie. I zdaje się robi to dosyć skutecznie. Może nie rozumie wszystkich ludzkich emocji, w co wątpię. Przecież to jedna z podstawowych technik walki. A walczy czasem i z ludzkim przeciwnikiem. Trudno sobie to wyobrazić, brak takiej analizy. Chyba ktoś tu łże jak najęty.
- Dobra to o co chodzi z tą Fern. W końcu wchodzą walczyć we dwie.
- Tak, zresztą przy tej okazji sama odsłania prawdę o sobie. „Owszem gdybyśmy zaatakowali wszyscy wygraną mielibyśmy w kieszeni. Ale większość z nas by zginęła. Raczej nie dała bym nikomu szansy na użycie golema.”
- Faktycznie milutko, tak na marginesie. To akurat przypadkiem jestem bronią masowej zagłady. Nie mam zwyczaju dawać pardonu. Ocaleją nieliczni.
- Zabawne ale początkowo to przeoczyłem. Wchodzą we dwie z Fern. Walczą i w pewnym momencie sobowtór traci obie ręce. Fern chce ją dobić. Ale sobowtór stosuje nie znaną Fern technikę. Dziewczyna ląduje rozsmarowana na ścianie z zachwytem myśląc: To mag może dojść do takiego poziomu?
- Trochę jakby kiepski moment na zachwyty. Przecież następny cios ją zabije.
- Zapewne, ale ten cios nie pada. Sobowtór stoi zupełnie odsłonięty i tylko patrzy na mocno potłuczoną dziewczynę. Dziewczyna myśli – to zupełnie do niej nie podobne.
- Co w związku z tym?
- Nie wiem. Ale . . . ona chyba zdała sobie sprawę w czasie narady przed tym starciem, że jest co prawdą maszyną do zabijania. Ale nie jest już w stanie zabić przybranej córki. I ona to wkalkulowała sobie w to starcie.
- Ok. Ale już narazić ją na niebezpieczeństwo to mogła?
- Profesja maga bojowego . . . to nie jest zabawa dla zbyt grzecznych dzieci? Taka robota i tyle.
- Brzmi koszmarnie.
- Ale to tylko takie nasze gadanie. Generalnie . . . to są miłe dziewczynki dla których problemem jest ozdoba do włosów. I może nie psujmy tego jakimiś głupimi pomysłami.
- Dokładnie! Skupmy się na czymś doniosłym i ważnym co na to zasługuje. I to by było na tyle.
Fatalny egzamin
- Owszem dosyć trudno przy tym wspomnieniowym trybie narracji poukładać to w sensowną całość.
- To prawda, człowiek może się zapatrzeć na przygody dwóch uroczych dziewczynek które wędrują przez ten piękny, świat robiąc urocze rzeczy. Kupują prezenty, jedzą ciasta. Ba tańczą na balu. I kompletnie stracić z oczu to kim one są.
- Ooo aż tak. W sumie słodkie są. Będziemy się ich za coś czepiać? Za co?
- Ach drobiazg w sumie. Naprawdę nie warto wspominać. Dziewczyny są przecież jedynie śmiertelnie niebezpieczną i bezlitosną bronią. Fern co prawda niby ma za sobą dzieciństwo ze wsparciem Heitera. Ale Flamme chyba była mniej pobłażliwa dla podopiecznej. I swój gniew oraz nienawiść do demonów sprzedała adeptce. Po koniec życia najwyraźniej naszła ją na ten temat refleksja. I Obdarzyła wychowankę pierwszym nie bojowym zaklęciem i proroctwem, że to ona zostanie pierwszym magiem pokoju.
- Chyba generalnie profesja maga bojowego . . . to nie jest zabawa dla zbyt grzecznych dzieci? Taka robota i tyle.
- Owszem. Ale warto zwrócić uwagę na to jak elfka korzysta z magii. Przeciwnicy jej i Fern która została przecież też przez nią tak przeszkolona. Zeznają podobnie – ci którym udało się przetrwać – chociaż są przemyślenia w trakcie starć. To przeciwnik reagujący na atak na zasadzie odruchu bezwarunkowego. Broni się i atakuje gradem błyskawicznych zasłon i ciosów. Nie ma fajerwerków, nie ma kunsztu czy ozdobników. Czysta siła, wsparta przez niewiarygodny refleks. Combo które sprawia, iż nawet najlepsi przeciwnicy zaczynają zdawać sobie sprawę, że przy takim gradzie ciosów i ich szybkości jedynym co ich może ocalić to jakiś błąd. Tyle, że tu nie ma błędów.
- Faktycznie brzmi dosyć koszmarnie.
- Raczej. Tak się zastanawiam nad momentem gdy Denken postanawia stawić czoła Freiren. Na końcu okazuje się, iż on zdaje sobie sprawę z tego z kim ma do czynienia. A mimo to podejmuje wyzwanie.
- Chcesz powiedzieć, że dziadek to jednak nie takie wystygłe popioły? Ostatnia epicka walka?
- Raczej spełnienie marzeń o skrzyżowaniu zaklęć z legendą. On wie z kim decyduje się zmierzyć. Od razu zaznacza, chcę Cię opóźnić. To walka w której czyjaś śmierć nie ma sensu. Walczymy ale nie zabijamy. I nie, jego nie obleciał cykor. On wie, co może rozpętać gdyby atakował naprawdę. Coś co zmiotło by go zupełnie.
- Dziadek kocha magię i taki pojedynek to coś dla czego jest w stanie wiele zaryzykować. ;-) A to teraz rozumiem to ostrzeżenie jakie daje Richterowi. Nie waż się zabijać dziewczynek. Masz je wyłącznie odizolować.
- Tyle plucia było na ten egzamin. A to nie wygląda wcale tak źle.
- Chyba tak. Weźmy sobie to starcie z sobowtórem Freieren. W trakcie narady Fern mówi w pewnym momencie, że może jej udało by się zabić elfkę. A ta wygląda na bardzo uradowaną. Przyznaję początkowo myślałem, że to zwykła duma z uczennicy. Teraz myślę, że Frieren właśnie wtedy zdała sobie sprawę z pewnej swojej słabości. I wkalkulowała ją w to starcie.
- To ona ma słabości?
- Owszem chociaż raczej niewiele. W tym przypadku ona musi przeanalizować siebie. I zdaje się robi to dosyć skutecznie. Może nie rozumie wszystkich ludzkich emocji, w co wątpię. Przecież to jedna z podstawowych technik walki. A walczy czasem i z ludzkim przeciwnikiem. Trudno sobie to wyobrazić, brak takiej analizy. Chyba ktoś tu łże jak najęty.
- Dobra to o co chodzi z tą Fern. W końcu wchodzą walczyć we dwie.
- Tak, zresztą przy tej okazji sama odsłania prawdę o sobie. „Owszem gdybyśmy zaatakowali wszyscy wygraną mielibyśmy w kieszeni. Ale większość z nas by zginęła. Raczej nie dała bym nikomu szansy na użycie golema.”
- Faktycznie milutko, tak na marginesie. To akurat przypadkiem jestem bronią masowej zagłady. Nie mam zwyczaju dawać pardonu. Ocaleją nieliczni.
- Zabawne ale początkowo to przeoczyłem. Wchodzą we dwie z Fern. Walczą i w pewnym momencie sobowtór traci obie ręce. Fern chce ją dobić. Ale sobowtór stosuje nie znaną Fern technikę. Dziewczyna ląduje rozsmarowana na ścianie z zachwytem myśląc: To mag może dojść do takiego poziomu?
- Trochę jakby kiepski moment na zachwyty. Przecież następny cios ją zabije.
- Zapewne, ale ten cios nie pada. Sobowtór stoi zupełnie odsłonięty i tylko patrzy na mocno potłuczoną dziewczynę. Dziewczyna myśli – to zupełnie do niej nie podobne.
- Co w związku z tym?
- Nie wiem. Ale . . . ona chyba zdała sobie sprawę w czasie narady przed tym starciem, że jest co prawdą maszyną do zabijania. Ale nie jest już w stanie zabić przybranej córki. I ona to wkalkulowała sobie w to starcie.
- Ok. Ale już narazić ją na niebezpieczeństwo to mogła?
- Profesja maga bojowego . . . to nie jest zabawa dla zbyt grzecznych dzieci? Taka robota i tyle.
- Brzmi koszmarnie.
- Ale to tylko takie nasze gadanie. Generalnie . . . to są miłe dziewczynki dla których problemem jest ozdoba do włosów. I może nie psujmy tego jakimiś głupimi pomysłami.
- Dokładnie! Skupmy się na czymś doniosłym i ważnym co na to zasługuje. I to by było na tyle.