x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Odpowiedź na komentarz użytkownika GLASS
My Hero Academia - termin końca już znany
Odpowiedź na komentarz użytkownika Maciejka
Houseki no Kuni w Polsce!
Dziewczynka w Krainie Przeklętych - krótka, subiektywna opinia
Odpowiedź na komentarz użytkownika .
Chainsaw Man w trakcie 3 tomu
Velvet Kiss w Polsce
Tak przy okazji, z tego co wyczytałem na instagramie i facebooku, to są bardzo mieszane odczucia czytelników co do tej nowości. Jedni się cieszą (ja raczej zaliczam się do tego grona), a inni krytykują ten wybór, gdyż uważają, że chociażby powinni się skupić na obecnie wydawanych mangach, a nie wypuszczać takie „liche nowości”. Schodzi już nawet na aspekty moralne i społeczne. Że ten tytuł tylko dla facetów, że uprzedmiotawia kobiety itp. Nie powiem, momentami lektura ciekawsza niż nie jedna manga.
Odpowiedź na komentarz użytkownika matmax
Odpowiedź na komentarz użytkownika Bez zalogowania
Solo Leveling po 179 rozdziale (koniec?)
Horimiya - subiektywna opinia, nie recenzja
Sprzedałem swoje życie za 10 000 jenów rocznie - krótka subiektywna opinia
Luminous = Blue - subiektywna opinia, nie recenzja
Zaskakująco bardzo przyjemna historia Shoujo Ai, która z mojej perspektywy podchodzi w troszkę inny, czyli ciekawszy i bardziej przystępny sposób do tematyki i nawet jeśli z racji na długość oraz ogólną strukturę ma braki pod względem, na przykład: prędkości prowadzenia opowieści, zbytniej prostoty i chodzenia na skróty w kwestii przeszłości niektórych postaci, czy solidnego finału, to można się przy niej dobrze bawić. Dziwi mnie tylko trochę bezsensowne wytłumaczenie podejścia kliknij: ukryte Nene, jeśli chodzi o jej brak uśmiechu i dlaczego nie chce się nim tak obnosić. Jeśli już jestem przy postaciach, to one również są ogólnie okej. Najważniejsze jest dla mnie to, że nie irytowały, nawet jak posiadały typowe i schematycznie napisane dla tego typu fabuły charaktery. Minusem jest brak postaci stricte drugoplanowych, które nie biorą czynnego udziału w historii, ale są jej solidnym tłem, ponieważ przez większość lektury miałem dziwne wrażenie jakby główne postaci żyły w innym świecie, świecie pustym do którego przeniosły się na potrzeby tej opowieści, w którym są tylko one i nikt inny. Brak mi tutaj teraźniejszej reakcji społeczeństwa na ich relację.
Aspekty wizualne są na prawie najwyższym poziomie. Kreska jest po prostu piękna i aż dziw mnie bierze, że coś tak ładnie narysowanego mogło mi przejść koło nosa niezauważenie. Wyłapałem oczywiście dwa momenty w których dla mnie wygląd postaci był troszkę nienaturalny porównując go z pozostałymi rysunkami, ale to tylko niewielkie drobnostki (w których mogę się też mylić z powodu mojej niewiedzy) w morzu jakże fantastycznych teł i pięknych designów postaci. Nie ma tutaj praktycznie żadnych niezagospodarowanych przestrzeni. Świetnie ukazuje emocje postaci i wtedy kiedy trzeba ukrywa to co ma ukryć. Każda strona zwyczajnie cieszy oko i jest to z pewnością największy plus tej pozycji.
Wydanie Waneko o dziwo również nie odstaje pod tym względem, co wcale nie jest taką oczywistością, bo zawsze zdarzały się jakieś niedoróbki, a tutaj jest z goła odmiennie. Standardowa, ale ładna obwoluta, bardzo mocne i solidnie wykonane klejenie, dobra jakość papieru i druku, kilka pięknych kolorowych stron na początku i w środku tomu i brak błędów w tłumaczeniu, a przynajmniej ja takich nie wychwyciłem. Do pełni szczęścia zabrakło po prostu efektu wow, czegoś ekstra, czego nie można uświadczyć w każdym wydaniu. Poza tym świetna robota.
Podsumowując, jest to niespodziewanie najlepiej oceniona (przynajmniej na ten moment) przeze mnie jednotomówka od Waneko i wcale nie uważam, że jest to ocena niesprawiedliwa. Ogólnie dobrze się ją czytało i nawet jeśli posiada pewne braki, to w kilku kwestiach jest naprawdę świetnie wykonana, co tłumaczy moje ostatecznie pozytywne wrażenia po lekturze. Dobry, przyjemny, odświeżający i ładny komiks, który dla fanów Yuri/Shoujo Ai jest obowiązkową lekturą, a pozostali, jeśli tylko…. no nie wiem, nie brzydzą się? (są różne gusta), to również uważam, że powinni dobrze spędzić czas przy lekturze.
Re: Zero - Księga trzecia: Truth of Zero - krótka opinia
Trzecia księga opisuje wydarzenia z elekcji kandydatek na tron królestwa, wydarzenia związane z Rem przez które w głównej mierze ten twór stał się aż tak popularny, walkę z wielorybem i kultem wiedźmy, a także (11 tom) dodatkową historię z cyklu „co by było gdyby” – dla fanów Rem warto, oraz krótki prolog do kolejnych wydarzeń z czwartej księgi, który też odpowiada pierwszemu odcinkowi drugiego sezonu anime. Nie będę ukrywał, że to właśnie za sprawą historii z tej księgi tak bardzo polubiłem to uniwersum, ten tytuł, te postaci i nie inaczej było gdy poznawałem ją po raz kolejny w innej formie. Cieszy również kilka istotnych (według mnie) różnic (można nazwać to też dodatkami) względem anime, ponieważ są nie lada smaczkami, szczególnie dla osób, które już znają opowieść daleko wprzód. Można wtedy zauważyć, że autor pierwowzoru naprawdę solidnie sobie zaplanował bieg wydarzeń i wie co robi. Z serialu wycięli to prawdopodobnie głównie dlatego, że początkowo nie mieli w planach kontynuacji. Dlatego jeśli (tak jak już pisałem to w przypadku ksiąg poprzednich) ktoś nie chce czytać nowelki, a poznać bardziej szczegółowo wydarzenia to zachęcam do przeczytania właśnie mangi. Nie jest oczywiście 1:1 z pierwowzorem, bo tak się nie da, ale na pewno szerzej i bardziej szczegółowo przedstawia niektóre sceny. Jest to według mnie takie dobre uzupełnienie. A fani, tacy jak ja, będą się znowu znakomicie bawić. Po prostu. Natomiast obiektywnie muszę dodać, że wyłapałem dwa momenty w komiksie, które przedstawiają sceny w bardziej okrojonej formie niż to miało miejsce w serialu animowanym, więc to działa w dwie strony i właśnie z tego powodu napisałem nieco powyżej, że komiks jest dobry jako uzupełnienie.
Co od rysunków, to Daichi Matsuse powrócił tak jak już spoilerowałem w przypadku księgi pierwszej za stery ilustrowania tej historii i poprawił się, przynajmniej tak mi się wydaje po ponownym przejrzeniu obu ksiąg. Poprawił się na tyle, że oceniam jego rysunki za po prostu lepsze niż były i na takim samym poziomie jak w przypadku Makoto Fuugetsu z księgi drugiej, nawet jeśli mają widoczny na pierwszy rzut oka inny styl. Każdy z nich ma swoje wady i zalety, ale oba w ostateczności przypadły mi do gustu. Daichi musiał po prostu się wyrobić i z czasem to mu się udało. Ogólnie dobre i przyjemne dla oka rysunki.
Wydanie na takim samym poziomie jak poprzednio. Powtarzające się drobne błędy. Styl wykonania ten sam, czyli solidne klejenie, dobra jakość papieru, kolorowe strony na początku każdego tomu + też coś ekstra w innych miejscach niektórych tomów, ładne obwoluty. Czyli w gruncie rzeczy i powtarzając się, ale pomijając błędy, to polski standard na bardzo dobrym poziomie.
Na tym etapie tą księgę polecam najbardziej. Fanom oczywiście nie muszę, wiadomo, ale pozostałym już owszem. Napisałem powody powyżej i tyle powinno wystarczyć. Reszta pozostanie w ich decyzji. Ja natomiast czekam aż pojawi się więcej tomów czwartej księgi na naszym rynku, aby za nie również pochwycić.
Re: Zero - Księga druga: Tydzień w posiadłości - krótka opinia
Historia się rozkręciła i weszła w punkt od którego tą serię polubiłem. Posiada kilka subtelnych różnic względem anime – to dla tych co się zastanawiają czy warto jak nie chcą sięgać po pierwowzór.
Do rysunków oddelegowany kto inny i osobiście uważam, że jak na pierwszy raz to Makoto Fuugetsu poradził sobie lepiej niż Daichi Matsuse. Rzecz jasna to już kwestia gustu, kto jaki styl preferuje. Wydanie również uległo poprawie. Drobne błędy dalej występują, ale jakość papieru lepsza. Klejenie, obwoluta i kolorowe strony bez zmian. Wysoki polski standard.
Re: Zero - Księga pierwsza: Dzień w stolicy - krótka opinia
Z pierwszą miałem styczność już dłuższy czas temu, więc nie mogę za wiele napisać o smaczkach czy różnicach względem anime lub pierwowzoru, bo po prostu nie pamiętam. Na pewno czytało się ją najgorzej. Ogólnie całe uniwersum Re:Zero można zaliczyć do tych, które mają słaby (biorąc pod uwagę i porównując z tym co dzieje się dalej) start, dlatego wstęp jest tylko na przetrwanie dla tych, którzy za tym tytułem nie przepadają, a chcieliby go poznać właśnie w takiej postaci, gdyż fanów zachęcać do czytania nie muszę. W tej kwestii bardziej do poznania dalszej części historii zachęca pierwowzór lub anime i świetnie wykonany podwójny odcinek przez white fox.
Wydanie prezentuje się dobrze, ten solidny standard na naszym rynku, chociaż zdarzyły się literówki czy zgubione słówka. Najgorszej prezentuje się w tym przypadku jakość papieru. Porównując z księgami kolejnymi, ten tutaj strasznie lichy, jakby zaraz miał się dosłownie rozsypać w ręce. Kontrast czerni też mógłby być lepszy. Klejenie okej, zero problemów. Na koniec dodam, że na plus kolorowe strony na początku każdego tomu.
Rysunki na okej poziomie, ale nie jest to też nic powalającego na kolana. Z pewnością autor jeszcze na początku rysowania tego tytułu musiał się jakoś wstrzelić w styl, dlatego nie wychodziło mu to według mnie tak dobrze jak powinno, albo tak jakbym chciał. Zaspoileruję, że poprawił się w trzeciej księdze, którą też rysował.
Bawiłem się również okej, ale tak jak pisałem, dla mnie ważniejsze były te wydarzenia, które mają dopiero nadejść w kolejnych księgach, a że uniwersum Re: Zero bardzo sobie cenię, to w moim przypadku przebrnąłem bez większych problemów.
Fanom polecam, szczególnie jak chcą poznać historię w różnych formach. Innym raczej odradzam, no chyba, że interesują ich różnice względem anime, a nowelki czytać nie chcą.
Smutna wiadomość...
Odpowiedź na komentarz użytkownika Yuki69
Atak Tytanów po 139 rozdziale (koniec)
Trochę za dużo różnego rodzaju emocji na raz i ciężko je teraz tak na gorąco przetrawić, aby napisać coś sensownego zaraz po lekturze. Szczególnie, że czekało się na ten ostatni rozdział jak na jakiś koniec świata, a przynajmniej tak było w moim przypadku, bo wiara była przeogromna, że będzie to finał idealny – pierwsze zdanie daje odpowiedź. Jedyne co mogę napisać na ten moment to to, że ostatnie cztery panele dla mnie genialne, bo wydaje mi się, że wychwycam to co autor tak naprawdę chciał nam przekazać – wiedza dla wybranych, lecz to nie zmienia faktu, że koniec (prawie cały ostatni rozdział) strasznie zrushowany, przez co zachowanie niektórych postaci jest nielogiczne i pomijający wyjaśnienia tych wątków na które czekałem, a poruszający za to te, które były dla mnie oczywiste już wcześniej. Bardzo żałuję, że autor nie zdecydował się pójść w podwójny chapter pod względem ilości stron, bardzo by to pomogło w przekazaniu najistotniejszych kwestii za pomocą odpowiedniej ilości kadrów. Po prostu nie musiałby ciąć i się spieszyć, no chyba, że tak chciał od początku, bo mimo wszystko ten słynny panel jaki nam pokazał te 3 lata temu, gdy go pytano czy zakończenie już istnieje, ostatecznie się znalazł. Kto to wie co tak naprawdę siedziało mu w głowie do samego końca…
Natomiast nie jestem rozczarowany. Byłoby to nie w porządku. Jestem tylko zadowolony. Tak czy inaczej, nadal jest to dla mnie arcydzieło pod względem historii. Nie zapomnę na pewno o zmarnowanym potencjale zakończenia, ale będę też jednocześnie pamiętał o tej fantastycznej opowieści jako całości, jaką zaserwował nam wszystkim przez te 11 lat Hajime Isayama.
Pewnie kiedyś napiszę więcej, ale teraz pora ochłonąć…
Odpowiedź na komentarz użytkownika Mruk
Odpowiedź na komentarz użytkownika imspidermannomore
Odpowiedź na komentarz użytkownika imspidermannomore
Odpowiedź na komentarz użytkownika BlaXk Magic Mushroom