x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Sex=love^2
Kiedy w yaoi dojdzie do gwałtu 1, 2 czy 20 razy to jest okej, ale kiedy w normalnym shoujo do czegoś takiego dojdzie, to wszystkim…odwala.
Czy ktoś mi wytłumaczy jak to wszystko działa?
Re: Sex=love^2
Wniosek jest taki, że większość fanek shoujo które razi coś takiego nie sięga po yaoi (przynajmniej nie tego typu, bo wierz mi, że da się też inaczej)... Z kolei yaoistki lubujące się w motywach tego typu zaczytują się w mangach Mayu Shinjou i to akurat jest sprawdzona informacja, wiele razy spotykałam w sieci takie polecajki.
Re: Sex=love^2
Re: Sex=love^2
Re: Sex=love^2
A żeby było seme i uke, czyli podstawa yaoi, to jeden osobnik musi być agresywny (w sensie osobowości), a drugi bierny. Idąc dalej tym tropem ten pierwszy zmusza drugiego do stosunku mniej czy bardziej dobitnymi środkami persfazji. Feministki powiedziałyby Ci, że to już potężny gwałt.
Re: Sex=love^2
Re: Sex=love^2
Re: Sex=love^2
Re: Sex=love^2
Re: Sex=love^2
Re: Sex=love^2
Cud nie recenzja!
10/10
Trylogia
Przetrwałem. Ale przypuszczam że mój mózg popełnił harakiri już gdzieś w trakcie lektury Love Celeb.
Pardon ale się nie zgadzam. Znalazłoby się kilka przykładów postaci ze szczątkową osobowością – o ile uprawiają seks/próbują zgwałcić główną boha… wstawtuimięgwałconej* :)
A właśnie że nie, wygraliście plastikowy materac na korbkę.
W dodatku kiedy zdejmuje okulary staje się nagle oszałamiającą pięknością niczym przy transformacji „magical girl”. Czysty idiotyzm.
Mnie się chyba udało. Ten dobry nawraca się na gwałcenie jedynie swojej wybranki, natomiast ten zły nadal gwałci wszystko co wpadnie mu w oko. A określenie bahor‑wibrator pasuje zarówno do antagonistów jak i protagonistów we wszystkich trzech mangach. To by było na tyle jeśli chodzi o recenzję. Przejdźmy do mang. Od czego by tu zacząć?
Kreska. Witamy w krainie skręconych karków, dłoni jak szufla do odśnieżania, trójkątnych twarzy i dziewięcioletnich dziewcząt którym silikon wszczepiono w trakcie rozwoju płodowego (sądząc po aparycji oraz rozmiarze biustu). I ja mam uwierzyć że bohaterki mają po 16‑21 lat? Podbródki to osobna sprawa. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę że to idealne parabole! Nic innego, tylko przekształcenie f(x)=x^2 jeżeli za układ odniesienia wziąć krechy które tworzą brwi i nos bohaterów. Mayu Shinjou musi być niezła z matmy, może stąd pomysł na tytuł Sex=Love^2?
Co można napisać o postaciach, fabule… eto… bahor‑wibrator i lala z sex shopu to chyba jednak dobrana para…? Taki morał niosą za sobą wszystkie trzy mangi. Love Celeb to działo najcięższego kalibru (7tomów), tak jakby 7 ton spadło ci nagle na głowę. Ale jeżeli przebrniesz przez tę mangę, pozostałe to już pikuś. Pan pikuś. I przypuszczam że po tej trylogii żaden kicz nie będzie już czytelnikowi straszny.
Pozostają trzy pytania. Pierwsze: po co babrałem się w tym szambie? Po części ponieważ:
Mimo że filologiem nie jestem. Ale żeby docenić prawdziwe piękno trzeba czasem sięgnąć dna. Dla mnie taki mindfuck to swoiste katharsis. Częściowo także z powodu recenzji.
Pytanie drugie. Komu polecić mangi Mayu Shinjou? Masochistom? Wielbicielom twórczości Markiza de Sade (nieee, on pisał pięknym, kunsztownym językiem, mimo wszystko jest w tym coś ze sztuki)? W pewnym momencie nie mogąc wytrzymać mentalnego ataku ze strony idiotyzmu wylewającego się potokami z monitora włączyłem sobie dla kontrastu muzykę klasyczną. Ukołysany melancholijnymi dźwiękami wiolonczeli w oparach absurdu i groteski, mój mózg powoli przekształcał się w galaretę. Pozycja zdecydowanie dla osób które „od dziecka marzyły o tym, aby ich mózg się rozpuścił”.
Pytanie trzecie: kto ma być potencjalnym odbiorcą takich mang? Bo w Japonii dzieła tej pani są podobno popularne. Przerażające…
HORIBBLE
1/10
poprosze numer do dobrego psyhiatry ....
I WANT SEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEX!
Katastrofa
Manga: Koszmar nad koszmarami. Główne postacie: Kumiko- krótkomówiąc: „Kukła do ruchania”, bo niestety nie da się tego inaczej nazwać. A nasz świetny Ryou- kun i „Ten drugi”, któzi wciąż tylko krzyczą na naszą biedną kukłę. Nieważne, że różnią się wyłącznie kolorem włosów, a ich podbródkami można by było chleb pokroić, naprawdę nieważne…
Ale to niestety wszystko co ten „gniot” prezentuje. Nie mieć proszę głupiej nadzieji, że jest to coś ambitnego, fajnego a nawet średniego czy głupiego…., bo to jest katastrofa!
Koniec końcem: Ocena oczywista: 1/10.
P.S. Szkoda,że któryś z tych tam gwałcicieli nie wybił jej oka podbródkiem. Przynajmniej na coś by się sprzydali.
Świetna recenzja!
Zgadzam się z recenzentką. Wszyscy mężczyźni w tej mandzie mają obrażenia mózgu i myślą tylko o kopulcji. Trudno ich zresztą od siebie odróżnić, po fryzurze co najwyżej. Główna bohaterka Jakiejtam ma większe obrażenia (udar niedokrwienny chyba) – nie myśli nawet o tym, po prostu daje się gwałcić. Co do rysunku to komiksy fanowskie stoją na dużo większym poziomie.
Niemniej miałem sporo rubasznej uciechy, to tak złe, że aż zabawne.
Nie zgadzam się natomiast z interpretacją tytułu. Sex znaczy więcej niż Love, ale o ile Love > 1 (lub < 0). Przy interpretacji od 0 – brak Love, do 1 – Love totalny, Love znaczy więcej niż Sex, i to myślę jest prawdziwe przesłanie tego tytułu, tylko takie nie wprost, żeby nie powiedzieć przeciw.
Enjoy: 1/10.
...
Re: ...
Re: ...
jedna z niewielu recenzji które przeczytałam, i która tam bardzo zachęciła mnie aby sięgnąć po ten shit <3
za daleko nie zabrnęłam… ale i tak było wesoło xD
chyba każdy lubi czasami przeczytać coś nad czym umysł pracować nie musi ^^ ale owa manga jest dziełem wybitnym w swej klasie.
gniot nad gnioty <3 i za to należy się uznanie <^-^>
face palm
Re: face palm
Widać, że mało wiesz na ten temat.
A co do recenzowanej mangi to faktycznie słaba choć z drugiej strony pokazuje niesamowity subiektywizm tej recenzji. Więc zarówno mangę jak i recenzję oceniam 1/10.
Re: face palm
Ps. Muszę się w końcu zabrać za tą szmirę i oczekuję że będzie równie beznadziejna jak twierdzi Alira. Po takich koszmarkach docenia się nawet średnie mangi.
re:
Ohohoho!
Re: Ohohoho!
...
Cóż, tego typu recenzja to najlepsza reklama mang Shinjo. Stałam się, jak ty, droga recenzentko, masochistką. Brr, naprawdę straszne. Odniosłam wrażenie, że wielkie dłonie głównego, eee, bishounena (?) są wielkości typowego informacyjnego znaku drogowego. Nie wiem, jak on posiadł umiejętność wkładania ich w, ee, różne „strategiczne” miejsca.
Teraz o protagonistce. Widziałam wiele idiotycznych bohaterek. Widziałam różne postaci, które w różnym stopniu mnie irytowały. Myślałam, że nikt nie zadziwi mnie bardziej niż historyczna już postać, Inoue z jej ciągłym zacięciem w mówieniu 'Kurosaki‑kun'. Jednak pani Mayu postanowiła wepchać się z brudnymi butami w kanon najbardziej debilnych dziewcząt w anime. Gratulacje! Udało się pani. To małe coś (bo „zwykłą nastolatką” nazwać tego nie mogę – prędzej określiłabym tym mianem Dziewczynętakąjakty™ z sagi Stephanie Meyer) jest tak bezmózgim i zupełnie nie do opisania stworzonkiem, że miałam ochotę zacząć walić laptopem/głową w ścianę.
Recenzentka Alira wykonała kawał dobrej roboty i nie dziwię jej się wcale, a wcale, że napisała tego typu recenzję. W tym szarym świecie, jeszcze brzydszym przez takich geniuszy mangi, jak „Shinjou‑sensei” potrzeba trochę humoru. Jestem także pewna, że pisząc to wszystko o wdzięcznej pozycji 'Sex=Love2' Alirę trafiał szlag i bolały palce. Gratuluję wytrwałości i ostatniego stadium masochizmu, do którego ja, na szczęście, nie muszę się posuwać.
PS: proszę pozdrowić Fabułę‑chan i pokazać jej parę godnych przeczytania pozycji.
Buhahahahahahaha!! i żal....
...
Re: ...
Umiliła mi wieczór...
Za dużo
Obiektywność? Dajcie spokój.
W każdym razie- rozumiem te recenzje Aliru, sama bym chętnie wylała cały mój żal do mangaki. Przy tych „dziełach” nie da się być obiektywnym, nawet szablon tekstu zamieniłby się w kocioł jadu z dodatkiem sarkazmu i ironii.
Plus- świetnie bawiłam się przy czytaniu recenzji. Minus- przypomniałam sobie niektóre momenty z innych mang Mayu, o których wolałabym nie pamiętać…
Re: Obiektywność? Dajcie spokój.
A owszem, paszkwile idealnie nadają się do recenzji tytułów bezwartościowych. (I w zasadzie na tym ich zastosowanie się kończy). Przyznać trzeba, że osoba recenzentki ten element ma naprawdę dobrze opracowany, nawet jeśli „przewalcowanie” miernego tytułu do poziomu ziemi jest łatwiejsze niż konstruktywny tekst odnośnie lepszych dzieł.
Jednak wbrew słowom krew_na_scianie i innym podobnym:
warto zastanowić się nad krytyką. Sam przyznam, że o ile samą recenzję czyta się dobrze, o tyle liczne wstawki, nachalnie przypominające czytelnikowi, jaką to recenzentka jest męczenniczką i jak to się poświęca dla niczego nieświadomych potencjalnych czytelników recenzji – jak widać – dla wielu osób może być irytujące. Tym bardziej, że niepotrzebne. Bynajmniej nie chcę narzucać recenzentce stylu – być może to tak „miało być”, itp., ale osoby, które „miały czelność” napisać o swoich odczuciach, nie są „złośliwcami” ani „marudami” (przynajmniej nie wszyscy). Dyskredytowanie ich w taki sposób jest wyrazem jakby braku szacunku oraz narzucania własnego zdania.
Nie wiem, czy było to celem recenzentki (właściwie w to wątpię, choć powinna sobie zdawać sprawę ze skutków swojej recenzji), ale – co ciekawe – odnoszę wrażenie, że ten tekst (podobnie jak dwa poprzednie) raczej zachęca niż odstrasza do mangi. (Więc i recenzentka pracuje na popularność mangaczki. ;) ). Na pewno tekst mdły i nijaki skuteczniej by odstraszał, lecz… dobrze, że ten takim nie jest (poza elementami „uprawiania męczeństwa”).
Re: Obiektywność? Dajcie spokój.
Bo właśnie na tym polega dobrze napisana recenzja kopiąca. Ma ona przekonać czytelnika, że obiekt recenzji jest tak beznadziejny iż gorzej już się nie da. Chodzi o to, aby odbiorca recenzji pomyślał, że coś jest taką kaszanką, że aż warto by na to rzucić okiem.
Doświadczenie niemal 15 lat pisania recenzji pozwala mi wysnuć jeden wniosek: ludzie najchętniej sięgają po tytuły wychwalane pod niebiosa lub miażdżone walcem. Recenzje Aliry idealnie to potwierdzają.
Re: Obiektywność? Dajcie spokój.
Nie sposób się z tym nie zgodzić, czy raczej: trudno tego nie zauważyć. Przy czym konstruktywne wychwalanie, w przeciwieństwie do miażdżenie (które wcale konstruktywne być nie musi, jeśli tytuł tego wcale nie wymaga – czyli tytuł mierny), jest dużo trudniejsze, ponieważ mnożenie przydawek nie zastąpi rzetelnego wyłuskania i opisania zalet.
Akurat Alira pisała dotychczas tylko paszkwile, ale mam nadzieję, że kiedyś zdecyduje się na coś innego (tzn. lepszego) – naprawdę jestem ciekaw takiego tekstu. (Bo paszkwil jest paszkwilem a nie stylem pisania recenzji).
Re: Obiektywność? Dajcie spokój.
Secundo, zachęcam choćby do lektury recenzji „Cutey Honey”, by przekonać się, że Alira nie recenzuje wyłącznie łatwych w kopaniu gniotów. Poza tym zapraszam na Czytelnię, gdzie znajdziesz kilka tekstów jej autorstwa.
Re: Obiektywność? Dajcie spokój.
Haha, wyszło szydło z worka, ktoś tu chce cenzurę wypowiedzi wprowadzic :) Pani(e) Grisznak, słowa: „brzydki”, „beznadziejny”, „słaby” itp. także mają wydźwięk JEDNOZNACZNIE pejoratywny, zabroni ich Pan(i) używac?
Re: Obiektywność? Dajcie spokój.
- raz, w poście powyżej wyraźnie używam formy męskiej
- dwa, rodzaj mojej ksywki jest wyraźnie męski
- trzy, gdyby osoba powyżej czytała „Władcę Pierścieni” J.R.R. Tolkiena, wiedziałaby, skąd pochodzi i do jakiej płci odnosi się miano „Grisznak”.
Poza tym, cenzura na Tanuki jak najbardziej istnieje i nie kryjemy tego.
Wreszcie, okeślenia „brzydki”, „słaby”, owszem, mają wydźwięk pejoratywny, ale są w zasadzie dopuszczalna formą krytyki. „Paszkwil” jest w moim odczuciu krokiem ciut dalej, zwłaszcza, że osoba, która tego słowa użyła, sprawiała wrażenie, iż nie do końca rozumie jego znaczenie.
Trochę za dużo tych dowodów...
Co do „paszkwilu” to nie mam zamiaru przerzucać się definicjami i jej interpretacjami, ani tym bardziej cofać własnych słów. Ach, ale za to lubię sprawiać wrażenie… ;)
Re: Obiektywność? Dajcie spokój.
Dziękuję za uświadomienie jak wspaniałą i oczytaną postacią jest pan, a jaką ignorantką jestem ja… Czytałam „Władcę Pierścieni” i nie zauważyłam PAŃSKIEGO nicku!! Niemożliwe! Ale cieszę się, że są jeszcze ludzie wybijający się spośród ignoranckiego motłochu.
A powracając do sedna, to raczej pan wykazuje się niewiedzą w kwestii znaczenia słowa „paszkwil”. Na jakiej podstawie twierdzi pan: „osoba, która tego słowa użyła, sprawiała wrażenie, iż nie do końca rozumie jego znaczenie.”? Prawda jest taka, że pan nie potrafi zrozumiec że „paszkwil” to normalne słowo krytyki, nie przekraczające żadnych granic dobrego smaku i jak najbardziej pasujące do tej recenzji. Argumenty coś słabe na potwierdzenie tezy. Ale co ja tam wiem…
Pozdro 5000
Re: Obiektywność? Dajcie spokój.
Paszkwil (wł. pasquillo) – utwór literacki, często anonimowy, skierowany przeciw konkretnej osobie, ośmieszający ją w sposób oszczerczy i obelżywy. (wg.wikipedii)
Tak więc, według definicji Alira nie napisała żadnego paszkwilu, i to się tyczy wszystkich recenzji mang Mayu, napisała po prostu prawdę. A że w takiej formie? Jej prawo.
Nikt nie zabrania krytykować, zwłaszcza że o ile manga jest jednoznacznie zła, o tyle recenzja „tylko” kontrowersyjna w formie, co widać po kilkunastu komentarzach poniżej i powyżej.
Mangi czytać nie zamierzam, ale teksty na Tanuku powinny być ciekawe same w sobie. Tak trzymać!
Sama manga? Sądząc z recenzji (mangi nie czytałam, o nie) jest naprawdę tragiczna. I nie chodzi mi tu o zapewnienia Aliry, że rzeczywiście taka jest. Sama fabuła (i tytuł) już odstrasza. Nie wiem, czy wzięłabym coś takiego do ręki, ale kto wie – może żeby śmiać się do rozpuku z głupoty autorki mangi i jej bohaterów (jak Alira zasugerowała na końcu).
Podsumowując – manga głupia, recenzja świetna.
Pozdrawiam :)
recenzja
Wiem, ze recenzentka ma taki styl,ze manga jest tragiczna, ale tu zdecydowanie przegiela.
Mam wrazenie ze czytam nie recenzje, ale The Best Of Pamietnik Frustrata.
Recenzentka pokazuje, jak bardzo nie chce pisac tej rezencji, jaka ta manga nie jest fajna…
Tyle ze caly dowcip polega na tym, ze nikt jej za to nie placi i sama, dobrowolnie wziela sobie recenzje tego tytulu.
Mimo tragicznosci tej mangi wyglada to tak, jakby autorka objezdzajac ta mange, krzywiac sie i stekajac chciala wszystkim pokazac, jaka to ona jest fajna, bo potrafi opluc (i tak nie majace czym sie bronic :P) „dzielo”.
Ja rozumiem, taka konwencja(choc i tak nigdy za nia nie przepadalam, jednak poprzednie recenzje byly ok), ale wszystko z umiarem, ktorego tutaj zabraklo.
yyy
juz wiem po co kupuje magazyny – zeby wiedziec, ze tam sie taki kwas nie trafi. i niewazne, jak beznadziejna jest manga – wazne, ze recenzja musi byc na podobnym poziomie.
Re: yyy
Pzostałe recenzje Twojego autorstwa przeczytałam ze śmiechem, tą – z zażenowaniem. Piszesz, że jesteś starsza niż licealistka (wynika to z dyskusji z Q), ale styl recenzji (czy też pseudorecenzji) oscyluje gdzieś około gimnazjum, w skrajnych przypadkach szkoły średniej.
Przegięłaś, a szkoda, poprzednie recenzje były naprawdę zabawne, ciekawe, i -co najważniejsze- ściśle dotyczyły opisywanej mangi!
Fascynujące
I przede wszystkim – zdecydowanie byłoby to nudne, gdyby autorka ograniczyła się tylko i wyłącznie do czegoś takiego: Sex=Love2 to straszna manga z tragiczną fabułą i beznadziejnymi bohaterami. Podziwiam, że chciało się jej dać troszkę więcej od siebie.
Jakby nie było – poezja ironii. Tak trzymaj i się nie przejmuj złośliwcami! :)
Pozdrawiam :)
ech
Manga i jej recenzja są po prostu siebie warte.
Re: ech
Zgadzam się z Mikołajem z Wąwozu – ja przeczytałam jedną mangę autorstwa tej pani i w życiu nie sięgnę po inną (chociaż jestem bardzo wytrzymała). Nawet jeśli można dać ponieść się swoim emocjom, to recenzje nie powinny być aż tak stronnicze. Nie mniej jednak, jeżeli mam patrzeć na recenzję jako na opinię, a nie na tekst który ma pomóc we wskazaniu dobrych i złych cech, to zgadzam się z Tobą w 100 %.
Ufff…. 'w'
tak, tez nie znosze jej mang. wiele osob nie znosi. autorka recenzji podkresla na kazdym kroku jak to jej zle i niedobrze ze „musi je recenzowac”.
nie musisz. nic nie musisz. możesz zamiast tego zjesc pizze, isc do kosciola, obejrzec nowe na wspolnej, uczyc sie rumby na podstawie filmikow z youtube, a nawet mozesz zamiast tego zrecenzowac inny tytul! bo po co sie meczyc recenzujac mangi SM skoro tak cie to boli?
Jak autorka by tego nie zrobiła, to albo przyjdzie jakiś FAN i napisze recenzje z którą nikt się nie zgodzi (i będą szły bluzgi w komentarzach), albo będzie czarna dziura w tabelkach, której nikt nie zapełni.
Recenzja mangi była, czego się czepiacie?
Alira w recenzji napisała tyle, ile mogła na temat fabuły, postaci (czy w tym wypadku plastikowych zabawek) i kreski.
„Wstawtuimięgwałconej* (...) od dziecka marzy by zostać nauczycielką. Pochodzi jednak z bogatej rodziny i jej ojciec nie chce się zgodzić na takie fanaberie córki. Niechętnie pozwala jej na dawanie korepetycji. Z jakiegoś powodu dziewczyna ma problem ze znalezieniem sobie uczniów. (...) Podczas jednej z wizyt domowych, przyłapuje swojego nowego ucznia Ryu na… nazwijmy to „nagich ćwiczeniach fizycznych w parze”. Wstawtuimięgwałconej* (...) dochodzi do wniosku, że ten chce się pouczyć. Zszokowany taką reakcją na jego zaloty (...) informuje swoją nauczycielkę, że ją zdobędzie…"
„Właśnie, bohaterowie. Są to te same manekiny co zawsze, tylko z innymi fryzurami.(...)Nigdy nie udało mi się ustalić czym do diabła, według Mayu Shinjo, bohater negatywny powinien się różnić od pozytywnego. Chyba tylko brakiem orgazmu.”
„Historia związku nauczycielki i ucznia sama w sobie ma duży potencjał. Można w niej przedstawić głęboki obraz psychologiczny bohaterów, ich rozterki moralne, przyczyny dla których się zeszli, lecz niestety mangaczka na to nie wpadła. Zamiast tego dostajemy cztery strony testowania mieszkania na zasadzie „czy w każdym pokoju da się wygodnie uprawiać seks”.(...)"
„Z roku na rok kreska Mayu Shinjo robi się coraz brzydsza. Standardowe niesamowicie duże dłonie u facetów, podbródki, którymi można zadźgać, kobiety z wklęsłymi policzkami i nienaturalnie szerokie profile. Po co bohaterom takie duże głowy, nie mam pojęcia. (...) Oraz moje ulubione – kończyny, które są rysowane pod takimi kątami, że trzeba by się bardzo postarać, by złamać tyle kości w jednej ręce. (...) Tła praktycznie nie ma. Trzeba wierzyć na słowo, że akcja dzieje się w budynkach.”
Może i Alira wstawiła w recenzję swoje osobiste uczucia, ale ludzie – nikt nie jest do końca obiektywny, a recenzentka ma taki styl, że swoje odczucia opisuje w sposób taki, a nie inny. Życie~.
Hahaha, piękna recenzja
osobiście uwielbiam styl Aliry, fascynuje mnie wręcz fakt, że dzięki niej czytuję z zainteresowaniem recenzje 'dzieł' co do których zainteresowania nie przejawiam żadnego… ponieważ w ogóle nie nadają się do czytania, oglądania, polecania komukolwiek czy choćby podpierania nóg krzywych stolików do kawy skoro istnieją tańsze podstawki
( raz spróbowałam przebrnąć przez jeden z recenzowanych tytułów na zasadzie masochistycznej ciekawości 'czy to rzeczywiście jest aż takie złe?'. Było. Recenzentka jest tu więc jak najbardziej rzetelna w przedstawianiu poziomu jaki reprezentują owe mangi. )
a do wszelkiej maści domorosłych recenzentów/polonistów, jak już ktoś napisał… uwielbiacie sztywne ramki? Zawsze możecie napisał własną podręcznikową recenzję. Na pewno będzie miała bardzo pięknie postawione wszystkie akapity i jeszcze piękniejsze przecinki.
Podoba mi się, że masz swój własny styl pisania i zmienianie go po to by „dostosować się” pod publikę nie jest zbyt wiele warte (ucierpi na tym zarówno czytający jak i piszący recenzję).
Zastanawia mnie tylko dlaczego tak sumiennie czytasz mangi, które nic sobą nie reprezentują? Jest wiele wartych uwagi pozycji, więc czemu ten chłam?
I…jestem wyjątkowo leniwą bestią, mam w planach recenzję czegoś innego, ale autor nie skończył pisać.
Niestety, reszta mangi to dialogi typu „Jesteś moją kobietą”/Zdobędę twoją kobietę” więc naprawdę nie było czego opisywać, a nie wiem czy ktoś chciałby czytać moje rozmyślania, czemu to kobiety nigdy nie krzyczą „zdobędę twojego mężczyznę”.
Bo to co przeczytałem, to jest autoportret (autoterapia?) gimnazjalistki.
Jest opis fabuły? Jest. Opis bohaterów, postaci drugoplanowych? Jest. Opis kreski i stylu mangaczki? Jest. Napisane komu polecam? Napisane. A pozostałe wstawki to element mojego stylu, wzorowanego na recenzjach amerykańskich recenzentów takich jak Linkara czy też Nostalgia Critic. Chciałam czytelnikowi ukazać jak bardzo ta manga mnie zirytowała i z jakich powodów. Nie trzymam się ram standardowej recenzji, bo wolę ją przetwarzać niż trzymać się sztywno zasad. Autoportret byłby wtedy, gdybym skupiła się na opisie swojego wyglądu i charakteru, autoterapia – zdania typu :„Jestem cudowna, piękna, podobam się sobie”. Jak widać, recenzja jest.
Ja się nie przepraszam za deficyt segmentu informacyjnego, tudzież obecność „wstawek” (sic!) wartościujących, ale za proporcje obydwu, a nade wszystko, styl i poziom twoich sądów.
Dobry felieton to nie tylko subiektywizm ocen, ale i wzgląd na odbiorcę oraz to, jak użyteczne one mu będą do poznania omawianego dzieła, a nie wewnętrznego „ja‑nie‑chcę” zoila.
Aby takowy napisać, trzeba mieć też na podorędziu nieco więcej, niż „kotkę w czasie rui”. Chyba, że się fokusuje na fandom furrystów. U reszty cywilizacji taka maniera wywoła li tylko idiosynkratyczne spazmy.
Paradoksalnie, po tej lekturze można odnieść wrażenie, że utwór ma z recenzentką więcej wspólnego, niżby tego sobie życzyła, usprawiedliwiając się masochistycznym poszerzaniem horyzontów.
Po pierwsze – proszę nie zaczynać od „dziecko drogie”. Obawiam się, że jestem już na tyle stara,że tylko matka może mnie tak nazywać. Poza tym taki sposób tytułowania zazwyczaj jest wykorzystywany do pokazania rozmówcy, że jest o poziom niżej, co jest niezbyt mądrym posunięciem, gdy nie wiesz ile lat ma twój rozmówca.
Po drugie – przykład z felietonem podałam nie po to by zasugerować, że to co napisałam jest felietonem, a odnośnie tego, że sam swoim komentarzem zasugerowałeś, że nie jesteś pewien czy to recenzja.
Po trzecie – z twojego wcześniejszego komentarza można wywnioskować, że nie uważasz tego za recenzję, więc podałam ci elementy z których recenzja składać się powinna, a ten tekst spełnia.
Po czwarte- wymieszałeś definicję felietonu z definicją recenzji, to smutne.
Po piąte- ta przysłowiona kotka w czasie rui to był przykład głupoty fabuły. Czytając twoją odpowiedź zaczynam się zastanawiać jak czytałeś tą recenzję, skoro wyciągasz wnioski niepołączone z dalszą częścią tekstu.
Po szóste – gdzie ja pisałam, że to masochistyczne poszerzanie horyzontów? Sam stwierdziłeś, że mój tekst nie jest zbyt intelektualny, więc czemu wyciągasz z niego tak błędne wnioski?
Misiu Pysiu...
Żaden ze mnie polonista, z polskiego wyciągałem dostateczny na szynach, ale rękę dam sobie ucałować, jeśliby recenzja w swym synkretyzmie felietonowej formy przybrać nie mogła. Zali zajrzała była do uczonego podręcznika, a stosowna typologia byłaby rozwiała niewczesny panny recenzentki‑felietonistki „smutek”.
Może faktycznie byłem zbyt enigmatyczny, skoro ma panna kłopot luźnie wnioskując o tym czego nie uważam albo czego miałbym nie być pewien. W swej bezdennej cierpliwości zrekapituluję na raz wtóry mą inkryminację:
Tekstem swym panna wytworzyła słowną kuwetę z nadzieniem.
Co gorsza, ta nieszykowna forma wypełniona jest adekwatnie treścią, która zadowolić może jedynie podniebienie koprofila, a być niechybnie musi refleksem panny psyche. To wyjątkowo niesmaczny ekshibicjonizm. To – mówiąc językiem pannie bliskim – arcysmutne.
Za pozwoleniem, pożegnam szanowny „bo mąd” cytatem w dobrej wierze:
Oby Allah spuścił rosę szczęścia na twoją głowę!
Bełkot, bełkot widzę...
Nade wszystko zaś niechaj się kawaler na przyszłość pohamuje i na słowa swe zważa, albowiem jakkolwiek z wierzchu przypominją one łąkę ukwieconą elokwencją złudną, pode spodem są jeno ściekiem.
Aliro, moje gratulacje. Sprawiłaś się jak zwykle wspaniale. Acz przyznam, że chciałabym przeczytać Twego autorstwa recenzję „Akuma na Eros” tej samej mangaczki. To ma tylko cztery tomy – skusisz się? ;-)
Re: Bełkot, bełkot widzę...
Akuma no Eros jest jedną z trzech mang Mayu Shinjo którą prędzej zjem niż przeczytam. Odpadłam bodajże przy 3‑4 rozdziale jak pan szatan (to coś nie zasługuje na imię z dużej litery) zabawiało się z główną bohaterką w doktorka. Poza tym nie znoszę jak Japończycy przerabiają motywy z chrześcijaństwa na własną modłę. Za to wzięłam się za Kaikan Phrase i z szokiem muszę przyznać, że nie jest złe. Można czytać.
Yep, bełkot
Yyy… Czyżby kolega miał problemy z czytaniem ze zrozumieniem? Ewidentnie jesteś humanistą, bo takiego lania wody dawno nie czytałem. Alira14 napisała wprost kto powinien zainteresować się tym tytułem – nikt. Recenzja mówi wszystko, ba, już sam tytuł mówi wszystko! Jednak recenzentka nie ograniczyła się tylko do skomentowania go, ale dogłębnie przedstawiła fabułę. A że fabuła jest „defekacyjna” to nie jej wina. Jeśli ktoś po przeczytaniu tej recenzji zechce mimo wszystko sięgnąć po ten tytuł będzie to znaczyło albo, że chciał hentajca i niepotrzebnie czytał cały tekst albo jest masochistą albo niewiernym Tomaszem. Innej opcji nie ma.
Re: Yep, bełkot
A by napisać dobrą, zabawną recenzję trzeba mieć żyłkę do zabawy słowami, czyli być właśnie… humanistą.
Mała uwaga
Re: Mała uwaga