x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Shorexen
22.06.2019 23:13 Rycerze Sidonii - subiektywna opinia, nie recenzja
Już jakiś czas minął od momentu zakończenia przeze mnie lektury tego tytułu, bo już prawie żydzień, więc doszedłem do wniosku, że już najwyższy czas aby coś napisać na temat tego komiksu. I najlepiej będzie jak zacznę od mniej‑więcej tego samego co napisałem na etapie dwunastego tomu.
Mianowicie na samym początku czytania, przez pierwsze kilka tomów nie byłem za bardzo przekonany do Rycerzy Sidonii. Miałem obejrzane wtedy już dwa sezony anime, ale kojarzę je (bo widziałem dawno temu) jako dobry seans, więc tym bardziej dziwiłem się czemu komiks mi nie podszedł. Po prostu co jakiś czas się zanudzałem i historia mnie tak nie porywała jakbym chciał. Natomiast sytuacja się zmieniła tak w około połowie serii, czyli 7 tomie. Wtedy i historia, i postacie nabrały według mnie niesamowitego wręcz kolorytu, zaliczyły taki wręcz mega skręt w przeciwnym kierunku. Wszystkie ich zachowania, relacje i wydarzenia w jakich brały udział nie tylko nabrały sensu, aż do finału historii, ale też wzbudzały u mnie bardzo pozytywne wrażenia oraz emocje, głównie za sprawą wielu kontrastujących z tematyką opowieści relacji pomiędzy charakterami i wstawek komediowych na których najlepiej wyszła jedna z nich, czyli Tsumugi, najlepsza według mnie persona/byt/hybryda tej serii i jednocześnie od tego momentu jedna z moich ulubionych postaci kobiecych ogólnie. Oczywiście nic nie odbieram pozostałym, bo oprócz tego, że są to standardowe i opierające się na znanym nam schematach charaktery, to oprócz tego bardzo sympatyczne, dające się lubić i świetnie uzupełniające się postacie. Wątek haremowy z nimi związany również zaliczam na duży plus i przede wszystkim kompletnie mnie nie irytował. Sama fabuła również rozwija się w bardzo zaskakującym pozytywnie kierunku i aż budzi mój podziw jak spójną wydaje się być historią. Zakończenie również jest satysfakcjonujące (a nawet w pewnym momencie wzruszające) oraz zamyka wszystkie wątki, lecz pozostawia w pewnym sensie je otwarte na dalsze przygody postaci jak to Nihei ma w zwyczaju. Nie jest to może pod względem tych dwóch aspektów (historia, postacie) jakaś wybitna czy skomplikowana opowieść z oryginalnymi charakterami, ale spełnia początkowe założenia autora bardzo dobrze, fajnie kontrastuje różnymi luźnymi wątkami, zawiera spójną oraz dobrze poprowadzoną historię i sympatyczne w ogólnym rozrachunku postacie.
A teraz przechodząc do dalszych aspektów, następnym jaki wezmę pod uwagę jest strona techniczna komiksu, czyli fantastyczny wręcz rysunek i technika Tsutomu Niheia. Jego zabawa perspektywą, ogromem świata, dziwności i wszędobylskich dzieł architektonicznych już dała się we znaki przy okazji takich tytułów jak Blame, czy Abara, lecz w Rycerzach Sidonii tylko potwierdza jak świetnym rysownikiem on jest. A już na pewno odzwierciedla to fakt, genialnie wykonanych i momentami wręcz pięknych projektów wizualnych pustelniaków, hybryd, oraz niesamowicie szczegółowe wnętrze statku Sidonia. Jego wyobraźnia momentami chyba nie zna granic, a dbałość o najmniejsze detale momentami wręcz przeraża i ociera o wybitność. Tak naprawdę jedyny powód przez który moja ocena sztuki w tym tytule nie jest na najwyższym poziomie, to rysunki postaci ludzkich. Same postury i ich poruszanie się, a już na pewno wyglądy pustelniaków etc. zaliczam na mega plus, tylko te wyrazy twarzy ludzkich postaci takie niestety trochę kopiuj‑wklej. Oczywiście jest to w pewien sposób wytłumaczone fabularnie i pod względem zasad świata przedstawionego, lecz w tym akurat przypadku działa bardziej mój subiektywny gust, niż racjonalne podejście. Czasami miałem zwyczajnie problem z ich rozróżnieniem, a gdyby nie różne fryzury to już totalnie nie miałbym pojęcia kto jest kim. Ale ogólnie aspekt artu wypada praktycznie idealnie i jest niewątpliwie największym plusem ów mangi.
Natomiast przechodząc w kontrastujące tony, to według mnie najgorszym za to aspektem tego komiksu jest niestety polskie wydanie. Nie jest oczywiście złe, ale zawiera kilka błędów i niedoróbek. Na początek okładki, które z jednej strony mają bardzo ładne rysunki z frontu, lecz są wykonane z bardzo cienkiego i śliskiego papieru, a to długo niestety nie wytrzyma. No i z racji struktury obwoluty grzbiety są często nierówne, a to źle się komponuje na półce. Nie wspominając już o dwóch sztukach, które akurat w moich egzemplarzach mają inny odcień koloru na grzbiecie co powoduje, że nie są spójne z całością, a to niewątpliwie psuje ogólną estetykę. Wnętrze jest jak najbardziej solidne, a tłumaczenie bardzo dobre, lecz korekta mogłaby być lepsza, ponieważ wychwyciłem kilkanaście błędów podczas lektury. Najczęściej były to zdublowane słowa, pozamieniana kolejność liter w słowach lub brak interpunkcji. Kończąc zaletą, bez wątpienia są nią kolorowe strony na początku każdego z 15 tomów. A ogólnie rzecz biorąc wydanie jako całość oceniam na dobrze wykonane, ale nic poza tym, ponieważ powinno być lepsze, a z racji tego, że pozostałe aspekty oceniam subiektywnie wyżej, to ten staje się niestety najgorszym.
Podsumowując i biorąc pod uwagę całą lekturę (średni wstęp, ale za to świetne rozwinięcie i zakończenie) ja przy Rycerzach Sidonii bawiłem się naprawdę bardzo dobrze. Jest to dobrze wydana i zaskakująca bardzo pozytywnie opowieść z którą serdecznie polecam się zapoznać, a szczególnie fanom Niheia, który znowu stanął na wysokości zadania przynajmniej jeśli chodzi o rysunki (wykonane jak zwykle po mistrzowsku), gdyż opowieść i postacie to kwestia według mnie już raczej subiektywna, ponieważ obiektywnie są to proste i nieskomplikowane, ale wiarygodnie oraz spójnie wykonane aspekty zasługujące na pozytywną wzmiankę. Ja w tym miejscu kończę, dziękuję za przeczytanie, pozdrawiam i do usłyszenia. ;)
M
Shorexen
15.06.2019 17:41 Rycerze Sidonii po 12 tomie
Powiem tak… po mieszanych dla mnie uczuciach jakie pozostawiła po sobie tak mniej więcej przez połowę lektury manga Rycerze Sidonii spowodowała, że nie planowałem kompletnie nic pisać w jej temacie podczas, ani po przeczytaniu całości. Lecz po mniej więcej połowie, czyli 7 tomie historia i postacie nabrały takiego pozytywnego kolorytu, że nie mogłem zostawić tego niezauważonym i nie wspomnieć o tym. Obecnie jestem na 12 tomie i niedługo zamierzam zakończyć lekturę, ale z pełną świadomością oraz subiektywnym zdaniem chciałbym oznajmić, że właśnie ów 12 tom jest jak na razie najlepszy z dotychczasowych jakie przeczytałem. Mieszanka świetnej akcji, bardzo dobrej i kontrastującej ze wszystkim komedii z udziałem relacji pomiędzy postaciami, genialnych rysunków czy też zaskakujących wydarzeń fabularnych powoduje, że bawiłem się niezwykle przyjemnie przy czytaniu tego tomu. Mam nadzieję, że dalsze wydarzenia mnie nie zawiodą, ale z racji tego, że kompletnie nie spodziewałem się tak pozytywnego odbioru z mojej strony, ocena ów komiksu na koniec zapewne poszybuje w moim przypadku w górę niczym Tsumugi, która btw. jest tak niezwykle uroczo wykreowaną postacią/bytem/hybrydą pod względem wyglądu, charakteru, emocji i ogólnego zachowania, że jest jak na razie dla mnie najsympatyczniejszą postacią w tej serii i oby nie straciła swojego uroku do finału. Ja w tym momencie kończę i lecę czytać dalej, gdyż wciągnąłem się niesamowicie w lekturę Rycerzy Sidonii.
PS Rzecz jasna planuję coś napisać po zapoznaniu się z całością, ale to później, jak będzie na to czas. Tak czy siak, do usłyszenia rodacy! ;)
M
silivict
16.03.2017 18:32 japonista od siedniu boleści
Mnie to zawsze rozwala, jak recenzenci biorą się za wyłapywanie błędów w tłumaczeniu, bazując na swojej szczątkowej wiedzy w języku japońskim. Ręce opadają.
W okresie wielkiego bumu na ten tytuł w postaci animowanej ,jakoś nie zrobił na mnie wrażenia z racji na mechy,których nie jestem wielkim fanem. Choć po fali dobrych opini, zaczęłem się zastanawiac nad obejrzeniem tej serii. Po ogłoszeniu przez Kotorii wydania „Sidonii”, uznałem: Czemu nie? Tak w moje ręce trafił pierwszy tom.
I tu wchodząc w meritum. Autor umieścił akcje w przestrzeni kosmicznej.Miała podkreślać mroczność i cieżką atmosferę oraz trudną sytuację w jakim znalazł się gatunek ludzki. Nie wiadomo w jakiej konstelacji ani galaktyce.W owej próżni wędrują ludzie po zniszczeniu układu słonecznego przez pustleniaki. No spoko…Co lepsze te pustelniaki mają poczęści człekokształtną postać. Ciekawe czy w zamyśle autoa miało być przerażajace.
Na początku napotykamy już bohatera – Nagate Tanikaze. Spędzając większość życia podziemiach, nie widząc po za swym dziadkiem nikogo. Jak dochodzi do przypadkowego spotkania i zatrzymania przez innych ludzi z innej części kolonii. To nie ma jakoś sprawdzenia,przesłuchania bohatera czy czegoś innego jako osobnika z poza społeczeństwa. Rzuciała mi się w oczy mocno na siłe wtykany tu i tam sztywny humor przez autora. Co końcy się kolejnymi sinaiakmi i urazami u Tanikaze…
Nie opisano w jaki sposób można wejść w szeregii odziału wojowników Sidonii. Tak poprostu został kadetem w akademii…Stasznie skrótkowo jak dla mnie przestawiono zmagania bohatera w tej kwestii.
Kolejne co mnie nie możliwie raziło w oczy to wciskanie nachalnie kultury japońskiej wszędzie. Jeśli to kosmiczna kolonia,gdzie ludzie pwowinni być z mieszani. Multnikulturowo lub nowo kultura wytworzona na koloniach z racji na utracenie pamięci narodowej będąc wiele pokoleń poza ojczyzną. A w „Rycerzach Sidoni” napotykam na typowe japońskie stragany , stroje, wystrój oraz same japońskie imiona i nazwiska. Tu też Nihei nie wysilił się aby wymyślić coś uniwersalnego. Taka o lekka opowiastka s‑f dla japońskiej gimbazy.
Choć chcąc tu pokazać,że doszło do jakiegoś wymieszania się w ludzką społeczność innych ras wprowadzono człekokształtne miśki. Złe nie jest,lecz widzę w tym pewne braki. Skąd i dlaczego ? To pierwszy tom to nie powinienm wymagać za wiele.
Kreska i styl nie jest tak szałowy. Wiadomo, ma podreślać cieżki klimat,lecz z tym wciskanym humorem tu i tam to nie zbyt wychodzi. Jak chodzi o inne twory Nihei`a to „Blame” wydaje się dobrą pozycją od „Sidonii”.Jak na s‑f złe nie jest,ale widać róznicę jak autor próbuje zmienić gatunek. I to widać.
Zakupiony pierwszy tom jako ciekawostka, zostanie ciekawostką s‑f.Jak recenzja ocenia na 8, to ja wstawiam 5.
Specjalne traktowanie głównego bohatera ma swoje uzasadnienie. Powinno się wyjaśnić w najbliższych tomach. „Człekokształtne miśki” też mają wyjaśnienie ale dopiero pod sam koniec opowieści.
Hmmm…hmmm…Serii nie zarzucam,ale czytać będę w skanach już.
Założę się,że bohater ma w sobie ukryty potęcjał,o którym byśmy się nie spodziewali po nim. xD
To wytłumaczenie czym są te „miśki” trzeba czekać aż do 15 tomu ? To chyba żart ? Jakby było potraktowane jak jakaś wielka tajemnica. Meh xD
Główny bohater w zasadzie pokazał swój potencjał już w pierwszym tomie (to że jest bardzo utalentowanym pilotem) i żadne dodatkowe „moce” nie są później ujawniane. Chodzi mi bardziej o to, że niektórzy członkowie załogi wiedzą o Tanikaze więcej niż on sam, dlatego traktowany jest specjalnie.
To z „miśkiem” wyjaśnia się częściowo na początku 11 tomu a potem pod koniec 15 tomu. Nie jest to jakaś wielka tajemnica kluczowa dla opowieści. Dla mnie „misiek” stanowi to pewien smaczek tej mangi.
Brzmi to enigmatycznie ale nie chciałbym spojlerami zepsuć Ci wrażeń z czytania. Chciałbym tylko zachęcić, żeby dać autorowi większy kredyt zaufania. Osobiście mi się ta seria bardzo podobała. Przypadł mi do gustu klimat mangi. Fabuła ma swoje dobre momenty (fabuła nie jest mocną stroną Niheia). Poza tym bardzo podobały mi się rysunki (to akurat mocna strona Niheia) i cieszę się z posiadania tej mangi na półce.
Jak ćwiczy się na symulatorze dzień w dzień to co dziwota. :p
Według mnie autor móg lepiej poprowadzić tu nie robiąc takich przeskoków, gdzie co dopiero złapali i z nikąd stał się jednym znich. xD
W żaden sposób swoimi wytłumaczeniami nie zniechęcasz mnie do dalszego czytania. :)
M
Gość
1.05.2016 20:40
Pierwszy akapit i od razuto
Trwający od setek lat lot wkracza w dramatyczną fazę, gdy „Sidonia” wchodzi w pierwszy od setek lat kontakt z pustelniakami,
Niech ktoś to czyta przed publikacją o rozsądnej porze, w pełni sił.
DDT
1.05.2016 21:29
To może głupio brzmi, ale nie do końca jest błędem:
Sidonia od kilkuset las przemierzała kosmos, a podczas lotu wielokrotnie wchodziła w kontakt z gaunami. Natomiast ostatni raz natrafili na gaunę zdaje się że właśnie ponad sto lat wcześniej. Tak więc po prostu ilość setek lat przez które lecieli była większa, niż te setki lat, przez który to czas nie na natrafiali na żadną gaunę.
Dlaczego polski tytuł to 'Rycerze Sidonii' a nie 'Rycerze Cydonii'?
silvict
28.04.2016 09:04
W słowie od tłumacza jest:
Tytuł – „Sidonia”, „Sydonia” czy „Cydonia”? Tu sprawa jest prosta – strona japońska zadecydowała, żeby słowo to potraktować jako nazwę własną i użyć zapisu „Sidonia”.
Taka ciekawostka z 1 tomu polskiego wydania. Po raz pierwszy w życiu spotkałem się z reklamą w kolorze w polskim wydaniu mangi. A podsumowując pierwszy tom wydawał mi się uboższy w treść w stosunku do anime . Dziwne to trochę bo komiks ten to pierwowzór.
Ciężki kilmat przywodzący na myśl blame (chociaż kreska nie tak doskonała ;) ). Samotny ludzki statek leci przez przestrzeń kosmiczną co jakiś czas musząc zmierzyć się z obcą formą życia, która wieki wcześniej zniszczyła Ziemię. Czytać jeszcze nie skończyłem, ale ciekawe, ciekawe…
Bawmorda
8.07.2014 08:36 sprostowanie
Yoshiro jak już chcesz coś skomentować to pisz z sensem. Sidonia to jeden z 500 statków nasion, które opusciły ziemię po tym jak zotała ona zaatakowana i zniszczona przez obcych zwanych Gauna. Po ponad 1000 lat podróży
Sidonia ucieka prze olbrzymim statkiem obcych, z którymi za cholerę nie można się porozumieć. Po za tym seria jest klimatyczna i ma swój urok, ten kto lubi takie klimaty będzie oczarowany.
Rycerze Sidonii - subiektywna opinia, nie recenzja
Mianowicie na samym początku czytania, przez pierwsze kilka tomów nie byłem za bardzo przekonany do Rycerzy Sidonii. Miałem obejrzane wtedy już dwa sezony anime, ale kojarzę je (bo widziałem dawno temu) jako dobry seans, więc tym bardziej dziwiłem się czemu komiks mi nie podszedł. Po prostu co jakiś czas się zanudzałem i historia mnie tak nie porywała jakbym chciał. Natomiast sytuacja się zmieniła tak w około połowie serii, czyli 7 tomie. Wtedy i historia, i postacie nabrały według mnie niesamowitego wręcz kolorytu, zaliczyły taki wręcz mega skręt w przeciwnym kierunku. Wszystkie ich zachowania, relacje i wydarzenia w jakich brały udział nie tylko nabrały sensu, aż do finału historii, ale też wzbudzały u mnie bardzo pozytywne wrażenia oraz emocje, głównie za sprawą wielu kontrastujących z tematyką opowieści relacji pomiędzy charakterami i wstawek komediowych na których najlepiej wyszła jedna z nich, czyli Tsumugi, najlepsza według mnie persona/byt/hybryda tej serii i jednocześnie od tego momentu jedna z moich ulubionych postaci kobiecych ogólnie. Oczywiście nic nie odbieram pozostałym, bo oprócz tego, że są to standardowe i opierające się na znanym nam schematach charaktery, to oprócz tego bardzo sympatyczne, dające się lubić i świetnie uzupełniające się postacie. Wątek haremowy z nimi związany również zaliczam na duży plus i przede wszystkim kompletnie mnie nie irytował. Sama fabuła również rozwija się w bardzo zaskakującym pozytywnie kierunku i aż budzi mój podziw jak spójną wydaje się być historią. Zakończenie również jest satysfakcjonujące (a nawet w pewnym momencie wzruszające) oraz zamyka wszystkie wątki, lecz pozostawia w pewnym sensie je otwarte na dalsze przygody postaci jak to Nihei ma w zwyczaju. Nie jest to może pod względem tych dwóch aspektów (historia, postacie) jakaś wybitna czy skomplikowana opowieść z oryginalnymi charakterami, ale spełnia początkowe założenia autora bardzo dobrze, fajnie kontrastuje różnymi luźnymi wątkami, zawiera spójną oraz dobrze poprowadzoną historię i sympatyczne w ogólnym rozrachunku postacie.
A teraz przechodząc do dalszych aspektów, następnym jaki wezmę pod uwagę jest strona techniczna komiksu, czyli fantastyczny wręcz rysunek i technika Tsutomu Niheia. Jego zabawa perspektywą, ogromem świata, dziwności i wszędobylskich dzieł architektonicznych już dała się we znaki przy okazji takich tytułów jak Blame, czy Abara, lecz w Rycerzach Sidonii tylko potwierdza jak świetnym rysownikiem on jest. A już na pewno odzwierciedla to fakt, genialnie wykonanych i momentami wręcz pięknych projektów wizualnych pustelniaków, hybryd, oraz niesamowicie szczegółowe wnętrze statku Sidonia. Jego wyobraźnia momentami chyba nie zna granic, a dbałość o najmniejsze detale momentami wręcz przeraża i ociera o wybitność. Tak naprawdę jedyny powód przez który moja ocena sztuki w tym tytule nie jest na najwyższym poziomie, to rysunki postaci ludzkich. Same postury i ich poruszanie się, a już na pewno wyglądy pustelniaków etc. zaliczam na mega plus, tylko te wyrazy twarzy ludzkich postaci takie niestety trochę kopiuj‑wklej. Oczywiście jest to w pewien sposób wytłumaczone fabularnie i pod względem zasad świata przedstawionego, lecz w tym akurat przypadku działa bardziej mój subiektywny gust, niż racjonalne podejście. Czasami miałem zwyczajnie problem z ich rozróżnieniem, a gdyby nie różne fryzury to już totalnie nie miałbym pojęcia kto jest kim. Ale ogólnie aspekt artu wypada praktycznie idealnie i jest niewątpliwie największym plusem ów mangi.
Natomiast przechodząc w kontrastujące tony, to według mnie najgorszym za to aspektem tego komiksu jest niestety polskie wydanie. Nie jest oczywiście złe, ale zawiera kilka błędów i niedoróbek. Na początek okładki, które z jednej strony mają bardzo ładne rysunki z frontu, lecz są wykonane z bardzo cienkiego i śliskiego papieru, a to długo niestety nie wytrzyma. No i z racji struktury obwoluty grzbiety są często nierówne, a to źle się komponuje na półce. Nie wspominając już o dwóch sztukach, które akurat w moich egzemplarzach mają inny odcień koloru na grzbiecie co powoduje, że nie są spójne z całością, a to niewątpliwie psuje ogólną estetykę. Wnętrze jest jak najbardziej solidne, a tłumaczenie bardzo dobre, lecz korekta mogłaby być lepsza, ponieważ wychwyciłem kilkanaście błędów podczas lektury. Najczęściej były to zdublowane słowa, pozamieniana kolejność liter w słowach lub brak interpunkcji. Kończąc zaletą, bez wątpienia są nią kolorowe strony na początku każdego z 15 tomów. A ogólnie rzecz biorąc wydanie jako całość oceniam na dobrze wykonane, ale nic poza tym, ponieważ powinno być lepsze, a z racji tego, że pozostałe aspekty oceniam subiektywnie wyżej, to ten staje się niestety najgorszym.
Podsumowując i biorąc pod uwagę całą lekturę (średni wstęp, ale za to świetne rozwinięcie i zakończenie) ja przy Rycerzach Sidonii bawiłem się naprawdę bardzo dobrze. Jest to dobrze wydana i zaskakująca bardzo pozytywnie opowieść z którą serdecznie polecam się zapoznać, a szczególnie fanom Niheia, który znowu stanął na wysokości zadania przynajmniej jeśli chodzi o rysunki (wykonane jak zwykle po mistrzowsku), gdyż opowieść i postacie to kwestia według mnie już raczej subiektywna, ponieważ obiektywnie są to proste i nieskomplikowane, ale wiarygodnie oraz spójnie wykonane aspekty zasługujące na pozytywną wzmiankę. Ja w tym miejscu kończę, dziękuję za przeczytanie, pozdrawiam i do usłyszenia. ;)
Rycerze Sidonii po 12 tomie
PS Rzecz jasna planuję coś napisać po zapoznaniu się z całością, ale to później, jak będzie na to czas. Tak czy siak, do usłyszenia rodacy! ;)
japonista od siedniu boleści
1 tom
I tu wchodząc w meritum. Autor umieścił akcje w przestrzeni kosmicznej.Miała podkreślać mroczność i cieżką atmosferę oraz trudną sytuację w jakim znalazł się gatunek ludzki. Nie wiadomo w jakiej konstelacji ani galaktyce.W owej próżni wędrują ludzie po zniszczeniu układu słonecznego przez pustleniaki. No spoko…Co lepsze te pustelniaki mają poczęści człekokształtną postać. Ciekawe czy w zamyśle autoa miało być przerażajace.
Na początku napotykamy już bohatera – Nagate Tanikaze. Spędzając większość życia podziemiach, nie widząc po za swym dziadkiem nikogo. Jak dochodzi do przypadkowego spotkania i zatrzymania przez innych ludzi z innej części kolonii. To nie ma jakoś sprawdzenia,przesłuchania bohatera czy czegoś innego jako osobnika z poza społeczeństwa. Rzuciała mi się w oczy mocno na siłe wtykany tu i tam sztywny humor przez autora. Co końcy się kolejnymi sinaiakmi i urazami u Tanikaze…
Nie opisano w jaki sposób można wejść w szeregii odziału wojowników Sidonii. Tak poprostu został kadetem w akademii…Stasznie skrótkowo jak dla mnie przestawiono zmagania bohatera w tej kwestii.
Kolejne co mnie nie możliwie raziło w oczy to wciskanie nachalnie kultury japońskiej wszędzie. Jeśli to kosmiczna kolonia,gdzie ludzie pwowinni być z mieszani. Multnikulturowo lub nowo kultura wytworzona na koloniach z racji na utracenie pamięci narodowej będąc wiele pokoleń poza ojczyzną. A w „Rycerzach Sidoni” napotykam na typowe japońskie stragany , stroje, wystrój oraz same japońskie imiona i nazwiska. Tu też Nihei nie wysilił się aby wymyślić coś uniwersalnego. Taka o lekka opowiastka s‑f dla japońskiej gimbazy.
Choć chcąc tu pokazać,że doszło do jakiegoś wymieszania się w ludzką społeczność innych ras wprowadzono człekokształtne miśki. Złe nie jest,lecz widzę w tym pewne braki. Skąd i dlaczego ? To pierwszy tom to nie powinienm wymagać za wiele.
Kreska i styl nie jest tak szałowy. Wiadomo, ma podreślać cieżki klimat,lecz z tym wciskanym humorem tu i tam to nie zbyt wychodzi. Jak chodzi o inne twory Nihei`a to „Blame” wydaje się dobrą pozycją od „Sidonii”.Jak na s‑f złe nie jest,ale widać róznicę jak autor próbuje zmienić gatunek. I to widać.
Zakupiony pierwszy tom jako ciekawostka, zostanie ciekawostką s‑f.Jak recenzja ocenia na 8, to ja wstawiam 5.
Re: 1 tom
Re: 1 tom
Założę się,że bohater ma w sobie ukryty potęcjał,o którym byśmy się nie spodziewali po nim. xD
To wytłumaczenie czym są te „miśki” trzeba czekać aż do 15 tomu ? To chyba żart ? Jakby było potraktowane jak jakaś wielka tajemnica. Meh xD
Re: 1 tom
To z „miśkiem” wyjaśnia się częściowo na początku 11 tomu a potem pod koniec 15 tomu. Nie jest to jakaś wielka tajemnica kluczowa dla opowieści. Dla mnie „misiek” stanowi to pewien smaczek tej mangi.
Brzmi to enigmatycznie ale nie chciałbym spojlerami zepsuć Ci wrażeń z czytania. Chciałbym tylko zachęcić, żeby dać autorowi większy kredyt zaufania. Osobiście mi się ta seria bardzo podobała. Przypadł mi do gustu klimat mangi. Fabuła ma swoje dobre momenty (fabuła nie jest mocną stroną Niheia). Poza tym bardzo podobały mi się rysunki (to akurat mocna strona Niheia) i cieszę się z posiadania tej mangi na półce.
Re: 1 tom
Według mnie autor móg lepiej poprowadzić tu nie robiąc takich przeskoków, gdzie co dopiero złapali i z nikąd stał się jednym znich. xD
W żaden sposób swoimi wytłumaczeniami nie zniechęcasz mnie do dalszego czytania. :)
Niech ktoś to czyta przed publikacją o rozsądnej porze, w pełni sił.
Sidonia od kilkuset las przemierzała kosmos, a podczas lotu wielokrotnie wchodziła w kontakt z gaunami. Natomiast ostatni raz natrafili na gaunę zdaje się że właśnie ponad sto lat wcześniej. Tak więc po prostu ilość setek lat przez które lecieli była większa, niż te setki lat, przez który to czas nie na natrafiali na żadną gaunę.
Tytuł – „Sidonia”, „Sydonia” czy „Cydonia”? Tu sprawa jest prosta – strona japońska zadecydowała, żeby słowo to potraktować jako nazwę własną i użyć zapisu „Sidonia”.
całkiem dobre
sprostowanie
Sidonia ucieka prze olbrzymim statkiem obcych, z którymi za cholerę nie można się porozumieć. Po za tym seria jest klimatyczna i ma swój urok, ten kto lubi takie klimaty będzie oczarowany.