x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
yaoi
Ale ta manga, chociaż króciutka, jest urocza. Właściwie mogłaby być dłuższa… ale autorka ma w zwyczaju w bardzo minimalistycznej formie zawierać wszystko, co trzeba. Co osobiście podziwiam.
urocze
Ale po przeczytaniu jakoś się ciepło na sercu robi.
Urocze
Ładnie zarysowany wątek romantyczny, całkiem udane wstawki humorystyczne, czego chcieć więcej?
Po prostu nie warto nastawiać się na ambitną lekturę.
Bardzo polecam na chłodne jesienne wieczory.
Oglądałam, a teraz może przeczytam, ale jak mam brnąć przez to samo, to chyba mi się odechciewa…
Małe nic
Ciekawy pomysł – podzielenie akcji na trzy fragmenty dziejące się w różnych czasach i łączące calą opowieść w całość – ale nic poza tym. Kreska ładna, ale nie wybitna.
Nawet dla wielbicieli krwiopijców nie będzie to porywająca lektura.
Ale aby ta historia stała się czymś więcej, potrzeba jeszcze kilku tomików. Tak po prostu za mało tu… wszystkiego.
Co nie zmienia faktu, że pozycja warta jest uwagi!
Takie sobie
Sam pomysł ciekawy, lubię demony i lubię słodycze, więc uznałam, że przeczytam. Przeczytałam. Och, ok. No, to koniec, co dalej? Wszystko się urywa… Jeśli kogoś rażą niedomknięte wątki, trzymać się z daleka!
Całość podzielona jest na epizody, niemające ze sobą przwie nic wspólnego. Niektóre wyszły autorce ciekawiej, inne mniej, ale wszystkie są podobne. Humor do zniesienia, kilkukrotnie zwijałam się ze śmiechu, ale!
Tym 'ale' jest powtarzalność. Gdzieś, kiedyś, już to widziałam. Może w innej formie, ale te same wzorce, schematy, identycznych bohaterów przystrojonych w nieo inny „strój”.
Ogólnie, można, ale po co?
Można się pośmiać, a chyba o to chodziło:)
A o owym „dziele” powiedzieć można by wiele.
Było ono jedną z pierwszych czytanych przeze mnie mang, więc – jak to zwykle z nowościami bywa – na początku byłam zachwycona. Lubię fantastykę, lubię relacje międzyrasowe, lubię w końcu popatrzyć na bish'ów.
Ale z fantastyką to niewiele miało wspólnego poza magią – świat jakiś taki nijaki, rządzące nim prawa zupełnie niezrozumiałe. Pojawiają się gdzieś, żeby potem ulec całkowitej zmianie, tak że w końcu biedny czytelnik nie wie już zupełnie o co chodzi.
Z postaciami sprawa ma się podobnie. Do końca miałam problem ze zrozumieniem ich motywów – co, jeśli jest zamierzone, bardzo chwalę. Ale to zamierzone nie było. Miałam wrażenie, że autorka sama nie wie, po co dana postać się gdzieś pojawia. Chyba po prostu nachodziła ją ochota na narysowanie jej.
Kreska jest całkiem ładna, ale plątanina szat i włosów nie ułatwiała zrozumienia, co dana postać robi, a czasem nawet kim jest.
Podsumowując, dało się przeczytać, znam jednak wiele pozycji o podobnej tematyce które podobały mi się pod każdym względem dużo bardziej.
Gdyby tak była kontynuacja…
Ale marzenia na bok, a przejdźmy do konkretów.
Bohaterowie sympatyczni, choć piesek mnei czasem lekko denerwował. I kuzyn, on mi tu nie pasował.
Za to Yami‑Maru i Touya są wspaniali, uroczy i zabawni. A główna bohaterka też nei jest zła.
Co do fabuły, jakby było jej więcej, mogłabym łatwiej ocenić, ale ten skrawek, który dostaliśmy, przedstawia się całkiem, całkiem – zabawna, łatwa w odbiorze.
Nie podoba mi się kreska, jakaś taka neistaranna, krzywa. Ale bywały i śliczne ujęcia, równoważące braki.
Podsumowując, czyta się nieźle, ale nie jest to coś wybitnego. Takie czytadełko na wolną chwilę.
Kreska jest świetna (inna sprawa, że to jeden z niewielu kolorowych komiksów, jakie czytałam, więc nie mam porównania). Ale tła robią duże wrażenie. Idealnie dopasowane kolory i brak ostrych linii wprowadzają klimat, jaki lubię.
Jedynym problemem są twarze z bliska – sądząc po nich wiek Wolverine'a wacha się między 20‑90.
Komu polecić? Fanom walk w postapokaliptycznej oprawie, Wolverine'a i… spróbujcie, a nuż się spodoba.
Komu odradzam? Osobom liczącym na jakieś psychologiczne zagrania. Bohaterów możnaby równie łatwo wymienić, jak fabułę.
Ale za końcowy efekt postawiłabym 5,5/10. Bo czyta się przyjemnie.
Kot, pańcia, pańcia, kot...
Ale ta manga do mnie nie przemawia. Było kilka lepszych scenek, ale ogólnie… słowa „ile można” idealnie podsumowują 2 tomiki, które przeczytałam.
Może popełniłam błąd, czytając jeden w 3 dni, nie 3 tygodnie. Czytając kilka „pasków” dziennie mogłabym się śmiać z większości, ale po kilkunastu stronach historyjek kot‑pańcia‑kot‑pańcia zaczynałam ziewać.
Może zawiniła też kreska, zbyt monotonna jak dla mnie. Przydałoby się więcej teł, dopracowanie postaci i kilka innych stylistycznych zabiegów.
Podsumowując, słabawe. Może po 3 tomiku zmienię zdanie, jeśli tylko będę się nudzić i po niego sięgnę.
Gdyby wyjaśniono wszystkie wątki, fabuła byłaby ogromnie wciągająca.
Gdyby bohaterowie zostali nieco dokładniej naszkcowani byliby bardzo interesujący.
No właśnie, gdyby. Ta manga jest naprawdę niezła. Ale brakuje jej dopracowania. Nie wszystko zostało „dopięte na ostatni guzik” nie wszystkozmieściło się w jednym tomiku.
I gdyby była kontynuacja z dopełnieniem tego wszystkiego, moja ocena wyniosłaby więcej niż obecne 7:)
I gdyby nie fakt, że udaje, że nim jest, wyszłaby z tego całkiem niezła manga.
Nie lubię zombie, nie lubię głupoty, nie przepadam za fanserwisem w takich ilościach, choć tu akurat pasuje.
Kreska niezła, za nią plus.
Poza tym… nic odkrywczego. No, chyba że broń. Tej akurat jestem fanką:P