Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Komentarze

czarna mamba

  • Avatar
    czarna mamba 19.11.2015 00:09
    Re: dla kumatych
    Komentarz do recenzji "Yona w blasku świtu"
    Najpierw trzeba mieć pojęcie o temacie, żeby móc prowadzić merytoryczną polemikę.

    Nie przeczę, że konie to płochliwe stworzenia z racji tego, że stoją najniżej w łańcuchu pokarmowym zaraz przed zieleniną, ale są również stworzeniami, które uczą się nowych sytuacji i zachowań. To nie jest kalkulator, w którym obliczysz procenty, ale nie pograsz w WoWa czy nie obejrzysz filmu, bo po prostu nie da się ze względu na ograniczenia, których fizycznie nie da się przeskoczyć. Początkowo każdy koń jest płochliwy, dlatego oswajanie zaczyna się metodą małych kroków. Młody koń nie toleruje choćby rzędu, który służyć ma za pomoc jeźdźcowi do końca życia konia, nie mówiąc już o samym jeźdźcu, którego koń próbuje pozbyć się za wszelką cenę. Próbuje zrzucić z grzbietu wszystko, co zanjduje się na nim, włącznie z siodłem. Dlatego nieprzyzwyczajony do dyskomfortu koń wymaga ujeżdżenia. Konie wojskowe dodatkowo odczulane są na wystrzały, błyski i gwar, który ma miejsce w trakcie walki. Ta samo można przyzwyczaić konia do obcych zapachów, włącznie z zapachem drapieżnika, którego normalnie bałby się, gdyby nie przeszedł odpowiedniego treningu. Dlatego uważam, że fortelu ze skórami tygrysa nie należy traktować jako fikcji oderwanego od rzeczywistości wariata, który konia widział jedynie na zdjęciu, a o strategii wojennej ma tyle pojęcia, co przedszkolak na temat zderzacza hadronów.
  • Avatar
    czarna mamba 6.11.2015 23:43
    Re: dla kumatych
    Komentarz do recenzji "Yona w blasku świtu"
    Bredzisz, chłopie, jak potłuczony. Jest udokumentowane przez historyków stosowanie przez Husarię skrzydeł, przytroczonych do siodła. Nie używała ich cała kawaleria, najczęściej stosowane były przez jeźdźców z pierwszego rzędu formacji, w celu nastraszenia koni przeciwnika. Do tego celu stosowano również proporce, przytwierdzone do końcówki 6­‑cio metrowej kopii. Szeleszcząc na wietrze, proporce również miały za zadanie spłoszyć konie przeciwnika. Wojna to nie tylko nawalanka, ale przede wszystkim gra strategiczna i psychologiczna. Jeździec, który nie mógł opanować swojego konia, był bezbronny i głównie na tym bazowała strategia Husarzy w walce z kawalerią wrogich oddziałów. Gdyby nie sprawdzała się w boju, nie stosowano by jej.

    Żeby było śmieszniej, na pohybel osobom, dla których odziane w
    skóry tygrysie konie żołnierzy Soo­‑Wona, wydają się ekstremalną głupotą, dodatkowo w skład „odzienia” Husarza wchodziła zwierzęca skóra, pozyskana z tygrysa, lamparta, ocelota, itd. (czyli same drapieżniki), zarzucona przez ramię, która również miała oddziaływać na psychikę przeciwnika. Do niej także biedny rumak musiał się przyzwyczaić, czy tego chciał czy nie.

    Konie husarskie były pieczołowicie selekcjonowane do walki z dwóch powodów: pierwszy – były piekielnie drogie. Każdy Husarz posiadał co najmniej 2 konie na wypadek, gdyby jeden z nich zginął, musiał zastąpić go drugi. Sam koń stanowił największy wydatek, jaki ponosił rycerz, w stosunku do ceny całego oręża, więc nie mógł to być koń byle jaki, niezdatny do walki w każdych warunkach. Drugi powód był taki, że dobry i dobrze wyszkolony koń stanowił połowę sukcesu w boju. Nie mógł on wystraszyć się byle wystrzału, dziwnego dźwięku czy niespodziewanego ruchu. Miał za zadanie szarżować w kierunku wroga i tylko to miało go obchodzić. Koń nie mógł zawieść, gdyż oznaczałoby to utratę życia Husarza i klęskę w walce, a jak wiadomo, Husaria była niezwyciężona przez przeszło 100 lat, więc proszę Cię o to, byś nie pieprzył takich farmazonów, że nie da się przyzwyczaić konia do określonych sytuacji, dźwięków czy zapachów. Sam człowiek przecież pachnie koniowi drapieżnikiem. Jakoś udało się człowiekowi oswoić i udomowić konie, bez których nasza cywilizacja nie miałaby racji bytu. Przez tysiące lat konie były naszym głównym środkiem transportu, zanim nastała era motoryzacji, więc nie próbuj mi wmówić, że konia nie da się oswoić z sytuacjami, które normalnie wywołują u niego strach lub co najmniej dyskomfort. Gdyby w istocie było tak, jak piszesz, żadnemu człowiekowi nigdy nie udałoby się wsiąść na koński grzbiet.
  • Avatar
    czarna mamba 23.03.2015 16:10
    Re: dla kumatych
    Komentarz do recenzji "Yona w blasku świtu"
    Gdyby nie było tak, jak pisałam, żadna armia nie mogłaby używać wierzchowców na placu boju. Konie, zamiast nacierać na wroga, uciekałyby w popłochu. Nieprzyzwyczajony do ekstremalnych warunków koń jest bezużyteczny dla wojska.

    My tego nie wiemy, czy ten fortel ze skórami nie był przygotowywany od dłuższego czasu, możemy jedynie snuć domysły. Skoro koń przyzwyczaił się do zapachu jednego z czołowych drapieżników, jakim dla niego był człowiek, zanim rozpoczęła się historia hippiki, to do zapachu innych zwierząt też mogły być stopniowo przyzwyczajane, zwłaszcza jeżeli widziały, że obiekt wydzielający ten zapach nie goni ich w celu schwytania i zabicia. Poza tym, to tylko baśń. Nie można wszystkiego brać na serio.
  • Avatar
    czarna mamba 10.03.2015 23:06
    Re: dla kumatych
    Komentarz do recenzji "Yona w blasku świtu"
    Nie byłabym tego taka pewna. Na plac boju nigdy nie wysyłano koni, które boją się własnego cienia. Wierzchowce selekcjonowano bardzo skrupulatnie pod względem odwagi i, co nie zostaje pokazane nigdy, przyzwyczajano stopniowo do ekstremalnych warunków. W tym wypadku mogło być tak samo. Z resztą, sam człowiek pachnie koniowi jak drapieżnik, a jednak udało mu się go ujeździć, więc fortel ze skórami mógł udać się w podobny sposób, jak ze skrzydłami polskiej Husarii. Wojna to nie tylko nawalanka czym popadnie, to również (a może przede wszystkim) gra psychologiczna.
  • Avatar
    M
    czarna mamba 6.10.2014 13:32
    Komentarz do recenzji "Wilczyca i czarny książę"
    Manga mi się podoba, amant również, chociaż osobiście nie wybrałabym takiego typka na swojego faceta, to jakoś mnie to kręci, gdy czytam o tym w mandze :P. Być może przemawia przeze mnie jakaś sadystyczna cecha, bo w anime/mangach lubię oglądać bohaterów, których powierzchownie można by uznać za typki spod ciemnej gwiazdy, a jednak gdzieś głęboko ukryta jest ta ludzka cecha, która sprawia, że nie są tak do końca wynaturzeni, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Nieważne… w każdym razie, lepiej, że Kyouya jest taki, niż jakby miał być nijaki. Przynajmniej nasza heroina ma co robić ;). Fabuła daje radę, choć były momenty, w których zgrzytałam zębami ( kliknij: ukryte ). Bohaterowie są fajni, jest humor, który może rozśmieszyć, jest naburmuszony grymas Saty, jest dobrze ;).
  • Avatar
    M
    czarna mamba 29.09.2014 13:26
    Komentarz do recenzji "Prawdziwa bestia"
    Manga świetna. Brakowało mi dobrego yaoi, które nie rozpoczynałoby się i nie kończyło na seksie, a bohaterowie nie mają życia codziennego poza łóżkiem, przy czym to wszystko nie byłoby przesadzone :). Historia jest świetna, bohaterowie niezwykle sympatyczni (i przystojni), sceny erotyczne zdarzają się dość często (trudno, żeby w yaoi ich nie było :P), ale nie biją po oczach kiczem i perwersją, a Aki jest przeuroczy :D. Aż trudno uwierzyć, że jest synem bossa mafijnego :D. Robi takie fajne miny, że sama mam ochotę wskoczyć do mangi i rywalizować o niego z Tomoharu ;>. Manga powalająca pod względem fabuły i zabawnych sytuacji. Absolutny must read dla każdego wielbiciela tego gatunku :).