x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Na dodatek, Uru właśnie postanowiła zacząć nowy rozdział w życiu. Wyprowadziwszy się od matki, która niedawno wyszła ponownie za mąż, szuka pracy, i szczęście czy pech, trafia do małej Cafe Bonheur (Happy Cafe). By bardzo dobrze zacząć swą karierę w tym małym, przytulnym miejscu, wyrywa klamkę z drzwi. Nie byłoby ważne, gdyby właśnie w tej chwili nie zjawił się jej pracownik (a raczej jeden z dwóch), co oczywiście ma miejsce.
Shindou S… (nie zdradzę imienia, bo w ten sposób zepsuję moment, w którym główna bohaterka w końcu je poznaje), ma uroczy w moim mniemaniu wyraz twarzy – to, że prawie się nie zmienia, to inna sprawa. Chłopak (20‑letni), wygląda tak, jakby cały świat go denerwował, drażnił i nudził jednocześnie (być może dlatego, gdy uśmiecha się lub czerwieni, przyprawia mnie to o szybsze bicie serca…). Zaskoczony obecnością Uru, i tym że ponoć Cafe Bonheur chce kogoś zatrudnić, wchodzi do środka lokalu. A tam na podłodze… leży sobie jakby nic kolejny pracownik o wdzięcznym imieniu Ichirou. To że wyglada jak Adonis, to inna bajka. Najciekawszą przypadłością tego blondyna jest to, że zasypia w tej samej sekundzie, gdy poczuje odrobinę zmęczenia. Należy mu wtedy wepchnąć coś dobrego do ust (Shindou robi to brutalnie, lecz skutecznie), a on budzi się jakby nigdy nic. Ciekawy typ.
A więc standardowy trójkąt jest – dwóch przystojniaków i płaska jak deska główna heroina.
Ale według mnie na tym standardy się kończą. Każda postać, która przewija się przez karty mangi jest ciekawa i barwna, ma swoje wady i zalety, swoje przekonania i honor. Uru nie biega wszędzie w kolorowych sukieneczkach i nie pokrzykuje co chwilę „kyaa!”, jest niezdarna, a jej siła przysparza jej problemów chociażby z myciem szklanek, ale stara się jak może, a że jest pocieszna i słodka, to człowiek nie da rady się na nią gniewać. Uru nie ma pojęcia jaki wpływ ma na wszystkich, których spotka, od swojej rodziny, po dwóch bishonenów z którymi pracuje, czy klientów Cafe Bonheur. Będę szczera – Uru nie da się nie lubić, tak samo zresztą jak i Shindou i Ichirou.
Kreska jest doprawdy ładna i dopracowana. Zwłaszcza jeśli chodzi o ciastka i pozostałe wypieki, którymi trudzi się Shindou. Widząc truskawkowy deser, zjadłam prawie wszystkie truskawki, które miałam pod ręką.
Trudy i smutki, wesołe i zabawne chwile, ciekawe riposty – myślę, że tę mangę mogę polecić każdemu, i choć wiem, że nie wszystkim się spodoba, to uważam, że bardzo przyjemnie się ją czyta :)
Polecam każdemu – to naprawdę perełka, na którą warto chwilę poświęcić :)