Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Komentarze

cathbanned

  • Avatar
    M
    cathbanned 13.01.2012 21:17
    Idealnie wyważona przeuroczość. Chyba.
    Komentarz do recenzji "Służąca Przewodnicząca"
    Manga przeurocza. Urocząc w czymkolwiek trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć i na szczęście przeuroczość w tej mandze – przynajmniej na początku – nie jest przesadzona. Co w tej mandze jest przeurocze? Bohaterowie na przykład. Misaki i Usui i ich przeuroczość. Usui jest zawsze tam, kiedy Misaki go potrzebuje. Nie wiem, czy to jest wynikiem przeuroczośći, czy jego prześladowczej natury. To nie ważne. Ważne, że jest to przeurocze. Gdyby działo się to w prawdziwym życiu, to nie byłoby to aż tak przeurocze. Bardziej można byłoby powiedzieć – dziwne i nawet trochę przerażające, jednak jest to manga i dlatego wszystko wygląda przeuroczo.
    Od samego początku Usui chodzi za Misaki. Od. Samego. Początku. Twierdząc, że ją kocha (swoją drogą, złoty chłopak – pewny swoich uczuć, a nie się zastanawia „kochać czy nie kochać”), a ona kocha jego (chociaż jeszcze tego nie wie, a przynajmniej nie chce się do tego przyznać). Miło jest dla odmiany przeczytać mangę, gdzie to chłopak pierwszy zakochuje się w dziewczynie, a nie na odwrót. Większość zaczyna się na tym, jak to dziewczyna zaczyna liceum i zakochuje się w chłopaku, a kończy na tym, że chłopak zakochuje się w dziewczynie (albo kocha ją już wcześniej, ale tego nie okazuje – niech ona się postara). W „Kaichou…” to jednak Usui stara się o Misaki (i stara się długo, oj długo), a ona się opiera (i opiera się długo, oj długo) i jest to, tak, jest to zupełnie przeurocze. Moment, kiedy wreszcie Misaki postanawia się przełamać i powiedzieć mu,  kliknij: ukryte  (zaznaczyłam jako spoiler, choć dla nikogo, nawet dla tego, kto jeszcze nie doczytał, tajemnicą to być nie powinno) nie jest co prawda tak przeuroczy, jak mógłby być, a później, żeby to czytelnikom wynagrodzić robi się aż za bardzo przeuroczo. Ja na przykład zazwyczaj lubię czytać romanse do momentu, kiedy para wyzna sobie miłość, po później na ogół wieje nudą. „Kaichou…” na razie wyjątkiem nie jest. Minusem jest też cały też wątek z  kliknij: ukryte Chyba, bo na razie angielskie skanlacje utknęły w tym punkcie. Mam jednak nadzieję, że „Kaichou…”, jak to „Kaichou…” pozostanie przeurocze tak samo, jak było na początku i wciąż będzie emanowało swoją idealnie wyważoną przeuroczością.
  • Avatar
    M
    cathbanned 13.01.2012 20:53
    ...
    Komentarz do recenzji "I Love My Sister's Boyfriend"
    Nie jestem pewna, co to było. Dlaczego i po co. Są rzeczy, których człowiek nie jest w stanie zrozumieć, tak samo jak ja nie jestem stanie zrozumieć istnienia tego oneshota.
  • Avatar
    M
    cathbanned 13.01.2012 20:50
    Pierwsza połowa i odrobinę dalej
    Komentarz do recenzji "NANA"
    Pierwsza manga, którą przeczytałam, po raz pierwszy stykając się z czytaniem z prawej do lewej strony. Wzięłam się za nią po zakończeniu oglądania anime czując niedosyt i chcąc poznać dalsze losy bohaterów. Z jednej strony żałuję, bo ile początek (pokazany w anime) w miarę trzyma poziom to dalej robi się już tylko gorzej. Wielu bohaterów, których lubiłam stoczyło się prawie na samo dno w moim prywatnym rankingu. Na przykład taka Nana, która swego czasu była moją ulubioną postacią, to w miarę czytania mangi znalazła się nad trzecim miejscu od końca (na ostatnim ma swoje miejsce niezwykle denerwująca mnie Hachi, a przedostatnie należy do Takumiego, bo nawet jeśli czarne charaktery zwykle należą do moich ulubionych, to Takumi po prostu mnie irytuje). Straciłam sympatię to wielu postaci i przeczytałam o wydarzeniach, których wydarzenia nie chciałam ( kliknij: ukryte ). Wszystkie wątki miłosne pogmatwały się na tyle, że w pewnym momencie nie da się tego czytać i wieje nudą. I to poważną, a potem  kliknij: ukryte . Postać, którą lubiłam do momentu, kiedy ponownie zszedł się z Naną. Teraz uważam, że był jedną z najrozsądniejszych osób w tej mandze i chyba jedyną stałą w uczuciach. Może właśnie dlatego musiał odejść. Mimo, że kilkanaście ostatnich chapterów to porażka, beznadzieja i „Moda na sukces” jak się patrzy, to wciąż mam nadzieje, że autorka wróci i mangę dokończy. Nie po to owe ostatnie chaptery przebolewałam, żeby teraz utknąć w martwym punkcie.
    Teraz pozostaje pytanie – dlaczego dałam tej mandze ocenę 10? Chyba za pierwszą połowę i odrobinę dalej, który był ciekawy. No ale tak już jest jak się przedłuża mangę na siłę.
  • Avatar
    M
    cathbanned 15.12.2011 15:18
    To i tamto, w sumie nic
    Komentarz do recenzji "One Piece"
    W sumie nie za wiele mogę tutaj powiedzieć, ponieważ na razie zatrzymałam się przy pierwszym tomie (mam taką filozofię, że jeżeli jakaś manga jest wydawana po polsku, to kupuję tomiki i nie czytam w internecie. No chyba, że ktoś mnie zaskoczy i wyda mangę, za którą wzięłam się już wcześniej). Nad moją opinią o fabule i postaciach rozwodziłam się w komentarzu dotyczącym anime, więc nie widzę sensu tego tutaj powtarzać. Nie wiem za bardzo, co mogę tutaj powiedzieć, bo na kresce i tym podobnych rzeczach się nie znam. Zwykle tak to już jest (przynajmniej moim zdaniem), że shounenowe anime ogląda się przyjemniej niż czyta mangi, bo rysunki zwykle nie oddają tak dobrze walk, których jest w takim „One Piece” dużo. Styl rysowania autora na pewno jest charakterystyczny. Ja akurat fanką nie jestem, ale fabuła w większości przypadków wszystko wynagradza. Uwielbiam natomiast czytać te wszystkie odautorskie teksty, czy też dlaczego tłumacz przetłumaczył tak, a nie inaczej. W pierwszym tomie „One Piece” znajdują się aż cztery strony tego dotyczące, więc jestem w pełni usatysfakcjonowana. W przyszłości (może nie najbliższej, ale kiedyś na pewno) mam zamiar zakupić tom drugi i tak powolutku zrównać się z JPF.
  • Avatar
    M
    cathbanned 20.09.2011 21:41
    Jedyna manga, gdzie irytują mnie wszystkie postacie, ale którą i tak lubię
    Komentarz do recenzji "Ouran High School Host Club"
    Ouran jest jedną z moich ulubionych mang, a powód ku temu jest całkiem prosty – ta manga jest niesamowicie wręcz zabawna (mam nadzieję, że nie oznacza to iż mnie po prostu jest tak łatwo rozśmieszyć, ale rzeczywiście tak jest;). Co prawda po dwóch­‑trzech tomach, kiedy już przyzwyczaimy się do humoru pani Hatori, śmiejemy się już trochę rzadziej, ale wielki uśmiech (albo przynajmniej taki malutki) zawsze maluje się na twarzach podczas czytania tejże mangi. Nie mówiąc już o tym, że idea klubu hostów w szkole jest jakaś kosmiczna;) Każdy członek klubu przedstawia inny gatunek bisha, a jedynym który mnie irytuje jest Honey. Osiemnastolatek o wyglądzie i charakterze dziecka miał pewnie na celu być zabawnym i pewnie podbija serca wielu fanek Ourana, ale mnie zupełnie nie przekonuje. Hmmm… Gdybym miała się tutaj bardziej zagłębiać w to, kto mnie w tej mandze irytuje, a kto nie, to wyszłoby na to, że do każdego bohatera mogłabym się przyczepić, a spowodowane jest to pewnie przerysowaniem charakterów, które czasem może właśnie irytować.
    Mimo to dzielnie kupuję mangę w wydaniu polskim i choć często korci mnie, żeby zajrzeć na tłumaczenie angielskie w internecie, to staram się powstrzymywać.
    Zabrakło mi puenty.
  • Avatar
    M
    cathbanned 20.09.2011 21:26
    I tak zaczęłam czytać coś, czego się po sobie nie spodziewałam
    Komentarz do recenzji "Totally Captivated"
    Jest to pierwsze yaoi, które mi się spodobało i to właśnie ono zachęciło mnie do czytania innych mang o relacjach męsko­‑męskich. Wcześniej co prawda czytałam dwie mangi o tematyce yaoi (tytułów nie zdradzę, bo nie pamiętam), ale zrobiły na mnie wrażenie tak negatywne, że od tamtej pory omijałam takie mangi szerokim łukiem. Po pewnym czasie znowu postanowiłam przeczytać jakieś yaoi (na wszystkich forach czytałam, jakie to jest wspaniałe, cudowne, więc postanowiłam w końcu załapać o co im wszystkim chodzi), no i chyba się przekonałam. TC wywołało na mnie ogromne wrażenie i przeczytałam całą manhwę za jednym razem. Końcówka może nie była zachwycająca, ale ogólne wrażenie jest bardzo pozytywne;)
    Polecam fankom yaoim i tym, którzy nie pojmują, jak można zachwycać się związkiem dwóch facetów. Po tej manhwie – pojmą. A przynajmniej tak było w moim przypadku;)
    I pomyśleć, że jeszcze niedawno na widok słowa „yaoi” robiłam minę, która mówiła „Taaa… Jasnę… Już lecę… W życiu…”.
  • Avatar
    M
    cathbanned 20.09.2011 21:16
    Płacz, rycz, ale zakończenia i tak nie zmienisz
    Komentarz do recenzji "Watashitachi no Shiawase na Jikan"
    Bardzo lubię tematykę więzienną w filmach, a jeśli do tego doda się odrobinę romansu, to jestem wręcz zachwycona. Logicznym wyborem była więc dla mnie manga „Watashitachi no Shiawase na Jikan”. Znalazłam ją, kiedy zastanawiając się, co by tu przeczytać, błądziłam po rankingach najwyżej ocenianych romansów. Zakończenie było zupełnie nie po mojej myśli. Znacie to uczucie, kiedy przez cały czas wiecie, że ktoś ma zginąć, ale i tak święcie wierzycie, że do tego nie dojdzie? Otóż w tej mandze nikt nie będzie zważał na wasze uczucia i łzy, które będą wam się cisnąć do oczu. Ja do samego końca byłam pewna, że  kliknij: ukryte  Manga jest krótka, więc nawet jeśli ktoś nie jest za bardzo do niej przekonany, to przeczytanie jej nie zajmie wiele czasu, a po zaledwie paru stronach powinien uznać, że nie będzie to czas stracony. Ja na pewno nie żałuję;)
  • Avatar
    M
    cathbanned 20.09.2011 21:04
    Przemoc, seks, przemoc, seks i gdzieś tam ukryta miłość
    Komentarz do recenzji "Wolf Guy - Ookami no Monshou"
    Cóż… Jest to jedna z moich ulubionych mang, choć niektórych może razić nadmiar przemocy w niej zawartej ( kliknij: ukryte . Mimo to jest to pierwsza manga, która wywołała we mnie tak wielkie emocje… A może raczej niedowierzanie, bo w końcu ile tak drastycznych scen można znieść w jednej mandze? No… Najwyraźniej można i autor dopilnował, żeby znalazło się w niej wszystko, co tylko można. Jedną z rzeczy, która mi się nie podobała było to jak, nauczycielka, której w tym momencie imienia nie potrafię sobie przypomnieć,  kliknij: ukryte 
    „Ookami…” zdecydowanie nie polecam osobom wyjątkowo wrażliwym i tym, którzy nie lubią nadmiernej przemocy w mangach. No i też na pewno nie zalecam czytać jej dzieciom. Mogłyby dostać urazu.
  • Avatar
    M
    cathbanned 20.09.2011 20:51
    Jak to pozory mylą
    Komentarz do recenzji "Dengeki Daisy"
    Choć teraz „Dengeki Daisy” jest moją ulubioną mangą, to długo przekonywałam się do tego tytułu. Opis nie za bardzo mnie zachęcał, tak więc stykałam się z nim aż trzy razy aż w końcu uznałam, że „co mnie nie zabije to mnie wzmocni” i… bynajmniej nie żałuję. Może jedynie tego, że aż tak długo zeszło mi, by przekonać się do tej mangi. Na pewno wielkim plusem jest kreska (uwielbiam styl Motomi Kyousuke), jak i fabuła (nie jest to zwykła shojka, którą krótko po przeczytaniu spycha się w najdalsze czeluście umysłu, a potem dziwi się, że coś takiego się czytało). Postacie również są bardzo sympatyczne. Od pana Kurosakiego i pannę Teru (która, według mnie, jest jedną z niewielu żeńskich postaci w mangach nieirytującą mnie i posiadającą „jakiś” charakter) po całą zwariowaną klasę Teru (szczególnie jej przyjaciółki, które prześcigają się w radach, jak Teru ma zdobyć serce Kurosakiego, a potem uwielbiają z radosnym uśmiechem mówić, że nie ma u niego żadnych szans).
    Cóż…Teraz mogę tylko czekać aż któreś z polskich wydawnictw zdecyduje się wydać „Dengeki Daisy”, bo inaczej będę musiała się zbuntować i zamówić tę mangę w języku angielskim;)