Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Komentarze

nekobasu

  • Avatar
    M
    nekobasu 29.08.2013 13:22
    first!
    Komentarz do recenzji "Daisy Luck"
    „portret kobiety trzydziestoletniej? czas sprawdzić co w innych trawach piszczy!”

    a piszczy (czy też raczej popiskuje) lekki niepokój. czas nie stoi w miejscu, o dobrego faceta trudno, o dobry związek jak już facet jest – jeszcze trudniej, nie wiadomo czy praca wypali, a jeśli wypali, to czy przyniesie spełnienie – i na czym tak naprawdę polega to całe spełnienie anyway…? paradoksalnie mocną stroną tej mangi jest trafne uchwycenie chwil słabości, lęku i niepewności, bez kreowania przy tym przygnębiającego nastroju. pojawiają się pierwsze próby rozrachunków życiowych, ale nie są szyte grubymi moralizatorskimi nićmi. obyło się bez patosu i dramatyzmu, jest dyskretnie, delikatnie i jakoś tak… prawdziwie.

    bohaterki są ciekawe i dość przekonujące, duży plus zwłaszcza za nienachalne zróżnicowanie ich charakterów – autorka szczęśliwie nie dobrała ich na zasadzie prostackich kontrastów („ma być o 4 laskach? ok ok, jedna musi być kumpelą całego świata, druga zamkniętą w sobie wrażliwą okularnicą, trzecia flirciarą, a czwarta… zaraz, niech no zajrzę do Podręcznego Katalogu Postaci”). udało się także uniknąć schematów związanych z życiowymi rolami (zimna businesswoman, perfekcyjna pani domu itd.). faceci nie są źli – może pokazani po kobiecemu zbyt łagodnie (zwłaszcza supersprzedawca mógł być charakterologicznie bardziej chropowaty, miał potencjał), ale budzą sympatię (motyw z aerobikiem był uroczy).

    zabrakło mi trudniejszych życiowych problemów (w stylu np. utraty pracy, ciężkich relacji z rodziną, kłopotów ze zdrowiem) – myślę że bohaterki zostały skonstruowane na tyle wiarygodnie, że mogłyby to unieść, a „portret kobiety trzydziestoletniej” zyskałby ciekawsze odcienie. ale najwyraźniej autorce zależało bardziej na pogodnym nastroju i nie jest to bynajmniej wada, zwłaszcza w perspektywie nadciągającej jesieni.

    Daisy Luck czytało się przyjemnie, przy czym dla mnie jest to rodzaj przyjemności porównywalny z piciem cappuccino: słodki (z leciuchną goryczką), z pianką i chwilą na leniwe refleksje. głębszych strun w środku nie porusza, nie za wiele po sobie zostawia, ale miło rozgrzewa i zawsze za szybko się kończy.
  • Avatar
    M
    nekobasu 3.06.2013 23:21
    zębatki & outfity
    Komentarz do recenzji "Muzyka Marie"
    „Muzyka Marie” to według mnie ładnie narysowania i opowiedziana historia. aż tyle i tylko tyle – opinie w rodzaju „z najwyższej półki”, „genialna”, „dojrzała” czy też „arcydzieło” odbieram jako mocno przesadzone. fakt, manga porusza „filozoficzne” tematy (wpływ technologii na moralność, względność dobra i zła, bóg jako idea wymyślona przez wierzących), ale czyni to moim zdaniem w sposób dość naiwny – może i niepozbawiony refleksji, ale w gruncie rzeczy niezbyt odkrywczy.

    wyjąwszy 2 ostatnie rozdziały, fabuła opiera się na schemacie antyutopijnym. sprowadziwszy rzecz do podstaw: układ społeczny pozornie jest idealny, ludzkość żyje w harmonii i pokoju, ale niepasujący do reszty główny bohater dostrzega, że w otaczającej go rzeczywistości jest coś dziwnego – z ukrytą pomocą rulers of the world próbuje poznać prawdę i ostatecznie karty zostają odkryte, tzn. właściwie koła zębate zostają odsłonięte. jak dotąd nothing shocking.

    zaskoczenie (niestety w ostatecznym rozrachunku negatywne) kryje się w 2 ostatnich rozdziałach.  kliknij: ukryte 

    przychodzą mi do głowy 2 interpretacje zakończenia i w obu wypada ono słabo. zgodnie z pierwszą, narzucającą się od razu, intencją autora było pokazanie niebezpieczeństw związanych z rozwojem technologicznym: „wynalazki = więcej możliwości czynienia zła”. zgodnie z tą ideą utopia (rozumiana jako pokojowa egzystencja osiągnięta za pomocą odgórnie narzuconej blokady postępu) jest nie tylko możliwa, ale wręcz potrzebna  kliknij: ukryte . co interesujące, autor powiązuje tu bardzo ściśle mordercze skłonności z wynalazczością  kliknij: ukryte . jak dla mnie jest to założenie nie do obrony – a co ze zwiększającymi się wraz z postępem możliwościami czynienia także dobra? nie wspominając o tym, że same wynalazki są z reguły neutralne, ich „wartość etyczna” zależy od kontekstu i wykorzystania, a efekty ich użycia są z reguły mocno niejednoznaczne i nieprzewidywalne. z tego samego powodu nie wydaje mi się, aby zasadne było określenie motywacji leżącej u podstaw technologii jako tożsamej z destrukcyjną.

    druga interpretacja nasunęła mi się, gdy nie mogłam uwierzyć w banalność i powierzchowność założenia utopijnego.  kliknij: ukryte 

    celowo nie wspominam tutaj o bogu (w tym wypadku bogini – Marie) jako 1) idei wymyślonej przez wierzących oraz 2) sposobie na odgórną blokadę technologiczną – ponieważ moim zdaniem nie ma to istotnego znaczenia dla fabuły. oba zagadnienia same w sobie są interesujące, jednak w mandze nie zostały wyczerpująco zaprezentowane: 1) kult Marie jest co prawda czynnikiem jednoczącym ludzkość, ale w praktyce nic z tego nie wynika – gdyby nikt się do niej nie modlił ale jej muzyka rozbrzmiewałaby dalej, status quo byłby zachowany i tak; 2) żeby ograniczyć postęp, równie dobrze po niebie mógłby latać Mechagodzilla wysyłający antyfale blokujące wynalazki – efekt byłby ten sam, nie potrzeba do tego boga (co prawda w Mechagodzilli nie mógłby się zakochać bohater, ale moim zdaniem wątek miłosny nie miał wielkiego wpływu na ciężar podejmowanej przez niego decyzji).

    podsumowując „Muzykę Marie”: problematyka ważka, ale jej rozwinięcie nieprzekonujące. z powodu tej rozbieżności mangę oceniam nie najwyżej, a gdyby nie miła oku warstwa wizualna, odjęłabym od oceny jeszcze z 1 gwiazdkę. postaci: 5, fabuła: 6, a ponieważ lubię zębatki i podobały mi się outfity Pipi – overall ocena 7.
  • Avatar
    nekobasu 23.05.2013 11:06
    Komentarz do recenzji "Mój drogi bracie..."
    coś mi nie pasowało w tym projekcie i po zobaczeniu japońskiej wersji już wiem, co: w japońskiej napis jest wyśrodkowany pionowo, stanowiąc oś symetrii i dając efekt jakby lustrzanego odbicia postaci (co ciekawie gra z fabułą). w polskiej wersji z wiadomych względów nie ma efektu lustra i jak dla mnie pozbawia to okładkę sensu.

    poza tym wybór typograficzny niezbyt szczęśliwy (dlaczego kursywa? dlaczego taka wielka interlinia w tytule? dlaczego autor inną czcionką?).