x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
WOW
o.0'
Re: e tam cienko
Druga część komentarza nie była i nie miała być wymierzona w Ciebie, nie ma na celu prowokowania do spowiedzi, ilustruje jedynie mój prywatny pogląd. Dziękuję.
:))
Jakby tu...
No więc… hmm… „dla kogo jest ta seria?”, takie wredne pytanie z gatunku retorycznych… to może ja sie poznęcam, to znaczy spróbuję ugryźć to ciastko z nieco innej strony…
Toż przecież korzenie „Zestsuai” sięgają czasów, w których błyszczały gwiazdy synthpopu ( tacy na przykład Tears for Fears, czy Depeche Mode), Michael Jackson był królem, a w domach królowały łzawe, obciachowe produkcje w formacie VHS. Ludzie, tak było. Naprawdę, to nie żart. Ja to doskonale pamiętam. Takie to były czasy, kiedy to emocjonalność o rysach schizoidalnych, nadmierna uczuciowość oraz infantylizm współgrała z syfkiem znużenia, poczucia, że chwiejemy się nad przepaścią, że wszystko już było, że nic nowego nie będzie, że dotarliśmy do kolejnej magicznej granicy, za którą już tylko dno i wtórność. Na takim to tle dogorywały sobie europejskie totalitaryzmy, świat trząsł się od ekonomicznych i politycznych kryzysów… a kultura masowa płodziła… różne twory. „Nie dowalając” serii za zawartość merytoryczną pragnę zauważyć, że wraz ze wszystkimi swoimi ułomnościami, jest ona przede wszystkim tworem endemicznym, dla którego przeniesienie na współczesny grunt stanowi poważne naruszenie homeostazy.
Osobiście polecam „Zetsuai” wszelkim tropicielom osobliwości, archeologom, hobbystom i entuzjastom (do których się zaliczam). Wszystkim innym (a przede wszystkim tym, co nie daj Boże, łudzą się że ktoś kiedyś na tej ziemi spłodził coś, co można nazwać obiektywnie „dobrym”, „wartościowym” czy wręcz „wybitnym”) proponuję „Zetsuai” zamknąć w szczelnym słoiku i zaklasyfikować jako raczej egzotyczny eksponat.
Re: Brak mi słów.
Wracając do fabuły mangi, jeśli znasz zakończenie i nic poza tym, to zapewniam Cię, że nic nie wiesz i nic nie straciłaś :)) naprawdę warto powalczyć o doczytanie reszty (póki co tylko w oryginale, eh o.0') i…. hm, no nie będę spoilerować przez wzgląd na jaśnie tu panujące regulaminy.
Podsumowując, ja niestety nie daję żadnych realnych szans temu tytułowi. I co z tego, że znany, ceniony, uhonorowany w Japonii, co z tego… kliknij: ukryte nosz k**** nie macie pojęcia jak bardzo, bardzo chcę się pomylić :((
Re: Brak mi słów.
Przyznaję, że mam niemały kłopot z wyobrażeniem sobie dobrego serialu na podstawie KazeKi o.0' Ale…. ponoć cuda się zdarzają…
Re: Brak mi słów.
Fenomen KazeKi tkwi w rozległości. Jednak pomijając problem ze zdefiniowaniem targetu dla tej jednej serii, na tak specyficzny produkt jakim są klasyki ogółem, musi istnieć jakaś świadomy odbiorca, gotowy pokryć koszty nakładu a nawet dać zarobić wydawnictwu. A z tym jak wiadomo u nas cienko. Przyznaję, że w państwie które słynie z folkloru w postaci „krzyżowców” i homofobów, jakaś randomowa antyreklama mogłaby tytuł nagłosnić, ale to wciąż o wiele za mało by wyjść ze strefy wysokiego ryzyka inwestycji.
No właśnie, syfkowo jest. Załamka załamka.
Ps. osobiście nie uważam KazeKi za tytuł kontrowersyjny, sądzę raczej że jest to kawałek dobrze zilustrowanej (a niektóre kadry są wręcz zjawiskowe) oraz całkiem porządnej literatury. Mocno kontrowersyjna (oraz bardzo udana, choć dość nierówna pod względem literackim) to jest moim zdaniem Biblia XD ale to akurat lektura, której nasze „głęboko religijne” społeczeństwo w przeważającej mierze nie ogarnia.
raczej schudnąć we dwoje XD
uff, tu można choć na chwilę odpocząć od mangowych ideałów, nie rażą roziskrzone oczyska ani nogi wystające poza najdłuższy kadr.
Re: hmph..8/10?
^^
Re: Brak mi słów.
Myślisz? Ja uważam, że to tytuł niszowy. Pal sześć antyczną kreskę, chodzi o to, że taka niby shounen (?!) gorzka opowieść bez happy endu (w dosłownym znaczeniu słowa) to dla jakiego odbiorcy? No przecież nie dla dziewczyn zakochanych w bishounenach, których w tej mandze po prostu nie ma. A fakt, że seria liczy 17 tomów w naszej rzeczywistości odbiera jej resztę atutów.
Eh, załamka.
Re: Ummm...
haha!
Re: Brak mi słów.
ciekawe zjawisko
Słów kilka o Polsce.
kliknij: ukryte eh, ja przeboleję, że Feliks jest crossdresser (autor próbuje się odciąć od tego pomysłu ale fandom podchwycił sprawę, szczególnie Japonia XD no nic może to dobrze, Felek dzięki temu ma stado wiernych fanów w różnych krajach) bo naprawdę ślicznie wygląda w kieckach haha! miło, że lubi kucyki (prócz tego że jest to cyniczne odniesienie do historii naszego kraju) i taki jest cwany i taki like, totally cudowny i wyrazisty. w końcu APH to parodia, która suchej nitki nie pozostawia na żadnym z krajów. Myślę, że lepiej być takim beztroskim pajacem, którego nikt na poważnie nie bierze niż smutnym bucem. Praktycznie wszystko tutaj toleruję, bo pozwala na to konwencja ale uooo matko na boga utłukę!!!!! ten róż zabija moje oczy!!!!!
Re: ee no.. całkiem fajne.
hm...
ee no.. całkiem fajne.
CLAMP :))