x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Przypuszczenia odnosnie Krola Il'a.
Również podejrzewam, że Król Il zdawał sobie sprawę z faktu, że Yona jest inkarnacją Hiryuu. Jako pacyfista chciał uniknąć jej przeznaczenia, więc zamknął ją w mydlanej bańce, nieświadomą trudów państwa i bez prawa do sięgania po broń. To jest wręcz bardzo prawdopodobne i dobrze komponowałoby się z faktem, że zakazał on rozprzestrzeniania legendy o Hiryuu i smokach, co w oderwaniu od tego kontekstu jest o tyle dziwne, że jest to praktycznie mit założycielski Kouki.
Byłoby to sensowne również z tego powodu, że to on został wybrany na króla, a nie Yu‑Hon, choć ten miał większe predyspozycje. Pytanie, czemu Il zabił swojego brata? Uważam, że wyznanie Yu‑Hona wobec syna (o tym, że nie zależy mu na tronie, tylko na Kouce) było szczere i ten naprawdę w to wierzył. Co jednak poszło nie tak?
Mianowicie z Soo‑Wonem jest jeden problem- posiada aurę przypominającą aurę Yony. Między innymi dlatego Kija nie był w stanie go zranić. Różni się to od tego, co wywołuje w smokach Yona, ale jednak ewidentnie jest coś na rzeczy. No i kwestia upewniająca mnie w mojej teorii (którą zaraz przedstawię), to Zeno, który zadał pytanie Soo‑Wonowi: „Czy planujesz użyć Smoków?”, na co ten odpowiedział, że nie, nie bardzo, po czym Zeno się uśmiechnął i powiedział „To dobrze” (jakoś tak to leciało, już dokładnie nie pamiętam, ale sens zachowałem).
Moja teoria (uważam, że mamy podstawy do takich podejrzeń) polega na tym, że Hiryuu odrodził się w dwóch osobach: w Yonie i w Soo‑Wonie. Różnice są ewidentne- to Yona przebudziła smoczą krew, to Yony narodziny wyczuwał Zeno (tego jestem prawie pewien, choć nie pokazano tego dosłownie), to Yona odziedziczyła po Hiryuu szkarłatne włosy i boską charyzmę. Nie wiem, jaka różnica występuje między nią, a Soo‑Wonem, ale również on wydaje się posiadać cechy króla Hiryuu.
Co to wszystko znaczy? Otóż Yu‑Hon mógł uświadomić sobie ten fakt. To, oraz polityka Il'a sprawiły, że brat stanął przeciw bratu. Yu‑Hon słynął ze swojej brutalności i bezkompromisowości. Początkowo zapewne tolerował rządy brata, nawet jeśli pogarszały sytuację Kouki, ale kiedy uświadomił sobie, że jego syn również może być inkarnacją Hiryuu, zaczął mieć pretensje do tronu. Il- jako pacyfista posiadający w rękach moc do realizacji pokoju nawet kosztem swojego kraju, dodatkowo ojciec dziewczynki, której przeznaczeniem jest walka i noszenie broni, postanowił zabić brata oraz nie dopuścić do małżeństwa Yony i Soo‑Wona, ponieważ przeznaczenie musiałoby się zrealizować. Możliwe też, że sam Yu‑Hon może i nie chciał tronu, ale żądał zapewnienia, że Yona oraz Soo‑Won się zaręczą i jego syn obejmie tron, co przeraziło brata.
Myślę też, że polityka Il'a nie tylko była, jaka była, z powodu troski o Yonę (choć może to przede wszystkim), ale z powodu jego ideałów. Nienawidził wojen i walk, więc rozpoczął ugodową politykę względem sąsiadów. Z tej ideologii również wynika obawa o los Yony i chowanie jej pod kloszem. Z tego też powodu nie chciał oddać tronu Soo‑Wonowi, który- jako również inkarnacja Hiryuu- nie tylko silą rzeczy zwiększyłby prawdopodobieństwo, że Yona stanie się wojownikiem, ale też wznowiłby politykę opartą na sile militarnej. Il chciał wydać Yonę za Haka. Hak jest wspaniałym wojownikiem i użytkowanie broni mu nieobce, ale jest to chłopak o czystym sercu i król mógł zdawać sobie sprawę, że Hak nie pozwoli Yonie sięgnąć po broń i być może będzie kontynuatorem „pokojowej” polityki Kouki.
No i koniec...
Fairy Tail- jak to klasyczny shounenowy tasiemiec- zaczął się w pewnym momencie psuć; wątków było co raz więcej, fabuła nie nadążała za akcją, istotne problemy zaczęły się spłycać z pośpiechu, i choć zakończenie było dość długie (podobnie, jak w Naruto), to i tak miało się ten posmak robienia wszystkiego naprędce. Narzekam, narzekam, ale jeśli porównać Fairy Tail do zakończonych już, kultowych tasiemców, jak Naruto i Bleach , to uczciwie muszę przyznać, że nie skończyło się to tragicznie. A jest to o tyle warte podkreślenia, że Fairy Tail startowało z dużo mniej ambitnego miejsca, jak wcześniej wspomniane Naruto.
Dwa elementy sprawiły, że zakochałem się w tej serii: postaci i uniwersum.
Bohaterowie nie są najbardziej złożeni i skomplikowani, ale są barwni i mają w sobie serce. Każda, nawet najbardziej epizodyczna postać była autentyczna i budząca jakieś uczucia. Większość wrogów nie była zbyt zła i wielu z nich kończyło po stronie światła, ale i tak było to tak klimatyczne i „ciepłe”, że w ogóle mi to nie przeszkadzało.
Uniwersum jest po prostu piękne. Nie jest zbyt skomplikowane (właściwie „skomplikowanie”, to absolutnie nie domena tej serii), jednak bardzo wiarygodne i dobrze rozbudowane. W ostatnich tomach trochę namieszano i „zlano” wiele miejsc, ale jestem skłonny to wybaczyć. Świat przedstawiony jest tak magiczny, barwny, baśniowy i zabawny, że autentycznie chciałoby się tam znaleźć. Do tego trzeba przyznać, że całości pomagał bardzo dobry rysunek autora, który był dokładny, pełen szczegółów i po prostu piękny. W porównaniu do tego, co działo się pod koniec Naruto, kreska Mashimy jest prawie że arcydziełem.
Fabuła była prosta i czasami pozornie płytka, ale Fairy Tail traktuję trochę, jak Trylogię Sienkiewicza- ma wiele wad, ale, trawestując mistrza Gombrowicza, „Mashima jest pierwszorzędnym mangaką drugorzędnym. Pomijając stosunek autora Ferdydurke do Sienkiewicza, chodzi o to, że istotą Fairy Tail nie jest wartość merytoryczna (czy może nie njabardziej), a wartość emocjonalna. Fairy tail jest pełne ciepła, przyjaźni, dobra i niewinności, ale choć nie brakuje tu patosu, to nie było to naciągane- autentycznie się wzruszałem i miałem wrażenie, że ów shounen jest tworzony „Ku pokrzepieniu serc”.
Świetnie się bawiłem i będę tęsknić. :)