x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Valkiris
14.05.2015 13:01 Zmiana nastawienia z wiekiem
Mówiąc szczerze, za pierwszym razem nie spodobała mi się ta manga. Główna bohaterka była głupia, główny bohater wcale nie lepszy, a zwierzątko to w ogóle jakiś potwór. Było to w czasie, kiedy dopiero zaczynałam interesować się mangami i równocześnie nie byłam „przejedzona” schematami z shoujo. Wręcz uwielbiałam wszystko co słodkie i urocze (jak w tej chwili pomyślę, co potrafiłam przeczytać, to się aż dziwię, bo teraz odpadam po maksymalnie 3 rozdziałach). Potem, po dłuższym czasie, przeczytałam to drugi raz. Mimo iż manga źle mi się kojarzyła, to miała jedną dużą zaletę – kończyła się na dwóch tomach. Przeczytałam ponownie i popatrzyłam na nią z zupełnie innej strony – tym razem zobaczyłam głównie śmieszne gagi i postacie, które mimo swoich wad nadal są do polubienia. Zobaczyłam, jak autorka bawi się schematami. Owszem, pierwsza część jest lepsza pod względem humoru, płakałam tam ze śmiechu ( kliknij: ukryte chyba nigdy nie zapomnę pożaru domu spowodowanego gotowaniem i wybuchających jajek), a druga część już bardziej podchodzi pod romans, ale mimo wszystko nadal obie je lubię. Drugi tomik nie jest przesłodzony i również bywają tam śmieszne sytuacje, chociaż już nie w takim natężeniu jak w pierwszym. Wszystkie postacie są świetnie wykreowane i dobrze spełniają swoją rolę, a Ran Ran to w ogóle genialność sama w sobie, dawno nie widziałam tak zapadającego w pamięć zwierzaka. Kreska jest ładna, każdą postać można bez problemu od siebie odróżnić. Ogólnie polecam, chociaż raczej osobom, którym zwykłe shoujo się przejadły i lubią się pośmiać:)
Manga całkiem całkiem, ale wiele jej jeszcze brakuje, żeby stała się moją ulubioną. Na początku trochę odpychała mnie kreska i przeraźliwie różowa okładka, ale później się jakoś przyzwyczaiłam. Fabuła nie jest skomplikowana w żadnym wypadku, jednak całą dwutomową historię czyta się przyjemnie. Takie zabawne shoujo do poczytania w chwilach nudy.
Zgadzam się z tobą Mariko:) kliknij: ukryte No ale wiesz… Róż jest spoko ;P
M
0Inconnue
2.07.2011 14:54 7/10
Zabawne, sympatyczne, lekkie w czytaniu. Nie męczy zawiłą fabułą.
M
Michelle
17.01.2010 23:56 Tak średnio.
Z początku przeraziła mnie lekko okładka, ale przeglądając resztę półki w mojej miejskiej bibliotece stwierdziłam, że spróbuję. Nie mogę powiedzieć, żebym była zaskoczona. Grafika raczej nic specjalnego, dość przyjemna, ale zdecydowanie ani nie wymuskana, ani żadnego biszowiska też tam nie było (a szkoda…). Miałam wrażenie lekkiego chaosu, ale dało się przejść. Fabuła wręcz powaliła mnie przeciętnością, choć nie mogę powiedzieć, że taki mózgotrzep („ona ląduje w morzu przystojnych biszy, bo jej rodzina cośtamocośtam i jeszcze z nimi mieszka, oh! te wysypujące się majtki z różnych dziwnych miejsc”) nigdy nie powoduje u mnie dzikiego banana na pyszczku, chociażby i tysięczny raz. Gagi sytuacyjne, też w normie, parę razy człowiek parsknie śmiechem, parę razy uśmiechnie się pod nosem. Miło, miło, ale raczej bez rewelacji. Takie czytadło.
M
V-chan
15.01.2010 21:32 Jedna z najlepszych!
Jedna z najlepszych mang shoujo, jakie czytałam! Za pierwszym razem ryczałam ze śmiechu. Za drugim się turlałam. W sumie za każdym razem jak po nią sięgam nie mogę się powstrzymać od śmiechu!
Homare jest niby typową bohaterką shoujo, ale przy tym kompletną parodią! Cała ta seria to jedna wielka parodia i tak należy ją odbierać. To nie jest seria haremowa, bo prócz zainteresowania Homare Masamune nie mamy żadnych innych motywów romantycznych(nie licząc słynnego pojedynku i: „jak ja wygram, to ty ją zabierasz” xD).
Niewątpliwie jednym z największych plusów tej serii jest Ran‑Ran. Za każdym razem jak się pojawia, to nic, tylko płakać ze śmiechu!
Co do recenzji- nie spodobała mi się jedna rzecz. „humor ma „ouranowy” i nawet się z autorem tej wypowiedzi zgadzam”. „Ouran” to jeden wielki gniot, który chciał być parodią, a skończył jako kolejna mierna haremówka, a dowcip ma zdecydowanie…hmmm… właściwie to tego dowcipu nie ma, bo wszystko jest tak przerysowane, że siedzi się i widząc akcję robi: „ha‑ha?” (wymawiane z wielkim znakiem zapytania). „Nie‑dziękuję” jest pod tym względem zdecydowanie lepsze!
M
tattwa
14.08.2009 18:32 popłakałam się ze śmiechu
nie raz i nie dwa naprawdę wyłam ze śmiechu, czytając tą mangę – jak dla mnie, jest to wdzięczna, lekka pozycja do pociągu, do paczki czipsów, na długi nudny wieczór, na zły nastrój itd ;)
trudno wymienić najlepszą scenę, właściwie mocna jest każda na linii Homare – Masamune.
jedyne co było jak dla mnie trochę przesadzone, to zoofilia Masamune – bo nie wiem jak to inaczej nazwać ( kliknij: ukryte pierwszy pocałunek z kotem??!!
drugi tom, niestety słabszy, zgadzam się z poprzednikami…ale mam nadzieję na kontynuację :)
M
dulu
2.01.2008 17:47 Przyjemne
Manga w sam raz na zimny wieczór, nie trzeba nad nią dumać, czy zbytnio się męczyć. bardzo przyjemne postacie, trochę szkoda, że główna szkoła były męska... ale co tam. Fabuła nieco oklepana, nic specjalnego tam nie było, niemniej dobrze się bawiłem i serdecznie polecam.
M
Dusia
16.12.2007 21:11 Pierwszy tom - ok, drugi - raczej not...
Mnie osobiście manga przypadła do gustu, chociaż muszę się zgodzić z osobami piszącymi wcześniej (z recenzującym również), że drugi tom jest o wiele słabszy. Po takim zakończeniu zbierałam pieniądze na trzeci tom i sobie na niego czekałam…
Najlepszym elementem „Nie, Dziękuję!” jest humor, ale o tym już było mówione. Najmniej spodobało mi się natomiast dziwaczne zakończenie.
Mój komentarz nie wniesie nic odkrywczego do dyskusji, ale sądzę, że warto kupić chociaż pierwszy tom. W czasie jego lektury (przeczytałam wiele razy) niejednokrotnie turlałam się ze śmiechu zawsze zauważając coś, co wcześniej umknęło mojej uwadze…
M
Pazuzu
29.09.2007 21:42 Zapowiadało się lepiej niż wyszło.
W wielu punktach zgadzam się z recenzją. Rysunki są rzeczywiście bardzo dobre: lekkie, wdzięczne, bizoni są jak powinni być. To, co specjalnie mnie ujęło, to fakt, że główna bohaterka nie raz i nie dwa zmienia fryzurę, a cały czas jest rozpoznawalna. Niby mała rzecz, a cieszy. Podobnie jak to, że najmłodszy z braci rośnie.
Silną stroną są też postacie. Niby sztampowe i typowe, a jednak każda z nich ma w sobie coś. Jest bardzo, ale to bardzo ludzka i zwyczajna w swoich reakcjach. Tyczy się to zwłaszcza głównej bohaterki, która wreszcie zachowuje się jak typowa małolata mająca pod dostatkiem towaru.
Ale największą zaletą tej mini‑serii jest humor. Prześmiewczy, absurdalny, często parodystyczny, wylewający się z każdej strony. Nie raz i nie dwa płakałam ze śmiechu. Począwszy od „delicji”, przez „bonusik”, do „pierwszego razu”. A już rekordy bije RanRan, najlepszy „słodki zwierzaczek” w dziejach. Tak doskonale sportretowanego kota nie widziałam od czasu „Cześć Michael!”. Ran jest wredna, pamiętliwa, samolubna i nieprzewidywalna. Jak prawdziwy kot! To chyba najmocniejsza część mangi i dla niej samej warto sięgnąć po ten tytuł.
Na koniec powinnam powiedzieć, czy warto. Zdecydowanie tak. W końcu to tylko dwa tomy, i choć drugi jest słabszy od pierwszego, oba zapewniają dobrą rozrywkę. I oto właśnie chodzi, nie?
pierwszy tom 9/10, drugi tom 7/10
Stado bizonów mi nie przeszkadzało, gdyż w pierwszym tomie humor skutecznie maskował wszystkie braki, niekiedy sięgając poziomu ouranowego absurdu.
Drugi tomik niestety jest dużo słabszy.
Zmiana nastawienia z wiekiem
błąd?
Re: błąd?
7/10
Tak średnio.
Grafika raczej nic specjalnego, dość przyjemna, ale zdecydowanie ani nie wymuskana, ani żadnego biszowiska też tam nie było (a szkoda…). Miałam wrażenie lekkiego chaosu, ale dało się przejść. Fabuła wręcz powaliła mnie przeciętnością, choć nie mogę powiedzieć, że taki mózgotrzep („ona ląduje w morzu przystojnych biszy, bo jej rodzina cośtamocośtam i jeszcze z nimi mieszka, oh! te wysypujące się majtki z różnych dziwnych miejsc”) nigdy nie powoduje u mnie dzikiego banana na pyszczku, chociażby i tysięczny raz. Gagi sytuacyjne, też w normie, parę razy człowiek parsknie śmiechem, parę razy uśmiechnie się pod nosem.
Miło, miło, ale raczej bez rewelacji. Takie czytadło.
Jedna z najlepszych!
Homare jest niby typową bohaterką shoujo, ale przy tym kompletną parodią! Cała ta seria to jedna wielka parodia i tak należy ją odbierać. To nie jest seria haremowa, bo prócz zainteresowania Homare Masamune nie mamy żadnych innych motywów romantycznych(nie licząc słynnego pojedynku i: „jak ja wygram, to ty ją zabierasz” xD).
Niewątpliwie jednym z największych plusów tej serii jest Ran‑Ran. Za każdym razem jak się pojawia, to nic, tylko płakać ze śmiechu!
Co do recenzji- nie spodobała mi się jedna rzecz. „humor ma „ouranowy” i nawet się z autorem tej wypowiedzi zgadzam”. „Ouran” to jeden wielki gniot, który chciał być parodią, a skończył jako kolejna mierna haremówka, a dowcip ma zdecydowanie…hmmm… właściwie to tego dowcipu nie ma, bo wszystko jest tak przerysowane, że siedzi się i widząc akcję robi: „ha‑ha?” (wymawiane z wielkim znakiem zapytania). „Nie‑dziękuję” jest pod tym względem zdecydowanie lepsze!
popłakałam się ze śmiechu
trudno wymienić najlepszą scenę, właściwie mocna jest każda na linii Homare – Masamune.
jedyne co było jak dla mnie trochę przesadzone, to zoofilia Masamune – bo nie wiem jak to inaczej nazwać ( kliknij: ukryte pierwszy pocałunek z kotem??!!
drugi tom, niestety słabszy, zgadzam się z poprzednikami…ale mam nadzieję na kontynuację :)
Przyjemne
Pierwszy tom - ok, drugi - raczej not...
Najlepszym elementem „Nie, Dziękuję!” jest humor, ale o tym już było mówione. Najmniej spodobało mi się natomiast dziwaczne zakończenie.
Mój komentarz nie wniesie nic odkrywczego do dyskusji, ale sądzę, że warto kupić chociaż pierwszy tom. W czasie jego lektury (przeczytałam wiele razy) niejednokrotnie turlałam się ze śmiechu zawsze zauważając coś, co wcześniej umknęło mojej uwadze…
Zapowiadało się lepiej niż wyszło.
Silną stroną są też postacie. Niby sztampowe i typowe, a jednak każda z nich ma w sobie coś. Jest bardzo, ale to bardzo ludzka i zwyczajna w swoich reakcjach. Tyczy się to zwłaszcza głównej bohaterki, która wreszcie zachowuje się jak typowa małolata mająca pod dostatkiem towaru.
Ale największą zaletą tej mini‑serii jest humor. Prześmiewczy, absurdalny, często parodystyczny, wylewający się z każdej strony. Nie raz i nie dwa płakałam ze śmiechu. Począwszy od „delicji”, przez „bonusik”, do „pierwszego razu”. A już rekordy bije RanRan, najlepszy „słodki zwierzaczek” w dziejach. Tak doskonale sportretowanego kota nie widziałam od czasu „Cześć Michael!”. Ran jest wredna, pamiętliwa, samolubna i nieprzewidywalna. Jak prawdziwy kot! To chyba najmocniejsza część mangi i dla niej samej warto sięgnąć po ten tytuł.
Na koniec powinnam powiedzieć, czy warto. Zdecydowanie tak. W końcu to tylko dwa tomy, i choć drugi jest słabszy od pierwszego, oba zapewniają dobrą rozrywkę. I oto właśnie chodzi, nie?
pierwszy tom 9/10, drugi tom 7/10
nie było tak źle...
Drugi tomik niestety jest dużo słabszy.