x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Przypuszczenia odnosnie Krola Il'a.
Dokladnie. Szczegolnie, ze smoki same wiedza (wiec moze to wlasciwie *jest* czescia legendy?) ze mniej wiecej 'poznaja Hiryuu kiedy go zobacza twarza w twarz', co tez napedza ich – jak to celnie ujelas – 'aktywacje'.
Nie glupio by bylo zatem zalozyc, ze inni (jak na przyklad krol Il) o tym tez wiedza.
Rozumiem o co ci chodzi, mozliwe ze masz racje. Jednak jak ja na to patrze, na zachowanie Krola Il'a znaczy, to wszystko cokolwiek on robi jest dla Yony, nie dla krolestwa. Pokazany nam zostal niekompetentny krol, naiwny, slaby, ten ktory wrecz niszczy swoj wlasny kraj przez zaniedbanie. I moglo sie na tym skonczyc. Jednak jest nam specjalnie pokazane ze on wcale nie jest ani tchozliwy, ani miekki; moze i bronic i postawic na swoim. A jako ze akcja mogla tak samo dobrze truchtac do przodu i bez tych wstawek, ich obecnosc przekonuje mnie ze jest nam dawane do zrozumienia ze cos jest na rzeczy.
kliknij: ukryte
Ja na to patrze troszeczke inaczej – dla mnie Soo‑Won praktycznie graniczy na rozdwojeniu osobowosci. Z jednej strony od dziecka nienawidzil Krola Ila, ktory zabil jego ojca. Z drugiej strony spedzil duza czesc swojego zycia z Yona i Hakiem, ktorych kompletnie – i swiadomie – odseparowal od nie tylko swoich poczynan, ale nawet od siebie – od mrocznej strony swojej osobowosci, jego cierpienia, planow, nienawisci. Zostawil im tylko i wylacznie swoja niewinna, promienna strone, prawdopodobnie traktujac swoj czas z nimi jako swojego rodzaju banke mydlana, ktora pozwala mu bawic sie w niewinnego dzieciaka. Dorastajac w ten sposob nie jest trodno sobie wyobrazic Soo‑Wona niejako rozbijajacego sie na dwoje: bezwzglednego, mogacego poswiecic wszystkich i wszystko wladce oraz cieplego, czasem wrecz frywolnego Soo‑Wona. Z rozwoju akcji oczywiste jest, ze ta pierwsza osobowosc jest ta dominujaca, sterujaca jego zyciem, sa jednak chwile, ktore pozwalaja mi mniemac, ze delikatny balans, ktory udaje mu sie w tej chwili jeszcze utrzymac w koncu runie. Mowie tu o momentach takich jak ponowne spotkanie z Yona w, uh, tym miescie portowym. Gdy mowi jej, ze nie moze umrzec, bo ma jeszcze duzo do zrobienia, tak w mandze jak i w anime widac jego oczy – na moment jakby szalone, skupiajace sie desperacko na jakims nieznanym celu. Ze dla owego celu, wszystko – lacznie z Yona – moze zostac poswiecone. Wiec mysle, ze to jest nie tyle to ze Soo‑Won traktuje Yone jako przyjaciolke, ktora moze jednak manipulowac. Uwazam, ze jego czesc naprawde, szczerze ja kocha. Jego reszta jednak byla w stanie zabic ja na miejscu, jesli mialaby ona zagrozic jego planowi. Z jednej strony mamy wiec to stracencze podejscie (skoro zjadles trucizne, mozesz rownie dobrze wylizac talerz), gdzie Soo‑Won jest przygotowany zaakceptowac jakie kolwiek konsekwencje swoich czynow wzgledem Yony I Haka (jak jego chwilowa chec przyjecia na siebie calej wscieklosci Haka), co pewnie doprowadzi do jego smierci. Z drugiej jednak jest zdeterminowany trzymac sie zycia – oraz zrobic wszystko co musi – dopuki jego plan nie zostanie ukonczony. Jego dzika determinacja jest w tej chwili jedynym, co chroni go przed poddaniem sie poczuciu winy. Czy jednak bedzie on wystarczajaco silny, zeby ta determinacje w sobie utrzymac? Tak czy siak, w kosciach czuje tragedie raczej niz komedie.
A tak bardziej ogolnie – rozumiem cie doskonale. Sama rzucilam sie na mange, jak tylko ed ostatniego epa anime przeminal. Widzialam ze manga nadal wychodzi, wiedzialam lepiej niz sie za nia zabierac pomimo tego… a jednak. Peklam jak ta schodzona gumka na babcinych pantalonach. Podobnie jak ty, ja rozniez naiwnie myslalam, ze znalezienie smokow to bedzie to. Ha‑ha. Ha. I teraz bede tak wisiec, przez cholera wie ile lat, z wywieszonym ozorem. Sigh. Chociaz w sumie, tak miedzy nami, ta historia jest na tyle dobra, ze w glebi ducha nawet to mi nie przeszkadza.
Przypuszczenia odnosnie Krola Il'a.
To, co wiemy:
kliknij: ukryte
1. Krol Il wcale nie byl taki prostoduszny i tchorzliwy jak by sie moglo na pierwszy rzut oka wydawac.
2. Krol Il zostal wybrany na krola przez ich (tzn jego i jego brata) ojca, pomimo tego, ze jego brat byl ewidentnie o wiele lepszym kandydatem.
3. Krol Il wstapil na tron dopiero po narodzinach Yony.
4. Krol Il byl kategorycznie przeciw Yonie hajtajacej sie z Soo‑Won'em.
5. Krol Il byl rownie kategorycznie przeciw Yonie chocby dotykajacej jakiegokolwiek rodzaju broni.
6. Krol Il zabil ojca Soo‑Wona i.e. swojego brata (tylko wedlug Soo‑Wona, jednak ja to widze jako wysoce wiarygodne).
7. Ojciec Soo‑Won'a zbanowal ksiege mitow o zalozeniu krolestwa Kouki, Hiryuu i jego smokach.
8. Yona jest reinkarnacja Hiryuu.
Jak ja to widze:
Zarowno obaj bracia (Krol Il oraz ojciec Soo‑Won'a), jak i ich ojciec zdawali sobie sprawe z faktu ze Yona jest reinkarnacja Hiryuu (moze bylo to przepowiedziane przed jej narodzinami, a moze wyszlo dopiero 'po fakcie'). I wlasnie TO bylo powodem, dla ktorego to Il zostal wybrany na krola (dopiero po narodzinach Yony), pomimo bycia ewidentnie o wiele gorszym kandydatem. Ojciec Soo‑Wona nie chcial jednak sie z tym pogodzic, mozliwe ze zaczal nawet myslec o zamordowaniu Yony. W miedzyczasie zbanowal ksiege mitow Kouki, myslac ze to pomoze ukryc prawde (przed ludzmi, Yona?). Powiedzial tez Soo‑Won'owi, ze wcale nie przeszkadza mu to ze nie jest krolem – poniewaz myslal, ze bedzie mogl ten tron odebrac.
Jak to sie jednak czesto dzieje, plany wylazly na wierzch i Krol Il dowiedzial sie o wszystkim. (Tutaj chce zaznaczyc, ze to, o czym Il sie dowiedzial moglo byc planem jego brata dotyczacym morderstwa Yony, ale moglo tez byc wyolbrzymione przez Il'a, przez jego strach o swoja corke w momecie gdy jego brat po prostu planowal ozenic Yone z Soo‑Wonem na przyklad.)
Tak wiec, w imie bezpieczenstwa swojej corki, Krol Il zamordowal swojego brata.
O czym Soo‑Won sie dowiedzial (jednak to wszystko – nie mial zielonego pojecia o jego motywie). Wiedze ta (cokolwiek niepelna) gleboko ukryl.
Z czasem, Krol Il zaczal coraz i coraz bardziej bac sie o bezpieczenstwo Yony (pomimo tego, ze glowne 'zagrozenie' przeminelo, co sklania mnie w strone jego obaw bedacych niejako wyolbrzymionych). Tak wiec surowo zakazal jej nawet dotykac jakiegokolwiek rodzaju broni (moze z obawy ze to pomoglo by jej 'przeznaczeniu' sie obudzic). Postawil tez Hak'a jako jej ochroniarza. Nigdy niczego Yonie nie odmawial, jednak kategorycznie wzbronil jej hajtniecia sie z Soo‑Wonem (mozliwe ze ze strachu przed tym, ze Soo‑Won dowie sie prawdy i bedzie chcial sie pozbyc Yony podobnie jak jego ojciec). Strach o dobro Yony mogl tez byc powodem dla ktorego Il pozwolil aby zamek istnial jako swego rodzaju banka muydlana – zawsze szczesliwy, bezpieczny, do kad nie docierala wiesc o nieszczesciach dziejacych sie w kraju, jak rowniez powodem dla ktorego Il nawet za cene dobrobytu i honoru swojego kraju unikal jakiegokolwiek konfliktu zagranicznego. Wszystko po to, zeby Yona zyla w bezpiecznym, stabilnym srodowisku, zeby myslala ze wszystko na swiecie jest wporzadku. Co jest niezwykle egoistyczna, okrutna rzecza do zrobienia, jednak nadzwyczajnie mi to pasuje do Krola Il'a, ktory dla dobra swojej corki zrobi (oraz poswieci) wszystko – swoja godnosc (grajac naiwnego, tchorzliwego wladce), swoj kraj, czy swojego brata.
Pasuje mi to wszystko poniewaz historia ta uwielbia wykrzywiac swoje postaci, biorac popularne, zdawac by sie moglo oczywiste charaktery, i brutalnie wypychajac je daleko poza granice ich wytrzymalosci, zmieniajac je, poglebiajac oraz, wlasnie, deformujac.
Wiele tu przypuszczen oraz gdyban, nie przecze. Mozliwe ze mam duzo racji, prawdopodobnie jakas czesc sie zgadza, a przypuszczalnie bredze zupelnie. Zebralo mi sie jednak z czasem dosyc duzo luznych watkow i moja proba splecienia ich ze soba dala powyzsza makatke. Tok mysli, przyznaje, jest wysoce subiektywny, jako ze lubuje sie we wszelkiego rodzaju deformacjach psychicznych, wiec bierzcie to jak chcecie.
Re: jeżu...
(◡‿◡✿)
Re: jeżu...
blad w opisie
Manga tutaj podana, Sora to Hara, jest natomiast historia poboczna, traktujaca o losach jednej z postaci drugoplanowych ktora pojawia sie w powyzszej serii.
Fantasy? Jak najbardziej.
Przygodowe? No i owszem, przygody maja, nie powiem.
Ale komedia? To z tego taka troche… tragiczna. I glownie polegajaca na tym, ze mimo iz *wiesz* jak to sie wszystko skonczy (prawem prequeli), to i tak dajesz sie wessac, pod koniec faktycznie smiejac sie. Tyle ze z wlasnej glupoty, i przez lzy :P
To. jest. SMUTNE! (ノಠ益ಠ)ノ彡┻━┻
♥╭╮♥
... ┬──┬◡ノ(° -°ノ)
I swietne ( ˘ ³˘)♥
- tomow jest w sumie 6, a calosc zostala juz zakonczona,
- w kategoriach zdecydowanie powinny zostac dodane tagi shounen‑ai i shoujo‑ai (no i gender‑bender, gdyby takowy tu istnial).
Co do potencjalnych czytelnikow:
tak, to jest gender‑bender, ale w odwrotna strone niz sie to zazwyczaj spotyka. Co do glownego watku, to kliknij: ukryte tak, calosc jest przeprowadzona pod katem shounen‑ai, natomiast co do Aikawy – kliknij: ukryte on jest faktycznie chlopakiem. Do tego sa tez kliknij: ukryte dwa poboczne watki shoujo‑ai.
Co do zakonczenia (sigh):
kliknij: ukryte jak to sie czesto zdaza, zdecydowanie zbyt pospieszone. Po ponad 40 chapterach skakania dookola tematu, nagle bam! i zyli dlugo i szczesliwie. Takze, podejscie autorki do niektorych… problemow zwiazanych z natura postepujacego zwiazku Aizawy i Makiego – znaczy sie beztroskie nad nimi przewianiencie i udawanie ze nie istnieja, sprawily, ze gdzie inaczej dalabym tej mandze 10 ze spokojnym sercem, tutaj kusilo mnie zeby zjechac na 8. Aczkolwiek calosc byla tak przyjemna, ze jednak zostane przy 9.
Ogolem:
Po forach i innych zakatkach, widac szeroko podzielana opinie, ze nawet jezeli nie lubisz/masz awersje do tematyki LGBT, to ta manga jest tak jakby posrednikiem, ktory nawet osoby o takich zapatrywaniach moga spokojnie przeczytac i sie dobrze przy tym bawic. Zgadzam sie z tym.
Polecam ta mange kazdemu, kto ma ochote na cieple, zabawne romansidlo szkolne z troszke innego punktu widzenia.
Pierwsze, er, 60 (kolo) rozdzialow - kliknij: ukryte czyli do momentu smierci Askeladd'a - to jest czysta dycha. Z przytupem. Wspaniale zobrazowanie motywu zemsty. Jednak istota motywacji Thorfinna, skrzyzowana z ogolnym kierunkiem (jak w tytule) mangi, musiala wczesniej czy pozniej doprowadzic do jej mniej lub bardziej naglego zalamania i naglej potrzeby znalezienia odpowiedzi na nieuchronne teraz pytanie: co potem?
Ano Farmland Saga. Wzdych.
kliknij: ukryte Zeby nie bylo, dobra manga nie musi siac poodcinanych konczyn na lewo i prawo i akcje posuwac do przodu gryzmolac rozpackanymi flakami. Ale wydaje mi sie, ze w imie balansu autor tutaj polecial troche zbyt daleko w przeciwna strone.
Z poczatku tak, Thorfinn jest jak walniety obuchem, pusty, tumiwisizm jak sie patrzy. I nie dziwota, stracil jedyny cel jaki mial. Daje sie sprzedac jako niewolnik, trafia na farme. Spoko. No i robi, jak to apatyczne ciele ktorym sie stal. Potrzebuje czasu zeby znalesc nowy sens w zyciu i ruszyc akcje do przodu.
Tyle ze rozdzial za rozdzialem a jedyne co sie zmienia to ilosc zarostu na jego twarzy. No naprawde, 1/3 mangi poswiecona jeczeniu, stekaniu, wyrzutom sumienia i coraz bardziej urozmaiconym pacyfistycznym wywodom to naprawde bylo cos, czego sie nie spodziewalam.
Moim zdaniem autor probuje na sile wcisnac postac, ktora sam stworzyl tak a nie inaczej w kompletnie nie pasujaca do niego forme zatwardzialego – i irytujacego – pacyfisty.
Proba odpokutowania, dzwigania na swoich barkach „dusz” zabitych przez siebie ludzi to jedno, i to rozumiem. Ale tak absurdalny zwrot, kompletna rekonstrukcja postaci, szczegolnie biorac pod uwage realia tamtego swiata jak i „wychowanie” Thorfinna, to – jak dla mnie – wielki zawod i nieprawdopodobnosc. Szczegolnie ostatnie rozdzialy i te 100 ciosow. Widze i rozumiem do czego autor tu pije i czemu to sie dzieje, ale luuuuuudzie nooo, az sie czytac odechciewa.
Ale nawet pomimo tych wszystkich zazalen jakie mam do tej czesci, nie moge zmusic sie zeby jej dac mniej niz 7. Wiec, puki co, za calosc wychodz ~8.
Co bedzie dalej – zobaczymy. Kto wie, moze wreszcie Canute go ruszy?
Re: [light novel info]
[light novel info]
A wiec:
- light novel sklada sie z 17 tomow;
- angielskim wydawca jest Yun Press;
- obecnie *oficjalnie* przetlumaczone jest 7 tomow, osmy dobije w kwietniu a dziewiaty w sierpniu '13;
- nieoficjalnie natomiast przetlumaczonych jest przynajmniej 12 (zalezy jak patrzec) a do lata pewno bedzie wsio.
Takze, dla porownania z anime:
sezon 1 anime = light novel vol 1 i 2,
sezon 2 anime = light novel vol 3 i 5
(tom 4 zostal przez anime pominiety).
hmph..8/10?
Ale moze postaram sie to jakos lepiej wyrazic :p Przez cholere mialam na mysli, iz milo by bylo miec mozliwosc ocenienia poszczegolnych tomow osobno. Ale nic to, zrobie to tutaj.
Tomy 1‑mniej_wiecej_8 – powiedzialabym, ze mocna 9tka. Jak dla mnie duzo (duzo) lepsze niz anime (aczkolwiek seiyu Soubiego mi bardzo brakowalo :]~ ). Manga jest intensywniejsza, lepiej ukazany jest zwiazek Ritsuki i Soubiego, wszystkie watki fabularne sa ukazane w zreczniejszy sposob i odpowiednio poglebione. Tutaj jednak musze powiedziec ze jezeli przy anime czulas/les, ze z jakiegos powodu doslownie juz balansujesz na granicy tego, co mozesz spokojnie obejrzec (w sensie na przyklad zwiazek Ritsuki z Soubim, czy jak w moim przypadku, stan i zachowanie matki Ritsuki etc), to do mangi radze podejsc ostroznie (nie, nie chce dramatyzowac, po prostu rzetelnie mowie, zeby nie bylo :p).
Ogolnie wszystko pieknie, ladnie i odessac od mangi sie nie idzie… az tak wlasnie mniej wiecej do 8ego tomu (mowie na oko, i to lewe, moze sie myle), gdzie imieniem akcji staje sie Stagnacja. A mianowicie do okolicy czasu, gdy pojawia sie kliknij: ukryte Seimei. Wlasnie jakos tak wtedy manga zaczyna lekko possywac (tak, possywac!). To jednak tez jest okres kiedy Kouga‑sensei skupila sie na innym projekcie, a ze wydawnictwo sie zaparlo zadnimi lapami i stwierdzilo, ze nie popusci Lovelessa nawet na ten czas, to w nagrode zaczelismy byc raczeni coraz to wieksza iloscia rozdzialow‑zapychaczy, pojawiajacych sie rzadko i chudnacych w tepie zastraszajacym (taka mangowa anoreksja.. serio :S). I jeszcze do tego kiedy juz dostajemy kasek akcji wlasciwej jest to zazwyczaj takie niewiadomo co, jakosci raczej sredniej. Generalnie akcja wpada w wielkie wiadro smoly i jeszcze jeszcze sie niemrawo prubuje ruszyc tu i uwdzie, ale.. Yh.
No nic, ponoc tomow ma byc 15, my utknienci jestesmy na 10tym obecnie.. wiec ja, jak na razie, zaciskam zeby i czekam na lepsze czasy :D Moze mangaczka nie straci kompletnie zainteresowania i swietnosc Lovelessa jeszcze powroci. Poniewaz puki co, czepianie sie tej nadziei to jedyne, co nam pozostaje.